wpis przeniesiony 3.04.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Wśród moich znajomych i przyjaciół nie ma osób, które głosowały na Falangę+ — co, pomyślałam sobie, jest dowodem na to, że wszyscy my, otorbieni, żyjemy w swojej bańce (jakby nie patrzeć) ludzi sukcesu. Sukcesu, bo nawet jeśli nie zawsze wszystko spina się od pierwszego do pierwszego, wszyscy robimy w życiu to, co chcemy robić.
Sic! Żyjemy na mentalnym osiedlu zamkniętym! — pomyślałam ze zgrozą jakiś czas temu, gdy po raz kolejny usłyszałam, że polskiej falandze nie maleje wcale. I zrozumiałam, że nie imigranci wiszą na płocie i grożą śmiercią tym, co w środku.
Ciekawe, czy Pierwszy Świat, największe grodzone osiedle bogatych, do którego należymy, zdąży się ogarnąć — pomyślałam, słuchając audycji o tej książce. Czy nauczy się słyszeć, a potem słuchać? Czy jest w stanie zobaczyć inne, równie prawdziwe, perspektywy. Pan Gadomski nie umie…
Nie czekałam na niską cenę tej książki. Czekałam, aż skończę książkę o izmach. Pomysł na to, by patrzeć na duet kapitał i praca/demokracja jak na relację, wyjątkowy, trafiony i bardzo obrazowy — jak dobrze, że Autora też ujął (szare cytaty to przygody tej relacji).
[Herbert] Kitschelt proponuje spojrzeć na pracę. A mówiąc precyzyjnie, na jej typ i związany z tym zestaw doświadczeń. To o wyznacza nam przecież we współczesnym świecie horyzont myślowy. To on definiuje, z kim się zadajemy i jaki mamy tryb życia. Praca otacza nas więc trochę jak bańka mydlana, a my często nawet nie wiemy, że siedzimy w jej wnętrzu. Zdaniem Kitschelta bezpośrednią konsekwencją owej bańki jest to, że praca dość precyzyjnie wskazuje również na nasze poglądy polityczne.
*
Kapitał i praca to dwa najważniejsze środki produkcji, a każdy z nich ma swoją wizję ładu politycznego. Generują więc dwa wielkie żywioły reprezentujące ich hierarchie interesów i wrażliwość. Kapitał wykreował sobie wolnorynkowy kapitalizm. Praca stworzyła demokrację.
*
Symboliczna data ślubu kapitalizmu z demokracją to dopiero rok 1945. Miłości nie było tu zbyt wiele. Raczej chłodna kalkulacja. Układ był od początku jasny. Masy pracujące i reprezentujące je partie lewicowe zgodziły się na kapitalizm. Praktyczny wyrazem tej zgody były fundamentalne gwarancje dla własności prywatnej, której nawet legalnie wybrany parlament nie mógł odtąd zawiesić bez odszkodowania.
*
Czarę goryczy przelały wreszcie doświadczenia lat 2008–2014, gdy kapitalizm po raz kolejny wziął pracę/demokrację pod but i oświadczył, że to ta ladacznica znowu wszystko przehulała, po czym z uciułanych przez nią pieniędzy (podatki) spłacił swoje długi z kasyna (nacjonalizacja strat sektora finansowego) i ponownie przystąpił do „zaciskania pasa” (fala polityki austerity w latach 2010–2014), dziwiąc się, że demokracja (a wraz z nią praca) nie może się już nawet podnieść z podłogi.
Autorem metafory nieudanego pożycia kapitalizmu i demokracji jest niemiecki ekonomista Wolfgang Streeck.
*
Gdy praca się im [lewicy] żaliła, że już z tym kapitałem dłużej nie wytrzyma, ta sączyła je do ucha: „Musisz, dasz radę, takie są realia, pamiętaj o dzieciach”, po czym za jej plecami w najlepsze sobie z kapitałem flirtowała.
*
Pamiętacie? Praca leży, bo kapitał bił. Nierówności to więc jakby rany na ciele ofiary. Zakładanie, że wszystkie mogą się pięknie wygoić, jest naiwnością.
*
[…] gdzie właściwie tak naprawdę mieszkają kapitał i praca. I czy nie jest przypadkiem tak, że już dawno nie jest to wspólny adres.
*
[Kapitał] Ostatecznie ten zysk zawdzięcza nie tylko sobie. Pracę wziął? Wziął! Z instytucji oraz infrastruktury (fundowanych ze środków publicznych) skorzystał? Skorzystał! Technologii użył? No użył! To niech nie struga wariata i nie mówi, że nie powinien się dzielić!
*
[…] przyszłość zawsze zaczyna się dziś.
*
Internet, GPS, ekrany dotykowe, baterie, mikroprocesory. Żaden z tych przełomowych wynalazków nie powstał (jak już wspomniałem) w prywatnym garażu któregoś z przedsiębiorców Doliny Krzemowej. Zostały opracowane za publiczne pieniądze, a biznes je po prostu wziął i wstawił do swoich produktów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że od dwóch–trzech dekad ten sam biznes próbuje nas przekonać, że nic takiego nie miało miejsca.
*
Kapitał się już bowiem z pracą spotkał, z czego urodziła się jakaś wartość ekonomiczna. Po czym kapitał oświadczył, że to właściwie jego dziecko, a praca niech się cieszy, że może sobie na nie popatrzeć w co drugi albo co trzeci weekend. A i to z łaski.
*
[…] błąd polega na przeświadczeniu, że najpierw trzeba wytworzyć dobra, a dopiero potem je dzielić. Czyli że zajmiemy się nierównościami, jak już będziemy bogaci (brzmi znajomo, prawda?). A na razie nie ma o czym mówić. Problem tylko w tym, że w rozwoju ekonomicznym nie ma żadnego „najpierw” i „potem”. Wytwarzania bogactwa nie da się oddzielić od procesu jego podziału. Dzieje się tak dlatego, że reguły podziału wpływają na wielkość wyprodukowanego ciastka.
*
[…] nierówności po cichu i bezszelestnie rozbijają spójność społeczną. Sprawiają, że ludziom tylko się wydaje, że są członkami tej samej politycznej wspólnoty, podczas gdy tak naprawdę żyją jakby w różnych światach.
*
[…] w ostatecznym rozrachunku celem nie jest wskazanie winnego, tylko wyjście ze wspólnych tarapatów.
Rafał Woś, To nie jest kraj dla pracowników,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2017.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz