Można filozoficznie przymądralić, życiowo przymarudzić, wywalić na stół bebechy swojego niełatwego losu, uderzając we właściwą nutę słowami ludowej mądrości: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Wszyscy wokół potwierdzą, kiwną głową w pełnym zrozumieniu, bo tu nad Wisłą taki mamy klimat i żadna katastrofa klimatyczna polskiego mentalu nie ociepli.
Można wciąż w tej samej molowej tonacji w drugim rodzimym języku równie pięknie jęczeć, użalając się iście światowo: the grass is always greener on the other side of the fence.
Wolę w dur, wolę nowe ścieżki neuronowe wydeptywać lub udeptywać te, które uruchamiają we mnie radość, sens i spełnienie. Przyszło do mnie dziś rano cudo. Kupiłam je na pniu wraz z filozofią, którą ze sobą niesie, i energią*, którą zaraża:
L’erba è più verde dove la annaffi.
[Trawa jest bardziej zielona tam, gdzie ją podlewasz.]
____________
* by „w gratisie” zachwycać się zaimkiem dopełnienia bliższego, a potem łomolić Vasco i wydzierać się: va bene, va bene così!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz