czwartek, lutego 27, 2025

poniedziałek, lutego 24, 2025

5723. [']   // 55/365

odeszła. od dziś, Biały Kruku, oboje wiecie coś, czego po tej stro­nie dokładnie nie wie nikt. łomolę więc — tak dobrze pa­mię­tam, gdzie przez dziesięciolecia stał ten winyl.

55/365

Roberta Flack, River.

there’s a river somewhere
flows through the lives of everyone
[…]
there’s a star in the sky
brightens the lives of everyone
[…]
there’s a short song of love
sings through the lives of everyone

[dostęp 24.02.2025], źródło.

Roberta Flack
(1937–2025)

niedziela, lutego 23, 2025

(5721+1). Panna cotta (CL)

Jeśli myślisz, że Sanremo to festiwal typu eurowizja czy wyłącznie blichtr i dno, to ten wpis jest okazją byś zmienił_ zdanie.

Spłakała mnie ta piosenka do gruntu i kości. Wciąż mi to robi. Napisana o relacji z ma­mą cho­ru­ją­cą na alz­hei­mera, wyśpiewana w hołdzie miłości. Zgadzam się z wie­lo­ma ko­men­ta­rza­mi umie­szczonymi na jutiubie, choć najbardziej lubię ten, który przy­to­czy­łam poniżej: klejnot, nie piosenka!

Odcedziłam dwa najgęstsze cytaty ze skończonej opowieści z alz­hei­merem w tle i po­zo­sta­ło mi już tylko zrobić: hopla!

W końcu przypomniał sobie wszystko. Chciał jej po­dzię­kować, za­nim o wszystkim zapomniała. […]
     Byłem wtedy taki szczęśliwy, więc jak to się stało, że wszystko za­pomniałem?

*

     – Wiesz, tak sobie zawsze myślę…
     – Co takiego?
     – Fajerwerki są takie smutne. Zapomina się je, jak tylko się skończą. Jaki miały ko­lor czy kształt.
     – Może masz rację… Ale nawet jeśli zapomnisz ich ko­lor i kształt, to zo­sta­ną z tobą jako wspomnienie te­go, z kim je widziałeś i jak się wtedy czułeś.

Genki Kawamura, Sto kwiatów, przeł. Wiktor Marczyk,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)

*

Simone Cristicchi, Quando sarai piccola,
Sanremo 2025.

ci sono cose che non puoi cancellare
ci sono abbracci che non devi sprecare
ci sono sguardi pieni di silenzio
che non sai descrivere con le parole
c'è quella rabbia di vederti cambiare
e la fatica di doverlo accettare
ci sono pagine di vita,
              pezzi di memoria che non so dimenticare

*

Simone, cosa hai scritto?
Non è una canzone,
è una gemma
.

Valerio Barbaro
[Simone, coś ty napisał? / To nie jest piosenka, / to jest klejnot.]

5721. Z oazy (CCCXXV)

Nie­dzielne odliczanie literek. Wrócona z krainy mroku i bólu łapczywie chwyciłam się wczoraj życia. Szykując się na to, co przyniesie nowy tydzień, dźga mnie i po­ga­nia imperatyw opróżnienia czy­tel­ni­czej filiżanki wrażeń.

Tak. Jest syn, jest matka i alzheimer oraz związany z nim pełen wachlarz trudności. O tym najlepiej doniesie podczytnik, ale jest coś jeszcze. Dla mnie najbardziej zna­czą­cy­mi elementami tej opowieści są te chwile, gdy matka ustępuje kobiecie, któ­rą była. Uśmiechałam się, gdy wyłaniała się z historii, ponieważ w moim życiu było kil­ka matek, które zrejterowały z bycia kobietą, oddały walkowerem bycie czło­wie­kiem. Pogadać z takimi nie dało się.

Rodzice są postaciami, które wywierają na nas niesamowicie wielki wpływ. Kiedyś przez cały czas myślałam, jak mam od nich uciec, tak bardzo odczu­wa­łam siłę, z którą mnie wiązali. Aż w pewnej chwili dotarło do mnie. To nie jest tak, że rolę naszych rodziców koniecznie muszą odgrywać osoby, z którymi łączą nas więzy krwi. […]  Odkąd zdałam sobie z tego sprawę, a byłam już wtedy dorosła, przestałam myśleć, że więzy krwi i rodzina to coś absolutnie koniecznego. Często ludzie potrafią się uzupełniać właśnie dlatego, że są sobie całkowicie obcy, bez więzów krwi.

🖇

I suita wiolonczelowa Johanna Sebastiana Bacha. […]  Izumi słyszał kiedyś, że wiolonczela ma ten sam zakres dźwięków co męskie głosy i dlatego brzmi jak ludzka mowa.

🖇

Zdał sobie sprawę, że jako matka i syn przekroczyli już granicę wyznaczającą połowę ich wspólnego czasu.

🖇

„Osobie chorej nie chodzi o to, żeby się po prostu przejść. Ma jakiś powód, ja­kiś cel, do którego dąży i który musi zrealizować. Są ludzie, którzy chcą się dostać w swoje strony rodzinne, są tacy, którzy uciekają z domu. Dla­te­go proszę nie myśleć, że to jest irracjonalne zachowanie”. Lekarz tłumaczył mu to podczas wystawiania diagnozy, a mimo to Izumi nie umiał po­wstrzy­mać surowego tonu.

🖇

Specjalistka do spraw opieki powiedziała mu przez telefon, że demencja nie oznacza końca, ale raczej początek walki.

🖇

[…]  Tyle rzeczy jego matka pamiętała, choć traciła pamięć. Izumiego za­wsze zaskakiwały świeżość i wyrazistość wspomnień Yuriko. Za każdym razem, kiedy go poprawiała, orientował się, jak bardzo jego pamięć jest zatarta i przepisana tak, żeby mu pasowała.

🖇

„Dokąd ona mogła w ogóle pójść w samym środku takiego tajfunu?”, zastanawiał się Izumi.
     „Jak cię nie ma, Izumi, to strasznie szybko tracę pamięć” – przy­po­mniał sobie słowa Yuriko, jakby wyciągając je siłą z pamięci.

🖇

[…]  usiedli obok siebie na łóżku i w milczeniu wpatrywali się w roz­cią­ga­ją­cy się w oddali letni ocean. Być może dobytek człowieka można było po­rów­nać do jego pamięci. Zbliżając się w stronę śmierci, stopniowo po­trze­bu­je­my coraz mniej rzeczy.

🖇

Są ludzie, dla których uczucie smutku, wtapiając się w piękny krajobraz, przeradza się w miłość.

🖇

     – Tak naprawdę to chciałem zostać architektem – zaczął mówić po chwi­lowym namyśle. – Ale oblałem egzaminy i poszedłem na inżynierię. A stam­tąd trafiłem do okrętów. Wiesz, od zawsze lubiłem pojazdy. Zwła­szcza stat­ki. Samochody są produkowane masowo, ale statki przypominają do­my, każdy jest tworzony indywidualnie.

🖇

Izumi zastanawiał się, w jakim kierunku będzie teraz zmierzać jego matka, która rozstawała się kolejno z rzeczami i słowami, a nawet pamięcią.
     „Może stawanie się dorosłym polega właśnie na traceniu róż­nych rze­czy”.
     Głos Kaori cały czas rozbrzmiewał echem w jego głowie.

🖇

Być może jej pamięć też zawraca i płynie pod prąd.
     – Wiesz, ostatnio gdy wychodziłem z domu opieki, to nagle przytuliła mnie dziwnie mocno.
     – Naprawdę? To musiało być żenujące uczucie, co?
     – Bardzo. Ale mogła mnie też z kimś pomylić. Pomyślałem sobie, że w koń­cu moja matka była też kobietą. – Oczami wyobraźni widział matkę siedzącą na ławce. Oglądając białe statki, czekała na Asabę. – Nie umiałem sobie nawet wyobrazić, że mogłaby się w kimś kochać, ale jak się nad tym zastanowić, to przecież bycie matką jest tylko jedną z jej twarzy.
     – Rozumiem cię. Z moją babcią było tak samo.

🖇

Czy jest ktoś, kogo nawet teraz nie zapomniała? […]  Czyja po­stać pojawia się ostatecznie w jej sercu, podczas gdy traci ko­lejne wspo­mnie­nia o miłości?

🖇

Oświetlone żarówkami ze straganów, czarne niczym węgiel źre­ni­ce Yuriko błyszczały jak szklane kulki. Jaki człowiek od­bi­jał się w tej czerni bez dna?

🖇

Uwielbiałam grę Horowitza, którego fortepiany niemal śpiewały. Nie grał zgodnie z zapisami nutowymi, dowolnie zmieniając tempo. Jednak te wy­ko­na­nia, pełne jednocześnie siły i ulotności, zapadały w pamięć.


Robert Schumann, Kinderszenen, op. 15, Träumerei,
Vladimir Horowitz (fortepian).

„To nie tak ma brzmieć”. Yuriko pokręciła głową na boki, jakby strofowała samą siebie. Westchnęła, niejako dając znać, że odzyskała równowagę, i za­czę­ła grać z pamięci. Kolejne dźwięki komponowały się ze sobą łagodnie je­den po drugim i stopniowo wyłonił się z nich pełen utwór. Sceny dziecięce Schumanna, no. 7, Träumerei. Melodia, której tak wiele razy słuchał w ich małym domu. […]
     – Nie musisz się spieszyć, ale nie przestawaj grać.
     Pomyślał o słowach, które powtarzała mu matka, kiedy jeszcze uczył się grać na fortepianie. „Nie musisz się spieszyć, mamo”.

🖇

     – […]  A ty, Yuri-chan? Kradzież czego by była najgorsza dla ciebie? Bo z pieniędzmi to zawsze sobie jakoś można poradzić.

🖇

Mieliśmy tam blisko i mogliśmy pójść w każdej chwili. Tak my­śla­łam, a w tym czasie minęło ponad pół roku.

Genki Kawamura, Sto kwiatów, przeł. Wiktor Marczyk,
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)

Nie sądzi pan, że życie tylko w świecie, który sami po­tra­fi­my sobie wyobrazić, jest bardzo przytłaczające?

🖇

Serce nakazuje ciału, żeby dalej żyło codziennym życiem.

🖇

Życie ma to do siebie, że nie­ustan­nie pcha czło­wieka do przodu.

(tamże)

wtorek, lutego 18, 2025

5720. 49/365

nie ma co się tak na­pinać! życie to szansa, by kochać, wierzyć, nie ustawać. to wy­łącz­nie okazja, by nigdy się nie zatrzymać, na­wet jeśli unieruchomi cię twoje ciało*.

49/365

___________
  *  ono, tak czy inaczej, gra w twojej dru­żynie, zawsze. do­brze jest o tym pa­mię­tać, szczególnie w tych trud­niej­szych chwilach.

poniedziałek, lutego 17, 2025

5719. ⅗+ Klubiku „Świnka” (V)

Gdyby Młodość nie przycisnęła, pewnie odłożylibyśmy kinową wizytę na czas re­gu­lar­nych seansów. Poszłyśmy, bez panów, z Kaan gościnnie, wczoraj wieczorem.

Zdjęcia fenomenalne. Muzyka perfekcyjnie dobrana. Craig zagrał obłędnie, James Bond przy tej roli to nic. Ostatnia scena chwyta za serce i trzyma, dopóki nie opad­ną ostatnie fusy wrażeń, dopóki nie wytrąci się osad osobistych przemyśleń, z którymi pozostaje się już na zawsze ciut „miękciejszym” czyli poprawnie „mięk­szym”, choć to już nie oznacza tego samego w doświadczeniu.

🐷

Queer, reż. Luca Guadagnino, 2024.

Eros, który wedle Platona kieruje duszą, posiada władzę nad wszyst­ki­mi jej częściami: pożądaniem (epithymía), odwagą (thymos) i ro­zu­mem (logos). Każda część duszy ma swoje własne doświad­cze­nie rozkoszy i in­terpretuje piękno na swój sposób.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.

*

Prince, 17 Days, Piano & A Microphone 1983, 2018.

niedziela, lutego 16, 2025

5718. Z oazy (CCCXXIV)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Tak, na twórczość Gretkowskiej jestem zwy­czaj­nie za głupia i z bezczelnością godną konfederaty wcale się z tym nie kryję. Próbo­wa­łam kilku książek, ale wysiadłam, zwy­czaj­nie nie dałam rady. Od de­ski do deski przeczytałam jedynie, ponad dwadzieścia lat temu, Polkę — nie tylko ze zro­zu­mie­niem, ale przede wszystkim z zachwytem. Dwuznaczność tytułu, dla nie­zwią­zanej z rodziną czytelniczej duszy, też mnie zachwyciła. Gdy „więc” rzekł ibukosknera i sam z siebie zaproponował nabycie tej książki, nie tylko nie oponowałam, ale po klik, klik rzu­ciłam wszystkie czytane książki, by w tej zanurzyć nos.

W ulu Autorka udomowiona została w naszym potocznym języku jako Gretka. Razem z Sadownikiem uwielbiamy sposób, w jaki zderzają się Jej w głowie kulki. Gretka to, Gretka tamto. Jak ta kobieta łączy słowa, jak konstruuje słowne wytrychy, jak obsikuje święte pola patriarchatu! Tym z partii małych ludzi nie starcza nawet intelektu, by zauważyli, że ich zwyczajnie olała, tfu! powinno być: zlekceważyła. A my, zamiast załamywac ręce nad logiką, jaką kieruje się kraj nad Wisłą, no cóż, mało patriotycznie jesteśmy w zachwycie, że Gretka tak celnie, w punkt i bez zbęd­nych słów. Nie jestem zdziwiona, że ta książka podarowała mi fragmenty, które ko­niecz­nie muszę mieć pod ręką. Bo w punkt i bez zbęd­nych słów.

Wyluzuj, pozwól prowadzić się myślom i obrazom tej książki, próbującej namierzyć, gdzie jesteśmy, pod warstwami nadziei, rozpaczy, mitów, re­klam i makijaży.

🖇

Język indoeuropejskich najeźdźców ma zakodowane w swoim DNA pod­po­rządkowanie kobiet. Po polsku mówimy na przykład „poszliśmy”, cho­ciażby w 100-osobowej grupie był jeden facet. Jego bezcenna obecność ni­we­luje dzie­siątki kobiecych istnień. Ukryte w gramatyce, jesteśmy bra­ne pod ku­ra­te­lę słów. Są naszą burką skrywającą wstydliwe żeńskie końcówki?

🖇

Piszę książki od 30 lat. Nie przeszkadza to jednak facetowi, który nie wydał kawałka prozy, głosić, że nauczył mnie pisać, tylko nie zdążył przećwiczyć w dobrych dialogach. Najwidoczniej jeśli za każdym silnym mężczyzną stoi silna kobieta, to za silną kobietą ciągnie się ogon wykastrowanych z dumy facetów.

🖇

Rozum zawodzi, gdy zostaje rzucony na żer nielogicznemu Fatum, powsta­łe­mu, zanim narodził się czas, a więc kolejność zdarzeń. Logika jest atrapą wszechwiedzącego Fatum. Ono było pierwsze i stoi na straży tajemnicy świata.

🖇

Wbrew temu, co się mówi, miłość, ta prawdziwa, nie jest udręką. Ból po­wi­nien być sygnałem ostrzegawczym, tak jak w ciele. Dobro nie rani. Dobra relacja nie jest karkołomnym wysiłkiem, wspinaczką z maską tlenową, bo się dusisz, ale pokonasz siebie i osiągniecie cel. W miłości nie ma celu. Sama jest celem, dobrostanem. Rozwojem, rozrostem tego, co w tobie i was naj­lep­sze, a nie bolesnym przycinaniem.
     […]
     Buty służą do chodzenia, miłość do rozwoju. Naucz się, córeczko, od­róż­niać ją od euforii zakochania. Miłość podobna jest raczej do me­dy­ta­cji. Niczego w niej nie poprawiaj. Słuchaj, pozwalaj przepływać wra­że­niom. Wtedy poczujesz odpowiedź i będziesz pewna. Jestem szczęśliwa. Nie jestem. Zraniona, niepewna, zagubiona. Zamiast biegać do wróżek, szukać znaków, spójrz w siebie, co naprawdę czujesz tu i teraz. Sama dla siebie jesteś wyrocznią delficką. Inaczej w tej relacji nie będzie, tylko bar­dziej – jeszcze lepiej lub jeszcze gorzej.

🖇

Z marzeń o skandynawskiej równości został nam
tylko syndrom sztokholmski?

🖇

Dlaczego zamiast szumnych, ale mało prawdo­podobnych przysiąg mał­żeń­skich nie moglibyśmy powtórzyć z lekarskiej przysięgi Hipokratesa: „po­wstrzy­mam się zaś przed szkodzeniem…”.
     I nie dlatego że miłości jak na lekarstwo. W XXI wieku, znając lepiej psy­chologię, mając mniej złudzeń niż nasi rodzice czy dziadkowie, wiemy, że druga osoba nie jest koniecznie na zawsze. A na pewno nie jest roz­wią­za­niem czyichś problemów.
     Nie uleczę cię więc miłością i nie oczekuję tego od ciebie. Nie musisz być zbawcą, ja ofiarą. Wystarczy, że nie zatrujemy sobie wzajemnie życia. Nie wstrzykniemy toksyny własnych urojeń. Przestańmy bredzić w miłosnym amoku o wiecznym byciu razem bez względu na wszystko.

🖇

Obdarzeni rozumem błądzimy na oślep w nieracjonalnym świecie. […]  Intuicyjne przeczucie i sen są spoza jasnego świata logiki.

🖇

Przełomowa dla zachodniej cywilizacji Deklaracja praw człowieka i oby­wa­te­la z 1789 roku nie uwzględnia kobiet. Po ponad dwóch stuleciach rozwoju techniki, przemielenia natury i kobiet przez patriarchat wsparty osiąg­nię­cia­mi nauki i przemysłu znaleź­liśmy się w wyjściowym punkcie apokalipsy. Matka Ziemia strząsa nas ze swojej powierzchni huraganami, wypala ża­rem, głodzi i zatapia. Stworzono piekło, karykaturę stworzenia świata. Madeleine Albright, zarządzająca polityką zagraniczną USA za czasów Clintona, odsyłała do diabła za brak feminizmu. „W piekle jest specjalne miejsce dla kobiet niepomagających innym kobietom”. Myliła się, niemal połowa z nas żyje w piekle, wystarczy wejść do domu czy z niego wyjść, nie trzeba być zsyłanym tam za karę.
     […]  głównym problemem zdrowotnym 8-miliardowej ludzkości jest we­dług WHO przemoc wobec kobiet, najczęściej krzywdzi partner. Problem zdrowotny? O gwałcie, pobiciu da się zapomnieć, jeśli jest się spraw­cą. Ofiary przemocy cierpią latami psychosomatycznie.

🖇

Męski, nieśmiertelny, jasny, logiczny i uduchowiony zwalcza swoje przeci­wień­stwo – mroczną kobiecość związaną z naturą, rozrodem, śmiercią.
     Czasem te wyobrażenia, poza realną formą prześladowań i okrucieństw wobec kobiet, przybierają karykaturalną postać folkloru. Poranna erekcja nie jest dla wyznawcy jedynego boga Allacha zwykłym wzwodem. To obie­ca­ne dziewice tęsknią, uwznioślając penisy wiernych.

🖇

Nierówność w damsko­-męskich związkach, przewaga nad kobietą daje po­zy­cję uprzywilejowaną. Kolejne pokolenia dziewczynek są wbijane w muł tego mentalu niby pale umacniające nurt, wokół którego osiadła nasza cy­wi­li­za­cja. Może nie potrafimy inaczej opo­wiedzieć siebie.

🖇

Ewangelia po grecku jest „dobrą nowiną”. Imię Medea znaczy „znająca do­brą radę”. Radę na co? Na kobiecy los?
     „Kiedy życie zmienia się w los? W chwili śmierci?” – pytał Camus. Je­dy­ną „dobrą radą”, wtedy i dziś, jest niszczycielski bunt? Inaczej nie da się po­ko­nać rzeczywistości stworzonej przez mężczyzn? […]  Psychiatrzy ma­wia­ją: „Rzeczywistość nie jest dla wszystkich”.
     Może trzeba być szaloną, żeby chcieć w niej być kobietą.

🖇

Inna epoka, zmieniły się imiona bogów: Fortuna na Kariera, a Fatum na dziedziczność.
     Jedno się nie zmieniło. Większą winę ponoszą kobiety.

🖇

Wolność kobiet prawem? Uważano i nadal uważa się ją za zemstę szalonych kobiet na patriarchacie.

🖇

Nieustraszoność, autentyczna dzikość serca
rozwala teoretyczne mędrkowanie
.

🖇

W XXI wieku walkę płci zamieniono w walkę cywilizacji. Tradycyj­nej, stojącej po stronie przemocowego patriarchatu, i nowej, pod­wa­ża­ją­cej konieczność składania ofiar ze słabszych. Bogowie już ich nie po­trze­bują, a mężczyźni przestają być bogami.

🖇

Jednak uważam, że wydeptywanie samotnych ścieżek przez pokolenia krzywdzonych kobiet jest wzajemnym wsparciem, a nie drogą donikąd. Wytyczona tysiącami podobnych losów staje się drogą kobiet do samych siebie. […]
     Te ścieżki i nawet minimalne gesty mają sens.

🖇

Kobiecy język staje się coraz bardziej bezczelny. Uwielbiam za to stand­-up­er­ki. Mówią celnie i krótko o kobiecym punkcie widzenia. Do te­go za­baw­nie, a śmiech ma prędkość światła w przeka­zywaniu i oświe­ca­niu spraw zaciemnionych hipokryzją. Stand­-up jest dla mnie nową filo­zo­fią. Uczula na paradoksy, każe zastanowić się nad oczywistością.
     Po protestach przeciw nagrodzeniu Polańskiego we Francji mimo no­wych oskarżeń o gwałty głos w jego obronie zabrali wielbiciele sztuki nie­wi­dzą­cy związku między wybitnym dziełem a moralnością twórcy. Od­po­wie­działa im podczas ceremonii rozdania nagród teatralnych Blanche Gar­din, francuska komiczka. Nazwałabym ją filozofką sceniczną. Czym innym, jak nie miłością mądrości, jest filozofia? Gardin, mając na myśli sprawę Po­lań­skiego, szydziła z „dziwnego świata artystów”. „Przecież idąc do pie­kar­ni, nie mówi się, że piekarz co prawda trochę gwałci dzieci, ale bagietki pie­cze wspaniałe”.
     Jednak nawet ostrze słów kobiet bywa nakierowane przeciwko nim sa­mym. Feminizm, walkę o godność kobiet uważa się za krucjatę wście­kłych feministek, wrogich mężczyznom.

🖇

     – A jak wy to sobie wyobrażacie? – Popiłam swoją odwagę słodkim winem. – […]  Bóg jest zawsze i wszędzie… no nie da się go wyskalować w realnym świecie…

🖇

Naprawdę musimy w dziękczynnej procesji nieść niby w koszach na głowie i w głowie patriarchalne schematy? Miotać się między skrajnościami dziw­ka–madonna, kat–ofiara? Albo poczucie winy, albo skrzywdzenia?

🖇

Nie jesteś kobietą, mężczyzną, Afrykanką, Azjatą. Jesteś złudzeniem świa­do­mo­ści. Twoja neuroza nie ma się czego uczepić, bo „ja” nie istnieje. Jest płynność – zamiast kot­wicy tożsamości. Tożsamość przyprawiona przez ego przypomina kulinarny przepis: weźmiesz trochę poczucia dumy, krzyw­dy, narodowości, płci, wymieszasz to w karmicznym blenderze czasu i otrzymasz siebie.

Manuela Gretkowska, Posag dla Polki,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)

Nie trzeba szponów i kłów, żeby zostać skazaną na potępienie. Wystarczy wbrew kobiecej naturze mieć własne zdanie.

🖇

Też zaprzeczam rzeczywistości. Nie widzę ludzi, jacy są, zwłaszcza mężczyzn, w których się kocham. […]  Mał­żeń­stwo z miłości, chociaż jak każde zaaranżowane, tyle że nie przez rodziców, a przypadek zwany dawniej Fatum.
     […]  Nie ma w tym niepewności ani przymusu. Jest obecność rozłożona na raty oddechu, uśmiechu, sprzeczek.

🖇

Człowiek jest czymś więcej niż logiczny rozum. Współ­cześ­nie powiedzielibyśmy: czymś więcej niż system obli­cze­niowy. Jest tajemnicą, na której żeruje nieod­gad­nio­ne Fatum, starsze od bogów i czasu. Nie jest zagadką do rozwiązania, tylko na zawsze ukrytą tajemnicą wszech­świa­ta, której ziarno nosimy w sobie.

🖇

[…]  rzeczywistość ma kilka komentujących siebie wzajemnie warstw […].

🖇

Mity są podziemnymi ciekami przenikającymi świa­do­mość. […]  Inicjacja to rodzaj śmierci i odrodzenia.
     […]  Człowiek po scaleniu dryfujących części psychiki wraca tam, skąd przybył, do śmierci.

(tamże)

5717. Z oazy (CCCXXIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz, poślizgnięte na zapalonym oku i dniach tygodnia poprzedzających tę niedzielę. Jakby było mało, unieruchomione niemocą za­jąk­nię­cia się na temat skończonej dużo wcześniej książki.

Ta książka nie pozostawi cię obojętn_ wobec świata, własnych poglądów, prze­ko­nań czy zapatrywań. Jej konstrukcja ma wadę, która jest jednocześnie zaletą: to jest zbiór esejów.

Wada polega na tym, że na wiele, błyskotliwych skądinąd, akapitów, poddanych tyl­ko nieznacznej zmianie sty­lu, oso­ba czytająca napatacza się kilkakrotnie, co może bu­dzić odrobinę frustra­cji, ale może być wysokogatunkową ilustracją, która w przy­stęp­ny sposób pokazuje, jak wyglądają początkowe objawy choroby nękającej nau­ko­wy świat, tzw. punktozy. Można też tę wadę uznać za zaletę w odcieniu słów kro­pla drąży skałę. Mo­że jak człowiek naście razy prze­czyta to samo, to nie tylko treść, ale rów­nież zna­czenie wyryje mu się w sercu, zmieniając bezpowrotnie coś w życiu codziennym owej ludzkiej istoty: czegoś będzie więcej, czegoś mniej, a jeszcze coś innego odej­dzie nareszcie do lamusa.

Społeczeństwo dyscyplinarne to społeczeństwo negatywności. Określa je ne­ga­tywność zakazu. Dominuje w nim fraza: nie wolno. Słowu należy rów­nież odpowiada negatywność, związana z przymusem. Społeczeństwo osią­gnięć wyzbywa się coraz bardziej negatywności […]. Pozytywną frazą spo­łe­czeń­stwa osiągnięć jest nieograniczone móc. Afirmatywna pierwsza oso­ba liczby mnogiej – Yes, we can – wyraża wła­śnie pozytywny charakter te­go społeczeństwa. W miejsce zakazu, nakazu czy reguły wchodzą projekt, inicjatywa i motywacja. Społeczeństwo dys­cy­pli­nar­ne jest jeszcze opa­no­wane przez nie. Jego negatywność generuje sza­leńców i prze­stęp­ców. Społeczeń­stwo osiągnięć produkuje natomiast cho­rych na depresję i nie­udaczników.

🖇

Wyzyskiwanie siebie jest wydajniejsze niż wyzyskiwanie kogoś, po­nieważ towarzyszy mu poczucie wolności. Podmiot osiągnięć pod­po­rząd­kowuje się wolnemu, stworzonemu przez siebie przymusowi.

🖇

Podmiot osiągnięć jest wolny od zewnętrznej instancji władzy, która mo­gła­by go zmuszać do pracy i wyzyskiwać. Podporządkowuje się tylko sobie. Zanik zewnętrznej instancji władzy nie usuwa jednak struktury przymusu, wręcz przeciwnie: jednoczy wolność i przymus w jednym. Podmiot osiąg­nięć wystawia się na działanie wolnego przymusu maksymalizacji i wy­daj­no­ści. Tak wyzyskuje sam siebie. Wyzyskujący staje się zarazem wy­zy­ski­wa­nym, sprawcą i ofiarą, panem i poddanym. By osiągnąć większe przy­spie­sze­nie, system kapitalistyczny przełącza się z wyzysku innych na samowyzysk.

🖇

Na tym polega podstęp neoliberalizmu. Kto ponosi porażkę, sam jest sobie winny i nosi tę winę odtąd wszędzie ze sobą. Nikogo innego nie można obarczyć odpowiedzialnością za porażkę.

🖇

Także inwigilacja działa w trybie smart. Jesteśmy ciągle zachęcani do dzie­le­nia się potrzebami, życzeniami i upodobaniami, do opowiadania naszego życia. […]  Wolność i inwigilacja stają się nie do odróżnienia.

🖇

Nie móc już móc prowadzi do niszczących samooskarżeń i do auto­agresji. Podmiot osiągnięć jest w stanie wojny z samym sobą. Chory na de­pre­sję to inwalida tej wewnętrznej wojny. Depresja jest chorobą spo­łe­czeń­stwa cier­pią­ce­go na nadmiar pozytywności.

🖇

[…]  głęboka nuda jest kulminacją duchowego odprężenia. […]  Nuda to „ka­wał ciepłego, szarego sukna, podbitego jaskrawym, róż­no­barw­nym jed­wa­biem”, w który „spowijamy się, gdy marzymy”. […]  Wraz z za­ni­kiem odprę­że­nia zatraca się też „dar nasłuchiwania” i zanika „wspól­no­ta na­słu­chu­ją­cych”. Nasza wspólnota aktywnych to jej dia­me­tral­ne prze­ci­wień­stwo. „Dar nasłuchiwania” opiera się właśnie na zdolności głębokiej, kontemplacyjnej uwagi, do której nadpobudliwe ego nie ma dostępu.

🖇

Rewersem społeczeństwa osiągnięć i aktywności jest nadmierne zmęczenie i wyczerpanie. […]  Ekscesywne zwiększanie wy­daj­no­ści prowadzi do zawału duszy.

🖇

Powinieneś ma swoje granice. Mogę nie ma żadnych. Jest otwarte ku górze. Stąd przymus wychodzący od móc także nie ma granic. Znajdujemy się więc w paradoksalnej sytuacji. Wolność jest właściwie antytezą przymusu. Być wolnym oznacza być wolnym od przymusów. Jednak ta wolność, która ma być przeciwieństwem przymusu, sama wytwarza przymusy.

🖇

Teoria stanowi istotną decyzję, która pozwala ujrzeć świat całkowicie inaczej, w zupełnie nowym świetle.

🖇

Eksploatacja siebie jest bardziej wydajna niż eksploatacja innych, ponieważ towarzyszy jej uczucie wolności. Pierwszym symptomem wypalenia jest pa­ra­dok­sal­nie euforia. Ogarnięci euforią, rzucamy się w wir pracy. Na końcu następuje załamanie.

🖇

Święto jest zdarzeniem, miejscem, w którym obcujemy z bogami, w którym samemu można zaznać boskości. […]  Żyjąc w czasie bez święta, w czasie sprofanowanym, tracimy więź z boskością.

🖇

Nie tylko przestrzeń świętości, lecz także przestrzeń pragnienia jest nie­trans­pa­rentna. Przestrzeń pragnienia jest raczej „zakrzywiona”.

🖇

Kapitał podporządkowuje sobie dzisiaj wszystko. Lifetime value oznacza sumę wartości, które można wyabstrahować z człowieka jako klienta, gdy każdy moment jego życia ulega komercjalizacji. […]  Nie ma już obszaru ży­cia, którego nie zawłaszczyłaby komercja i monetyzacja. Hiperkapitalizm obra­ca wszelkie związki międzyludzkie w związki komercyjne. Odbiera czło­wie­ko­wi godność i zastępuje ją w całości wartością rynkową.

🖇

Produkcja kapitalistyczna również nie ma celu.
Jej nie interesuje już dobre życie.

🖇

Przezroczystość nie czyni też umysłu jaśniejszym. Masa informacji nie tworzy prawdy. Im więcej informacji zostaje wypuszczonych, tym mniej przejrzysty staje się świat.

🖇

Więcej informacji nie prowadzi wcale, co udowodniono, do lepszych decyzji. […]  zarówno myślenie, jak i inspiracja potrzebują pustki.

🖇

Przyspieszyć pozwala się jedynie taki proces, który jest addytywny, a nie narracyjny. Działanie procesora jest całkowicie transparentne, ponieważ przebiega czysto addytywnie. Rytuały i ceremonie są natomiast fe­no­me­na­mi narracyjnymi, poza imperatywem przyspieszenia.

🖇

Ekonomia kapitalistyczna absolutyzuje przetrwanie. Karmi się iluzją, że więcej kapitału wytwarza więcej życia, więcej zdolności do życia. Sztywny, rygorystyczny rozdział życia i śmierci wtrąca samo życie w upiorne odręt­wie­nie. Troska o dobre życie ustępuje histerii przeżycia.

🖇

W neoliberalnym społeczeństwie sukcesu takie objawy negatywności jak na­kazy, zakazy i kary ustępują takim pozytywnościom jak motywacja, sa­mo­optymalizacja i sa­morealizacja. Przestrzenie dyscyplinarne zostają za­stąpione strefami wellness. Ból traci wszelkie odniesienie do władzy i pa­no­wa­nia. Zostaje odpolityczniony do postaci zagadnienia medycznego.

🖇

Duch jest tylko wtedy „potęgą”, „kiedy patrzy negatywności prosto w oczy i zatrzymuje się przy niej.
Georg Wilhelm Friedrich Hegel

🖇

Eros natomiast umożliwia doświadczenie Innego w jego inności, które wy­pro­wadza Ja z narcystycznego piekła. Eros uruchamia dobrowolną od­mo­wę siebie, dobrowolne opróżnienie siebie. Podmiot miłości ogarnięty zostaje przez wyjątkową słabość, której równocześnie towarzyszy poczucie siły. To uczucie nie jest jednak dziełem Ja, lecz darem Innego.

🖇

Miłość udowadnia, że wieczność może zaistnieć w czasie życia.

🖇

Miłość, jak pisze [Marsilio] Ficino, jest „najgorszą ze wszystkich plag”, jest „przemianą”. Miłość „pozbawia człowieka jego własnej natury i przydaje mu innej”.

🖇

Istnieje nie tylko ta śmierć, która oznacza koniec nagiego życia. Zarówno porzucenie wyobrażeniowej tożsamości Ja, jak i zniesienie symbolicznego porządku, któremu Ja zawdzięcza swój byt społeczny, stanowią śmierć po­ważniejszą niż koniec nagiego życia […].

🖇

Media społecznościowe i spersonalizowane wyszukiwarki tworzą w sieci przestrzeń absolutnej bliskości, z której wyeliminowane zostaje wszelkie zewnętrze. Spotykamy w niej tylko siebie i sobie podobnych. Brak tam ne­ga­tyw­ności, która mogłaby umożliwić jakąś zmianę. To cyfrowe są­siedz­two przedstawia użytkownikowi tylko te wycinki świata, które lubi. W ten spo­sób niszczy publiczną przestrzeń oraz publiczną, krytyczną świadomość, prywatyzuje świat.

🖇

Dzięki wyobrażeniowym obrazom i narracjom medialnym kultura kon­sump­cyj­na z pewnością wytwarza nowe potrzeby i życzenia. Pragnienie różni się jednak zarówno od życzenia, jak i od potrzeby.
     […]  Fantazja zamieszkuje jednak przestrzeń niezdefiniowaną. Infor­macja i fantazja są przeciwstawnymi siłami.

🖇

W społeczeństwie opartym na zaufaniu nie wygłasza się postulatów trans­pa­rencji. Społeczeństwo transparencji jest społeczeństwem nieufności i po­dejrzenia, które stawia na kontrolę w obliczu niknącego zaufania. Dobit­ne żądanie transparencji wskazuje wręcz na to, że moralny fundament spo­łe­czeń­stwa się rozpada, że wartości moralne takie jak szczerość i ucz­ci­wość coraz bardziej tracą na znaczeniu. Na miejsce kruszejącej instancji mo­ral­nej wkracza transparencja jako nowy imperatyw społeczny.

🖇

Kultura podobania się ma różnorodne przyczyny. Wywodzi się w pierw­szym rzędzie od ekonomizacji i utowarowienia kultury jako takiej. Produ­kty kultury coraz mocniej poddawane są presji konsumpcji. Muszą przyj­mo­wać formy konsumowalne, to jest dające się polubić. Ta eko­no­mi­za­cja kultury idzie w parze z kulturalizacją ekonomii. Dobra konsumpcyjne opa­trywane są wartością dodatkową, obiecują kulturalne, estetyczne prze­życia. […]
     W czasach, gdy sfera sztuki, oddzielona wyraźnie od sfery konsumpcji, podążała za własną logiką, nie oczekiwano od niej, że ma się podobać. Artyści trzymali się z dala od komercji.

🖇

Dla porządku ziemskiego istotna jest tajemnica. Transparencja natomiast to slogan porządku cyfrowego.

🖇

Dla przetrwania dobrowolnie poświęcamy wszystko, co czyni życie wartym życia. […]  Cyfrowa hipochondria i permanentna autoewaluacja za pomocą aplikacji zdrowotnych i fitness sprowadzają życie do funkcji. Życie po­zba­wio­ne zostaje wszelkiego nadającego sens narratywu. Nie jest już tym, co da się opowiedzieć, jest tym, co można zmierzyć i policzyć.

🖇

Jedynie „dotknięcie tego, co jest inne”,
utrzymuje życie żywym.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

Nikt nie myśli przy tym samym słowie akurat i dokładnie tego samego, co inny, a ta zrazu tak niewielka różnica rozprzestrzenia się niby kręgi po wo­dzie na cały język. Przeto wszelkie rozumienie jest za­ra­zem zawsze nieporozumieniem, wszelka zgodność myśli i uczuć ich rozbieżnością.
Wilhelm von Humboldt

🖇

Uznać, że istnieją pozytywne, produktywne sfery ludz­kie­go bycia i współżycia, które przymus transpa­ren­cji kompletnie rujnuje, oznaczałoby zapoczątkować nowe oświecenie.

🖇

Myślenie domaga się ciszy.
Jest ekspedycją w ciszę
.

🖇

Brak dystansu nie jest bliskością. On ją niszczy. Bli­skość jest bogata w przestrzeń, podczas gdy brak dystansu nisz­czy przestrzeń. W bliskość wpisana jest dal. Bliskość jest rozległa.

🖇

Coś jest więc żywe tylko o tyle, o ile zawiera w so­bie sprzecz­ność, i to o ile jest ową siłą, która potrafi sprzecz­ność sobą objąć i przetrwać ją.
Georg Wilhelm Friedrich Hegel

(tamże)

5716. 47/365   // Łódeczka dla Białego Kruka

pra­we 35 lat temu od Twojej, Biały Kruku, szwagierki dostałam powieść o debussym. rzuciłam jej czytanie, wstrząśnięta tym, jak młody claude potraktował ko­bie­tę, ale teraz nie jestem już pew­na swojej pamięci, może to jej ruch mną wstrząsnął. za to do­kład­nie wiem, gdzie dziś w domowej bibliotece stoi ta książ­ka. łomolę clair de lune i myślę sobie, że chyba już czas, by wró­cić do tej lektury.

47/365


Autor(ka) nie do ustalenia.

Śmierć jest szczególnym sposobem bycia. Jako „tajemnica bycia” śmierć sięga głęboko w życie. Jest „relikwia­rzem niczego, mianowicie tego, co pod każdym względem nigdy nie jest po prostu bytem, lecz co mimo wszystko istot­nie­je, nawet jako tajemnica samego bycia”. Śmierć oznacza, że człowiek jest w związku z tym, co niedostępne i zu­pełnie inne, co nie pochodzi od niego.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

*

Claude Debussy, Clair de lune [z:] Suite bergamasque,
Alice Sara Ott (fortepian),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #56.

(5714+1). Będąc listkiem drzewa

Bezpośrednim powodem wydzielenia tych trzech fragmentów były części mowy, tak pięknie opisane w jednym z nich. Chciałam móc je mieć, w razie czego, w łatwy spo­sób — okolice języka — pod ręką. Natychmiast odezwały się korzonki genealogiczne.

Miłość do literek odziedziczyłam po mamie Orzeszka. Miłość do kształtu liter i cyfr nautycznych zawdzięczam teściowi Orzeszka. Krótko mówiąc: genu nie wydłubiesz.

Trzeba wziąć blok marmuru i usunąć wszystko, co niepotrzebne. W słyn­nym powiedzeniu jest mniej więcej tyle sensu co w zagadce z czasów mo­je­go dzieciństwa: jak zmieścić cztery słonie w małym fiacie? Odpowiedź, gdy­by ktoś nie pamiętał, brzmiała: dwa z przodu, dwa z tyłu.
     Łatwo się domyślić, jaką minę miał Michał Anioł, gdy tłumaczył na­trę­to­wi: „Ależ, to proste, mój drogi, musisz tylko…”.
     Odkąd poznałem ten cytat, zamieszczony w jakiejś młodzieżowej książce o sztuce, zacząłem sobie wyobrażać rysunki uwięzione w białych kartkach. Obrazy w niezagruntowanym płótnie. Świątki w pniu gruszy. Kotlety mie­lo­ne w prosiaku.
     […]  Stukamy w klawiaturę. Wklepujemy litery […]. Pisząc w ten sposób, łatwo zapomnieć, jak bliski był kiedyś związek typografii i rzeźby.
     A przecież przez stulecia litery wykuwano w kamieniu. Odlewano w me­ta­lu. Wycinano z drewna. Potem tłoczono, walcowano, ściskano pod prasą. Pieczętowano, przybijano. W słowie „druk” jeszcze się czuje ten ciężar.

🖇

Rzeczownik wyraża zaufanie do czytelników. Przy­miot­nik maszeruje obok jak cień lub strażnik. Dopo­wia­da, dociska, naznacza. Dba, żebyśmy nie popełnili błędu w ocenie. Nie przeoczyli cech osoby lub rzeczy.

🖇

Parę lat temu zwiedzałem nowoczesną drukarnię.
     – Zamówiliśmy badania – powiedziała pani dyrektor – z których wy­ni­ka, że zasadniczo książki czytają już tylko dziewczynki między dzie­wią­tym a trzynastym rokiem życia.
     – I co państwo zrobią? – spytałem.
     – Właśnie kupujemy maszynę do brokatu.

Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2015.

5714. Z oazy (CCCXXII)

Dawnonie­dzielne odliczanie literek, cztery. Chciałam dwa tygodnie temu, nie dałam rady. Chciałam tydzień temu, a jak sie nie udało, to próbowałam sześć dni temu z ma­łym poślizgiem, który tu dość dobrze zadomowił się jako jeszcze jedna świecka tradycja. Sku­tek był ten sam, a i dziś nie jest łatwo.

Z książkami tego Autora w moim przypadku wiąże się długie czekanie. Na dwie książki czekałam ja, ale ta wykazała się niemałą cierpliwością, czekając na mnie… dziesięć lat.

Informacja o śmierci Autora zwaliła mnie z nóg, ale też była powodem, by sięgnąć po tę książkę, skoro czekanie na nową Jego autorstwa po tej stronie tęczy przestało mieć sens. Na bezrybiu i rak ryba — trudno, nie podoba mi się od zawsze okładka, tytuł niezmiennie wywołuje skojarzenia z meblami, skutecznie odrzucając od lek­tu­ry, ale nic więcej nie będzie ani drobniej, ani grubiej, więc niech będzie.

Mimo że tyle czekała, był to najlepiej wybrany dla mnie czas, by z tą książką pobyć. Dziesięć lat temu nie byłam sierotą, nie zrozumiałabym okołournowych perypetii. Dziesięć lat temu akapit o projektowaniu półek nie wywołałby lawiny wspomnień, bo nie tylko zaprojektowane przez Białego Kruka, ale osobiście wykonane (inaczej niż w domu rodzinnym Autora, czyli pięknie i precyzyjnie) półki, regały i szafki były wtedy dla mnie oczywistą rzeczywistością w Małej Danii.

Czytanie o materialnych artefaktach siermiężnych lat ożywiło wiele wspomnień. Jedno z nich nie przestaje mnie uśmiechać: muscel (doznalazłam, samej sobie do­pre­cyzując: M-461), podrasowany, bo gdy tylko stał się członkiem naszej rodziny, otrzymał od Białego Kruka silnik Żuka. W czasach, gdy na osiedlowych parkingach było luźniutko, zima dwu­dzie­sto­pa­ro­stop­nio­wym mrozem unieruchomiła wszystkie pojazdy mechaniczne. Biały Kruk kanister gorącej wody wlał do chłodnicy, zakręcił korbą i… pojechaliśmy. Tak puste ulice następny i póki co ostatni raz widziałam w czasach pandemii.

Wciąż rezonują ze mną zacytowane w tej książce słowa z opowiadania Hrabala: za każdą rzeczą i za każdą osobą ujrzałam coś nie mającego końca. I dobrze mi z tym, co we mnie wywołują.

Alternatywą był kwiatek – biała lilia lub przekwitła róża. W opinii branży pogrzebowej Polskę zamieszkują dwa rodzaje ludzi: chrześcijanie i przed­sta­wi­cie­le sekty florystów.
     Przerzucałem strony, szefowa zakładu zaczynała się niecierpliwić. Pod jej spojrzeniem wybrałem w końcu jakiś wzór. […]
     Potem przez kilka godzin oszukiwałem się, że jest ok. Ale nie było. Ojciec nigdy by się nie zgodził na takie naczynie. To świństwo lekceważyć czy­jeś uczucia estetyczne tylko dlatego, że umarł.

🖇

Przynajmniej w sprawie urny postawiłem na swoim. […]
     I tak pochowałem prochy ojca w czarnym sześcianie z granitu. Na jed­nym z boków wyryto imię i nazwisko. Krój pisma – Futura. Wersaliki. Dwa razy po pięć liter, elegancko wyjustowane, tak jak lubił. Rozpierała mnie duma. Urna była piękna. Problem polegał na tym, że jedyna osoba, która mogła to docenić, jedyna osoba, na której opinii mi zależało, już nie żyła.

🖇

To zabawne, że kiedyś mówiło się „witryna internetowa”. Teraz real­ny sklep jest tylko oknem wystawowym, zachętą do zwiedzania praw­dzi­we­go świata czekającego w sieci.

🖇

W końcu gdzieś to się zdarzy, ale na razie nie słyszałem, żeby ktoś zginął od ciosu wymierzonego e-bookiem. Natomiast śmierć pod lawiną papierowych książek była zupełnie realna. Codziennie zaglądała nam w oczy.
     Ojciec sam zaprojektował półki.

🖇

[…]  dzieci są kochane jeszcze mocniej. Bo są po­wo­jen­ne. Powojenne jak moi rodzice.
     Nie rozumieją starych? To tylko lepiej. Niech nie rozumieją. Są po­wo­jen­ne. Mają nie rozumieć. Wzruszać ramionami. Patrzeć przed siebie. Nic nie wiedzieć o zbrodniach, tragediach, rozpaczy, jakie widzieli starsi. Nie py­tać. Albo pytać i nie słuchać odpowiedzi. Zadowalać się ogólnikami. Anegdotą.
     To było najważniejsze zadanie. Największe wymaganie, jakie stawiali dziadkowie naszym rodzicom. Być czystą kartą. Zrealizować plan, jak w pio­sen­ce Agnieszki Osieckiej:
          Dzieci urodzą się nowe nam
          I, spójrz, będą śmiać się, że my
          Znów wspominamy…
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie, nie udało się.

🖇

Rozrzucenie pewnej ilości materiałów stanowiło deklarację intencji: kiedyś to zrobimy, zbudujemy, naprawimy. Tylko na razie jakoś nie wychodzi. Bo jesień, bo znów idą deszcze, bo zima za progiem…
     […]
     Taki to był świat. Pełen rzeczy zaczętych i nieskończonych. Porzuconych zamiarów i części. Otaczała nas skamieniała tymczasowość.

🖇

Żyliśmy we fragmencie większej całości. W pierwszym tomie przerwanego cyklu. Z czasem odkryłem, że miasto przypomina nasze mieszkanie. Jest peł­ne dobrych intencji i zarzuconych pomysłów.
     […]  Mieszkaliśmy wśród czasowników niedokonanych. W próżni po­mię­dzy założeniem i realizacją.

🖇

Architektura daje poczucie, że jesteśmy na właściwym miejscu. A skoro tak – to świat jest dobrze urządzony. We wszystkich znaczeniach tego słowa.
     Co oczywiście nie jest prawdą. Świat został urządzony dość marnie. Ktoś się spieszył. Niestarannie wydobywał rzeczy z ich brył. Raz po raz prze­jeż­dżał za linię. Niedokładnie kładł kolory, jak znudzony przed­szko­lak, któ­re­go pró­bu­ją zająć kolorowanką z internetu.

🖇

Właśnie tym był design, przynajmniej w oczach mojego ojca. Światem, któ­ry dostosował się do użytkownika. Zamiast wyginać człowiekowi krę­go­słup i przyciskać mu głowę do piersi, przestrzegając „Uwaga, niski sufit” (czar­no-żółte paski i tabliczka „Pamiętaj o kasku”), design obiecywał to­le­ran­cję, a w każdym razie – wyrozumiałość.

🖇

Oszukiwanie jest jednym z wiecznych zadań architektury i designu. Pierw­sze samochody przypominały dorożkę (koń wziął dzień wolnego, jutro na pewno znów będzie). Pierwszy telewizor przywarował w drewnianej skrzyn­ce i udawał kredens.

🖇

     – Wiesz, co jest najlepsze w typografii? – pytał. – Że wszystko do wszystkiego pasuje. Można przenieść każdą literę i ustawić w dowolnym miejscu. Od tego zaczęła się normalizacja. Przedtem był tylko chaos. Aż przyszedł Gutenberg i wymyślił ruchome czcionki. Rozumiesz? To dzięki niemu żarówki pasują do lamp, nakrętki do słoików, opony do kół. To dru­ka­rze zaczęli porządkować świat.
     Było w tych słowach dużo uzurpacji. Porządkowanie chaosu należy do prerogatyw Boga i Komisji Europejskiej, ale i tak przemówienie wy­gło­szo­ne wśród szuflad z czcionkami zapadło mi w pamięć. […]
     „Projekt jest jak Lego”. […]
     Dość szybko odkryłem, że moi rozmówcy nie lubią porządku. Nikogo nie interesuje porządkowanie świata i opowieści o formalnej dyscyplinie. Za to wszyscy kochają klocki. Lego okazało się idealną metaforą nieopresyjnego ładu.

🖇

Gdy upadł mur berliński, w świecie Lego zapanował indywidualizm.
     […]
     To była lekcja kapitalizmu: możesz być, kim chcesz. A chcesz być celebrytą lub postacią z serialu.

🖇

Zasługujecie na najlepsze – mówił kapitalizm. – Wszystko inne jest nie­po­trzeb­ne. Za to najlepsze jest nieskończone. Może go być coraz więcej i wię­cej. Wszystko, co udane, trzeba powtarzać. A potem jeszcze raz powtarzać. I jeszcze. Do znudzenia. Bez końca. Jeżeli coś się kończy, to znaczy, że nie było wystarczająco dobre.

🖇

Identyfikacja wizualna to elegancka forma obsikiwania terytorium. […]
     Przed kryzysem, w blasku transformacji ustrojowej, można było wierzyć, że biznes jest najdoskonalszą formą ludzkiej działalności. Racjonalizmu. Organizacji i zarządzania. Korporacja wydawała się niedościgłym wzorem dla instytucji, uczelni, organizacji. Sprofesjonalizuj się! Zrób to businesslike – zachęcano (a słownik wyjaśniał: efektywnie i skutecznie).
     Podejrzewam, że stąd się brało uczucie, którym obdarzyliśmy logo. Ko­lo­ro­wy znaczek okazał się przepustką do kapitalizmu. Każdy resort, de­par­tament, urząd gminy i szkoła chciały mieć logo.

🖇

Praktyczne klęski dodają powagi teorii.

🖇

Z czasem doszedłem do wniosku, że na projektach zawsze trwa wrzesień al­bo początek października. Popołudnie. Najlepsza po­ra roku i najlepsza pora dnia. Rodzice wrócili już z pracy. Obiady zostały zjedzone. Lekcje od­ro­bio­ne. Przyszła pora: „Czy mogę wyjść na rower?”. Pora: „Wyprowadź psa” oraz „Co słychać, sąsiedzie”.
     Taka odrobina wishful thinking. W sumie drobiazg, jeśli pomyśleć o dzi­siej­szych komputerowych wizualizacjach, gdzie wszystko tonie w zie­le­ni, ludzie wyglądają jak gwiazdy filmowe i afrykańskie słońce odbija się w szkla­nych elewacjach.

🖇

To nie to. Znowu nie wyszło. Może następnym razem.
     Projektowaniu towarzyszy nadzieja. Realizacja przynosi zawód. Czasem rozczarowanie może być większe, niekiedy mniejsze. Czasem jest tylko cieniem, szczyptą goryczy, motywem do podjęcia następnej pracy.

🖇

W XXI wieku osiągnęliśmy postęp polegający na tym, że prawie wszyscy ma­my pracę siedzącą. Różnice społeczne wyrażają się w tym, jak wygodnie siedzimy.

🖇

Nie czujemy się dość silni, żeby spokojnie spojrzeć za sie­bie. Fale nostalgii zalewają przeszłość. Mieszają auten­tycz­ne osiągnięcia i tandetę.

🖇

Najciekawsze, że czerwoną krechą podkreślił wyraz „zawsze”… Grafik może wyróżnić wyraz krojem pisma, wielkością liter, światłem, kolorem. Pod­kre­śla­ją­ca linia to porażka, wyraz bezradności, to jak podniesienie gło­su, stuknię­cie o blat, zawsze, powtarzam, zawsze! Albo podwójny wy­krzyk­nik w prozie.
     […]
     Po latach uderzyło mnie co innego. Podkreślone „zawsze” dotyczy także projektowania.
     Rozum lubi reguły. Emocje karmią się wyjątkami.
     Rozum już wie, co nastąpi. Nadzieja szepcze:
     – Tym razem będzie inaczej.
     – Może to pomyłka.
     – Proszę jeszcze raz sprawdzić
.
     „Zawsze” to statystyka. „Zawsze” to zasady gry. „Zawsze” to plan, siatka modułów, żelazne zasady modernistycznej typografii. „Zawsze” jest dla wszystkich.
     Lata dziewięćdziesiąte nie chciały się podporządkować regułom. Wy­to­czy­ły wojnę „zawsze”. Zwłaszcza że „zawsze” okazało się słabe i nietrwałe.
     Najwyraźniej mieliśmy tak dość planowania, że postanowiliśmy bu­do­wać kraj z samych wyjątków. Potwierdzały to architektura, ur­ba­ni­sty­ka i design. Reklama zewnętrzna i ustawodawstwo… Moja racja. Moja wła­sność. Moja reklama.
     Zabawne, że właśnie [Henryk] Tomaszewski, ze swoją malarskością, indywidualizmem i swobodą, wystąpił z obroną słowa „zawsze”. Sugestią, że może nam się jeszcze przydać.

Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2015.
(wyróżnienie własne)

Nostalgia to jedno. Myślę, że mamy poważniejszy pro­blem. Kiedyś, żeby zrobić rysunek, naszkicować projekt, trzeba było pokonać opór materii. Podporządkować so­bie świat, choćby tylko w obrębie kartki. Pękający gra­fit, występującą z brzegów akwarelę, rozlewający się tusz.
     Słowo design i disegno (czyli rysunek) mają wspólne korzenie. Właściwie jeden łaciński korzeń. Projektować to zaznaczać. Projektowanie zaczyna się w momencie, kiedy pomysł staje się przedmiotem. Śladem na kawałku papieru, strzępem serwetki, makietą.

🖇

PROJEKT można:
     • mieć,
     • roić,
     • snuć,
     • podać,
     • wykonać,
     • przeprowadzić,
     • doprowadzić do skutku,
     • zamienić w czyn.
  Taka sekwencja czasowników układa się w scenariusz całkiem optymistycznej historii.

🖇

Tabloidy pokazały, że emocje poprzedzają fakty. Są od nich ważniejsze. Szybsze. Prowokują do kliknięcia. Sprze­dają.
     Powściągliwość nie jest cnotą, więc nikt już nie trzy­ma gar­dy. Nie zaciska zębów. Żyjemy w epoce roz­pa­sa­nej emocjonalności. Nawet jeśli fakty mówią same za siebie, to robią to zbyt wolno. Graficy i dziennikarze wolą nie ryzykować.

🖇

A w ogóle to trzeba się uczyć. Zawsze i od wszystkich. Od tych, którzy wiedzą. Od tych, którzy nie wiedzą. Od tych, którzy nie mają pojęcia, ale jak na złość – mają rację.
     Uczyć się od przyjaciół i od wrogów (niech będzie z nich jakiś pożytek). Od młodszych. Od starszych. Od klientów, kolegów, przypadkowych przechodniów.

(tamże)

sobota, lutego 15, 2025

5713. 46/365

do­tarłam w sobie do miejsca, w którym i gotowość, i potrzebę miałam, by uczcić wszystkie te chwile, gdy pytał: zjesz la cuca­ra­chę?

wdzięczna i chciwa, chciałam też spędzić razem z sadownikiem nie­śpiesz­ny, smaczny czas poza domem. nijak nie mogłam so­bie przy­po­mnieć, kiedy, nie licząc wyjazdów, ostatni raz je­dli­śmy śnia­da­nie poza ulem.

46/365

W języku Innuitów, pochodzących z Azji jak Indianie i za­miesz­ku­ją­cych arktyczne pustkowia, nie ma słowa „artysta” ani „do widzenia”. Nie ma sztuki ani pożegnań. Jest wieczna zmarzlina nie do przerobienia na arcydzieła i nostalgię rozstań.
     […]
     Dorosła pożegnałam rodziców. Coraz częściej żegnam zmar­łych, ale i żywych odpadających od parapetu logiki. Nie sposób wyrazić wtedy, co czuję.

*

Razem jesteśmy sobą, mieniąc się
możliwościami bycia wszystkim.

Manuela Gretkowska, Posag dla Polki,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2024.

piątek, lutego 14, 2025

5712. —

[…]  here’s the thing—your body isn’t asking
                                        for perfection.
It’s asking for progress.
Let’s start
with can, not can’t.

Dom Thorpe

🍆

Im częściej neurony podejmują aktywność, tym mocniej w naszej świa­domości utrwala się przesłanie, za które odpowiadają. Ścieżki neuronowe w naszym mózgu przypominają trochę ścieżkę przez las — im częściej ktoś nią chodzi, tym jest ona szersza i wyraźniejsza, bar­dziej zauważalna i tym pewniej się na niej czujemy.

David Kessler, Szósty etap żałoby. W poszukiwaniu sensu,
przeł. Magda Witkowska, Laurum, Warszawa 2022.

5711. [']   // 45/365

któ­ry to już dzień nie dociera do mnie, że Ona jest po drugiej stro­nie, z TajgąDunieczką. tylko sadownik reprezentował dziś naszą rodzinę na po­grze­bie, bo mnie zimno zatrzymało w ulu.

nie przestaje być ze mną Jej uśmiech, głos i serdeczny śmiech, niech pozostaną!

45/365


fot. Hans Benn, [dostęp 14.02.2025], źródło.

czwartek, lutego 13, 2025

5710. 44/365

świa­ty, terytoria, obowiązujące w nich reguły i zasady trzeba znać, by się nie poranić.

po­trze­buję pamiętać, że zawsze mogę dokonać wyboru, w któ­rym z nich chcę spędzać chwile swojego życia. dziś, de­fi­ni­tyw­nie po­zo­sta­ję w świe­cie pędów zielonego groszku.

44/365


fot. Егор Камелев, [dostęp 13.02.2025], źródło.

środa, lutego 12, 2025

5709. 43/365

doświadczenie wpra­wiło mnie w stupor na dwa dni z hakiem. skończona ponad dwa tygodnie temu lektura uparcie trzyma mnie pod sto­sem pięknych wspomnień.

jeszcze nie wiem, czego potrzebuję, by opróżnić filiżankę wra­żeń; wiem, że bez tego, przygnieciona dzie­dzic­twem nie­ma­te­rial­nym, nijak nie ruszę z miejsca.

43/365

Zagadka, jaką jest przeszkoda, nie jest rozwiązywana przez ode­pchnię­cie problemu ani przez kurczowe trzymanie się go, ale przez doświad­cza­nie go w ciszy i odkrycie tej świętej krainy, w której współistnieją radość i smutek, wolność i zmaganie.

*

Symptomy po­stępu mogą sprawiać wrażenie załamania lub roz­stro­ju; im bardziej miłość innych i zrozumienie siebie mo­gą nam pomóc przeżyć ten roz­strój i dopomóc w two­rze­niu no­we­go ładu, tym więk­szy­mi szczęściarzami jesteśmy.
Mary Richards.

Martin Laird OSA, W krainę ciszy. Praktyka
chrześcijańskiej kontemplacji
, przeł. Tomasz Mucha,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2024.

niedziela, lutego 09, 2025

(5707+1). 40/365

mo­ja wrażliwość po wszystkim chwyciła się za głowę, gotowa rwać z niej włosy. mi było bardzo głu­pio i tak źle, że nie dałam rady znaleźć wczoraj właściwych słów, by za­trzy­mać naukę pły­ną­cą z tego doświadczenia.

ale świadomość dostała cenną wskazówkę:
     — co pozwala ci powiedzieć to, co mówisz?

40/365

sobota, lutego 08, 2025

5707. Zamieniając ziarnka piasku w perły (XIV)

stawiasz zarzut? sprawdź w sobie,
czy i jak ty też to robisz.
*
przywilejem jest mieć wybór.
KD • Teacher
zarzut, pamiętaj, to potencjał.
*
zauważaj nieadekwatność swoich reakcji.
[to świetny powód, by popracować nad sobą]

★ ★

*

Znaczenia powstają dopiero dzięki progom i przejściom, poprzez opór. […]  Progi i przejścia tworzą strefy tajemnicy, niepewności, przemiany, śmierci, lęku, lecz także tęsknoty, nadziei i oczekiwania.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje,
przeł. Rafał Pokrywka, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.

5706. Czekariat (CIX)


fot. Saxifraga, fragment.

Gior­gio Agamben cytuje przypowieść o królestwie mesjasza, którą Wal­ter Benjamin opowiedział swego czasu Ernstowi Blochowi: „Pewien ra­bin, zagorzały kabalista, pewnego razu rzekł: aby ustanowić kró­le­stwo pokoju, niekoniecznie trzeba wszystko uprzednio zniszczyć i stworzyć świat całkowicie od nowa; wystarczy przesunąć nieco dalej tę fi­li­żan­kę, krzew albo kamień, a wraz z nimi wszystkie pozostałe rzeczy. Jed­nakże owa nieznaczna zmiana miejsca jest tak trudna, że jeśli idzie o cały świat, ludzie nie są w stanie jej dokonać – do tego potrzeba na­dej­ścia mesjasza”. Wystarczy więc zaledwie nieznaczne przesunięcie rzeczy, by ustanowić królestwo pokoju. Ta minimalna zmiana, podkreśla Agam­ben, nie za­cho­dzi w samych rzeczach, lecz na ichobrzeżach”.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)

piątek, lutego 07, 2025

5705. 38/365  //  wynosimy choinkę (I)

wczo­raj pati rzuciła hasło, sadownik nie powiedział nie, jabłoń w pierwszej chwili przeraziła się, ale akuszer kilka godzin póź­niej w oka mgnieniu rozniecił drzewny entuzjazm do tego po­my­słu. wieczorową porą małżeński duet konstruował plan.

dziś rysia wbiła ostatni gwóźdź do trumny — przyklepała wdro­że­nie, nadając sprawie kryptonim: wynosimy choinkę.

38/365

Czekanie, które jest cierpliwe w długości i powolności, wy­kazu­je specyficzną intencjonalność. To postawa wstąpienia w nie­dostępne. Nie chodzi tu o czekanie na, lecz o czekanie w. Tę postawę wyróżnia pewna czułość, przylgnięcie do nie­do­stępnego.

Długie i powolne nie wyklucza, ponieważ niczego mu nie bra­ku­je. Nie wskazuje na proces, który mógłby zostać przy­spie­szo­ny. Posiada raczej własną czasowość, własną rzeczy­wi­stość, własny zapach. […]  To, co długie i powolne, zwleka, waha się w uniku. Przychodzi później, rozświetla się po cza­sie. Spóźnienie jest jego manierą.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.

🍆

środa, lutego 05, 2025

5704. 36/365  // Panna cotta (CXLIX)

50% towa­rzy­stwa stanowili mężowie, 50% zaś praktykujące żony. 100% wspólnego, dobrego, świątecznego czasu za nami, a w pla­nach na niedaleką przyszłość siat­ków­ka i język włoski.

36/365

*


[dostęp: 5.02.2025], źródło.

poniedziałek, lutego 03, 2025

5703. Z oazy (CCCXXI)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Poślizgnięte na dniu, potrzebnym, by odcedzić frag­menty, które koniecznie muszę tu mieć. Ta lektura uświadomiła mi, dlaczego czy­tam takie książki. To jest bardzo proste, bo są o wewnętrznej sile i osobistej mo­cy. Ta jest pod tym względem wyjątkowa.

Często odstawała nawet od odmieńców: w barach dla lesbijek była zbyt mało kobieca, żeby być femme i niewystarczająco twarda, aby postrzegano ją jako butch. W autobiografii […]  pisze, że już od cza­sów dzieciństwa boleśnie odczuwała odrzucenie społeczne, ale szyb­ko odkryła, że nie jest zabójcze, a nawet bywa użyteczne.

Wielokrotnie stwierdza, że to nie różnice dzielą kobiety, lecz udawanie, że owe nie istnieją.

Według Lorde poezja pozwala stworzyć sprawny język osobom, któ­rych głosy zostały wykluczone z debaty publicznej, dzięki czemu daje im „siłę i odwagę, by widzieć, czuć, mówić i ośmielać się”, i przy­czy­nia się do realnej zmiany.

[…]  zadaje retoryczne pytanie o etyczność bycia wiecznie szczę­śli­wym w tym nieludzkim świecie pełnym przemocy wobec mniej­szo­ści, kobiet i ubogich, zanieczyszczenia środowiska i ekologicznej niesprawiedliwości.

Anna Pochmara

🖇 🖇

Dorastanie jako Gruba Czarna Istota Rodzaju Żeńskiego, prawie ślepa, w ameryce, wymaga tyle woli przetrwania, że albo się tego nauczysz, albo umrzesz. […]  przetrwanie to tylko część zadania. Inną jest nauka. Szko­li­łam się przez długi czas.

🖇

Osobiście czuję się urażona przekazem, że jestem do za­ak­cep­to­wa­nia tylko wtedy, kiedy wyglądam „dobrze” lub „normalnie”, zwłaszcza że te normy nie mają nic wspólnego z moimi wyobrażeniami na temat tego, kim jestem.

🖇

❧ 19.30. A przecież nawet gdybym przepłakała sto lat, nie zdołałabym w żaden sposób wyrazić żalu, który teraz czuję, ani smutku czy straty.

🖇

❧ Muszę pozwolić, aby ten ból przeze mnie przepłynął i przeszedł dalej. Jeśli mu się oprę albo będę próbowała go powstrzymać, wybuchnie we mnie, ro­zerwie mnie, rozniesie moje strzępy po każdej ścianie i po każdej osobie, któ­rej dotykam.

🖇

[milczenie]  nigdy nie przyniosło
nam [kobietom]  nic wartościowego.

🖇

[…]  nad czym ten płacz? Nad straconą piersią? Nad straconą mną? Tylko kim ja właściwie byłam? Nad śmiercią, którą nie wiem, jak odsunąć w czasie? Albo jak elegancko wyjść jej na spotkanie?

🖇

❧ Czy zostało coś jeszcze, czego mogłybyśmy się bać, skoro zmierzyłyśmy się twarzą w twarz ze śmiercią i nie przyjęłyśmy jej? Skoro zaakceptowałam umie­ra­nie jako część życiowego procesu, któż miałby mieć nade mną władzę?

🖇

Wiele się nauczyłam […]. Uczę się żyć bez strachu dzięki temu, że potrafię go przeżyć, równocześnie zaś uczę się przemieniać wściekłość na własne ogra­ni­cze­nia w jakąś bardziej twórczą energię. Uświadomiłam sobie, że jeśli będę czekać, aż przestanę się bać działać, pisać, mówić, być, skażę się na wy­sy­ła­nie wiadomości za pomocą tabliczki ouija, zaszyfrowanych skarg z tam­tej strony. Kiedy zaś ośmielę się być mocna, wykorzystywać siłę w służ­bie swojej wizji, wtedy to, czy jestem nieustraszona, czy nie, nie bę­dzie już tak istotne.

🖇

❧ Musi istnieć sposób na scalenie śmierci z życiem, tak, by ani jej nie ignorować, ani się jej nie poddać.

🖇

❧ Lęk, ból i rozpacz nie zniknęły. Powoli jednak stają się coraz mniej istotne. Choć czasem tęsknota za prostym, uporządkowanym życiem wciąż dopada mnie jak nagły atak głodu – jak wegetariankę, którą niespo­dzie­wa­nie ogarnia pragnienie mięsa.

🖇

❧ Skoro potrafię spojrzeć wprost na swoje życie i na swoją śmierć i się nie wzdry­gnąć, wiem, że nie ma już nic, co mogliby mi znów zrobić. Muszę za­do­wolić się tym, że widzę, jak niewiele jestem w stanie zrobić, i na­dal robić to niewiele z otwartym sercem.

🖇

Zmuszona dogłębnie uświadomić sobie własną śmiertelność, a także prze­my­śleć to, o czym marzyłam i czego pragnęłam od życia, nieważne, jak krót­kie miałoby się ono okazać, zobaczyłam swoje priorytety i swoje za­nie­dba­nia zarysowane z całą ostrością w bezlitosnym świetle, i okazało się, że tym, czego najbardziej żałuję, są moje zamilknięcia. Czego kiedykolwiek się bałam? Zadawanie pytań lub mówienie o tym, w co wierzyłam, mogło przy­nieść ból, nawet śmierć. Tyle że przecież ranimy się na tak wiele naj­róż­niej­szych sposobów, i to nieustannie, a ból albo się zmieni, albo zniknie. […]  zaczęłam rozpoznawać w sobie źródło mocy, która pochodzi z wiedzy, że nawet jeżeli stanem najbardziej pożądanym byłby brak lęku, odkąd nauczyłam się, jak umieścić lęk w odpowiedniej perspektywie, zyskałam wielką siłę.
     Umrę wcześniej czy później, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek przemówiłam.

🖇

Widzialność, z powodu której stajemy się tak bardzo kruche, jest zarazem źródłem naszej największej siły.

🖇

Odkryłam, że walka z rozpaczą nie oznacza zamykania oczu na ogrom za­dań związanych z wprowadzaniem zmian, nie oznacza również igno­ro­wa­nia siły i barbarzyństwa sprzysiężonych przeciwko nam potęg. Oznacza na­u­kę, przetrwanie i walkę z wykorzystaniem najważniejszego zasobu, jaki mam – mnie samej – i czerpanie radości z tej walki. […]  moja praca przy­na­le­ży do kontinuum kobiecej pracy nad odzyskiwaniem ziemi i naszej siły, wiedzę, że ta praca nie zaczęła się w dniu moich narodzin ani nie zakończy się, kiedy umrę. Oznacza wiedzę, że w tym kontinuum moje życie, moja miłość i moja praca mają szczególną moc i znaczenie dla innych.
     Oznacza łowienie łososi w rzece Missisquoi o świcie, smakowanie zielonej ciszy i świadomość, że także i to piękno jest moje, na zawsze.

🖇

Teraz myślę, że najważniejsze było nie tyle to, co wybrałam, ile świadomość, że mam wybór, a także to, że kiedy już wybrałam, samo podjęcie decyzji, zawalczenie o siebie, wykonanie ruchu, umocniły mnie.

🖇

Podkreślanie znaczenia pooperacyjnej kosmetyki wzmacnia społeczny ste­reo­typ, dotyczący kobiet, zgodnie z którym jesteśmy tylko tym, co widać, tym, jak się jawimy, a więc żadnym innym aspektem naszego istnienia nie musimy się zajmować. Każda kobieta, która z powodu raka musiała się zgo­dzić na usunięcie piersi, wie, że nie czuje się taka sama. Ale nie przy­zna­je się nam żadnego psychicznego czasu ani przestrzeni, abyśmy mogły zba­dać nasze prawdziwe odczucia, oswoić je. Natychmiastowa estetyczna po­cie­cha niesie ze sobą informację, że nasze uczucia nie są ważne, że to nasz wygląd jest wszystkim, całkowitą sumą naszego ja.
     Nie musiałam spoglądać w dół, na bandaże na klatce piersiowej, żeby wiedzieć, że nie czuję się tak samo jak przed operacją. Wciąż jednak czułam się sobą, Audre, a to wykraczało daleko poza wygląd mojej piersi.

🖇

W ramach nacisku na powierzchowność i udawanie kolejnym logicznym krokiem kultury, która depersonalizuje i deprecjonuje kobiety jest po­ja­wie­nie się ko­szma­ru, eufemistycznie nazywanego „rekonstrukcją piersi”. Prze­mysł chirurgii plastycznej forsuje obecnie ten zabieg jako najnowsze „osiąg­nię­cie” w chirurgii piersi. W rzeczywistości nie jest to żadna nowość, ale technika stosowana dotąd przy powiększaniu biustu. Należy zauważyć, że prowadzenie badań nad tą potencjalnie zagrażającą życiu praktyką ozna­cza, że czasu i pieniędzy nie przeznacza się na znalezienie metody za­po­bie­ga­nia nowotworom, które kosztują nas piersi i życie, ale raczej na to, jak udawać, że nasze piersi nie zniknęły, a nam jako kobietom nie zagraża śmierć.

🖇

[…]  każda kobieta potrzebuje żyć świadomie. Przy czym konieczność refleksji umacnia się i pogłębia, gdy trzeba wprost stawić czoła wła­snej śmiertelności, własnej śmierci.

🖇

Tam, gdzie słowa kobiet krzyczą, by ich wysłuchano, musimy, każda z nas musi, uznać naszą odpowiedzialność za odnalezienie tych słów, odczytanie ich, podzielenie się nimi i zanalizowanie znaczenia, jakie mają dla naszego życia. Po to, byśmy nie chowały się za oszukańczymi podziałami, które nam narzucono i które zbyt często uznajemy za oczywiste […]. Tyle jest naj­róż­niej­szych, nieskończonych sposobów, na które okradamy się z nas samych i z siebie nawzajem.
     […]  Zostałyśmy tak zsocjalizowane, by lęk szanować bardziej niż naszą potrzebę języka i definiowania, jeśli więc będziemy czekać w ciszy na luksus ostatecznej nieustraszoności, ciężar tej ciszy nas zadusi.

🖇

Wiem, że jeśli tylko iskra życia będzie płonąć, nie zabraknie paliwa, że póki chcę żyć, znajdę najlepszy dla siebie sposób.

🖇

Co jakiś czas zaczynałam się zastanawiać, co mam jeść, jak działać, aby ob­wieścić lub zachować moją nową pozycję tymczasowej mieszkanki tej zie­mi, a później docierało do mnie, że zawsze byłyśmy tu tymczasowo i że po pro­stu nigdy dotąd tak naprawdę tego nie podkreślałam ani też nie dzia­ła­łam aż tak dalece na tej podstawie. I wtedy zwykle robiło mi się trochę głupio i miałam wrażenie, że może bez sensu dramatyzuję – ale tylko trochę.

🖇

❧ […] chciałam wyjść, chciałam cieszyć się, że żyję, cieszyć się ze wszystkich rzeczy, z których powinnam. […]
     Później: nie chcę, żeby to był jedynie zapis żałoby. Nie chcę, żeby to był jedynie zapis łez. Chcę, żeby to było coś, co mogę wykorzystać teraz lub w przy­szłości, coś, co mogę zapamiętać, coś, co mogę przekazać, coś, co mogę poznać, co powstało z takiej mojej siły, której nic nie zdoła trwale zachwiać i której nic nie dorówna.

🖇

Jestem kimś, kogo ani świat, ani ja sama
nigdy wcześniej nie widzieliśmy.

🖇


fot. Robert Alexander, [dostęp: 3.02.2025], źródło.

🖇

❧ Może to jest szansa, by żyć i mówić o tym, w co naprawdę wierzę: że siła pochodzi z wkroczenia w to, czego najbardziej się boję, a czego nie da się uniknąć.

🖇

Moje uczucia należą tylko do mnie. Nie mogę tego stracić, ponieważ jest mo­je, ponieważ pochodzi z mojego wnętrza. Mogę powiązać je z czym­kol­wiek zechcę, ponieważ moje uczucia są częścią mnie, mojego smutku i mojej radości.
     Nigdy nie wybrałabym tej drogi, ale bardzo się cieszę z bycia tym, kim jestem. Tu, gdzie jestem.

Audre Lorde, Dzienniki raka, przeł. Anna Dzierzgowska,
Wydawnictwo Fame Art, Niemce 2022.
(wyróżnienie własne)

❧ Nie czuję się silna, ale czy mam jakiś wybór? […] W każ­dej grupie, do której należę, definiuje się mnie jako inną. Odmieńczyni, siła i słabość zarazem.

🖇

❧ Nie muszę wygrywać, żeby wiedzieć, że moje marzenia są ważne, muszę jedynie wierzyć w proces, którego jestem częścią. […] W uznaniu istnienia miłości leży odpo­wiedź na rozpacz.

🖇

[…]  wszystkie te stare, stereotypowe wzorce reakcji, zgodnie z którymi powinnyśmy odrzucić przygodę, jaką jest możliwość zgłębienia własnych doświadczeń, nieważne, jak bardzo bolesnych i trudnych.

(tamże)