wtorek, sierpnia 19, 2025

5866. Z oazy (CCCLXVIII)

Co­tygodniowe odliczanie literek, raz. Poślizgnięte na zapalonym oku, które za­ga­rnę­ło cały dzień i pół nocy. Książka w literacko plastyczny sposób przetwarza kryteria diagnostyczne, pozwalając otrzeć się o zrozumienie PTSD ludziom, którzy mają szczęście tylko o nim czytać.

A poza tym? To przejmująca opowieść o pięknej sile. Tej, która mimo wszystko spra­wia, że trwamy, ściskając w pięściach, ukrytych w kieszeniach, czasem wy­łącz­nie cień nadziei. I o miłości. Tej, co rozumie, wytrzyma, upaprze sobie ręce, będzie, choćby nie wiem co.

Ćwiczę się z ciemności, bo się boję. Ćwiczę się w byciu w ciemności, ale też w wychodzeniu z niej. […]  metoda polega na byciu po ciemku bez lęku. „Nie ma co bać się ciemności”, powiedziała moja mama, kiedy byłam dzieckiem, „to jest ten sam świat, tylko że bez światła”.
     Ale ja boję się ciemności […].

🖇

Tu jestem samotna.
     Tu szczęśliwa.
     Przygnębiona, beztroska, zrezygnowana.
     Wkurzona, zgorzkniała, zazdrosna, pewna siebie.
     I tak dalej.
     Co do bardziej spójnej historii dotyczącej tego, jak stałam się tym, kim jestem – to dopiero zaczynam ją rozplątywać.

🖇

Wkurza mnie, że mam być definiowana przez jakąś historię – podnoszę głos. – Że to i że tamto, że mój ojciec, moja matka, czas i miejsce, traumy i in­ne bla bla bla musiały wpłynąć na to, co potem stało się mną. Ja jestem nienaruszona i taka byłam od momentu narodzin. Jestem sobą.
     […]  Twierdzę, że mam swój rdzeń. On jest nienaruszony i ma być nienaruszony.

🖇

Pytam gościa od PTSD, czy sądzi, że rdzeń osobowy pozostaje nie­na­ru­szo­ny, niezależnie od tego, co dzieje się z daną osobą w trakcie jej życia. Odpo­wia­da, że jego zdaniem człowiek zbiera rysy na swoim „rdzeniu”, ale za­zwy­czaj może całkiem albo prawie całkiem poskładać go do kupy.
     – […]  co właściwie masz na myśli z tym rdzeniem?
     – Chodzi mi o właściwe, pierwotne ja – tłumaczę.
     – Masz na myśli coś w stylu, jak to niektórzy nazywają, duszy ludzkiej?
     – Nie, bardziej to postrzegam jako rdzeń ze światła i energii, coś, co jest właściwe każdej jednostce.
     – Ale czy to właśnie nie jest to, co niektórzy pojmują jako duszę ludzką? Światło i energia.
     – To stały rdzeń – upieram się.
     – Ale jak światło i energia mogą być stałe? – pyta gość od PTSD.
     – Po prostu mogą – odpowiadam.
     […] 
     Kiedy jestem już w domu, szukam duszy w wyszukiwarce. Znajduję to:
     „Psyche oznacza w starogreckim ludzką duszę. […] ”.
     Wolę rdzeń. Jak rdzeń ziemi. Widzę płonący okrągły glob, pulsujący w centrum każdego człowieka.

🖇

I spojrzenie w oczy noworodka i dostrzeżenie wzroku, który zdaje się nieść doświadczenie całej ludzkości. Stara dusza. Nowy rdzeń. Ta­kie bezbronne stworzenie, choć z takim spojrzeniem.

🖇

Ta szczerość u całkiem małych dzieci. Nazywają ją niewinnością, ale ja my­ślę, że to szczerość. Są dokładnie tam, gdzie są, w swoim teraz. To czysty rdzeń. Zobacz, pająk, zobacz, kotek. Dotknąć kamyczka, do buzi wsadzić zie­mię. Jak to jest skoczyć do wody?

🖇

Wzdycham głęboko. Dawaj, zastanów się raz jeszcze. Nie idź drogą gniewu, ona prowadzi wyłącznie do konfliktu i bycia ofiarą (głęboki wdech).

🖇

Mam tajemnice, które zachowam dla siebie. Są wyłącznie moje. Mam rów­nież przerażające tajemnice, które dzielę tylko z gościem od PTSD. […]  usia­dłam przy małym stoliku w kuchni i próbowałam wciągać powietrze tak, jak nauczył mnie tego gość od PTSD. Ale serce bije zbyt szybko, oddech nie może temu zaprzeczyć.

🖇

[…]  siada obok mnie. Nic nie mówimy. Siedzimy tak w nie­skoń­czo­ność. Płacz zmienia się w szloch, a szloch w ciszę.

🖇

Jak najbardziej słusznie wściekasz się na to, co się wydarzyło, ale teraz, kiedy masz nad tym kontrolę, możesz zostawić to w spokoju.

🖇

[…]  nie wszystko jest kwestią psychologii, dorzuca Nicola, to społeczeństwo jest chore.

🖇

     – […]  da sobie radę, ma w końcu pracę i wszystko, co potrzeba.
     – Jakie wszystko?
     – No… wszystko. Życie! Ma własne życie, tak.

🖇

     – Ej – mówię.
     Wszystkie trzy patrzą w moją stronę.
     – Możemy porozmawiać o czymś innym? To wszystko to dla mnie zbyt wiele.
     – Jak to zbyt wiele? – pyta Lea.
     – Chcemy ci tylko pomóc – dodaje Nicola. – Dlaczego nie możemy tego zrobić?
     – Zbyt wiele […]. Przestańcie próbować układać mi życie. Sama zobaczę, czego chcę, nie potrzebuję dobrych rad.

🖇

     – Dlaczego nie zostałam bardziej złamana przez całe to gówno, które mnie w życiu spotkało?
     – Ponieważ w międzyczasie otrzymałaś trochę miłości i stabilności – od­powiada. […]  – I też dlatego, że świadomie i ciężko pracowałaś na to, żeby twoje dzieci były szczęśliwe, świadomie zde­cy­do­wa­łaś nie przekazywać tej agresji dalej […]. Ale tak, miłość i troska są decy­du­ją­ce i czasem wy­starczą małe ich dawki.

🖇

[…]  musicie zrozumieć, że mam… Że mam się trzymać pewnych zasad, żeby znów nie pójść na dno.

🖇

     – Ja tak naprawdę nigdy nie byłam zakochana – rzuca Annie. – Dobra, byłam, w twoich dzieciach. I w moim psie! To, kurwa, dziwne.
     Czuję, że uśmiecha się do siebie.
     – Po prostu nie zużyłaś energii na bieganie za facetami i wiarę w gruszki na wierzbie. Nie zmarnowałaś na to swojego życia. To było mądre, Annie.

🖇

Annie jest moją linią życia. Może ja też jestem jej. Taką mam nadzieję.
     – Nie odważę się – mówię.
     – Odważysz – ripostuje Annie.

🖇

     – Lucie – zwraca się do niej. – Jesteś najmilszym koniem świata. – Jej głos jest spokojny i delikatny. – Kochana mała Lucie, wspaniała mała Lucie.
     Lucie prycha i skubie jej czapkę.
     – To znaczy, że koń cię lubi – tłumaczę. – Lubi cię, bo dobrze go tra­ktu­jesz. On czuje się z tobą bezpiecznie.
     – To jest ona, babciu, nie jakiś on.

🖇

     – A co, jeśli nie dam sobie rady bez wizyt tutaj?
     – Dasz radę. Zaszłaś bardzo daleko, możesz sobie pogratulować. Jak już wcześniej powiedziałem, zawsze będziesz miała w sobie tę szczególną wra­żli­wość, dlatego tak istotne jest, żebyś słuchała samej siebie, nie prze­kra­cza­ła własnych granic i nie wystawiała się na niepotrzebną presję. Wówczas możesz mieć całkiem dobre życie. I dbaj o siebie – kończy i podnosi się, bo czas minął.

🖇

Często ignoruję ich telefony, zadają tyle pytań, a ja nie mam żadnej odpowiedzi.

🖇

Boję się […], ale wiem też dobrze: to dalsza przyszłość. Jeden dzień naraz.

🖇

Mają iść na sześćdziesiąte urodziny i chcą trochę „archaiczny” bukiet dla „starszego rocznika”, nie podoba im się to, co mamy w wiadrach, to zbyt „nowoczesne”, więc muszę złożyć coś „klasycznego” z czerwonych róż i zie­leni. […] 
     – Do diabła! – wyklina Annie po ich wyjściu. – „Starszy rocznikto prze­cież my już niedługo.

🖇

Tyle jest niewypowiedzianego.

🖇

Miękki nowy początek […]. Nowy punkt wyjścia, w którym bierzesz pod uwa­gę swoją wrażliwość.

🖇

Wiesz, kwiaty to część wielkich życiowych wydarzeń […].

🖇

     – Co możemy dla niej zrobić?
     – Możemy dla niej być, jak zawsze zresztą – odpowiadam. – Pytać, czego potrzebuje.
     – Niczego nie potrzebuje.
     – Nie, ale będzie.

Naja Marie Aidt, Ćwiczenia z ciemności,
przeł. Maciej Bobula, Cyranka, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

Gość od PTSD twierdzi, że to ważne, żeby móc głośno po­wie­dzieć, na co się ma ochotę i na co się nie ma, na co ma się siłę, a na co nie.
     – I teraz jesteś w tym dobra – podkreśla.
     – To okej – odpowiadam.

🖇

     – Najwyższy czas znów spróbować. […]
     Jestem kwiatem.

🖇

Jestem krucha, ale nie bardziej krucha niż cokolwiek innego na ziemskim globie. Jestem silna jak tyle innych rze­czy na świecie. Jestem krucha i silna, i to jest dobre.

🖇

Wszystko jest takie samo i nic już takie nie jest.

🖇

Czytam, że jeśli jest tak gorąco jak teraz, rośliny i drze­wa rosną w nocy, że kwiaty otwierają się, do­pie­ro kiedy słońce zachodzi.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz