wtorek, sierpnia 01, 2023

5129. Z oazy (CLXV)

Odliczanie literek napoczętych przed mrokiem, dwa. Z kronikarskiego we­wnętrz­ne­go musu zachowania chronologii kończenia książek i potrzeby posiadania zna­czą­cych dla mnie fragmentów pod ręką.

Wszystko, co chciałam przeczytać tego Autora w tym życiu, przeczytałam w przed­ku­dła­tej epoce. Nie ma więc tu ani śladu po książkach, które po bezpośredniej ich czy­tel­ni­czej konsumpcji, zmiotły mnie z powierzchni Ziemi na wiele dni.

Zarówno długie twórcze milczenie Autora, jak i Jego śmierć, nim dwie Jego naj­no­wsze i, jak się okazało, ostatnie powieści ukażą się w polskim przekładzie nie sta­no­wi­ło wy­star­cza­ją­cego powodu, by gnać na spotkanie z tymi historiami. Raz mignęła mi za­jaw­ka. Mignęła drugi, piąty, setny. Hmmm, zaintrygował mnie tytuł.

Zaj­rza­łam do podczytnika. Po przeczytaniu słów Autora: „[o]d pięćdziesięciu lat pla­no­wałem powieść o kobiecie. Nigdy nie będę wystarczająco kompetentny, by ją na­pisać, ale w pewnym momencie trzeba spróbować” byłam nie tylko zaintry­go­wa­na. Gdy okazało się, że główna bohaterka jest matematyczką, a rzecz dzieje się w psy­chia­try­ku, skończyła się dyskusja czytać czy nie czytać, byłam zdecydowana, zrobiłam po prostu klik, klik.

Po wszystkim okazało się, że ta powieść to druga część dyptyku. Zaznaczyłam więc pierwszą do upolowania. Poluję też na wrażenia człowieka, którego zachwyciła ta książka, choć jego kontakt z matematyką skończył się w  szkole średniej. Mnie te matematyczne wtręty zachwyciły równie mocno jak cała reszta powieści. Nie jestem pewna, czy wystarczyło mi intelektu, by docenić wszystkie smaczki, którymi usiana jest ta historia.

Kończąc wybierać cytaty, obśmiałam się, zastanawiając się nad tym, ile znam osób, które wiedzą, o co chodzi w tej wymianie zdań, w której spotykają się teorie psy­cho­lo­giczne z raczkującą w ramach dydaktyki w Polsce w latach dziewięćdziesiątych AI:

Czy myślisz, że twoja relacja z matką może mieć coś wspólnego z tym, co się teraz dzieje?
     Zaserwował pan żart z Elizy.

Żeby sprawa była jasna — nie muszą wiedzieć, ale czy wtedy docenią błyskotliwość tej wymiany? Najprawdopodobniej nie zauważą, tak jak ja z pewnością przegapiłam wiele perełek.

[…]  to, co pachnie zagadką, jest najczęściej źle sformułowaną tezą.

*

Świat, w którym pan żyje, jest zabezpieczony zbiorem porozumień. Czy pan czasem o tym myśli? Przyświeca nam nadzieja, że prawda o świecie w ja­kimś sensie zawiera się w naszym zbiorowym jego przeżywaniu.

*

W świecie są dane dostępne tylko tym, którzy osiągnęli określoną głębię nie­doli. Nie wiemy, co tam się czai na dole, skoro nie byliśmy na dole. Z ko­lei radość nie za bardzo uczy nas wdzięczności.

*

Czujesz gniew?
     Nie wiem. Wiem natomiast, że można dowodzić, że wszelki ludzki smutek jest zakorzeniony w poczuciu niesprawiedliwości. I tylko ten smutek nam zostaje, kiedy gniew się wyczerpie i okaże bezsilny.
     Może napijmy się herbaty?
     Jest aż tak źle?
     Daj mi chwilę.
     Proszę się nie śpieszyć. Przejrzę pańskie notatki.

*

Dotknąłem czułego miejsca?
     A są inne?

*

Jeśli nie ma wyjścia z sytuacji, lepiej siedzieć cicho. Ptaki nie śpiewałyby, gdyby nie umiały latać. Gdy jesteśmy bezbronni, wolimy nie zabierać głosu.
     Zabrzmiało metaforycznie.
     A to tylko biologia.
     W porządku.

*

Inteligencja werbalna zaprowadzi nas tylko do pewnego miejsca. Dalej jest ściana, a jeśli nie rozumiemy liczb, to nawet jej nie dostrzeżemy. Ludzie po drugiej stronie będą się nam wydawać dziwni.

*

Gdy w otaczającej nas rzeczywistości coś się poprzestawia, nieuchronnie poprzestawia się i w nas. Kiedy to do mnie dotarło, było już za późno, aby coś poradzić.

*

Gdybyśmy wejrzeli w zasadę najmniejszego działania, najprawdopodobniej popadlibyśmy w głębokie milczenie.
     Czy równania same w sobie są piękne?
     Nie, jeśli nie wiemy, co znaczą
.
     Czy E = mc2 to przykład piękna?
     Szkoda, że nie może pan tego zobaczyć w kolorze.

*

Dowolna liczba prawd dotąd nam nieznanych wkracza w ludzką sferę dzięki świadectwu jednego człowieka.

*

Zatem czy Bóg jest matematykiem?
     Bóg nie doda dwóch do dwóch. On pracuje tylko z zerem i jedynką. Reszta to my.

*

Kobiety mogą się pochwalić odmienną historią szaleństwa. Od czarów po histerię, zawsze jesteśmy zapowiedzią kłopotów. Wiemy, że kobiety ska­zy­wa­no jako czarownice, bo były psychicznie niestabilne, ale nikt nie wziął pod uwagę liczby – nawet jeśli byłaby niewielka – tych kobiet, które zostały ukamienowane za inteligencję.

*

Matematycy na ogół się zżymają, jeśli daje im się do zrozumienia, że prawdy matematyczne stanowią jakby realność drugiego rzędu.

*

Czy to jest ta twoja strona, którą terapeuci określili jako trudną?
     Można by ich chyba spytać, czego się spodziewali po pacjentce z zabu­rze­nia­mi psychicznymi. Nieważne, koniec końców, właściwie to nie byłam pa­cjen­tką. To ci lekarze byli trudni.

*

Przyrównałaś swoją matematykę do występu magika?
     Tak.
     Ale przecież nie wierzysz, że matematyka to magia?
     Wydaje mi się, że jest magią, jeśli jej nie rozumiemy. W miarę jak dowia­du­je­my się coraz więcej, magii ubywa. […]  Większość ludzi dochodzi do ła­du ze swoimi demonami. Nie wszyscy jednak. Jung opowiada o przy­pad­ku, który zdaje się wskazywać, że nieprawidłowe stany mentalne to nie cho­ro­ba, lecz obrona przed gorszą chorobą. […] [Jung]  musiał wynająć kogoś, żeby napisał za niego egzamin z matematyki na studiach medycznych.

*

W lepsze dni gotowa byłam nawet przyznać, że jesteśmy takimi samymi istotami. Tak wiele tego samego, tak mało tego, czym się różniliśmy. Te same nieprawdopodobne formy. Łokcie. Czaszki. Resztki duszy.

*

Kwękałaś trochę na Junga, ale wydaje mi się, że niewiele powiedzieliśmy o Freudzie.
     Byliśmy freudziutcy i jungliwi.
     Co to?
     Nic. Cytat z Joyce’a. Uważam, że historie przypadków są interesujące.

*

Czy we śnie były liczby?
     Oto jest pytanie, prawda? Nie, nie było. Sen składał się wyłącznie ze zrozumienia.

*

Powiedziałaś, że matematyka to w zasadzie ciężka praca. Ale wciąż nie wiem, jak się należy do niej zabrać.
     No tak. Najpierw trzeba zdjąć buty i skarpetki. Żeby mieć jednoczesny dostęp do systemu dziesiętnego.
     Masz pewność, że ci nie uwierzę?
     A skąd pan wie, że pan nie powinien? Podstawowym pytaniem nie jest, jak my uprawiamy matematykę, ale jak nasza podświadomość ją uprawia. Jak to jest, że w te klocki ona okazuje się ewidentnie lepsza od nas?

*

Czyli podświadomość nie lubi do nas mówić z powodu milionów lat historii pozbawionej języka?
     Tak. Rozwiązuje problemy i jest całkowicie zdolna do podsuwania nam odpowiedzi. Ale nawyki z milionów lat ciężko przezwyciężyć.

*

Głębszym pytaniem – o które się otarliśmy – jest to, że skoro dzieło ma­te­ma­ty­czne w większości dokonuje się w podświadomości, to nadal nie mamy pojęcia, jak podświadomość się do niego zabiera. Możemy spró­bo­wać wyo­bra­zić sobie, że wewnętrzna część umysłu dodaje, odejmuje, mruczy, skreśla i zaczyna od nowa, ale daleko nie zajdziemy. I dlaczego pod­świa­do­mość tak często ma rację? U kogo sprawdza swoje wyniki?

*

Przepraszam, ale chyba nigdy nie zetknąłem się z ujęciem, które dawałoby podświadomości aż tak dużą autonomię. No cóż, ona hasa sobie samopas od dość dawna. Oczywiście jej jedyny dostęp do świata prowadzi przez nasze sensorium. Inaczej mozoliłaby się w ciemności. Jak nasza wątroba. Z powodów historycznych niechętnie z nami rozmawia. Woli dra­mat, me­ta­fo­rę, obrazowość. Ale doskonale nas rozumie. I nie ma niczego innego na względzie prócz nas.

*

Co więc zrozumiałaś?
     W związku z Gödlem?
     W związku z Gödlem.
     Chyba zobaczyłam to, co on widział. Że znalezienie granic systemu jest czymś więcej niż znalezieniem granic. To także znalezienie tego, co leży poza tymi granicami. Tylko że najpierw trzeba znaleźć granice.
     A co leżało poza tymi granicami?
     W tym przypadku było to uświadomienie sobie, że prawdą jest to, co się od dawna podejrzewało. Że matematyka nie ma granic. Że jest nie­wy­czer­pa­na. To już nie ulegało kwestii. A teraz trzeba było usiąść i pomyśleć o wszechświecie.

*

Na ogół śmiejemy się z tego samego. Choć nie zawsze z tego samego powodu.

*

Kiedy po dniach mozołu wszystko nagle ląduje na swoim miejscu, wtedy jakby zagubione zwierzę wyłoniło się z deszczu. W głowie słyszymy: Jest! Słyszymy: A tak się martwiłeś. Nie zajmujemy się rewidowaniem swojego dzieła. Po prostu wiemy. Patrzymy na coś, co jest prawdą. Radosna chwila.

*

Zdaje się, że w zeszłym tygodniu wywołał awanturę na grupie. No, może nie awanturę.
     O co?
     Skarżył się na wszystko, aż w końcu go dopadli i spytali, czego dokładnie chce. To go uciszyło i zaczął się zastanawiać, i wreszcie odpowiedział, że chce być szczęśliwy. Więc znowu go dopadli i powiedzieli: Nie, nie, nie, Leonardzie. Wytyczamy sobie realistyczne cele.

*

Skąd wiedziałaś, że to jest miłość? Jeśli wybaczysz mi mój sceptycyzm.
     A można nie wiedzieć?

*

Mimo to, aby ktoś był naszym przyjacielem, być może musimy móc go do­tknąć. Nie wiem. Nie mam już poglądów na temat rzeczywistości. Dawniej miałam. Pierwszą zasadą świata jest to, że wszystko znika na zawsze. Ży­je­my w fantazji w takiej mierze, w jakiej się z tym nie godzimy.

*

Gdyby ktoś powiedział, że świat zawiera lek na wszystko to, co nas w nim niepokoi, nie uznałabym tego za całkowicie błędne twierdzenie. Ale fun­da­men­tem tego jest przekonanie, że w świecie obowiązuje porządek nieoparty na niekończącym się problemie szamotaniny z jego najnowszą iteracją.

*

Rozmawiamy o śmierci?
     Nie. Tylko o problemie, jak dostać się do świata, którego najbardziej zapragnęliśmy.

*

Podejmujemy decyzję, jednak nagle się okazuje, że czekają kolejne dwie, któ­re należy podjąć, a potem cztery i osiem. Trzeba się przymusić, żeby się za­trzy­mać i cofnąć. Zacząć od nowa. Nie szukamy piękna, szukamy pro­sto­ty. Piękno przychodzi później.

Cormac McCarthy, Stella Maris, przeł. Robert Sudół,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023.
(wyróżnienie własne)

Ten plan nazwałam Istnienie.
     Dlaczego Istnienie?
     Bo istnienie ma w sobie aż dwa zaprzeczenia istnienia.

*

Spróbujmy z innej strony.
     Proszę uważać na zakręcie.

*

Czasem trzeba wstrząsającego przeżycia, żeby wyrwać nas z naszych snów.

*

Świat wie, co kochamy.

*

Myślę to, co większość ludzi. Że lekiem jest troska, nie teoria. Dobrem zdobywajmy świat.

*

Nasz czas chyba dobiegł końca.
     Wiem. Proszę wziąć mnie za rękę.
     Wziąć cię za rękę?
     Tak. Chciałabym.
     Dobrze. Dlaczego?
     Bo ludzie tak robią, gdy czekają na koniec czegoś.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz