niedziela, września 03, 2017

2544. Bo i bo, i fajny pies w środku

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Bo tytuł mnie zachwycił. To był argument.
Bo międzyurlopowe lądowanie w domu. To jest usprawiedliwienie.

To chyba romansidło… ale nie wiem… a jeśli, to chyba nietypowe, bo ma fantastyczne zakończenie — takie, jakie lubię najbardziej w powieściach czy filmach. W sumie, to o czym? O tęsknotach; o nadziei, że damy radę, choćby nie wiem co; o pragnieniu, by mieć takiego Feliksa; by również mieć przywilej bycia Feliksem dla kogoś.

Właściwie mogłam go nazwać moim najlepszym przyjacielem, jedynym w tej dziurze. Wszędzie za mną chodził, spał ze mną. Kiedy zaczęłam z nim rozmawiać, przeraziłam się na dobre. Chyba postradałam zmysły! Wkrótce stanę się wioskową psią mamą. Chociaż ten pies tak naprawdę miał w sobie cechy jednocześnie osła i niedźwiedzia. Szalona mieszanka.
     Odkryłam radość z faktu posiadania czworonożnego towarzysza.

*

     — Nie nuży cię robienie zdjęć tego samego?
     — To nigdy nie jest to samo.

*

Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Przynajmniej potrafiłam się cieszyć z drobnych rzeczy.

*

     — Czego się boisz?
     — Wszystkiego…

*

     — Przysięgam, że się starałam, zmuszałam się, ale nie mogę już. Nic mi nie wychodzi.
     — To minie — Feliks rzekł łagodnie. — Wszystko się ułoży.

*

     — Jesteś pewna, że to dobry plan?
     — Nie. Niczego nie jestem pewna. Okaże się na miejscu.

*

     — Powiedz nam, czego szukasz, będziemy mogli ci pomóc.

Agnès Martin-Lugand, Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę,
przeł. Beata Turska, Wielka Litera, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz