wtorek, września 29, 2015

1481. Mało ambitna historia z brodą i emocją

 wpis przeniesiony 16.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dawno temu Onemu zapomniał i zostawił w ciasance swoje płyty U2. Chwilę po tym, gdy Sadownik o tym się dowiedział, postanowiliśmy skorzystać z okazji i podelektować się Bono. Ku naszemu zdziwieniu znajdujący się w sidiku krążek miał z U2 tyle wspólnego, co nasze wakacje z Afryką. Było tam kilka folderów, w każdym z nich po kilkanaście piosenek z naszej młodości. Straszny kicz, coś z gatunku muzyki zwanej pościelówą, nic wymagającego, ale prawda jest taka, że z każdą piosenką słodycz lała się przez głośniki wprost do naszych uszu — uruchamiały się niewinne części nas, budziły się wspomnienia. Późniejsze śledztwo wykazało, że krążek skompilował Bajkowy Basista i też zapomniał zabrać, ale finalnie w dobroci swego serca pozostawił go na wyposażeniu stałym ciasanki.

Wszystko to byłoby kompletnie bez znaczenia, bo co komu po tym, że kilka piosenek jest od czasu do czasu przeze mnie zarzynanych, m. in. piosenka stanowiąca oprawę delfina Umuma, którego nigdy w przedszkolu nie mogłam obejrzeć do końca, bo leciał wtedy, gdy ja szłam do domu, ale, ale… jest to historia o tym, jak przypadek zamienił się w działanie z premedytacją.

Na tym sidiku jest również piosenka, której wykonawcy nie znałam, ale której klimat — aż wstyd — porywa mnie do dziś… W niedzielę o 7.00 byliśmy w samochodzie w drodze do Wrocławia. Zaczynaliśmy jeden jedyny, ostatni dzień wolnego, zanim ruszymy w akademickość i studenckość. Pierwsze słowa piosenki świetnie oddawały intensywność przeżytych przez nas dni:

now the party is over, I’m so tired,
then I see you coming out of nowhere

Zanim oddaliśmy się randkowaniu na całego, po tekście znalazłam wykonawcę i utwór na sieci. Hmmm, pomyślałam… Avalon… i przeczytałam… mityczny celtycki raj, kraina zmarłych lub Ziemia Kobiet, ale też Wyspa Jabłek lub Wyspa Jabłoni. Zdziwiona? — zapytałam samą siebie w duchu.

Wciąż piłuję tę piosenkę. Postanowiłam ją tu upuścić, będzie mi albo łatwiej do niej dotrzeć, gdy mknę ulicach stolicy, albo się od niej odczepię. Póki co, przy kolejnych taktach rzeźbię raport roczny mojego studiowania.

Roxy Music, Avalon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz