środa, sierpnia 28, 2013

838. Zakapturzone odkrycie semantyczne

 wpis przeniesiony 8.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Karczma z wyszynkiem. Na oko XVI—XVII wiek z powieści przygodowych. Dwóch gości przy drewnianej ławie dysputę prowadzi. Podchodzi do nich zakapturzony mężczyzna. Z powagą, niskim głosem mówi dobitnie:
— Bo obietnice to pętla na waszej szyi. — I odchodzi.

*

Obiecanki cacanki, a głupiemu radość!
Do wczorajszego ranka rozumowałam tę mądrość ludową tak... bo tylko głupi wierzy w obietnice. W końcu dobrymi chęciami piekło podobno już wybrukowano.

*

Obiecanki cacanki, a głupiemu radość!
Od wczorajszego ranka, gdy zakapturzony mężczyzna wypowiedział swoją kwestię, dwie kulki w mej głowie zderzyły się. Pewność w jego głosie sprawiła, że przebudziłam się. Powtarzałam jego słowa kilkakrotnie, by nie zgubić, gdy przymknę znów powieki na ostatnie godziny przed świtem. Nie zgubić. Nie zgubić. Nie zgubić...

***

Nie obiecuj! [komuś czegoś]
Bo... jeśli będziesz chciał zrobić to, co stanowi przedmiot obietnicy, i tak to zrobisz, choćby nie wiem co, każdą przeszkodę usuniesz i dasz radę, to pewne. Skoro tak się stanie, oznacza to, że nie musiałeś obiecywać.
Bo... jeśli nie będziesz chciał zrobić tego, co stanowi przedmiot obietnicy, a zrobisz, boś uczciwy, można na tobie polegać, bo tak trzeba i te pe, pozostanie ci złość na siebie, że w ogóle obiecywałeś, pozostanie niesmak i zmęczenie, i uczucie, że przeciwko sobie stanąłeś, i nic dobrego z tego nie wyniknie.
Bo... jeśli nie będziesz chciał i nie zrobisz tego, co stanowi przedmiot obietnicy, ten ktoś ci to zapamięta, wyciągnie w nie najlepszym dla ciebie momencie, uzna cię za świnię niesłowną, beznadziejną, będzie o tobie myślał już tylko źle, uprzykrzy ci życie, nigdy już nie zaufa, znielubi, znienawidzi i stać się może wszystko co najgorsze.

Krótko: nie obiecuj nikomu niczego — nie warto!

*

Nie obiecuj! [sobie czegoś]
Nie obiecuj, że to będziesz robił codziennie, a tamto minimum trzy razy w tygodniu, że przysiądziesz do jeszcze czegoś innego regularnie po godzince przez cały miesiąc, semestr, rok.
Bo... jeśli będziesz chciał to zrobić, zrobisz to i nikt, i nic cię nie powstrzyma.
Bo... jeśli nie zrobisz, ktoś w tobie będzie na ciebie wściekły, uprzykrzy ci dzień, zamieni w piekło życie twe mówiąc „a nie mówiłem”, „bo ty to nigdy” i te pe, a od siebie niestety trudno uciec czy wziąć urlop na żądanie; będzie gderał, marudził, wyzwie od najgorszych — nie będzie z tego nic dobrego, tylko puch podciętych skrzydeł twych.
Bo... jeśli zrobisz, bo tak trzeba, bo co ludzie, bliscy, najbliżsi powiedzą, wycofać się przecież nie możesz, dałeś sam sobie słowo. Byłbyś frajerem, gdybyś tego nie skończył, głos matki lub ojca w tobie będzie grzmiał: „skończ, skoro zacząłeś!”. Nie, nie jest prawdą, że byłbyś frajerem — jesteś frajerem... spełnionym, jesteś głupim, któremu radość z poczucia dobrze spełnionego obowiązku się trafiła, głupcem dumnym z siebie, że choć zarżnął się, przeciwko sobie stanął, ale radę dał, charakter silny ma. Ta radość nie wynagrodzi ci okazji, które przeszły ci koło nosa, gdy walczyłeś zwycięsko ze sobą, których nawet nie zauważyłeś.

Krótko: nie obiecuj sobie niczego — nie warto!
Ani bladym świtem, ani pierwszego dnia miesiąca, ani w Sylwestra.

Zrób dzisiaj coś
zaległego ciut; coś
wymarzonego; coś,
czego nigdy nie robiłeś, coś,
czego się boisz troszkę a może bardziej...
i to będzie prawdziwy powód do dumy.

*

Bo obietnice to pętla na waszej szyi. — powiedział zakapturzony, mądry dość z mojego snu.

Co to ja miałam zrobić na pewno w tym tygodniu, miesiącu, podczas tych wakacji; zrobić na bank, zamiast łapać okazje, których nie dałabym rady wymyślić, a które w me ręce wpadły, bym mogła szczęśliwie żyć tu i teraz?
Zakapturzony Mężczyno, Mój Animusie — dziękuję!

Nie jem mięsa. Nie biję. Wychowuję, nie tresuję. Nie obiecuję. Ha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz