z powodu upału dzień w godzinach 10.00–21.00 anulowano. przepraszamy. taki mamy klimat.
48/131
Jabłoń, która nie rodzi, należy wyciąć, usłyszałam.
Jak to jest: żyć, być, śnić i nieprzerwanie marzyć,
gdy prawie ci wmówiono, że jesteś taką Jabłonią?
Jak to jest kwitnąć przez cały rok? Rozkwitać każdego dnia?
z powodu upału dzień w godzinach 10.00–21.00 anulowano. przepraszamy. taki mamy klimat.
48/131
Dotyk nie jest Jej ulubioną formą kontaktu z człowiekiem. Dotyk — tak, ale zawsze na Jej warunkach. Viparita Karani, zamknięte oczy i nagle czuję psie futro — wszystko stało się przyjemnie jasne: Viparita Karani Kudłate — moja ulubiona asana. Wczoraj tylko wyszeptałam prośbę, by Sadownik cyk w taki sposób, by Heniuta nie podniosła się, gotowa do działania.
fot. Sadownik, fragment.
Kilka lat temu jechałam tramwajem. Pani po sześćdziesiątce czytała grubą książkę. Od słowa do słowa, gdy zaczęłyśmy rozmawiać, powiedziała: musi pani to przeczytać, doskonałe! Nie lubię tak grubych książek, ale zapamiętałam sobie zachwyt tej pani. Od tamtej pory, przy okazjach rocznic wszelakich, kupowałam Orzeszkowi kolejno ukazujące się książki tego Autora, obiecując sobie, że kiedyś do nich zajrzę, skoro Orzeszek mówiła: dobre!
W Małej Danii po skończeniu Czecha i Przyjaciela chciałam pozostać w klimacie beletrystyki i przeczytać coś niezobowiązującego i dla zabawy. I tak po latach padło na Cabré — upewniłam się u Orzeszka, że najświeższa jest dobra, i wsiąkłam — to był strzał w dziesiątkę.
Opowiadania. W każdym trup. Tylko mordercy, żadnej morderczyni (gdzie parytet?!). Zapis dialogów (dziwny, słyszałam) intrygujący i mile zaskakujący wobec wieloletniego wyobrażenia, że będzie zniechęcał. I pomysły… fantastyczne (!) — niektóre z nich tak przewrotne jak puenta tytułowego opowiadania Czysta robota Forsytha.
Okazuje się, że na mocy nie wiem jakich przepisów muszą mnie wcześniej wypuścić… Nie wiem dokładnie, o co tu chodzi, bo jak adwokaci mi to wyjaśniali, myślałem o niebieskich migdałach; nie byłem zainteresowany tematem: wiedziałem, że mam tam spędzić całe życie, więc nie interesowało mnie liczenie dni.
*
[…] kiedy zdecydowałem się na zawodowstwo, postanowiłem czcić z równym zaangażowaniem dwóch patronów mojego fachu: świętego Ferriola z Besalú i świętego Dyzmę, Dobrego Złodzieja. Zawsze osiemnastego września i dwudziestego piątego marca robię sobie wolne, nawet gdy stanie mi na drodze naiwna torebka, kusząc mnie apetycznym portfelem. Tego surowo przestrzegam.
*
W taki oto sposób doskonaliliśmy nasz doskonały plan. Aż do najmniejszego szczegółu. Toni zwinął trzy noże deserowe, na wypadek gdyby ofiara stawiała opór.
— Jak nie będzie grzeczny, to mu obetniemy.
— Co mamy mu obciąć? — zapytał Ty, zaintrygowany.
— Stary, kutasa.
— Ach tak. — Skupione milczenie. — A co to takiego ten kutas?
*
My, książki, nawykłyśmy do odgadywania, bo na naszych stronach jest przeszłość i teraźniejszość, i wszystkie indywidualne historie, więc umiemy interpretować to, co ludziom się przytrafia.
*
[…] jeżeli cud dokonuje się przy pomocy słów, nazywamy go literaturą; jeżeli dokonuje się w sposób ulotny, rozciągnięty w konkretnym czasie, nazywamy go muzyką; a jeśli dokonuje się w jakiejś materialnej przestrzeni, mówimy, że to obraz, fresk, ołtarz, rzeźba… A jeśli cudem jest przestrzeń, jaką tworzysz, mówimy, że to architektura. Najważniejsze, żeby dokonał się cud.
*
— No już, tato, wsiadaj. Za pół godziny będziemy na miejscu.
— Czekam na niego każdej nocy. Wiem, że wkrótce przyjdzie. I powie zabiłeś mnie, zabiłeś swojego dowódcę, ty draniu. I dlatego przeżyło was tylko trzech z trzydziestu żołnierzy, ty draniu. Ponadto załatwiłeś pięć aniołów, strzelając w niebo, a one, te anioły, teraz błagają mnie na klęczkach, żebym ci strzelił prosto w tyłek…
— Nie, zostaw, tato! Ja ci zapnę pasy.
*
— Nie kpij sobie.
— Cholera. Przecież mieszkanie nie jest nie wiem jak wielkie, prawda? Niby gdzie mam je trzymać?
— Spal je, podaruj komuś. Przecież ich nie czytasz! I nie używaj brzydkich słów.
*
— I co mam…
— Udzielić wywiadów.
— A co na to jego ekscelencja, panie ministrze?
— Z dużej litery, proszę.
— Co na to Jego Ekscelencja?
— Nie twoja sprawa.
— I… mogę coś zmyślać?
— Zastosuj logikę.
*
— Ja bym tak tego nie powiedział, panie ministrze.
— Czego byś nie powiedział?
— Że klęski żywiołowe to próba, jaką Bóg zsyła na ludzi, żeby się przekonać, czy zasługują na swój los. Nie wiem, kto coś takiego wymyślił.
— To ładnie brzmi.
— Ale to nieprawda.
— I co z tego?
— Jak to co z tego? To nieprawda!
— Licz się ze słowami.
*
— Rozumiem, co pan czuje. Wolałby pan, żeby była martwa, prawda?
— Tak. Źle jej nie życzę, ale wyświadczyłaby mi przysługę, gdyby była martwa, tak.
*
Współczucie, dlaczego? Ta osoba przeszkadza mojemu klientowi i to wystarczy. A kto płaci, ma swoje powody, w które ja nie wnikam. Ograniczam się do skutecznego wykonania swojej pracy, i tyle.
[…]
Nie, wcale się nie boję, że ksiądz mógłby o tym komuś opowiedzieć, ponieważ wierzę mocno w żelazną zasadę tajemnicy spowiedzi.
Zgoda, ksiądz mógłby się zdobyć na popełnienie tego strasznego grzechu wyjawienia komuś mojego sekretu, owszem. W tym punkcie zgadzam się z księdzem. Z tego, co wiem, nie byłoby to po raz pierwszy.
Nie trzeba być wierzącym, żeby o tym wiedzieć.
Cóż mam księdzu powiedzieć: jestem dobrze poinformowany.
Dlaczego jestem taki spokojny? Bo ksiądz jest właśnie ostatnim celem w mojej karierze.
Nie chcę księdza obrazić, ale mam nadzieję, że sam ksiądz rozumie: no, nie mogę wyjawić nazwiska klienta, od którego otrzymałem zlecenie.
Mówię, że nie, proszę nie nalegać. Ale mogę oświadczyć z satysfakcją, że w życiu ksiądz by nie uwierzył, że to ten człowiek.
Jaume Cabré, Kiedy zapada zmrok, przeł. Anna Sawicka,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
upał. sponiewierał. ciało i duszę.
45/131
*
— Tak. Kim pan jest? Gdzie jesteśmy?
Mężczyzna nie odpowiedział. Podszedł bliżej i na ucho wyszeptał utknąłem tu po same jaja, po korzenie jaj, w taki upał.
Jaume Cabré, Kiedy zapada zmrok, przeł. Anna Sawicka,
Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019.
między jednym ćwiczeniem a drugim
rozbroiły mnie spokojne, równiutko ułożone
łapki i pazurki. a gdy cyk…
…Heniutka podniosła powieki,
niewerbalnie informując mnie:
wiedz — widzę, że nie ćwiczysz!
Chudziutka. Czytana powolutku jak wszystkie wcześniejsze Autorki. Wystarczyła na cały pobyt w Małej Danii — jeden rozdzialik na dzień. Drobiazg, nie książka, ale na całe życie i jeden dzień dłużej.
Ktoś przysłał mi kiedyś zawieszkę dla psa w kształcie kości, którą można nawlec na sznurek i nosić na szyi. Zamiast wygrawerowanego imienia psa miała napis: „Siadaj. Zostań. Uzdrawiaj”.
*
Zatrzymujesz się i pozwalasz na powstanie szczeliny w czymkolwiek, co w danej chwili robisz.
*
Nigdy nie zachęcano nas do doświadczania przypływów i odpływów naszych nastrojów — zarówno przyjemnych, jak i nieprzyjemnych — w ich pełni.
*
Ucząc się zatrzymywać, bardzo dokładnie poznajemy to miejsce i stopniowo, stopniowo przestaje ono być zagrożeniem.
*
To, jak odnosimy się z chwili na chwilę do tego, co dzieje się w tym właśnie punkcie, jest w zasadzie wszystkim, co istnieje.
*
Zatrzymując się, tworząc szczelinę, głęboko oddychając, możemy doświadczyć natychmiastowego orzeźwienia. Nagle zwalniamy, rozglądamy się i bam! — oto cały świat.
*
I oto, czego się nauczyłam: zainteresuj się swoim bólem i swoim strachem. Przysuń się, pochyl nad nimi, zaciekaw się nimi; choć przez chwilę odczuwaj poza pojęciami, poza dobrem i złem. Przywitaj je. Zaproś je. Zrób wszystko, żeby roztopić swój opór.
*
Mamy nieszczęśliwą skłonność do przerysowywania naszych porażek. Dla kontrastu Dzigar Kongtrul mówi, że dla niego jest powodem do radości, gdy choć raz i nawet na krótko w ciągu całego dnia udało mu się połączyć się ze swym dążeniem. Mówi także, że nawet gdy nie udaje się to ani razu, powodem do radości jest zdolność zauważenia tego faktu. Ten sposób patrzenia był dla mnie bardzo inspirujący.
*
W każdej chwili możemy dawać sobie przestrzeń, by dostrzec, gdzie jesteśmy, zobaczyć ogrom naszego umysłu. Znajdź sposób, żeby zwolnić. Znajdź sposób, żeby zrelaksować swój umysł, i rób to często, jak najczęściej, nie tylko wtedy, kiedy już połknąłeś haczyk — rób to zawsze.
Daj sobie czas na zmianę percepcji. Daj sobie czas na doświadczanie naturalnej energii życia, która manifestuje się właśnie teraz.
*
Mądrość, siła, zaufanie, przebudzone serce i umysł są dostępne teraz, tutaj, zawsze. Po prostu je odkrywamy. Nie wynajdujemy ich ani nie pozyskujemy z jakichś odległych miejsc. Są tu.
*
Naturalne ciepło to posiadana przez nas wszystkich zdolność do kochania, empatia, poczucie humoru. To również zdolność do odczuwania wdzięczności, doceniania innych i bycia delikatnym. To cała gama tego, co często nazywamy przymiotami serca, właściwości będących naturalną składową człowieczeństwa. Naturalne ciepło ma moc uzdrawiania wszystkich relacji — relacji z samym sobą, z innymi ludźmi, zwierzętami i ze wszystkim, co napotykamy każdego dnia życia.
Pema Chödrön, Rusz z miejsca,
przeł. Magdalena Chojnacka-Kuza i Sławomir Piela,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
w morzu ograniczeń. dostrzec możliwości, poczuć w sobie potencjał, karmić się chwilą. bezcenne.
44/131
Mój dzisiaj jest tylko zachwyt, którego na słowa przełożyć nie sposób. Jacqueline — czekałam na Nią tak długo — nie pytała o szczegóły choroby. Wsadziła na reformera i cadillaca — zachwyciła mnie moim ciałem. Wspaniały dzień, choć upał zrobił swoje i skasował część grafiku.
every moment of our life can be the
beginning of great things.
Joseph Pilates
(1883–1967)
*
choć droga jest bez końca
pozornie bez znaczenia
mniemam, że mam powody
by drogi swej nie zmieniać.
// Piotr Wróbel
*
Autor(ka) zdjęcia nie do ustalenia.
*
Zanim zdamy sobie sprawę z tego, czym jest naturalne ciepło, często musimy doświadczyć straty. Trwamy przez lata, z dnia na dzień, napędzani przez nawyk, biorąc życie jako coś, co się nam należy. Aż któregoś dnia my albo ktoś nam bliski ma wypadek lub zapada na ciężką chorobę. I staje się tak, jakby ktoś zdjął nam bielmo z oczu. Widzimy bezsensowność tylu rzeczy, które robimy, pustkę tak wielu rzeczy, do których jesteśmy przywiązani.
*
Kiedy coś się rozpada i nie możemy ponownie połączyć kawałków w jedną całość, kiedy tracimy coś, co było nam drogie, kiedy coś już nie funkcjonuje i nie wiemy, co robić, wtedy naturalne ciepło czułości, ciepło empatii i życzliwości czekają, aż je przyjmiemy. To nasza szansa na wyjście z ochronnej bańki i zdanie sobie sprawy z tego, że nigdy nie jesteśmy sami.
Pema Chödrön, Rusz z miejsca,
przeł. Magdalena Chojnacka-Kuza i Sławomir Piela,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
paw, haft i rzyganie — bezwzględna opinia żołądka na temat plasterka ogórka. asertywna wypowiedź Duszy w każdej kwestii jest dużo subtelniejsza. całe szczęście i… nieszczęście, bo bez treningu łatwo można przegapić Jej krzyk.
43/131
*
Ale randka! Pierwszy raz sprzątałem po panience, której nie spiłem — skomentował po wszystkim Sadownik. Nie pytałam, ile spił i po ilu pijanych sprzątał. Nie mogę patrzeć na ogórki.
nie zapomnę tego nigdy — pomyślała lub powiedziała wiele razy w ciągu życia. zapomniała niejedno i nie raz. i dobrze.
42/131
*
Każdego, nawet najzwyklejszego dnia zdarzają się nam chwile szczęścia, dobrego samopoczucia i radości, momenty, kiedy dostrzegamy coś przyjemnego, poruszającego, coś, co połączyło nas z wrażliwością naszego serca.
Pema Chödrön, Rusz z miejsca,
przeł. Magdalena Chojnacka-Kuza i Sławomir Piela,
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2019.
Gepardzica ma rację, mówiąc, że w tej książce jest wszystko, co kocham, lubię i cenię. Jest nawet więcej: dużo filmów, cytatów i muzyki, jest psi pomnik, który osobiście sfotografowałam kilkanaście lat temu, gdy historia pewnego psa chwyciła mnie za duszę. Jest i wątek studencki, który nie tylko wprawiał mnie w zadumę nad kierunkiem, w jakim idzie świat.
Jest i niezapomniana atmosfera, w której z jednej historii wyłania się druga, dygresja rodzi dygresję, wątki się gubią i odnajdują. I tytułowy przyjaciel… każdego z nich warto na kartach tej książki spotkać, nie wszystkie spotkania są oczywiste, co dodaje szczególnego uroku powieści. Nie byłabym jednak sobą, gdyby ostatni z wybranych cytatów nie był… kudłaty.
„Ej, ona czyta więcej ode mnie” — mówiłeś ludziom, a my się krzywiliśmy.
*
Któregoś pięknego wiosennego ranka podczas przechadzki przyjaciel zapytał Samuela Becketta:
— Czy w taki dzień nie cieszysz się, że żyjesz?
— Tak daleko bym się nie zapędzał – odparł Beckett.
*
Ona ma rację: jeśli ktoś chce mieć psa, to już go ma. A wszyscy, którzy przychodzą mi do głowy i nie mają psa, mają przynajmniej jednego kota.
*
Nie żebym nie wiedziała, co czuję. To bardzo proste. Tęsknię za tobą. Tęsknię za tobą codziennie. Bardzo za tobą tęsknię.
*
Być może wszystkie smoki w naszym życiu są księżniczkami, które tylko na to czekają, by ujrzeć nasze piękno i śmiałość. Może wszystko, co straszne, jest w głębi bezbronne i oczekuje od nas pomocy.
// Rainer Maria Rilke
*
— Co więc zamierzasz zrobić? Nie możesz tak siedzieć i czekać na cud.
Ale właśnie na niego czekam.
*
[…] wyobraźnia skuteczniej dociera do prawdy.
*
„Mogą podważać idee Freuda, ile tylko chcą – mówiłeś. – Ale nikt nie ośmieli się powiedzieć, że ten człowiek nie był wspaniałym pisarzem”.
— Czy Freud istniał naprawdę? — zapytał kiedyś student.
*
Zawsze byłam wdzięczna, że choć Żona Trzecia nie była moją przyjaciółką tak jak Żona Pierwsza, to przynajmniej nie była moim wrogiem jak Żona Druga.
[…]
I tu pauza, by wyznać nie bez wstydu: nigdy bez ukłucia w sercu nie wysłuchałam informacji, że znowu się zakochałeś, nie potrafiłam też zdusić radości za każdym razem, gdy mówiłeś, że z kimś się rozstajesz.
*
[…] każdy smutek da się znieść, jeśli zmienisz go w historię lub o nim opowiesz.
*
Co to jest miłość? Przypomina mistyczną próbę zdefiniowania wiary, którą kiedyś przeczytałam: „To nie to, to nie tamto. Jest taka, ale nie taka. Jest podobna do tego, ale nie jest tym”.
Nieprawda jednak, że nic się nie zmieniło. Może nie używam słów „uleczenie”, „zamknięcie”, „ozdrowienie”, lecz jestem świadoma istnienia czegoś innego. Może czegoś w rodzaju przygotowania. Jeszcze niegotowego, chociaż bliskiego uwolnienia. Odpuszczenia.
Sigrid Nunez, Przyjaciel, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
W twoim nekrologu znalazłam dwa błędy. […] Drobiazgi, wkrótce poprawione, ale wiedzieliśmy wszyscy, że niemiłosiernie by cię wkurzyły.
*
Kiedy kobieta milknie, on również się nie odzywa, czekając na ciąg dalszy, a kiedy nadal nic się nie dzieje, przerywa ciszę:
— Gdyby jakiś student napisał tak w swojej pracy, powiedziałbym: „To zbyt łatwe”.
*
A kiedy student chce opisać strumień myśli swojego bohatera, niemal zawsze wprawia go w ruch. Wsadza do jakiegoś środka transportu, zwykle samochodu lub samolotu. Jakby potrafił sobie wyobrazić, że ktoś myśli tylko wtedy, gdy porusza się w przestrzeni.
*
Usuwam z komputera kwestionariusz przysłany mi przez kogoś, kto rozważa zapisanie się na moje zajęcia, nawet nie siląc się na odpowiedź. (Pierwsze pytanie: „Czy ma pani obsesję na punkcie takich spraw jak interpunkcja i ortografia?”).
*
Jak możesz studiować filologię i nie wiedzieć, że nie stawia się kropki po znaku zapytania? Dlaczego nawet doktoranci nie odróżniają powieści od pamiętników i dlaczego wciąż określają książki mianem „kawałków”?
*
„Zapomniałam, jak bardzo bolą wspomnienia” — pisze jedna z moich studentek. A ma dopiero osiemnaście lat.
*
Chcąc poprawić umiejętności mówienia i czytania, dzieci w szkołach i bibliotekach zachęca się, aby czytały na głos psom. Osiąga się doskonałe rezultaty u dzieci czytających właśnie psom, dużo lepsze niż u dzieci czytających innym ludziom. Wielu słuchających podobno dobrze się bawi, okazując oznaki zaciekawienia i uwagę.
(tamże)
Kudłata impreza pod ławką rozkręcała się, bo najedzone psy uwielbiają się bawić. I choć trwała na tyle długo, by zdążyć cyk, to dopiero koty kilka godzin później i wiele setek kilometrów stąd poruszyły moje zwoje mózgowe, by rozwiązać dylemat wyboru cytatów. Psy poruszają niezmiennie moje serce, rozum przy nich prawie śpi.
Gdyby w tej książce nie było psa — dużego psa, który z łatwością wyjmie ci smaczki z kieszeni, nawet z tej na piersi w ogrodniczkach — nie jestem pewna, czy byłaby do zniesienia, choć ma wszystkie znamiona dobrej książki, np. kończy się zbyt szybko, a wybranie cytatów wymaga połamania głowy.
[…] kiedy podniosłeś wzrok i zobaczyłeś go — majestatycznego na tle letniego nieba — była to chwila tak porywająca i tajemnicza, że byłeś gotów uwierzyć, że to czary. Wyczarowany przez wiedźmę, jak jeden z tych wielkich psów w baśni Andersena.
*
Nie da się wytłumaczyć psu śmierci.
*
Prawie dziewięćdziesiąt centymetrów w kłębie. Osiemdziesiąt kilogramów żywej wagi. Dołączyłeś zdjęcie: ty i pies, policzek przy pysku, na pierwszy rzut oka wielki łeb przypominał kucyka.
*
One nie popełniają samobójstw. Nie płaczą. Ale mogą się rozpaść na kawałki i się rozpadają. Mogą mieć złamane serca i mają. Mogą stracić zmysły i je tracą.
*
Budzę się w środku nocy. Żaluzje są podniesione, księżyc stoi wysoko na niebie i w mocnym świetle widzę zarys wielkich, jasnych oczu i soczystą, czarną śliwkę nosa. […] kładzie swoją wielką łapę wielkości męskiej pięści na środku mojej klatki piersiowej i tam ją zostawia: waga ciężka (jak kołatka do zamkowej bramy).
Nie odzywam się, nie ruszam, nie sięgam, by go pogłaskać. Na pewno czuje bicie mojego serca. […]
W końcu łapa się podnosi. Pojawia się nos, wciśnięty w zagłębienie mojej szyi. Strasznie łaskocze, ale się nie ruszam. Apollo obwąchuje okolice mojej głowy i szyi, następnie zarys całego ciała, czasami trąca mnie mocno, jakby próbował wyciągnąć coś spod spodu.
*
Wracam myślami do czasu, kiedy leżałam na podłodze, a ty budziłeś mnie w środku nocy i wdychałeś kawałek po kawałku. Szukałeś danych. Kim jestem i co chowam w rękawie. Wciąż nieustannie mnie wąchasz, lecz już bez takiego śledczego zapału.
*
„Idylla” — tak Kundera opisuje ludzkie relacje ze zwierzętami. Idylla, ponieważ zwierzęta nie zostały wraz z człowiekiem wygnane z raju. Pozostają tam, nie kłopocząc się sprawami takimi jak oddzielenie duszy od ciała. A my, dzięki miłości i przyjaźni ze zwierzętami, możemy na nowo połączyć się z rajem, choć tylko za pośrednictwem cienkiej nici.
Inni rozwijają tę teorię. Psy nie tylko są niedotknięte złem. To niebiańskie stworzenia, wcielone anioły, futrzaste opiekuńcze duchy, zesłane, by strzec ludzi i pomagać im żyć.
*
Zawsze gdy wieje w naszą stronę, podnosisz łeb, a ja wiem, że trzysta milionów twoich receptorów węchowych wyczuwa dużo więcej niż słony ślad docierający do moich marnych sześciu milionów. Człowiekowi trudno jest wyczuć więcej niż jedną rzecz naraz. Kiedy słyszę, jak ktoś opisuje bukiet wina o ciężkim aromacie czarnego pieprzu, spod którego wydobywa się świeża woń malin i jeżyn, to wiem, że gada bzdury. Pokaż mi człowieka, który potrafi odróżnić węchem malinę od jeżyny, nawet pomijając ten pieprz na wierzchu.
*
Moja nerwica przed początkiem zajęć zacznie się za tydzień. Moje otwarte rany. Moje ukryte obawy. Moja samotność. Mój gniew. Moja nigdy niekończąca się żałoba. Wszystko to wyczuwasz.
*
Ekscytujący widok. Wydaje się tak szaleńczo szczęśliwy, zwycięski, kiedy biegiem wraca, by rzucić kij do stóp swojemu panu. Nie mogę powstrzymać ukłucia zazdrości, kiedy tak patrzę na zabawę tych dwóch silnych, młodych stworzeń. Ale tylko ja. Ty patrzysz jak zawsze spokojnie. Nie wiesz, co to zazdrość. Nie masz tęsknot, nie czujesz nostalgii. Nie masz wyrzutów sumienia. Naprawdę należysz do innego gatunku.
*
Dasz mi znać, prawda? Pamiętaj, jestem tylko człowiekiem. Daleko mi do twojej inteligencji. Kiedy to już będzie zbyt wiele, potrzebuję znaku.
Sigrid Nunez, Przyjaciel, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
*
Biały Kruk synchronicznie wrócił mnie na chwilę do rzeczywistości owocem.
Okładka. Tak prymitywna i prostacka, że nawet nie chciało mi się czytać podczytnika, gdy książka miała premierę. Minął jakiś czas i Gepardzica zapytała: czytałaś? Nie czytałam, ale zaznaczyłam do upolowania. Upewniłam się, że w środku książki jest pies, co Gepardzica skwitowała: jest wszystko, co kochasz, lubisz lub cenisz. Po takiej rekomendacji byłam gotowa i ugotowana. Pożyczony od Gepardzicy papier prawie wystarczył, by sięgnąć po tę książkę. Prawie, bo używanie dwóch rąk do przemieszczania się po literach na burym papierze to dla mnie zbyt dużo fatygi, ale próbowałam, przysięgam. Klik, klik i… zaczął się wczoraj kudłaty dzień.
Z samego rana napisałam: trzeba bawić się w ograniczonych przestrzeniach. Zapomniałam o ławce, o czym dowiedziałam się godzinkę później przy śniadaniu. Pod ławką rozkręciła się kudłata impreza!
Potem synchronicznie zostały wspomniane Cori, Pomegranate, Zuki i Gus. Gdy Georginia przysłała zdjątka Figi i Filo, ludzki mózg, co głowę sobie łamał, jak wybierać cytaty z tej książki, zaskoczył: muszą być podzielone na kocie, psie i ludzkie.
Najpierw kocie, bo w kwestii mruczenia niewiele mam do powiedzenia, chyba że ze szczęścia. Ciekawe, czy zatwardziali kociarze polubiliby tę książkę? Poczekam, może dwie kociary, które mam na myśli, skuszą się na tę opowieść.
fot. Georginia.
Przecież każdy wie, że pies jest symbolem oddania. To jednak właśnie oddanie człowiekowi, tak instynktowne, że okazywane nawet tym ludziom, którzy są go niewarci, sprawiło, że zawsze wolałam koty.
*
[…] najtrudniejszym wyzwaniem dla wyobraźni jest nazwanie kota.
*
Słyszałam o badaniach, zgodnie z którymi koty, wvprzeciwieństwie do wielu innych gatunków zwierząt, nie wybaczają. (Tak jak chyba pisarze, którzy według znajomego redaktora nie wybaczają ani trochę).
*
Kiedyś pewien rezydent w szpitalu powiedział mi, że w trakcie szkolenia na oddziale psychiatrycznym nauczył się, że trzymanie w domu wielu kotów może oznaczać chorobę psychiczną. […] Ale gdy dopytywałam, ile trzeba mieć kotów, żeby uzasadnione było podejrzenie choroby, odparł: „Trzy”.
*
Pewnego razu mijamy schodki, na których siedzi kot – mniej więcej na wysokości głowy Apolla. Kot zrywa się, wygina w łuk i prycha psu z bliska w pysk. Apollo nadstawia drugi policzek: kocia łapa wyskakuje i drapie. Przez moment obawiam się o kota, lecz Apollo idzie dalej. Nie chce kłopotów. Pragnie pokoju.
*
Kot sąsiadów, czarno-biały jak ty, obserwuje cię spod zmrużonych ślepiów, znad krawędzi trawnika, przekazując, że nie jest pod wrażeniem.
Sigrid Nunez, Przyjaciel, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2019.
brakujące ogniwa dzieciństwa. warto przeżyć. gdy tylko trafi się okazja.
40/131
*
Zapisujesz coś, bo próbujesz to uchwycić. Opisujesz swoje doświadczenia po części dlatego, by zrozumieć, co oznaczają, i ich nie stracić. Nie zapomnieć.
*
To, za czym tęsknimy — co tracimy i co opłakujemy — właśnie to czyni nas ludźmi, którymi w głębi duszy naprawdę jesteśmy. Nie wspominając o tym, czego w życiu pragnęliśmy, lecz nigdy nie mieliśmy.
To bez wątpienia prawda w określonym wieku. W dodatku młodszym, niż może się nam zdawać.
Sigrid Nunez, Przyjaciel, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2019.
najbardziej mylące zdjęcie dnia.
to tylko chwilowa przerwa, dwie–trzy sekundy trwała i była jedną z najdłuższych. w zabawę zagryzę cię trzeba bawić się w ograniczonych przestrzeniach pod krzesłami, fotelikami ogrodowymi czy hamakiem — koniecznie (!) zajętych przez człowieka.
dwa razy starsza od niego, gdyby miała o cztery lata więcej. gdyby miał o dwa lata więcej, byłby od niego trzy razy starszy. volvo — takich samochodów już nie robią od dziesiątek lat — dostojnie i w komforcie niosło trójkę ludzi, umiejących docenić życie i siebie nawzajem (nauka zajęła im parę lat).
39/131
Wydawnictwo, stojące za tą książką, ma manierę, by premiery ibuków odbywały się z pewnym opóźnieniem w stosunku do papieru — czego pojąć małym rozumkiem nie mogę. Gdyby nie było to TO-WYDAWNICTWO, bojkotowałabym ich książki, bo tę politykę wydawniczą uważam za dyskryminującą. Do wszystkich argumentów przeciwko papierowi, ostatnio można dodać jeszcze jeden (najważniejszy): czytając ibuki w nano-zepto-jokto-stopniu przeciwdziałasz katastrofie klimatycznej — jeśli masz dzieci, wnuki nie powinno ci być wszystko jedno.
Najpierw czekałam na premierę ibuka, potem na przyzwoitą jego cenę, a na końcu, gdy już książka znalazła się na moim wirtualnym czytelniczym stosiku, polowałam na właściwy na nią czas. Zaczęłam i wsiąkłam już po kilku stronach. A gdy skończyłam, robiąc odnośnik do wcześniej wydanej książki Autora, okazało się, że Jego powieści to ja chętnie, ale wyłącznie w hamaku. Wygląda więc na to, że książkę tę trzeba mieć w dwupaku: książka i hamak.
Nie przypominałem sobie, żebym wcześniej był w sytuacji, w której tak niewiele wiedziałem o przyszłości.
*
W mojej głowie w końcu coś się zmieniło. Zacząłem widzieć różne sprawy mniej jednoznacznie niż kiedyś i częściej miałem wątpliwości. „Dlaczego żyjemy, nie mając pojęcia po co? — zastanawiałem się. — Dlaczego istniejemy w centrum kosmosu, który jest tak ogromny i nie da się go ogarnąć rozumem?”
*
[…] nie odważę się zostać w nocy na zewnątrz. Istnieją jeszcze inne zagrożenia. Na przykład ze strony demonów zamieszkujących ludzką fantazję. Niebezpieczeństwo pochodzące od istot, które mogą nadejść wraz z ciemnością i nastawać na moje życie, mimo że ich nie ma.
*
— Każdy z nas zabrał swoją głowę – powiedział. – To, co masz w głowie, masz zawsze przy sobie. I do tego nic nie waży.
Najwyraźniej wytrąciłem go z zamyślenia, wyglądał, jakbym go obudził. Dorzuciłem uwagę:
— Czasami lepiej mieć pusto w głowie.
— To zależy od tego, jak pusto. Są różne rodzaje pustki. Tępa pustka, beznadziejna pustka albo czysta, uwolniona myśl. Taka myśl potrafi przedostać się poza czas.
Zrozumiałem, że choć na takiego nie wygląda, musi mieć sporo za sobą.
*
— Ty nie wyglądasz na kobieta, co się boi — śmieje się Howard.
— Ja nie wyglądam na różne rzeczy — odparowuje Alena.
*
A jeżeli życie i zdolność myślenia to okno — mniej lub bardziej uchylone — otwarte na piąty wymiar? Okno niedoskonałe, ponieważ na co dzień nie doświadczamy piątego wymiaru w stanie czystym. Tylko nieliczni ludzie — na przykład podczas medytacji (tybetańscy mnisi), niektórzy myśliciele w swoich odkryciach, wybrani artyści w swoich dziełach — wydają się dotykać tego innego wymiaru wyzwolonego z ograniczeń pozostałych czterech.
*
Wielkość tego okna zależy od tego, jak bardzo jesteśmy dojrzali, jak głęboko myślimy, w jaki sposób pracujemy nad sobą, jak odczuwamy, jakie pytania sobie zadajemy, jak kształtujemy swój własny byt. W różnych fazach życia to okno ma różną wielkość.
*
Życie przynosi nam okazje do zaglądania w okno wychodzące na piąty wymiar — wymiar ducha. Tym duchem jesteśmy my sami, to znaczy możemy nim być. Na tym polega sens połączenia. Niektórzy wrażliwi ludzie nie zastanawiają się nad tym, a mimo to w swoim życiu tego wymiaru dotykają.
*
Każdego dnia idę pod górę i za każdym razem staram się dojść kawałek dalej.
*
Jesteśmy wrzuceni w życie, którego pochodzenia ani sensu nie znamy; idziemy przez nie po omacku i boimy się śmierci. Choć przeżywamy też chwile uniesień — chwile poznania, tworzenia, medytacji czy miłości, w których intuicyjnie rozumiemy, że musi być jeszcze coś i że my sami jesteśmy czymś więcej, że przez swoją duszę jesteśmy połączeni z czymś absolutnym.
*
— Żona! Tak! — rozumiem i kiwam potakująco.
— Hijo? – pyta dalej.
Znowu nie rozumiem.
— Hijo? Hijo?
Czyżby pytał, czy mam konie? Nie!
*
Przychodzi mi na myśl taka kwestia: czy gdyby wszyscy ludzie na całym globie ziemskim, albo przynajmniej na pewnym jego obszarze, uparli się, że jakieś wydarzenie nie miało miejsca, to czy naprawdę zmieniliby przeszłość. Bo jeżeli postrzeganie jest kluczem do istnienia, to istnienie owego minionego wydarzenia zostałoby w ten sposób poważnie zagrożone.
Martin Vopěnka, Piąty wymiar, przeł. Elżbieta Zimna,
Dowody na Istnienie, Warszawa 2019.
(wyróżnienie własne)
W umowie było też zapisane, że mogę wziąć jedną książkę. Jedną książkę na cały rok.
*
Do dziś nie mogę zrozumieć, jak to się mogło stać.
*
Wczoraj wieczorem nawet zajrzałem do książki i próbowałem zrozumieć istotę tego, co czuję. Teraz też o tym myślę.
*
Najchętniej zostawiałbym otwarte drzwi. Ale czasem nachodzi mnie strach i tracę wiarę w siebie. Czuję się pionkiem w nieznanej mi grze i lepiej mi za zamkniętymi drzwiami, które zasuwam, tworząc sobie iluzję bezpieczeństwa. A jednocześnie, kiedy buduję taką barykadę między sobą a otoczeniem, kiedy izoluję się od świata zewnętrznego, mój strach rośnie.
Najlepiej byłoby spać z drzwiami otwartymi na oścież. Otworzyć je wraz ze swoim sercem na to, co ma nadejść. Drzwi otwarte na oścież oznaczają wiarę we własną przyszłość i w naturalny upływ czasu, zaufanie do porządku świata.
*
„Czasem trudniej jest zrozumieć własne odczucia niż prawa rządzące światem” — myślę sobie. Skąd ten niepokój?
*
Widzę w tym szansę na nowe otwarcie między nami. Ktoś, kto spaceruje, próbuje zaprowadzić w swojej duszy spokój. Ktoś, kto z własnej woli wychodzi z pokoju, w którym śpi obiekt jego erotycznych marzeń, przyznaje tej osobie prawo do własnych potrzeb, a co za tym idzie — również do wolności.
*
Powinien się raczej golić. Na noszenie zarostu jest zbyt śliski.
*
Kiedy trzeźwo analizuję całe swoje dotychczasowe życie, to nie wydaje się prawdopodobne, żebym mógł się tutaj znaleźć. Ale tu jestem.
*
Nie ma życia bez ducha. Niesiemy w sobie jego pieczęć, mimo że jesteśmy materialni i czasowo ograniczeni. Nasza ludzka cywilizacja jest jego niedoskonałym, ponieważ materialnym, unaocznieniem. Nie ma życia bez materii i bez przebywania w czasie. A jednak w myślach, na przekór prawom fizyki, przemierzamy cały wszechświat.
(tamże)
Te wakacyjne, bo od nich się zaczęło, są numerowane. Gdy umieszczałam pierwsze, nie miałam pojęcia, że już zawsze będę czekać i zachwycać się wakacjami Kaan, Apusa i Kaapusątek. I kolekcjonować kromeczki, chwile zaklęte w piksele, by mieć je tu zawsze pod ręką… nie tylko na śnieżno-depresyjny czas.
Dociera do mnie z całą mocą, że przeżywam coś, czego nie można przeżyć w innym miejscu. Coś, co mnie na zawsze wzbogaca.
Martin Vopěnka, Piąty wymiar, przeł. Elżbieta Zimna,
Dowody na Istnienie, Warszawa 2019.
wszystkie fot. Kaan, fragmenty.
wrażenie, jakie robi na „wolnoleżącym” na powietrzu człowieku dźwięk spadającego z drzewa jabłka. zamienić na trzy zdania. nie umiem.
37/131
na wszystko. absolutnie na wszystko będziesz musiał znaleźć swój własny sposób. i straszne, i piękne to jest.
36/131
kupiłam to zdjęcie na pniu.
fot. Kaan.
— Przepłynąłeś prawie tysiąc mil i przeszedłeś pieszo piętnaście, pod górę. Ja zaś muszę podlać fasolę i sałatę, bo żona i córka zostawiły ogród mej pieczy. Odpocznij więc. Porozmawiamy w chłodzie wieczoru albo poranka. Dopiero tu odkryłem, że w życiu rzadko niezbędny jest pośpiech.
Ursula K. Le Guin, Inny wiatr, tom 5. cyklu Ziemiomorze,
przeł. Paulina Braiter,
Prószyński i s-ka, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)
świeżynka z aronii, południe, degustacja
i my: Orzeszek, Biały Kruk i ja.
a wszystkie psy i kocica niedaleko nas.