poniedziałek, lutego 03, 2025

5703. Z oazy (CCCXXI)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy. Poślizgnięte na dniu, potrzebnym, by odcedzić frag­menty, które koniecznie muszę tu mieć. Ta lektura uświadomiła mi, dlaczego czy­tam takie książki. To jest bardzo proste, bo są o wewnętrznej sile i osobistej mo­cy. Ta jest pod tym względem wyjątkowa.

Często odstawała nawet od odmieńców: w barach dla lesbijek była zbyt mało kobieca, żeby być femme i niewystarczająco twarda, aby postrzegano ją jako butch. W autobiografii […]  pisze, że już od cza­sów dzieciństwa boleśnie odczuwała odrzucenie społeczne, ale szyb­ko odkryła, że nie jest zabójcze, a nawet bywa użyteczne.

Wielokrotnie stwierdza, że to nie różnice dzielą kobiety, lecz udawanie, że owe nie istnieją.

Według Lorde poezja pozwala stworzyć sprawny język osobom, któ­rych głosy zostały wykluczone z debaty publicznej, dzięki czemu daje im „siłę i odwagę, by widzieć, czuć, mówić i ośmielać się”, i przy­czy­nia się do realnej zmiany.

[…]  zadaje retoryczne pytanie o etyczność bycia wiecznie szczę­śli­wym w tym nieludzkim świecie pełnym przemocy wobec mniej­szo­ści, kobiet i ubogich, zanieczyszczenia środowiska i ekologicznej niesprawiedliwości.

Anna Pochmara

🖇 🖇

Dorastanie jako Gruba Czarna Istota Rodzaju Żeńskiego, prawie ślepa, w ameryce, wymaga tyle woli przetrwania, że albo się tego nauczysz, albo umrzesz. […]  przetrwanie to tylko część zadania. Inną jest nauka. Szko­li­łam się przez długi czas.

🖇

Osobiście czuję się urażona przekazem, że jestem do za­ak­cep­to­wa­nia tylko wtedy, kiedy wyglądam „dobrze” lub „normalnie”, zwłaszcza że te normy nie mają nic wspólnego z moimi wyobrażeniami na temat tego, kim jestem.

🖇

❧ 19.30. A przecież nawet gdybym przepłakała sto lat, nie zdołałabym w żaden sposób wyrazić żalu, który teraz czuję, ani smutku czy straty.

🖇

❧ Muszę pozwolić, aby ten ból przeze mnie przepłynął i przeszedł dalej. Jeśli mu się oprę albo będę próbowała go powstrzymać, wybuchnie we mnie, ro­zerwie mnie, rozniesie moje strzępy po każdej ścianie i po każdej osobie, któ­rej dotykam.

🖇

[milczenie]  nigdy nie przyniosło
nam [kobietom]  nic wartościowego.

🖇

[…]  nad czym ten płacz? Nad straconą piersią? Nad straconą mną? Tylko kim ja właściwie byłam? Nad śmiercią, którą nie wiem, jak odsunąć w czasie? Albo jak elegancko wyjść jej na spotkanie?

🖇

❧ Czy zostało coś jeszcze, czego mogłybyśmy się bać, skoro zmierzyłyśmy się twarzą w twarz ze śmiercią i nie przyjęłyśmy jej? Skoro zaakceptowałam umie­ra­nie jako część życiowego procesu, któż miałby mieć nade mną władzę?

🖇

Wiele się nauczyłam […]. Uczę się żyć bez strachu dzięki temu, że potrafię go przeżyć, równocześnie zaś uczę się przemieniać wściekłość na własne ogra­ni­cze­nia w jakąś bardziej twórczą energię. Uświadomiłam sobie, że jeśli będę czekać, aż przestanę się bać działać, pisać, mówić, być, skażę się na wy­sy­ła­nie wiadomości za pomocą tabliczki ouija, zaszyfrowanych skarg z tam­tej strony. Kiedy zaś ośmielę się być mocna, wykorzystywać siłę w służ­bie swojej wizji, wtedy to, czy jestem nieustraszona, czy nie, nie bę­dzie już tak istotne.

🖇

❧ Musi istnieć sposób na scalenie śmierci z życiem, tak, by ani jej nie ignorować, ani się jej nie poddać.

🖇

❧ Lęk, ból i rozpacz nie zniknęły. Powoli jednak stają się coraz mniej istotne. Choć czasem tęsknota za prostym, uporządkowanym życiem wciąż dopada mnie jak nagły atak głodu – jak wegetariankę, którą niespo­dzie­wa­nie ogarnia pragnienie mięsa.

🖇

❧ Skoro potrafię spojrzeć wprost na swoje życie i na swoją śmierć i się nie wzdry­gnąć, wiem, że nie ma już nic, co mogliby mi znów zrobić. Muszę za­do­wolić się tym, że widzę, jak niewiele jestem w stanie zrobić, i na­dal robić to niewiele z otwartym sercem.

🖇

Zmuszona dogłębnie uświadomić sobie własną śmiertelność, a także prze­my­śleć to, o czym marzyłam i czego pragnęłam od życia, nieważne, jak krót­kie miałoby się ono okazać, zobaczyłam swoje priorytety i swoje za­nie­dba­nia zarysowane z całą ostrością w bezlitosnym świetle, i okazało się, że tym, czego najbardziej żałuję, są moje zamilknięcia. Czego kiedykolwiek się bałam? Zadawanie pytań lub mówienie o tym, w co wierzyłam, mogło przy­nieść ból, nawet śmierć. Tyle że przecież ranimy się na tak wiele naj­róż­niej­szych sposobów, i to nieustannie, a ból albo się zmieni, albo zniknie. […]  zaczęłam rozpoznawać w sobie źródło mocy, która pochodzi z wiedzy, że nawet jeżeli stanem najbardziej pożądanym byłby brak lęku, odkąd nauczyłam się, jak umieścić lęk w odpowiedniej perspektywie, zyskałam wielką siłę.
     Umrę wcześniej czy później, niezależnie od tego, czy kiedykolwiek przemówiłam.

🖇

Widzialność, z powodu której stajemy się tak bardzo kruche, jest zarazem źródłem naszej największej siły.

🖇

Odkryłam, że walka z rozpaczą nie oznacza zamykania oczu na ogrom za­dań związanych z wprowadzaniem zmian, nie oznacza również igno­ro­wa­nia siły i barbarzyństwa sprzysiężonych przeciwko nam potęg. Oznacza na­u­kę, przetrwanie i walkę z wykorzystaniem najważniejszego zasobu, jaki mam – mnie samej – i czerpanie radości z tej walki. […]  moja praca przy­na­le­ży do kontinuum kobiecej pracy nad odzyskiwaniem ziemi i naszej siły, wiedzę, że ta praca nie zaczęła się w dniu moich narodzin ani nie zakończy się, kiedy umrę. Oznacza wiedzę, że w tym kontinuum moje życie, moja miłość i moja praca mają szczególną moc i znaczenie dla innych.
     Oznacza łowienie łososi w rzece Missisquoi o świcie, smakowanie zielonej ciszy i świadomość, że także i to piękno jest moje, na zawsze.

🖇

Teraz myślę, że najważniejsze było nie tyle to, co wybrałam, ile świadomość, że mam wybór, a także to, że kiedy już wybrałam, samo podjęcie decyzji, zawalczenie o siebie, wykonanie ruchu, umocniły mnie.

🖇

Podkreślanie znaczenia pooperacyjnej kosmetyki wzmacnia społeczny ste­reo­typ, dotyczący kobiet, zgodnie z którym jesteśmy tylko tym, co widać, tym, jak się jawimy, a więc żadnym innym aspektem naszego istnienia nie musimy się zajmować. Każda kobieta, która z powodu raka musiała się zgo­dzić na usunięcie piersi, wie, że nie czuje się taka sama. Ale nie przy­zna­je się nam żadnego psychicznego czasu ani przestrzeni, abyśmy mogły zba­dać nasze prawdziwe odczucia, oswoić je. Natychmiastowa estetyczna po­cie­cha niesie ze sobą informację, że nasze uczucia nie są ważne, że to nasz wygląd jest wszystkim, całkowitą sumą naszego ja.
     Nie musiałam spoglądać w dół, na bandaże na klatce piersiowej, żeby wiedzieć, że nie czuję się tak samo jak przed operacją. Wciąż jednak czułam się sobą, Audre, a to wykraczało daleko poza wygląd mojej piersi.

🖇

W ramach nacisku na powierzchowność i udawanie kolejnym logicznym krokiem kultury, która depersonalizuje i deprecjonuje kobiety jest po­ja­wie­nie się ko­szma­ru, eufemistycznie nazywanego „rekonstrukcją piersi”. Prze­mysł chirurgii plastycznej forsuje obecnie ten zabieg jako najnowsze „osiąg­nię­cie” w chirurgii piersi. W rzeczywistości nie jest to żadna nowość, ale technika stosowana dotąd przy powiększaniu biustu. Należy zauważyć, że prowadzenie badań nad tą potencjalnie zagrażającą życiu praktyką ozna­cza, że czasu i pieniędzy nie przeznacza się na znalezienie metody za­po­bie­ga­nia nowotworom, które kosztują nas piersi i życie, ale raczej na to, jak udawać, że nasze piersi nie zniknęły, a nam jako kobietom nie zagraża śmierć.

🖇

[…]  każda kobieta potrzebuje żyć świadomie. Przy czym konieczność refleksji umacnia się i pogłębia, gdy trzeba wprost stawić czoła wła­snej śmiertelności, własnej śmierci.

🖇

Tam, gdzie słowa kobiet krzyczą, by ich wysłuchano, musimy, każda z nas musi, uznać naszą odpowiedzialność za odnalezienie tych słów, odczytanie ich, podzielenie się nimi i zanalizowanie znaczenia, jakie mają dla naszego życia. Po to, byśmy nie chowały się za oszukańczymi podziałami, które nam narzucono i które zbyt często uznajemy za oczywiste […]. Tyle jest naj­róż­niej­szych, nieskończonych sposobów, na które okradamy się z nas samych i z siebie nawzajem.
     […]  Zostałyśmy tak zsocjalizowane, by lęk szanować bardziej niż naszą potrzebę języka i definiowania, jeśli więc będziemy czekać w ciszy na luksus ostatecznej nieustraszoności, ciężar tej ciszy nas zadusi.

🖇

Wiem, że jeśli tylko iskra życia będzie płonąć, nie zabraknie paliwa, że póki chcę żyć, znajdę najlepszy dla siebie sposób.

🖇

Co jakiś czas zaczynałam się zastanawiać, co mam jeść, jak działać, aby ob­wieścić lub zachować moją nową pozycję tymczasowej mieszkanki tej zie­mi, a później docierało do mnie, że zawsze byłyśmy tu tymczasowo i że po pro­stu nigdy dotąd tak naprawdę tego nie podkreślałam ani też nie dzia­ła­łam aż tak dalece na tej podstawie. I wtedy zwykle robiło mi się trochę głupio i miałam wrażenie, że może bez sensu dramatyzuję – ale tylko trochę.

🖇

❧ […] chciałam wyjść, chciałam cieszyć się, że żyję, cieszyć się ze wszystkich rzeczy, z których powinnam. […]
     Później: nie chcę, żeby to był jedynie zapis żałoby. Nie chcę, żeby to był jedynie zapis łez. Chcę, żeby to było coś, co mogę wykorzystać teraz lub w przy­szłości, coś, co mogę zapamiętać, coś, co mogę przekazać, coś, co mogę poznać, co powstało z takiej mojej siły, której nic nie zdoła trwale zachwiać i której nic nie dorówna.

🖇

Jestem kimś, kogo ani świat, ani ja sama
nigdy wcześniej nie widzieliśmy.

🖇


fot. Robert Alexander, [dostęp: 3.02.2025], źródło.

🖇

❧ Może to jest szansa, by żyć i mówić o tym, w co naprawdę wierzę: że siła pochodzi z wkroczenia w to, czego najbardziej się boję, a czego nie da się uniknąć.

🖇

Moje uczucia należą tylko do mnie. Nie mogę tego stracić, ponieważ jest mo­je, ponieważ pochodzi z mojego wnętrza. Mogę powiązać je z czym­kol­wiek zechcę, ponieważ moje uczucia są częścią mnie, mojego smutku i mojej radości.
     Nigdy nie wybrałabym tej drogi, ale bardzo się cieszę z bycia tym, kim jestem. Tu, gdzie jestem.

Audre Lorde, Dzienniki raka, przeł. Anna Dzierzgowska,
Wydawnictwo Fame Art, Niemce 2022.
(wyróżnienie własne)

❧ Nie czuję się silna, ale czy mam jakiś wybór? […] W każ­dej grupie, do której należę, definiuje się mnie jako inną. Odmieńczyni, siła i słabość zarazem.

🖇

❧ Nie muszę wygrywać, żeby wiedzieć, że moje marzenia są ważne, muszę jedynie wierzyć w proces, którego jestem częścią. […] W uznaniu istnienia miłości leży odpo­wiedź na rozpacz.

🖇

[…]  wszystkie te stare, stereotypowe wzorce reakcji, zgodnie z którymi powinnyśmy odrzucić przygodę, jaką jest możliwość zgłębienia własnych doświadczeń, nieważne, jak bardzo bolesnych i trudnych.

(tamże)

niedziela, lutego 02, 2025

5702. Z oazy (CCCXX)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Nazwisko-wytrych — ibukosknera, gdy je widzi, nawet nie wy­wra­ca oczami.

Pamiętam, jak książeczka ta była nie­do­stępna w ibuku. Od nie­chce­nia klik, klik i zdziwionko, jest! Więc klik, klik i na czytniku, i za chwi­lę prze­czy­tane. Ubawiłam się i zamyśliłam, i zachwyciłam szkicami.

Od kiedy zacząłem poznawać mity greckie – […] – czułem się onie­śmie­lony ich głębią i urodą, choć już po kilku minutach lektury mu­sia­łem stwierdzić, że ten świat jest dla mnie trudny, szybko mnie nie­cierpliwi, wprawia w za­gu­bie­nie: za dużo w nim ojców tego sa­me­go dziecka, za dużo żon tego samego męża, za dużo niewiarygodnych przygód. Gubiłem się w nim. Czułem, że mógłby być prostszy, zre­du­ko­wa­ny do tego, co mnie samego interesuje i wzrusza najbardziej.

Ale przy całym wysiłku przybliżenia sobie archaicznej materii i ruchu każdą lekturę i tak zawieszałem po kilkunastu stronach, zagubiony, zde­zo­rien­towa­ny, przekonany o własnej niezdolności do rozumienia skomplikowanych podań.

[…] wpadłem na pomysł, a raczej na język, własnej mitologii. Sku­pio­nej na pojedynczych postaciach, które same opowiadają o so­bie, jed­no­wąt­kowo, poprzez epizody, o których myślałem jako o do­mi­nan­tach skomplikowanych historii.

Kto wie, czy nie pisałem tej „innej mitologii”, „mitologii osobnej”, naj­pierw z myślą o dzieciach. Nigdy zresztą nie wierzyłem, że jaki­kol­wiek świat dzieli się na opowieść dziecięcą i dojrzałą.

Jarosław Mikołajewski

🖇 🖇

🖇

[Afrodyta]  Czułam się dzieckiem nienazwanych żywiołów. […]
     Kiedy wyszłam z morza, zobaczyłam nagość w lustrze, które słońce roz­snu­ło na wodzie. Była moja. Była tym, co we mnie nazywali pięknem.

🖇

🖇

[Antygona]  Byłam trudna.
     Nie wszystkim mówiłam witajżegnaj.
     […]
     Kiedy Kreon zabronił pochować mojego brata, prócz żałoby miałam w sobie sprzeciw. Ale nie ten, który szamoce się w bezsilności.
     Pogrzebałam Polinejka własnymi siłami, wbrew zakazowi króla. I nie był to efekt namysłów, rozważań. To było coś jak podanie przybyszowi z da­le­kiej krainy szklanki wody. Jak odruchowe spojrzenie na spadającego Ikara. Na rozkwit lotosu.

🖇

[Niobe]  Byłam matką, jestem kamieniem. Myślałam, że jestem jedyną matką, którą spotkał ten los, ale Mnemosyne wydobyła mnie z błędu. Mnemosyne – pamięć. Błogosławiona, przeklęta. Ta, która boli.

🖇

🖇

[Hermes]  Nigdy nie planowałem zdarzeń mojego istnienia. Wywoływałem je tylko, a kiedy sprawy zwracały się przeciw mnie, reagowałem nie­po­ję­tym zmysłem okazji i ucieczki.
     […]  Czy zostanę zrozumiany, kiedy powiem, że mnie po prostu korciło? Czy znacie stan, któremu odpowiada to słowo? Nigdy nie dowiedziałem się, czym jest ta nieodparta siła, która wyprzedza myślenie i działanie. Nigdy nie poznałem imienia boginki czy boga, którzy napędzają kaprys po­chop­ne­go czynu.

🖇

[Ares]  Moimi rodzicami byli Hera i Zeus, co dawało mi poczucie bez­kar­ności. […]
     Na początku moja mowa była taknie. Podczas wielu wojen nauczyłem się jednak cieniować odczucia i sądy.

🖇

🖇

[Cerber]  Byłem psem Hadesu. Psem piekielnych podziemi.
     Nie ma mnie, tak jak nie ma już świata Olimpu.
     W ludzkim świecie nieludzkim trwa tylko nieśmiertelne moje ugryzienie, jakie zostawiam tym, którzy kogoś tracą.
     […]
     Żyję tylko w chwili, kiedy zanika życie.
     Jest to dziwne i niedziwne zarazem.

🖇

🖇

[Atena Nike]  Urodziłam się z obolałej głowy ojca, z własnej obolałej głowy biorę moją trudną opowieść.
     […]
     Niewiele rozumiałam z mojej własnej przeszłości i z losu przodków.

🖇

[Hera]  Przetrwaliśmy w ludziach, w ludziach więc widzę jego arogancję, podłość, okrucieństwo. A zwłaszcza dumę. Jej ślad pozostawił w męż­czyz­nach, którzy maltretują żony, a potem podczas obiadów, przy których się nudzą, wygłaszają nieznoszące sprzeciwu mądrości.
     To nawet nie chodzi o jego głupotę. To była nieuważność kogoś, kto za­wo­dzi i nie ma odwagi się do tego przyznać. […]
     Byłam zazdrosna. O co? O kogo? O to, czego nie było? O tego, którego nie ma?

🖇

🖇

[Hefajstos]  Robiłem dla ojca pioruny i berła.
     […]  Wielu ludziom przypominałem ich własnych ojców. Krzywdzących. Skrzywdzonych.

🖇

[Dafne]  Przestraszyłam się. Nie chciałam, żeby w moim życiu zdarzyło się coś, czego nie rozumiem. Prawie bezwiednie wyszeptałam prośbę, by tato zmienił mnie w drzewo. Nie myślałam, że to bezpowrotne.
     Nie znajdziesz mnie więc w tym grobie. Jestem w liściach, na których […]  gra […]  z czułością wiatr.

🖇

🖇

[Dedal]  Kiedy wzbiliśmy się w niebo, nie przewidziałem, że syn posłucha mojej nauki, żeby w życiu zawsze piąć się coraz wyżej i wyżej. Nie pomy­śla­łem, że w gorączce słońca wosk się roztopi, pióra opadną, a Ikar runie na ziemię. […]
     W późnych latach często myślałem, że geniusz tkwi nie tylko w pomy­sło­wo­ści, lecz również w tym, by przewidywać skutki własnych arcydzieł. Lecz cóż mi teraz po mojej mądrości?

🖇

[Ikar]  Mówił, żebym nie wznosił się zbyt wysoko, bo – twierdził – z każdej wysokości widać to samo. Ja jednak w powietrzu poczułem wyzwanie. Chcia­łem sprawdzić, jak blisko mogę podlecieć do słońca i nie runąć na ziemię.
     Dostałem skrzydła, zanim dostałem dojrzałość.

🖇

[Demeter]  Nie chciałam żyć, nie zależało mi na życiu innych. Kiedy pła­ka­łam, mówili, że to ryczy Etna. W rozpaczy nie rodziłam owoców. Pozwa­la­łam każdemu życiu umierać z zimna i głodu.
     Zeus, z troski o tych, którzy go wielbili i składali mu ofiary, sprawił, że Per­se­fona na pół roku do mnie powraca. Patrząc na rozkwit słoneczników i słońca, ludzie mówią, że poznali tajemnicę wiosny i lata. Oby nigdy nie we­szli w tajemnicę zimy. Mówię to z głębi wymrożonej jesieni.

🖇

🖇

[Dionizos]  Byłem bogiem oszalałej radości, jaką daje codzienne roz­ko­cha­nie w życiu. […]  Kochałem, jak wino zapuszcza w żołądek żarłocznego ro­ba­ka nieobojętności, wyostrza zmysły i na pierwszą chwilę biesiady de­sty­lu­je piękno świata. […]
     Żona mojego ojca do końca twierdziła, że nie jestem jego synem. Uwa­ża­ła, że jak na boga, za mało jest we mnie boskości. Dziś, kiedy mnie nie ma, chciałbym, by miała rację. Wino pozwalało mi bawić się często tą możliwością.

🖇

🖇

[Driady]  Żyjemy w lasach.
     Rodzimy się z drzewami, umieramy z drzewami.
     Każda z nas ma swoje drzewo, każde drzewo ma nas.
     […] 
     Głupi ludzie nie wiedzą, że ścinając drzewo, ścinają jedną z nas. Kiedy ścinają las, mordują tysiące dziewcząt. „Czemu ranisz?” – pytamy, kiedy zrywasz gałązkę.
     Jesteśmy dobre i mroczne jak las. Dajemy wytchnienie, lecz jeśli ktoś szkodzi drzewu, bronimy je i stajemy się mściwe. Spytajcie tych, którzy zgubili się w lesie.

🖇

[Eris]  Byłam boginią niezgody. Tej dobrej, która każe sprzeciwiać się złu i doskonalić swą sztukę, powalać granice, wychodzić na place, unosić pię­ści, wykrzykiwać święty protest wobec zła. I tej niedobrej, która za­zdro­ści i unosi się namiętnym gniewem.
     Kiedy nieproszona pojawiłam się na weselu, rzuciłam między boginie jab­łko z napisem „Dla najpiękniejszej”. Hera, Atena i Afrodyta posprzeczały się o nie, bo każda uważała, że najpiękniejsza jest ona.
     Bogiń już nie ma, spór trwa. I żyje podobno moja wynaturzona córka o wstydliwym imieniu Zawiść.

🖇

🖇

[Eurydyka]  Miałam więcej szczęścia od innych młodych kobiet. Nikt na mnie nigdy nie napadł. Kochałam i byłam kochana.
     […] 
     A jednak się odwrócił. Spojrzał. Stracił mnie na zawsze. Ja straciłam je­go. Na początku myślałam, że nie mógł się mnie doczekać. Teraz przy­cho­dzi mi do głowy, że wolał żyć z moim cieniem w sercu niż ze mną u boku.

🖇

[Orfeusz]  Wzlecieliśmy ku sobie jak stęsknione liście. […]
     Nie wiem, dlaczego odwróciłem głowę. Nie nadawałbym temu głę­bo­kie­go sensu. To była zwykła chwila zagapienia. Przedwczesnej ra­do­ści. Upoj­nej tęsknoty.

🖇

[Ismena]  Komu mam powiedzieć, że istnieją dwa momenty protestu, i że dzieli je czeluść. Ten pierwszy, gdy nie pada tuż po niegodziwości, i ten drugi, który unieważnia twoją szlachetność.

🖇

[Uranos]  Późno zrozumiałem, że władza to dzika bestia wy­pu­szczo­na z klatki naszej godności. […]
     Straciłem moc, zyskałem marzenie, które jest radością wszystkich ludz­kich starców – zajmować się wnuczką, wnukiem. Nie pamiętam, czy ma­rzenie to się spełniło. Byłem już bardzo archaicznym bogiem. Starym. Nie­pomnym.

🖇

[Zeus]  Sądzić, wybaczać, z nadprzyrodzoną mądrością bogów, którzy nie doświadczyli małości, lecz potrafią ją zrozumieć u innych? […]  Mój dziadek był Niebem, moja babcia Ziemią. Czy te zdarzenia tłumaczą to, że nie­bo i zie­mia walczyły we mnie o lepsze?
     […]
     Miejcie tyle mądrości, ile ja miałem władzy.
     Nie na odwrót.

Jarosław Mikołajewski, Mity osobne, ilustr. Alicja Nikiel,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)

[Echo]  Z miłości rozpłynęłam się w powietrzu. Po­wietrzu.
     Ze wszystkiego, czym byłam, został tylko głos. Głos.
     Pogłos. Pogłos.
     Strużka głosu. Głosu.
     Nawet nie mojego. Mojego.
     Tylko tych, którzy mówią do mnie. Do mnie.
     Jestem tylko wtedy, kiedy do mnie mówisz. Mówisz.
     Więc mów. Mów.

🖇

[Iris]  Jestem błyskawiczna, nie mam nic wspólnego z przerażającą mocą błyskawicy. Mam w sobie jej szybkość.

(tamże)

5701. Z oazy (CCCXIX)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Powaliła mnie ta lektura. To jest książka, którą należy walić po głowie wszystkich gospodarczych guru w stylu petrumądrali. Nie mam złudzeń, historia Chin, Niemiec czy Stanów Zjednoczonych niczego nas nie nauczy, choć z powodzeniem by mogła. Jesteśmy i pozostaniemy jednocześnie i Chry­stu­sem, i Chinami Europy.

Technicznie była to dla mnie wymagająca lektura, ponieważ musiałam przyswoić wiele terminów, wiele definicji. Ogarnąć, powiązać i jeszcze co chwilę łapać się za głowę. Intelektualną gimnastykę zdecydowanie mam na jakiś czas zaliczoną.

Wojna o dostęp do rynków, większe zainteresowanie pro­du­cen­tów sprze­da­żą niż konsumentów kupnem stanowią koronny do­wód istnienia fałszywej ekonomii dystrybucji, której owocem stał się imperializm. Wyłącznie po­zba­wie­nie klas po­sia­da­ją­cych niezasłużonych zysków i przekazanie ich na po­czet wy­na­gro­dzeń klas pracujących lub na poczet dochodu publicznego, aby w ten sposób przeznaczyć je na podniesienie standardu konsumpcji, za­pew­nia narodom bezpieczeństwo.
John A. Hobson, Imperialism. A Study (1902)

🖇🖇

Główną tezą niniejszej książki jest założenie, że rozkład siły nabywczej we­wnątrz społeczeństwa wpływa na jego relacje gospodarcze z resztą świata.

🖇

Motywem przewodnim niniejszej książki jest to, że decyzja podjęta w jed­nym miejscu może przynieść nieoczekiwane skutki zupełnie gdzie indziej.

🖇

Bogacze z całego świata mieli możliwość czerpania korzyści kosztem pra­cow­ni­ków i emerytów na skalę międzynarodową, ponieważ interesy ame­ry­kań­skich finansistów uzupełniały się z interesami chińskich i niemieckich przedsiębiorców. Zarówno jedni, jak i drudzy wychodzili naprzeciw inte­re­som najmożniejszych obywateli całego świata […].
     Skutkiem tej przewrotnej strategii jest wzajemne wzmacnianie się coraz silniejszej globalizacji i rosnących nierówności. Przedsiębiorstwa na całym świecie wykorzystują międzynarodową konkurencję jako pretekst do for­so­wa­nia niższych płac, wygodnych dla siebie przepisów dotyczących ochrony środowiska i bezpieczeństwa, preferencyjnych systemów podatkowych i re­gre­syw­nych transferów. Okazuje się, że ucisk zwykłego gospodarstwa do­mo­we­go jest znacznie łatwiejszy niż zwiększanie produktywności, inwe­sto­wa­nie w infrastrukturę oraz poprawa zdrowia i edukacji. Ten scenariusz jest jednak niemożliwy do utrzymania na dłuższą metę, ponieważ obniżenie wynagrodzeń musi prowadzić do pewnej kombinacji niższej konsumpcji (a za­razem ograniczenia wydatków w globalnej gospodarce) oraz wyż­szego zadłużenia (które ostatecznie ma charakter samoograniczający i samonapędzający).

🖇

Prawie wszystkie gospodarstwa domowe są bezpośrednio lub pośrednio importerami netto, a zatem czerpią korzyści z mocniejszej waluty.

🖇

Inwestycje są opłacalne wyłącznie wtedy, gdy wychodzą naprzeciw nie­za­spo­ko­jonym potrzebom konsumpcyjnym. W przeciwnym razie należy je traktować wyłącznie jako marnotrawstwo zasobów, które z po­wo­dze­niem można by wykorzystać gdzie indziej.

🖇

Ogólnoświatowy niedobór środków na wydatki generowany jest przez kraje z nadwyżkami. Trudno zgodzić się z twierdzeniem nie­miec­kich decydentów, według których ich nadwyżki są nagrodą za doskonałą technologię produkcji. Rekompensatą z tytułu wysokiej efektywności po­win­ny być zyski z wyższego importu, generowane z powodu poprawy wa­run­ków wymiany handlowej. Tymczasem utrzymujące się nadwyżki są zazwyczaj konsekwencją wysoce niezrównoważonej dystrybucji dochodów na korzyść przedsiębiorstw i osób najbogatszych.

🖇

Stany Zjednoczone nadal pozostają światowym miejscem składowania nad­wyżek oszczędności i związanych z nimi nadwyżek produkcji. Otwarty globalny system handlu może pozostawać zagrożony tak długo, jak długo elity w głównych gospodarkach dysponujących nadwyżkami będą przy­wią­za­ne do systemu, w ramach którego siła nabywcza ich pracowników i emerytów nieustannie maleje.

🖇

Fetysz konkurencyjności doprowadził do globalnego niedoboru wydatków z uwagi na fakt, że samo pojęcie konkurencyjności funkcjonuje jako eufe­mizm dla obniżek płac, czy to bezpośrednio, czy też poprzez deprecjację waluty i osłabienie systemów zabezpieczenia społecznego.

🖇

Najpoważniejszym źródłem globalnej nierównowagi jest obecnie strefa eu­ro. Przed 2008 rokiem gospodarstwa domowe i przed­się­bior­stwa w kra­jach dotkniętych kryzysem, takich jak Hiszpania, Grecja, Wło­chy, Ir­lan­dia i inne, kompensowały stagnację w Niemczech poprzez za­cią­ga­nie wysokich pożyczek i wydatki przewyższające ich dochody. Z jednej strony skutkowało to wzrostem gospodarczym w całym bloku, z drugiej jednak stan ten okazał się trudny do utrzymania. Kryzys finansowy zmusił gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa do ograniczenia wydatków i sku­pienia się na spłacie za­dłużenia.
     Początkowo rządy państw dotkniętych kryzysem odpowiedziały zwię­ksze­niem akcji kredytowej oraz wzrostem wydatków w celu złagodzenia je­go skutków, co również okazało się strategią krótkoterminową. Zmuszone do oszczędzania władze przerzucają koszty na obywateli – rosną podatki i bezrobocie, szerzy się ubóstwo, spada jakość infrastruktury, podobnie jak ogólny standard życia.

🖇

[…]  beneficjenci systemu zwykle budują opozycję wobec zmian i opóźniają znaczące korekty. Historia zna wiele przypadków, gdy od­kła­da­ne zbyt dłu­go reformy systemu zaprowadziły kraj na manowce nad­mier­ne­go i nie­bez­piecz­ne­go zadłużenia.

🖇

Znaczna nadwyżka dochodów prywatnych w Europie jest ostatecznie funk­cją wzrostu nierówności, co oznacza, że zjawisko to można odwrócić za po­mo­cą konkretnych instrumentów politycznych, które przeniosą dochód z ultrabogaczy i kontrolowanych przez nich przedsiębiorstw na zwykłe europejskie gospodarstwa domowe. W grę wchodzą oczywiście pod­nie­sie­nie stawek podatkowych dla osób o wysokich dochodach, obni­że­nie składek na ubezpieczenie społeczne, redukcja stawek podatku VAT, stworzenie efek­tyw­nego systemu pomocy społecznej oraz podniesienie płacy minimalnej.

🖇

Skuteczność każdego niezrównoważonego modelu rozwoju gospodarczego zawsze ma swoje granice.

🖇

[…]  oficjalny chiński system podatkowy ma charakter regresywny. […]  najmniej zarabiający obłożeni są wyższymi stawkami podatkowymi niż bogaci.

🖇

Oszczędności „podróżują po świecie”
za pośrednictwem rynków finansowych.

🖇

Większość populacji wydaje niemal całość swoich zarobków na towary i usłu­gi. Bogaci nie mają tego rodzaju problemu, ponieważ ich poziom kon­sump­cji nie ma nic wspólnego z dochodami, bez względu na to, jak ko­sztow­ne mogą wydawać się ich upodobania. Co z tego wynika? Za­strzyk go­tów­ki dla większości z nas oznacza, że prędzej czy później wydamy go na zakup towaru, który zapewni pracę i dochód innym. W przypadku osoby bogatej ten sam dodatkowy pieniądz zostanie prawdopodobnie wykorzystany do zgromadzenia dodatkowych aktywów.
     W skali całego świata rosnące nierówności skutkują tym, że wartość tych aktywów musi być uzależniona od ciągłego wzrostu wydatków osób, które mają coraz mniejszy udział w dochodzie narodowym.

🖇

[…]  nieumiejętne postępowanie w obliczu uzasadnionych pretensji może stanowić zagrożenie dla pokoju na arenie międzynarodowej, pozostawiając problemy bez rozwiązania.

🖇

O ile znaczna część społeczeństwa coraz bardziej docenia fakt, że zdrowie publiczne i ochrona środowiska wymagają globalnej współpracy, o tyle mniej osób zdaje sobie sprawę z tego, że ta sama logika ma zastosowanie w daleko szerszej perspektywie, począwszy od standardów pracy, a skoń­czy­wszy na opodatkowaniu przedsiębiorstw. […]  w każdym kraju dy­stry­bu­cja dochodów niesie ze sobą konsekwencje natury gospodarczej i fi­nan­sowej, zarówno na poziomie lokalnym, jak i międzynarodowym, a po­głę­bia­ją­ce się nierówności prowadzą do pewnego rodzaju kombinacji dwóch zjawisk – obniżenia wydatków na towary i usługi oraz rosnącego za­dłu­że­nia. Koncentracja dochodów na skalę globalną na prze­strze­ni ostat­nich kil­ku dekad przyczyniła się do spowolnienia wzrostu poziomu życia w wielu krajach wysoko rozwiniętych, wzrostu nierównowagi handlowej i do glo­bal­ne­go kryzysu finansowego.

Matthew C. Klein Michael Pettis, Wojny handlowe to wojny klasowe.
Jak narastające nierówności zakłócają rozwój globalnej gospodarki
i zagrażają pokojowi na świecie
, przeł. Katarzyna Mironowicz,
Wydawnictwo Prześwity, Warszawa 2024.


(wyróżnienie własne)

5700. Czekariat (CVIII)


Kaan.

Aby być dostępną dla samej siebie i móc skoncentrować swoją ener­gię na wyzwaniach świata, w którym się poruszam, muszę zastanowić się, co znaczy dla mnie moje ciało. Muszę też oddzielić zewnętrzne wy­ma­ga­nia dotyczące mojego wyglądu i tego, jakie odczucia budzę u in­nych, od tego, czego naprawdę chcę dla własnego ciała i jak czuję się sama ze sobą.

[…]  traktować siebie nie z przerażeniem, ale z uważnością.

Teraz pragnę żyć jeszcze bardziej – próbować słodyczy każdej chwili i z niej korzystać, korzystać z każdego cudu, który towarzyszy mi w mo­ich dniach.

Audre Lorde, Dzienniki raka, przeł. Anna Dzierzgowska,
Wydawnictwo Fame Art, Niemce 2022.
(wyróżnienie własne)

5699. W magicznym kręgu gustów

W sierpniu zeszłego roku po raz pierwszy usłyszałam tę przeróbkę. Potem okazało się, że to wiralowa ścieżka dźwiękowa do rolek z tańcem. Kawałek zaczął za mną chodzić, ocierając się chwilami o stalking. Dwa miesiące temu znalazłam ten — do tego utworu — obrazek i do dziś nijak mi nie zbrzydł. Im więcej razy go oglądam, tym więcej mam wyłapanych kolejnych choreograficznych perełek.

Nie zbrzydł, chciałam go tu mieć szybko i łatwo pod ręką, ale do niczego mi na tym blogu nie pasował. Aż — kończąc jedną z ksią­żek — uznałam, że jest w niej kilka sytuacji, chwil, historii, które koniecznie muszę tu mieć. I w jednej chwili wyroby oby-trzech muz tak pięknie ustawiły się pod tematycznym parasolem: gusta i gu­ściki — jest francuski film o takim tytule, reż. Agnès Jaoui, 2000, doskonały! Nie było już nic, na co trzeba byłoby jeszcze poczekać.

*

Sadownik:
(jakiś czas temu)
Wiem, co cię w tym obrazku zachwyca!

Jabłoń:
(zdziwiona mocą
sadowniczej pewności
)
Co?

Sadownik:
Izolacje.

Jabłoń:
Ano!

Lady Gaga, Always Remember Us This Way,
remix DJ Johnny.

🖇🖇

Nad polskim projektowaniem wisi klątwa ładności.
     – Pan zrobi, żeby wyglądało.
     – Z fontów najbardziej lubię antykwę – ogłasza prezes.
     – I jakieś ciekawsze kolory poproszę.

🖇

Tak, tak, wiem. Gust jest kategorią klasową. Ustanawia hierarchie i po­działy. Odzwierciedla nasze aspiracje i lęki. Pozwala się wy­wyż­szać, łudzić, oszukiwać. I tak dalej.

🖇

     – Pani hrabino, a co pani o tym sądzi?
     – Ciii, pani hrabina nam powie.
     – Nic nie powiem – odparła. – Ja się nie znam, ja się nie interesuję. Ale ja to pokazałam mój monsz. Mój monsz, on jest Anglik. I mój monsz, Anglik, popaczył i powiedział: to jest fish. Riba. Riba to jest morze. Tutaj nie ma mo­rze. Nie ma mo­rze, nie ma riba, nie ma sens!
     – Pani hrabino, ale to jest sum, w sensie, taka nasza ryba lądowa.
     – Nie ma riba lądowa! Riba żyje w water.
     – W sensie, śródlądowa.
     – Rzeczna ryba, pani hrabino… U nas takie mieszkają. […] 
     – Panowie, ja was proszę, bez dyskusji – przerwała dziedziczka. – Sum to jest riba. Riba to jest sea. Tutaj nie ma sea. Nie ma sea, nie ma riba, nie ma sens.
     – A ten drugi projekt, pani hrabino? Ten ze słoneczkiem?
     – Ja się na tym nie znam, ja nie jestem designer – rzekła hrabina. – Ale ja to pokazałam mój monsz. On jest Anglik. I mój monsz, Anglik, on po­wie­dział: sonce to jest sun. Sonce to jest plaż. Plaż to jest sea. Tutaj nie ma sea. Nie ma sea, nie ma sonce, nie ma sens.
     – A ten latawiec?
     – Co wy mnie tak pytacie? Ja się nie znam, ja się nie interesuję. Mó­wi­łam, ja nie jestem designer… Ale ja to pokazała mój monsz. Mój monsz, Anglik, popaczył i powiedział: latawiec to jest plaż. Plaż to jest sea. Tutaj nie ma sea. Nie ma sea, nie ma sonce, nie ma sens.
     – A piłka? Mnie się nawet podoba, taka kolorowa… – spróbował któryś wójt.
     – Mój monsz, Anglik, powiedział: piłka to jest plaż. Plaż to jest sea. Tutaj nie ma sea. Nie ma sea, nie ma sonce, nie ma sens.
     – A ten taki z niedźwiedziem?
     – Mój monsz, Anglik, popaczył i powiedział: tutaj nie ma Rosja.

* * *

     Często sobie powtarzam te słowa:
     Nie ma sea.
     Nie ma riba.
     Nie ma sens.

🖇

Kolory niosą ryzyko, w ich świecie jesteśmy jak więzień po długim wyroku, wolni i niedostosowani.

🖇

Grafik, który wdaje się w dyskusje na temat barw, stoi na przegranej po­zy­cji. Dwadzieścia lat moich rozmów z klientami wszelkich płci da się streścić w ten sposób:
     •  Zielony – nie jesteśmy ekologami.
     •  Żółty – nic nie widać.
     •  Różowy – hi, hi.
     •  Czerwony – precz z komuną.
     •  Fioletowy – czy to ciemnoróżowy?
     •  Beżowy – brudny.
     •  Szary – szary.
     •  Brązowy – gówno.
     •  Czarny – smutny. Chociaż trzeba powiedzieć, że wygląda elegancko. Zwłaszcza w połączeniu ze złotym. Ale jednak trochę za ponuro. Może lepiej dać ciemnozielony?

Są też połączenia, które wywołują natychmiastowy protest:
     •  Żółto-czerwony – przecena w supermarkecie.
     •  Czarno-czerwony – nadchodzą ukraińscy nacjonaliści.
     •  Żółto-zielony – jajecznica ze szczypiorkiem!
     •  Wszystkie? – tęcza? A kysz!

🖇

Najwyraźniej dobór kolorów jest jednym z tych zadań, które patriarchat zawsze chętnie powierza kobietom.

🖇

Przyjaciel malarz mieszka w starej kamienicy na Woli. Jakiś czas temu lo­ka­to­rzy postanowili wyremontować klatkę schodową. […]  Czyścili, pu­co­wa­li, zdrapywali starą farbę. Szorowali długo. Zeskrobali PRL i wojenną spaleniznę, aż wreszcie dotarli do warstw z czasów rewolucji przemysłowej. Potem, w słabym świetle żarówki, balansując na zbyt niskich drabinach, kła­dli nowy grunt. Pracowali ramię przy ramieniu. Nikt nie zerkał na ze­ga­rek. Nie pytał o wynagrodzenie.
     Aż przyszedł czas wybierania nowego koloru. Wybór był zresztą dość ograniczony, ponieważ konserwator zabytków zalecił coś pomiędzy beżem a musztardą sarepską. W grę wchodził więc odcień nazwany przez pro­du­cen­ta farb „Fokstrotem w świetle księżyca” lub „Karmelowym swingiem”. I chyba karmelowy swing oburzył sąsiadkę z pierwszego piętra.
     – Wygląda jak kupa – oświadczyła.
     – Proszę państwa – odezwał się kolega malarz. – Przypominam, że do­bie­ra­my farbę do kafelków. To jest ochra.
     – Nie zgadzam się! – uparła się pani z pierwszego.
     – A widziała pani kiedyś Rembrandta? – wrzasnął kolega malarz.
     – A pan widział gówno?
     – To może „Szczyptę cynamonu” – ktoś pojednawczo zamachał wzor­nikiem.
     – Nie pozwolę obrażać Rembrandta!
     W tym momencie sąsiad z trzeciego dokonał coming outu.
     – Jestem daltonistą – oświadczył – i uważam, że powinniśmy dać zie­lo­ny albo wiśniowy.
     – Przecież to do kafelków ma pasować – przypomniał straż­nik z dru­giego.
     – No właśnie! – ucieszył się daltonista.
     Ludzie, którzy jeszcze przed chwilą zgodnie współpracowali, zamienili się w najgorszych wrogów. Rozpętał się zaciekły spór, bez szans na kom­pro­mis czy porozumienie. Tak już jest, kiedy zaczyna się rozmowa o ko­lorach.

🖇

Obok innowacyjny projekt budy na dziecko. Dwupiętrowy domek ze sklejki, z legowiskiem na górnym poziomie i miejscem do pracy na dole. Autor tej koncepcji najwyraźniej nigdy nie widział dziecka, więc uwierzył, że aktyw­ność sześciolatka można skoncentrować na trzech metrach kwadratowych, podczas gdy dookoła zapanuje niezmącony spokój. Przy tym eksponacie za­trzy­maliśmy się z żoną na dłużej. Patrzyliśmy z rozmarzeniem.

🖇

     – Co to jest dom społeczny? – spytało dziecko.
     – Masz na myśli dom opieki społecznej? – odgadła moja żona.
     – Chyba tak.
     – No, wiesz, jeśli ktoś jest bardzo chory albo stary, albo niesamodzielny, to może mieszkać w takim domu, mieć opiekę…
     Dziecko spojrzało na nas z wahaniem.
     – I tam się chodzi?
     – No tak. Na przykład w odwiedziny.
     – A przestrzeń?
     – Co przestrzeń?
     – Co to znaczy „przestrzeń społeczna”?
     – Nie wiem – skapitulowała żona. – Może chodzi o przestrzeń publiczną?
     – Tak, publiczną! – rozpromieniło się dziecko. – Więc co to jest dom pub­liczny?

🖇

Przestrzeń publiczna.
     Na przykład plac. Kiedy wprowadziłem się na Grochów, była tu trawa, niedopałki, a także topole i alkoholicy. Pierwszego dnia jeden z nich zerwał się na mój widok. Może nie tyle zerwał, ile ostrożnie zmienił położenie. Zro­bił kilka kroków i o coś spytał. Nie zrozumiałem ani słowa, a gość z na­pię­ciem czekał na odpowiedź.
     – Za piętnaście czwarta – rzuciłem na próbę.
     – Ale jaki dzień, kurwa, jaki dzień? – jęknął.

Marcin Wicha, Jak przestałem kochać design,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2015.

5698. Czekariat (CVII)


fot. Cheryl, fragment.

Nadzieja to nie jest optymizm. To nie jest przekonanie, że coś dobrze się skończy. To jest przekonanie, że coś ma sens – bez względu na to, jak się skończy.
  —  Václav Havel