wpis przeniesiony 15.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Przed urlopem weszliśmy z Sadownikiem do księgarni analogowej. Wzięłam papierową wersję do ręki — wyszła w wersji pocket, papier dno, czcionka dno, interlinia fatalna, marginesów w zasadzie brak. Niech jakiś wielbiciel papieru mnie przekona, że ta książka w papierze jest czymś lepszym niż jej wersja elektroniczna. Niech chociaż spróbuje! — pomyślałam.
A na kundlu — zmieniłam sobie czcionkę, ustawiłam interlinię i marginesy. Sadownik ustawił sobie padalca i… pojechaliśmy z czytaniem synchronicznym.
No i… lubię Bondę. Co mi się podoba?… Zamyśliłam się… najbardziej… relacje między bohaterami.
— Nie o to chodzi, stary — przerwał mu Hubert. — Właśnie, chciałbym się dowiedzieć, o co tu chodzi?
— Dla ciebie to wszystko, kurwa, takie proste!
— Jest proste, bo jestem szczery ze sobą… Proste, ale niełatwe.
*
— Umówiliśmy się z żoną po drugim dziecku, że to ja będę podejmował ważne decyzje. Ona weźmie na siebie wszystkie drobiazgi, żebym nie zawracał sobie tym głowy. Tylko że w życiu nie ma żadnych ważnych decyzji. Wszystko jest błahostką. No i widzisz, jak się załatwiłem — wyznał ze skruchą.
*
[…] muszę wreszcie przestać uciekać. Przyznać się do błędu i zacząć walczyć. Może ten pożar i cała ta sprawa były właśnie po to, żebym w końcu zrozumiał, kim jestem.
Katarzyna Bonda, Florystka,
Wydawnictwo Muza, Warszawa 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz