W ulu czekały na mnie dwie papierowe książki i… niespodzianka, o której nie miałam pojęcia, bo Sadownik milczał w tej kwestii wyjątkowo profesjonalnie. Po pieczęci wiedziałam Kto, bo choć nigdy nie dzieliłam punktu w czasoprzestrzeni z Tą Artystyczną Duszą, widziałam wiele pięknych liter kreślonych Jej dłonią. Od Niej do mnie dwa uściski dłoni i 300 km.
Zachwycona musiałam poczekać na dzienne światło, by mieć to bóstwo nie tylko w książce, ale również tu, zawsze pod ręką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz