wpis przeniesiony 2.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Bo tytuł mnie zachwycił. To był argument.
Bo międzyurlopowe lądowanie w domu. To jest usprawiedliwienie.
To chyba romansidło… ale nie wiem… a jeśli, to chyba nietypowe, bo ma fantastyczne zakończenie — takie, jakie lubię najbardziej w powieściach czy filmach. W sumie, to o czym? O tęsknotach; o nadziei, że damy radę, choćby nie wiem co; o pragnieniu, by mieć takiego Feliksa; by również mieć przywilej bycia Feliksem dla kogoś.
Właściwie mogłam go nazwać moim najlepszym przyjacielem, jedynym w tej dziurze. Wszędzie za mną chodził, spał ze mną. Kiedy zaczęłam z nim rozmawiać, przeraziłam się na dobre. Chyba postradałam zmysły! Wkrótce stanę się wioskową psią mamą. Chociaż ten pies tak naprawdę miał w sobie cechy jednocześnie osła i niedźwiedzia. Szalona mieszanka.
Odkryłam radość z faktu posiadania czworonożnego towarzysza.
*
— Nie nuży cię robienie zdjęć tego samego?
— To nigdy nie jest to samo.
*
Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Przynajmniej potrafiłam się cieszyć z drobnych rzeczy.
*
— Czego się boisz?
— Wszystkiego…
*
— Przysięgam, że się starałam, zmuszałam się, ale nie mogę już. Nic mi nie wychodzi.
— To minie — Feliks rzekł łagodnie. — Wszystko się ułoży.
*
— Jesteś pewna, że to dobry plan?
— Nie. Niczego nie jestem pewna. Okaże się na miejscu.
*
— Powiedz nam, czego szukasz, będziemy mogli ci pomóc.
Agnès Martin-Lugand, Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę,
przeł. Beata Turska, Wielka Litera, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz