wpis przeniesiony 12.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Drobiazg, nie książka. Wpadł mi w ręce dwa dni temu za grosze. Przyciągnął Leonidem Teligą i piosenką, która znajdowała się na jednym z winyli, w specjalnie dla nich spreparowanej szafce w moim rodzinnym domu. Szafka, w rogu ażurowego regału, którego zawartość (przez samo swoje istnienie) stanowiła część mojego startowego kapitału kulturowego.
A tak ogólnie… wszyscy powinniśmy budować swoje życie sami, ale według mnie żyć jest o wiele łatwiej, kiedy odczuwamy serdeczność, uwagę i troskę innych ludzi…
*
[…] dla człowieka, oczywiście obok szczęścia rodzinnego i miłości bliskich, najważniejszym jest właśnie znalezienie swego miejsca w życiu. Miejsca, które da mu możliwość bycia użytecznym dla innych ludzi i bez którego nie potrafi żyć. Myślę, że to jest najistotniejsze, żeby móc być szczęśliwym. Nie chodzi o to, by zarabiać pieniądze i łatwo przeżywać swoje dni. Chodzi o to, żeby robić coś, co przynosi radość… To zrozumiałam w ciągu tych trudnych dla mnie lat.
*
„Ty też masz swój trudny rejs — do zdrowia — ale trzymaj się. Kiedy wrócę do domu, to się obowiązkowo spotkamy” — pisał [Leonid Teliga]. Odpowiedziałam. List dogonił go gdzieś po drodze. Po powrocie ze swojej wyprawy naprawdę przyjechał z żoną do nas, do Warszawy. Od razu zaprzyjaźniliśmy się, bo to był człowiek, którego nie można było nie polubić. Taki wesoły, pełny energii, z bardzo dobrym, przychylnym podejściem do ludzi… On miał dość prostą filozofię życiową, którą często wspominałam w trakcie swojej choroby. Taką samą, jak w tej piosence, którą wziął ze sobą. Nie czekał, kiedy to wreszcie nastąpi szczęśliwy dzień, cieszył się z każdego drobiazgu. Każdego dnia znajdował to, co przynosiło mu radość. I był szczęśliwy. To dawało mu siły na następny dzień. Przecież taką wędrówkę mógł odbyć tylko człowiek taki, jak on. Nie miał dużo pieniędzy, jego jacht „Opty” był maluśki, prawie skorupka orzechowa. Kiedy mu brakowało pieniędzy, to zatrzymywał się w różnych portach, malował akwarelą obrazki i je sprzedawał. Dopiero jak trochę zarobił, wyruszał dalej. Marzenie miał naprawdę wielkie, i do tego dużo entuzjazmu.
*
Trzeba jeszcze wyjść do ludzi z wielką dla nich sympatią — nie patrząc na to, czy sala cię zrozumie czy nie. Przecież lepiej dawać niż brać, tak? Wyjść i oddać wszystko, co można. I starać się być sobą. Nie upodobniać się do nikogo.
*
Moim zdaniem Włosi za bardzo się przejęli, bezkrytycznie uwierzyli w to, co jest napisane w Biblii. A mianowicie — że kobieta stworzona została dla mężczyzny. W każdym wypadku, bez wyjątków, i basta…
*
Autorów zdjęć w książce pominięto.
*
Ot dopiero niedawno, pierwszy raz, pokazałam jeden list (od słuchacza) mężowi. Tam było tak napisane: «Droga Anno! Wczoraj znów widziałem Cię w telewizorze. Bardzo mi się podobasz! Jeśli jesteś mężatką — zaprzyjaźnij się ze mną na całe życie. Jeśli jesteś panną — przyślij mi polsko-rosyjski słownik oraz rozmówki polsko-rosyjskie. I jestem cały twój! Fiedia (Feodor)». Mąż bardzo się skupił, czytając ten list i powiedział: «Aniu, jutro wyślij do niego książki — ludziom trzeba pomagać w nauce języków obcych».
*
Przede wszystkim — zmień swój zewnętrzny wygląd. Czyli — stary towar w nowym opakowaniu. Zaczęłam rozważać, co takiego mogę w sobie zmienić, żeby mnie nikt nie poznał? Przecież wzrost mnie zawsze wyda.
Volga Yerafeyenka, Anna German. Uśmiechnij się,
Novae Res, Gdynia 2014.
*
Anna German, Człowieczy los.
uśmiechaj się,
do każdej chwili uśmiechaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz