sięgnęłam po tę książkę z powodu fortepianu. wróć, sięgnęłam po tę książkę z powodu tęsknoty za ścigającymi się po klawiaturze fortepianu twoimi dłońmi, Biały Kruku. wydawało się to tak zwyczajne, jak oczywiste było wtedy, że żyjemy.
228/365

Autor(ka) nie do ustalenia.
*
Przykro mi, gram tylko Beethovena.
[…]
– To proszę zagrać pierwszą część sonaty Księżycowej – odpowiadasz. – Niech już będzie ten… klasyczny kawałek.
Omal nie powiedziałeś „banalny”, nie byłbyś pierwszy. Rzucasz okiem na zegarek – nie chcesz się spóźnić na kolację na mieście […]. Z uniesionymi dłońmi czekam na właściwy rytm. Lokomotywa TGV osiada na peronie L, sapiąc skrzelami. […] Ciała prostują się i pędzą w kierunku snu, alkoholu, zawału, znużenia, czy ja zresztą wiem. Jest w nich wszystko, nadzieja i rezygnacja. Ty tego nie słyszysz.
Kładę palce na klawiaturze. Wściekłe arpeggia, akordy, presto agitato. Trzecia część, nie ta, o którą prosiłeś, nie lubię tego, co przewidywalne.
•
– Tak, ojcze?
– Muzyka może być krokiem w kierunku Boga. Ostatnim krokiem, kiedy jesteśmy już bardzo blisko. Dla ciebie, który jesteś od Niego daleko, to tylko rozrywka. Przynęta, pokusa.
– Ale Beethoven…
– Beethoven wierzył tylko w siebie. A Bóg, który jest mądry, pomyślał, że człowiek, który Go nie słucha, może ogłuchnąć, że to i tak nic nie zmieni.
•
– Patrzyłeś tylko na nuty? Zacząłeś od pierwszego taktu, nawet się nie zastanawiając, co było przedtem?
– A coś było przedtem?
[…]
Rothenberg trzepnął mnie po głowie.
– Nie czytałeś na przykład listów Ludwiga do jego przyjaciela Franza Wegelera? […] Nie ma żadnego światła księżyca, to nazwa dodana do sonaty przez jakiegoś kretyna trzydzieści lat później. W tysiąc osiemset pierwszym roku, kiedy Ludwig skomponował ten utwór, księżyc gówno go obchodził, rozumiesz?
[…]
– Oczywiście, że nie rozumiesz, bo nie czytałeś listów Ludwiga do jego przyjaciela Franza Wegelera! Gdybyś je przeczytał, wiedziałbyś, że w tamtym czasie Ludwig utracił już dużą część słuchu, o czym nie powiedział nikomu z wyjątkiem paru bliskich. Adagio Sonaty nr 14 nie jest żadnym spacerem w świetle księżyca. To marsz pogrzebowy. Lament. To, co słyszymy, to geniusz, który głuchnie!
Rothenberg zamilkł bez tchu.
– Zagraj jeszcze raz. I pilnuj ułożenia rąk, do diaska. Jakbyś w nich trzymał pomarańcze.
Byłem wzburzony, ale posłuchałem. […]
– Nie daję rady, proszę pana. Ręce mi się trzęsą.
– No, wreszcie – odpowiedział mój stary mistrz.
Jean-Baptiste Andrea, Diabły i święci,
przeł. Beata Geppert, Znak, Kraków 2025.
(wyróżnienie własne)
*
Ludwig van Beethoven,
Sonata fortepianowa cis-moll,
Księżycowa, Presto agitato,
Wilhelm Kempff (fortepian).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz