piątek, października 31, 2025

5926. 304/365

kropki połączone,
kości rzucone.

zamiast obryzgać przyszłość
słowami nigdy cię nie zrozumiem.

odnotować fakt: nie rozumiem*
i iść dalej swoją drogą.

304/365

__________
  *  zerwał lot­niczą zawieszkę — „głupek, idiotka, skurwiel, suczydło” — przy­twier­dzo­ną od dziesięcioleci do wo­recz­ka osobliwych ludzkich figurek gro­ma­dzo­nych przez życie; na­kle­ił nową etykietę „nie ro­zu­miem”. i mu ulżyło, i po­szedł dalej.

Kilku pracowników zoo wyraźnie nie lubiła [słonica Kinga]. Potrafiła rzucić w nich kamieniem. Robiła to celnie.

Daria Grzesiek, To był tylko pies. O żałobie po zwierzętach,
Wydawnictwo Dowody, Warszawa 2025.

środa, października 29, 2025

5925. W warzywniaku (XIII)

alternatywny tytuł wpisu:
5925. wynosimy choinkę (II)

Kołdra Jabłoni:
(przeprowadziła się na stałe
kilka dni temu do sypialni
)

Rysia:
(nim zaczęła z Drzewkiem rehabkę)
Widzę, że choinka coraz bliżej wyjścia.

🍆

poniedziałek, października 27, 2025

(5923+1). Złoty medal dla… dzieci

Jabłoń:
(przeczytała Sadownikowi
poniższy fragment
)

Sadownik:
Wbrew temu, co się uważa,
drabinka okrucieństwa od góry to:
dzieci, kobiety, mężczyźni.

Sadownik & Jabłoń:
(pamiętają smak rówieśniczego draństwa w szkole,
gdy w Polsce nikt jeszcze nie znał słowa
bullying;
zgodzili się, że tylko w przemocy fizycznej
złoty medal należy do mężczyzn
)

Byłam inna, odstawałam od reszty klasy i dziewczynki wzięły mnie sobie za cel ataków, więc jak słyszę, że dzieci są dobre i ko­chane z natury, to chce mi się rzygać.
     Dzieci z byle głupiego powodu potrafią zaszczuć inne dziecko. Oczywiście nie wszystkie – wiem, że jest sporo całkiem dobrych i miłych dzieci. Ale istnieją też małe skurwiele, które gdyby były większe i silniejsze, stanowiłyby wielkie zagrożenie.

Katarzyna Tubylewicz, Nie czekam na szklankę wody.
O świadomej niedzietności
,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025.

5923. Z oazy (CCCLXXXVIII)

Wyczekana. Ukazała się w tym samym dniu co księga, więc na początku była tylko podczytywana.

W części dotyczącej doświadczeń, które przerabiałam na własnej skórze przez dzie­się­cio­le­cia — należąc w pewnym sensie do awangardy zjawiska, będąc peł­no­wy­mia­ro­wą awangardą w rodzinach, do których należę — nie ma nic nowego, czasem tylko innymi, bardziej dosadnymi słowami wypowiedziane kwestie. Ale wątek o szklance wody zacytowałam poniżej, ponieważ przeskoczył z du­żym marginesem moją ulu­bio­ną wersję o tej samej pani w de­pe­esie, co i dzie­cia­tym, i bezdzietnym wodę podaje.

Mam w tym dziale kilka ulubionych wpisów, ale gdybym miała wybrać jeden — naj­cenniejszy, najbardziej w punkt, najgłębszy w kresce osobiście maźniętej, bez szans na przeterminowanie — wybrałabym ten.

Liczba wyimków skromna, bo nie warto powtarzać tego, co tu latami od czasu do czasu odbijało się czkawką. Wzięłam, by mieć tu po ręką to, o czym w tym temacie nie wiedziałam, nie umiałam tak pięknie napisać lub nad czym nigdy się nie za­sta­na­wia­łam. Najpiękniejsze umieściłam na samym końcu, na deser. Zostawiam tu, zastanawiając się, w której bogini szeregach się urodziłam.

Zmian w myśleniu i stylu życia nie da się jednak zatrzymać – czas dojrzał jak późnojesienne jabłko.

🖇

Rodzina nuklearna jednak nie od dziś jest jedną z bardziej ego­istycz­nych form społecznego istnienia. „Wszystko dla dzieci”, „ro­dzi­na jest najważniejsza” – to hasła, które mogą usprawiedliwić wszyst­ko. Nawet korupcję, podłość i całkowite nieliczenie się z resztą świata.

🖇

[…]  bycie rodzicem małych dzieci jest tak pochłaniające, że staje się wy­raź­ną częścią tożsamości – podobnie jak częścią tożsamości staje się bez­dziet­ność, między innymi ze względu na to, że zbyt często się ją kontestuje.

🖇

Mona Chollet w książce o czarownicach zauważa, że słowa: „Pewnego pięk­ne­go dnia jeszcze pożałujesz!”, to groźba regularnie kierowana wobec ko­biet bezdzietnych z wyboru. Według niej jest to zresztą groźba bardzo oso­bli­wa. „Czy można zmusić się do zrobienia czegoś, na co nie ma się naj­mniej­szej ochoty, tylko po to, by zapobiec hipotetycznemu żalowi rzutowanemu w daleką przyszłość?” – pyta retorycznie.

🖇

Kiedy słyszę: „A kto ci na starość szklankę wody poda?”, to mam ochotę rozjechać czołgiem tę jebaną szklankę. Myślę, że należy przywyknąć do wina, żeby tą wodą się nie przejmować.
     Dzieci to nie jest żadna gwarancja na starość.

🖇

W pewnym sensie trzeba wszystko wymyślić i przemyśleć na nowo. Kobiecość też. Czy raczej kobiecości, bo jest ich wiele.

🖇

Zdekonstruowanie kategorii kobiecości pozwala jej zaistnieć w zupełnie no­wy sposób. Staje się kategorią otwartą, różnorodną, wielopostaciową. Jest czymś w rodzaju amorficznej wspólnoty, kościoła tych, którzy wypadli poza obręb uprzywilejowanej męskości.
Olga Tokarczuk

🖇

Naprawdę jest coś bezmyślnego i pozbawionego empatii
w naciskaniu na to, by ludzie realizowali
czyjeś gotowe życiowe schematy.

🖇

[…]  oparcie na byciu matką jedynej słusznej kobiecej tożsamości wyklucza z grona kobiet nie tylko te świadomie niedzietne, ale także te, któ­re już dzieci odchowały, a wraz z nimi oczywiście również te, które dzieci mieć nie mogą, te których nie stać na in vitro, te, któ­re dzieci chciały, ale nie zdążyły, i wiele innych.

🖇

[…]  problematyczne staje się poszukiwanie nowych, nawet odkrywczych odpowiedzi na to, jakąż to istotą jest kobieta. Dlaczego? Bo wiemy, że ko­bie­cość ma wiele form i że kobietą może być też osoba żyjąca w ciele o przy­pi­sa­nej przy urodzeniu płci męskiej. I że owo męskie ciało wcale nie zawsze musi zostać poddane operacjom i kuracjom hormonalnym, aby żyć pełnią kobiecości.

🖇

Prawd jest wiele i nie zawsze do siebie wzajemnie pasują. A jednak współistnieją, taki to już świat.

🖇

Udało się to, co się udało. Inne rzeczy nie – i nie jest to tragedia. Zmiany są częścią życia. Zmiany mogą rodzić zachwyt.

Katarzyna Tubylewicz, Nie czekam na szklankę wody.
O świadomej niedzietności
,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025.
(wyróżnienie własne)

Wśród kobiecych archetypów rodem z mitologii greckiej niematek jest więcej niż matek. Czyżby starożytni zna­li więcej równorzędnych wzorów kobiecości od świata współ­cze­sne­go? Wysportowana, gibka Ar­te­mi­da – wol­na samotniczka, bogini łowów i księżyca, opiekunka zwie­rząt i istot nowo narodzonych. Błysko­tli­wa i pełna spokoju Atena – bogini mądrości i rękodzieła, patronka herosów – czy nawet opiekująca się do­mo­wy­mi ogni­ska­mi tajemnicza Hestia, która jednak sa­ma ni­czy­ją matką nie jest. Wszystkie one są bezdzietne, a za­ra­zem nie­zwy­kle płod­ne w innych wymiarach, po­chło­nię­te swoim prze­zna­czeniem, kreujące światy. Oczy­wi­ście są też w mi­to­lo­gii boskie matki […]. Klu­czo­we jest jednak to, że kwestia kobiecości bogiń związana jest z pozostawaniem w zgodzie z wewnętrzną prawdą i ta­lentami, a nie z pod­po­rządkowaniem się naturze poj­mo­wa­nej jako ani­ma­listyczna zdolność ko­bie­cego ciała do rodzenia.

🖇

Kiedy staramy się zrozumieć i zobaczyć to, co jest, ła­pie­my dystans, nastrajamy się filozoficznie i prze­sta­je­my tak histerycznie bać się o przyszłość, która wymyka się wszelkiej kontroli i która nigdy nie jest taka, jak ktoś so­bie wyobrażał. Jakaś będzie na pewno.

🖇

Brak dzieci w moim życiu to decyzja równie egoistyczna, jak decyzje innych osób o potomstwie.

(tamże)

*

Édith Piaf, Non, je ne regrette rien.

niedziela, października 26, 2025

5922. Bingo!

czym innym jest doświadczanie progu
(np. w formie obezwładniającej niemocy),
a czym innym doświadczanie niewiary,
że coś za tym progiem jest.

wyznanie wiary:
zawsze jest.

sobota, października 25, 2025

5921. 298/365

wra­całam*. wróciłam podwójnie, słuchając dziś piosenki, któ­rej każda fraza przed oczami przesuwa mi pradawne śnieżne szczę­śli­we wspólne chwile. w biał­ce tatrzańskiej sadownik uczył się jeź­dzić na nar­tach, a ja wtedy nawet nie prze­czu­wa­łam, że po­ja­wi się w mo­im życiu kudłata, otworzy mi oczy i po­ko­cham śnieg w mie­ście, że już zawsze bę­dzie on dla mnie tyl­ko pa­mię­cią o Jej za­chwy­cie na widok bia­łe­go puchu.

298/365

__________
   *  „do siebie” trzy–dwa razy dłużej, niż zakładałam, ale wró­ci­łam. pognałam w czwartek do mojej kawiarni, gdzie wraz z baristą ucieszyliśmy się bardzo, widząc siebie na­wza­jem. piłam, prawie jak dawniej, kawę, czytałam i… za­brzmiała dawno nie­sły­szana piosenka**.
  **  i wróciły wspomnienia z czasów, gdy słuchałam — do upa­dłe­go, upar­cie, bez wytchnienia — zapętlonego albu­mu, z którego pochodziła.

Sting, Desert Rose.

Czasem muzyka potrafi oddać to, co niewypowiedziane.

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

piątek, października 24, 2025

5920. 297/365

pół roku — dziś to nie jest miara czasu lecz tęsknoty. to zdjęcie zo­baczyłam po raz pierwszy w zeszłym miesiącu, choć zostało zrobione w styczniu 2021 roku.

już nie mogę się doczekać, by przyszła do mnie śniegiem.

297/365


fot. Maggie, fragment.

Od tamtej pory w domu jest dziwnie. Nie ma jej i nie ma czę­ści nas. […] 
     Co zostało? […]  Odruch patrzenia w miejsca, w których zwykle leżała. […] 
     Nie ma jej i życie toczy się dalej. […]  Czasem wydaje mi się, że wystarczy mnie dotknąć, a rozpadnę się na kawałki. I wciąż oddałabym wiele, by móc ją głaskać […].

Gdybym mogła jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham, a ona by mogła zrozumieć, jaką jest niezwykłą […]  istotą.

Nie można się wstydzić wielkich słów, trzeba po nie sięgać, by wyrazić wdzięczność, póki jest okazja.

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

5919. Z oazy (CCCLXXXVII)

Chyba jeszcze nowość wydawnicza. Poetycka smaczna świeżynka. W poezji naj­bar­dziej lubię to, że te same słowa, wer­sy, strofy znaczyłyby dla mnie zupełnie co in­ne­go dwadzieścia lat temu i co in­ne­go — jestem tego pewna — będą znaczyć za rok.

Dzisiejszy wybór ma więc siłą rzeczy wymiar tymczasowy. To „chwilówka”, swoisty papierek lakmu­so­wy miejsca, w którym znalazłam się dziś w życiu.

Jak poranek, kiedy zdecydowałam: zostanę bogiem nowego świata,
a świat odpowiedział: meh, czemu nie.
Jak popołudnie, kiedy powiedziałaś: raczej nie interesują mnie Chiny,
ty mnie interesujesz, więc chodź tu, bo nisza niszum vocat,
i świat się dopasował, i oddał nam chipsy.

🖇

Utknęłam między piętrami, ale duchowo wzrastam.

🖇

Aż tu z rana ona poprosiła mnie o chodzenie.
Pan Bóg się śmiał i aniołowie, a także znajomi,
[…] 
Ale powiedziałam „ok”.

🖇

Zdążymy? Zdążymy. Ale czy zdążymy?
Im dłużej powtarzasz to słowo „zdążymy”,
tym bardziej mi się zdaje, że chyba jednak nie.

🖇

Tren, kurwa
[…] 
wiedziałyśmy obie: jutro nie nadejdzie,
i kiedy przysnęłam, ona się zakradła.

Dzisiaj tuż za tobą ustawiam się w rzędzie,
nie bardzo się boję, choć klamka zapadła,
bo mnie nauczyłaś: co będzie, to będzie.

🖇

Jak pracować z tęsknotą bez adresu?

🖇

Gdy mówię „niech mi się stanie według słowa twego”,
mam na myśli „YOLO, niech lecą konsekwencje”,
a nie, że ci ufam. […] 
Tak się kończy twój świat, kiedy szepczesz „zostań”
do czegoś, co nie umie ci już odpowiedzieć.

🖇

Życie, najmilsi, składa się ze stosów.
Stosów nieprzeczytanych książek, brudnego prania,
czystego prania niewłożonego do szafy,
pojedynczych butów na czarno-białych fotografiach,
ciał. Stosu siana, z którego się skacze
raz po raz, bo jest to wspaniała zabawa, i raz jeszcze.
[…] 
Jeśli zaś chodzi o ten, z którego do was mówię,
zapraszam serdecznie, można już podpalić.

🖇

Chciała wiedzieć natomiast, dlaczego nie mówi się „nieżyjący”
zamiast „nieżywy” czy wręcz „martwy”. Taka drobna zmiana,
a przecież mogłaby zrewolucjonizować nasze podejście do śmierci.

🖇

Pewnie, że chcę żyć, tylko nie tu i nie teraz.

🖇

Żaden człowiek nie jest oddzieloną wyspą,
a jeżeli jest, niech się pospiesznie pożegna z tym stanem.
Życie nie poczeka, choć możesz wysiąść na żądanie.
Czy zauważyłaś, ile jest litery „ż” w tym wierszu?

🖇

Wierzę ci, gdy mówisz „jutro”, a jutro znów mówisz „jutro”.
Nie każde jutro może przyjść jutro. Wiem, że mnie nie oszukujesz.

🖇

[…]  Gdy wieczorem zaczynasz
recytować mi liczbę pi, żebym mogła zasnąć,
zasypiam tuż po przecinku, żeby ci nie robić kłopotu.
Kolejne cyfry są jak deszcz płatków nieistniejących kwiatów.

Justyna Bargielska, Kubek na tsunami,
Biuro Literackie, Kołobrzeg 2025.

Przesuń ten kubek, nie chcemy tu demonów.
Twoje dni się dzielą na w górę i w dół,
moje na przetrwać i dotrwać. Uwierz,
pojechałbym tą windą, gdyby to było możliwe.

🖇

Mogłabym ci w nieskończoność tłumaczyć,
czym jest horyzont czasowy i że to dla mnie ważne,
ale nic cię tak nie śmieszy, jak moje zegarki.
Spokojnie – mówisz – nie musisz się spieszyć,
ten wiersz się kończy, gdzie następny zaczyna.

(tamże)

5918. Z oazy (CCCLXXXVI)

Wyczekana. Piąta w ramach serii wydawniczej. Czekająca kilka dni, by opadły fusy wrażeń, by odcedziły się fragmenty, które muszę mieć już zawsze pod ręką. Kil­ka­na­ście z nich rozlało się przepięknie tu po kilku wpisach z lat 2021–2025 (kolejno po­łą­czo­ne linki: żółty, żół­ty, żółty… pierwszy żółty). To nie tylko pierwsza, ale jedyna (póki co) w moim ży­ciu tak rozbiegana książka.

Najpiękniejsze w tej lekturze jest to, że obok ludzkich historii są również losy pięk­nych nieczłowieczych Osób, po których śmierci też się płacze i bardzo długo tęskni. I dobrze, że tak jest, bo czyni nas to doświadczenie bardziej ludzkimi istotami.

Pisanie brakiem, zapełnianie tego braku potokiem słów. Chciałabym wie­rzyć, że niepozbawionych sensu. Wodosłowie, wodolejstwo. W chwili pi­sa­nia jeszcze te słowa coś znaczą, nasycone emocjami. Potem?
     […]  dotknąć słowami żywej tkanki, przy­wró­cić życie tym, którzy odeszli bądź odchodzą. […]  Uczucia. Każde słowo jak łza, gdy piszemy o bólu, każ­da litera jak uśmiech, gdy piszemy o szczę­ściu. Jak oddać w krótkim frag­men­cie coś uniwersalnego? Czy nie tego szu­kamy w książkach? Odbicia siebie?

🖇

Śmierć przychodzi w najmniej spodziewanym momencie, nigdy wte­dy, gdy jesteśmy przygotowani na najgorsze, ale właśnie wtedy, gdy wydaje nam się, że najgorsze minęło.

🖇

Według jakich standardów oceniłam jego życie? Swoich własnych? Przecież moje życie tak bardzo odbiega od normy, że właściwie to samo ktoś inny mógłby o nim powiedzieć po mojej śmierci. Bezdzietna niezamężna kobieta. Czyli nieszczęśliwa. A przecież to nieprawda. Przy tej ocenie tak wiele szcze­gó­łów umknęłoby tym, którzy wydaliby ten wyrok nad zimnym cia­łem. Cia­łem, któ­re kochało namiętnie, ciałem, które pragnęło. […]  Zimno w mro­źny poranek, promienie słońca na twarzy, zapach kwia­tów na wio­snę, dotyk drugiego człowieka, niezależnie od płci, wieku, stopnia pokrewieństwa. On to czuł. Ja też. I to nas łączy.

🖇

Wtedy jeszcze wszystko było możliwe, za moment już nic nie będzie.

🖇

Te voy echar de menos” – powiedziała. „Yo tambien” – odpowiedział i ją uściskał. Zawsze dziwiło ją, że trzeba użyć tylu słów, by po hiszpańsku po­wie­dzieć komuś, że się będzie tęsknić.

🖇

W przypadku, gdy umierają inni, mam pewność braku, bo sama staję się wybrakowana. Mój brak jest dowodem na ich istnienie. Żyją w mojej pa­mię­ci, a moja codzienność nigdy nie będzie już taka sama. Jestem oka­le­czo­na i ku­la­wa. Ale jednak żywa. Pracuję, jem śniadanie, idę na spacer. Wciąż mnie to zdumiewa, że świadomość śmierci (innych) nie zmienia życia bar­dziej radykalnie.

🖇

Czemu tak mam? Co mogę z tym zrobić? Co próbuję tym załatwić? Może jest tak, że gdybym ciągle myślała o śmierci tych, których mogę stracić, nie mogłabym unieść rozpaczy. Nie mogłabym postawić kroku ze strachu. Nie mogłabym wstać z łóżka, by zacząć kolejny dzień. Myślenie o własnej śmier­ci pomaga mi więc żyć. Może to dlatego.

🖇

To brzmi banalnie, wiem. Ale właśnie w tym banalnym niepogo­dze­niu się i niezrozumieniu – jak to się mogło stać, że był człowiek i już go nie ma – tkwi cała tajemnica, której nie poznamy nigdy. A nawet jeśli­byś­my ją po­zna­li, to czy rzeczywiście potrafilibyśmy się z nią pogodzić?

🖇

Chwytam ten dzień i osobę, którą kocham. Chwytam, póki to, co nas łączy, trwa. Chwytam rozpaczliwie, ze świadomością bliskiej utraty. Chwy­tam śle­po, na bok odkładam obowiązki wobec innych. Myślę, że będą i jesz­cze zdążę okazać im zainteresowanie i troskę. A jeśli się mylę? Jeśli stracę ich, zanim zdążę im okazać miłość? Wydaje się nam, że to, co jest, będzie na zawsze, że zdążymy się tym nacieszyć i się z tym pożegnać. I na­gle, znie­na­cka, okazuje się, że to ma swój kres i że przegapiliśmy dany nam czas. Przepuściliśmy go przez palce. Nie pożegnaliśmy się z należytą uwagą.

🖇

Pamięć o tobie, o twoim umiłowaniu życia, sprawia, że mam siłę iść dalej, że wiem, iż cokolwiek mnie spotka, przetrwam. Jestem sama mi­mo ota­cza­ją­cych mnie ludzi. Jestem sama, mimo że jestem z kimś i mimo że kocham. Jestem sama, bo wiem, że to, co jest w tej chwili, za chwilę utra­cę. I po­zo­stanę sama. Na jakieś swoje zawsze.

🖇

Je­stem jej córką i nic o niej nie wiem. A czy wiem cokolwiek o tobie? Czy to, co wiem, nie jest jedynie opowiadaniem o sobie samej, o frag­men­cie mojego życia z tobą, o tym fragmencie, który dzieliłyśmy, o tym niespotykanym szczę­ściu, którego sens zrozumiałam dopiero w momencie straty?

🖇

Gdy wracaliśmy z cmentarza, moja starsza córka poprosiła, bym im nigdy tego nie robił, nie odchodził bez pożegnania.
     Wolałbym umrzeć szybko, nie cierpieć, nie chorować. Nagła śmierć jest dobra dla umierającego, ale rozumiem teraz, że dla żyjących może być nie do zniesienia. Jest szokiem dla wszystkich. Nie można w nią uwierzyć. Nie można się pogodzić, po kolei odtwarza się alternatywne scenariusze zda­rzeń. Tak jak ja teraz. Może mogłem coś zrobić? Jakoś go zatrzymać?

🖇

Przecież wiem, że twoje życie było twoje i jako takie dla mnie jest nie­do­stęp­ne. Twoja historia opowiedziana przez ciebie wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie ma dwóch takich samych opowieści, nawet jeśli dotyczą tych samych wydarzeń. […]
     Czym jest tak naprawdę śmierć ukochanej osoby? Czym jest przeżycie jej śmierci?

🖇

A może nie tracić nadziei wbrew wszystkiemu?

🖇

[…]  wybory matek są zawsze zapośredniczone przez środowisko społeczne, stanowią wypadkową (braku) możliwości, zdolności, umiejętności. Jej mat­ka była tylko śrubką w ogromnie złożonym mechanizmie. Były rzeczy, które zrobiła źle, ale były też rzeczy, które robiła dobrze, bo nikt nie jest jed­no­wy­miarowy.

🖇

Podcieranie tyłka ma jednak głębszy sens, gdy ten tyłek należy do osoby, którą się głęboko kocha.

🖇

Uczyłaś mnie przykładać wagę do takich szczegółów, którymi nawet nie chciałam zawracać sobie głowy. Dziś myślę, że z tych szczegółów składało się twoje życie. Z jakich składa się moje?

🖇

Nigdy nie myślałam, że jestem szczęśliwa. Twoja śmierć uzmysłowiła, że byłam.

🖇

W gruncie rzeczy byłaś czarodziejką prostoty. Mistrzynią cierpliwości. Nie oczekiwałaś od życia zbyt wiele i może dlatego potrafiłaś je cenić w jego naj­bardziej zwyczajnych formach.

🖇

Miarą poziomu cywilizacji danego kraju jest sposób, w jaki traktuje się w nim zwierzęta. „Pod tym względem jesteśmy barbarzyńcami” – pomyślała z goryczą.

🖇

Po smutku przychodzi ukojenie, po burzy spokój. Najpierw bunt na za­pew­nie­nia innych, że życie musi się toczyć dalej. Potem stopniowe poddawanie się jego rytmowi, wsiąkanie w życie na powrót. I pewnego dnia uświa­do­mie­nie sobie, że wciąż potrafimy się cieszyć z tego, że trwa.

🖇

To, co nie miało być ostatnie, stało się ostatnie, może dlatego słowa „nie spiesz się” wciąż tkwią zapisane w mojej głowie. Są jak twoja rada, tak, jak ją rozumiem: „Nie spiesz się, zwolnij, poczuj strumień życia przepływający przez ciebie, stań się jego elementem, w tym bezruchu odczuj każdą se­kun­dę”. […]  To, co miało być stale, skończyło się; to, co miało trwać chwilę, wciąż trwało.

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.
(wyróżnienie własne)

[…]  proszę, umieraj stąd. Życzę ci szczęśliwego życia gdzie indziej.

🖇

Teraz już wiem, jak to jest. To trochę jak z wyjazdem w da­leką podróż. Opuszczamy jakieś miejsce i życie tam toczy się bez nas. Nic nie znaczymy dla codzienności in­nych. Jestem tu, sama dla siebie, sam na sam ze sobą. Jak wszyscy.

🖇

Tak to już jest. Życie toczy się dalej. Za chwilę jakaś in­na ja będzie płakać nad stratą. Ona jeszcze nie wie, że nie ma takiego braku, którego nie zastąpi inny, i ta­kie­go, którego inny nie poprzedzał. Ale tego można się na­uczyć tylko na własnej skórze.

🖇

Patrzę na plecy śpiącej obok mnie kobiety. Poczucie bez­pie­czeństwa, jakie przy niej czuję, w myślach, niczym mantrę, powtarzając sobie: „Nie przyzwyczajaj się za bar­dzo”. Wyciągam rękę i dotykam delikatnie, tak by jej nie zbudzić, jej ciała, które przywraca mi poczucie rze­czy­wi­stości. Jej ciepło, spokojny oddech, ponownie mnie usypiają. Pragnę być kochana tak, jak byłam kochana przez ciebie. Do końca. I wiem, że to niemożliwe, że mam tylko tę chwilę całkowitego oddania, po której już wkrótce nie pozostanie żaden ślad.
     […]  Gdy tęskniłam do twojej bliskości jako dziecko i gdy tęsknię do niej teraz, oznacza to jedynie pra­gnie­nie twojej obec­no­ści w mo­im życiu, żywej obecności, po­przez ciało i w nim.

🖇

A zegar spokojnie odmierza pozostałe nam godziny, minuty, sekundy.

(tamże)

niedziela, października 19, 2025

5917. Zamieniając ziarnka piasku w perły (XVIII)

nie: kto tak może, ale co
on_ takiego ma, że tak może?

odnajdź to w sobie.
KD • Teacher
co się wydarza nieintencjonalnie?

★ ★ ★

[suplement 23.10.2025]
Zagadkowa zmiano! Klękam przy kamieniu
i opieram czoło, po ręce się wspina
tłusta gąsienica. Bogowie na dachach
odkładają miecze i siadają popatrzeć,
ale nie na długo. Wracają do walki.

Justyna Bargielska, Kubek na tsunami,
Biuro Literackie, Kołobrzeg 2025.

piątek, października 17, 2025

5916. W warzywniaku (XII)

Pati & Jabłoń:
(po skończonej rehabce komentują finałową
jedenastkę konkursu chopinowskiego
)

Jabłoń:
„Mój” Chińczyk odpadł.

Pati:
„Moja” Chinka też.

🍆

czwartek, października 16, 2025

5915. W warzywniaku (XI)

Pati:
Masz stać codziennie
10–15 minut.

Jabłoń:
W jednym kawałku?

Pati:
Tak. Jak w sklepie w kolejce.

Jabłoń:
Nie dam rady. :(

Pati:
No, popatrz.
A kościelne babcie dają radę. :)

Jabłoń:
Wyglądam Ci na kościelną babcię?

Pati:
Nie. Dlatego zaczęłam od PRL-u.

🍆

[suplement 24.10.2025]
[…]  sprawne cia­ło […] Zwykle tego się nie docenia. To oczy­wi­ste, że jest, że pracuje, że nosi nas, pozwala siebie używać, jest źródłem wielu przyjemności. Nie zauważamy go, dopóki pracuje normalnie. Dopiero wtedy, kiedy boli, staje się cię­ża­rem. Wtedy stan „sprzed” wspominamy jak raj utracony.

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

5914. 289/365   // Łódeczka dla Białego Kruka

choć co­raz mniej tych pierwszych razów, wciąż są i zaskakują bardziej niż pierwsze, te najpierwsze pierwsze razy. pierwszy — bez Ciebie — konkurs chopinowski trwa.

słów brak, pozostała tylko muzyka.

289/365


Autor(ka) nie do ustalenia.

Nie spodziewałam się, że to jest możliwe, że człowiek jest i go nagle nie ma. Śmierć jest częścią życia, to wiemy. Tylko to jest zupełnie co innego, jak z teorii i rozmów filozoficznych o tym, że wszyscy umrzemy, przechodzimy do praktyki: poradź so­bie w sytuacji, gdy nagle tracisz kogoś bliskiego. […]
     Jest szok i proces żałoby, cierpienia, a równocześnie po­czu­cie: żyj, bo jutro naprawdę może cię nie być.

Żałoba jest o tyle trudna, że dopóki nie doświadczysz śmierci osoby, na której ci bardzo zależy, to nie wiesz, o czym mówisz.

Karolina Hamer, Karolina Domagalska, Niezatapialna,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2020.

*

Yang (Jack) Gao, 3. etap konkursu 
chopinowskiego, Warszawa 2025.

[suplement 17.10.2025]
Wciąż jeszcze czas, kiedy byłaś z nami, jest możliwy do u­chwy­ce­nia. Rzeczy, które dzieją się teraz, mają jeszcze punkt oparcia w przeszłości.

[…] gdziekolwiek pójdę, będziesz ze mną.

Widzę cię. Ty we mnie. Może na tym polega sens życia dalej? Na byciu pamięcią o tobie i o innych, którzy odejdą?

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

środa, października 15, 2025

5913. 288/365

drobiazgi. za­uważać, robić, doceniać. każdego dnia — mimo wszystko, szcze­gól­nie w tych trudnych chwilach, gdy nadzieja spakowała już wa­liz­ki — amen.

288/365

[…]  ból jest akuszerką nowego, pomaga narodzić się temu, co zupełnie inne.

Ból czyni człowieka podatnym na niedostępne, co daje mu oparcie i schronienie.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.

[suplement 17.10.2025]
Choroba wycieńcza, gdy wszystko boli, człowiek myśli o śmier­ci jak o wytchnieniu. Pojawia się pragnienie śmierci, pragnienie końca cierpienia, za wszelką cenę. Życie boli, czy ktokolwiek wie o tym lepiej niż człowiek chory? Coraz więcej dróg zamkniętych. Oprócz tej jednej.

Joanna Mizielińska, Księga umarłych,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2025.

sobota, października 11, 2025

5912. Leczone (IV)  // Z oazy (CCCLXXXV)

alternatywny tytuł wpisu:
5912. Panna cotta (CLXXV)

Wleczone ciało leczone było… Na ostatniej prostej do zdrowienia w koń­cu przyszła. Wyczekana. Czysta przyjemność, a nie książka, choć Sadownik grzmiał, że zde­cy­do­wa­nie za mało liter na centymetr kwadratowy.

W tej książce leczyły kamienie i kre­ska. Literki pozwalały rozpieszczać się czaso­wni­ka­mi. Całość pomogła wrócić do siebie. Niech kamieniem rzuci ten, co nigdy nie dał się zahipnotyzować żadnemu kamykowi.

Puoi provare a girarci intorno.
     Oppure puoi continuare a seguire
i pensieri che avevi in mente.

Możesz próbować kręcić się w kółko.
     Lub możesz nadal podążać za / myślami, które mia­łeś w umyśle.

Ma è difficile ignorare un sasso.
     Si vede subito che quelli grandi
sono fatti apposta per arrampicarsi.

Ale trudno jest zignorować kamień.
     Widzi się natychmiast te wielkie, / stworzone, by się na nie wspinać.

È il modo migliore per conoscerli...
     e per vedere dove ti trovi.

To najlepszy sposób, by je poznać… / i widzieć, gdzie się znajdujesz.

🖇

I sassi piccoli, invece,
ti chiedono di scegliere
quali vuoi mettere in tasca.

Małe kamienie natomiast / proszą cię o wybranie / tych, które chcesz włożyć do kieszeni.

Perché c’è qualcosa di speciale in un sasso
     che lo rende perfetto da tenere in tasca.

Ponieważ jest coś wyjątkowego w kamyku,
     co sprawia, że jest idealny, by zachować go w kieszeni.

🖇

Niektóre
kamienie
układają
się
dobrze
jeden
na
drugim.

🖇

I sassi più grandi ti fanno capire
     cosa significa la pesantezza.

Większe kamienie pozwalają ci zrozumieć,
     co oznacza ciężar.

🖇

Sui sassi che non sono né troppo grandi
     né troppo piccoli è bello stare seduti.

Na kamieniach, które nie są ani zbyt duże,
     ani zbyt małe fajnie jest usiąść.

Quando ti siedi su un sasso,
     vedi le cose in modo diverso.

Kiedy siedzisz na kamieniu,
     widzisz sprawy inaczej.

🖇

Anche se la gente può pensare che tu non stia facendo niente,
     così come pensano che un sasso non stia facendo niente,
     tu e il sasso sapete bene che si sbagliano di grosso.

Chociaż ludzie mogą myśleć, że nic nie robisz,
     tak jak myślą, że kamień nic nie robi,
     ty i kamień dobrze wiecie, że grubo się mylą.

🖇

Il cuore delle montagne
     è formato da sassi enormi.

Serce gór / składa się z gigantycznych kamieni.

Non sempre si vedono.
     Se a volte hai l’impressione
che il mondo non si accorga
di quanto sei grande,
ricordati di loro.
     Anche se è nascosta,
la loro grandezza c’è sempre.
Proprio come la tua.

Nie zawsze je widać. / Jeśli czasem masz wrażenie, / że świat nie zauważa, / jak_ jesteś duż_, / pamiętaj o nich.
     Chociaż są ukryte, / ich ogrom jest wieczny. / Dokładnie jak ty.

🖇

Sotto […]  c’è il sasso più grande:
     la nostra Terra.
     È grande tanto da tenerci su tutti.

Pod […] jest największy kamień: / nasza Ziemia.
     Jest wystarczająco duża, aby utrzymać nas wszystkich na szczycie.

🖇

A volte può capitare che i sassi non sembrino niente di speciale.
Czasem może sie zdarzyć, że kamienie nie wydają się niczym specjalnym.

Ma poi ce n’è uno che ti sorprende...
Ale potem pojawia się wśród nich jeden, który cię zadziwia…

Proprio come quando ti senti un po’ banale e poi di colpo
     noti in te qualcosa che ti riempie di meraviglia.

Dokładnie jak wtedy, gdy czujesz się zwyczajnie, a potem nagle
     zauważasz w sobie coś, co napełnia cię zdumieniem.

🖇

Ogni sasso può essere importante,
     anche se nessuno all’infuori di te saprà mai il perché.
Magari il più importante sarà quello
     che riempirà perfettamente la tua mano.

Każdy kamyk może być ważny,
     chociaż nikt oprócz ciebie nigdy nie dowie się dlaczego.
Być może najważniejszy będzie ten,
     który idealnie wypełni twoją dłoń.

E da qualche parte sta aspettando che tu lo trovi.
I gdzieś czeka, aż go znajdziesz.

🖇

Quindi forse è una buona idea
     dire «Ciao» a ogni sasso che incontri.

Więc może to dobry pomysł
     mówić „Cześć” każdemu napotkanemu kamykowi.

🖇

E poi...
     ...nei momenti in cui ti troverai
     a desiderare di avere qualcuno accanto
     (ma non ci sarà nessuno),
     il tuo sasso sarà lì.

A potem…
     …gdy znajdziesz się w sytuacji, / że będziesz pragnął mieć kogoś obok
     (ale nikogo nie będzie), / twój kamyk będzie z tobą.

🖇

E sentirai
     che stai prendendo per mano
     il mondo intero...

I poczujesz,
     że trzymasz za rękę / cały świat…

...e che il mondo intero prende per mano te.
…i że cały świat trzyma za rękę ciebie.

Mary Lyn Ray, C’è un sasso per te, ilustr. Sala Felicita,
przeł. z j. angielskiego Chiara Carminati,
Mondadori Libri, Milano 2025.

Mistrz Daosheng, słynny mnich buddyjski, nauczał nad strumieniem u stóp Tygrysiego Wzgórza. Przysłuchiwało mu się tysiąc osób, a żadna z nich nie rozumiała, co mówi. Za to niewygładzone kamienie ze strumienia powstały, pokłoniły mu się i przytaknęły w odpowiedzi.

Ludzie to kamyki.
     Deukalion i Pyrra jako jedyni przetrwali potop zesłany przez za­gnie­wa­ne­go Zeusa. Ponieważ pozostali na ziemi samotni, poprosili o radę boginię Temidę, która powiedziała im, by rzucali za siebie przez ramię kości Wiel­kiej Matki. Rozumując, że kośćmi Matki Ziemi są kamienie, rzucali za siebie kamienie. Te rzucone przez niego stały się mężczyznami, te rzucone przez nią – kobietami.

Bóg zsyła aniołów na ziemię, by zamieszkiwali w kamieniach, aby „chronili ludzi od niebezpieczeństw albo by im przysporzyć jakichś szczególnych łask”.

Kopiec z kamieni jest bramą lub drabiną do nieba.

Eliot Weinberger, Duchy ptaków, przeł. Mikołaj Denderski,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2025.

(5910+1). Leczone (III)  // Z oazy (CCCLXXXIV)

alternatywny tytuł wpisu:
5911. Panna cotta (CLXXIV)

Wleczone ciało leczone było… Niecierpliwie czekało, aż przyjdzie deputat włoskich, zakazanych przez Sadownika, literek. Literki, nieświadome swej funkcji leczniczej, nie śpieszyły się wcale, nabierając poważnego opóźnienia.

Plułam sobie w brodę, że z realizacją deputatu się pośpieszyłam, bo piękność książ­ko­wa mnie znalazła, a w pod­czytniku zdanie, które natychmiast angażuje i serce, i duszę:

Lei sa che c'è un impulso creativo in ognuno di noi, e dove c'è un punto c'è un inizio.
Ona wie, że w każdym z nas jest twórczy impuls, a tam, gdzie jest krop­ka, jest początek.

Co jakiś czas wracałam do internetowej księgarni, by obejrzeć po raz setny okładkę, by przeczytać podczytnik, by westchnąć, że trzeba czekać do listopada. Między jedną a drugą wizytą na konkretnej stronie internetowej zderzyły mi się w głowie kulki. Od­paliłam wyszukiwarkę… na pewno znajdę jakieś fotki z wnętrza książki i spraw­dzę, czy podoba mi się kreska w ilustracjach, czy naprawdę warto na nią cze­kać.

Fotki? Wpadłam, wsiąkłam, nie było mnie. Były tylko odgłosy zachwytu, które, po do­biegnięciu na drugi koniec ula, ulegały zniekształceniu, tworząc dźwięki ozna­cza­ją­ce niebezpieczeństwo. Sadownik przybiegł na pomoc (co się dzieje?!) i nadział się na dysonans poznawczy, bo zachwyt kreską i elementami animacji. Więc po uzy­ska­niu odpowiedzi, że słucham sobie arcyprzepięknej historii, upewnił się już tylko: Acha, rozumiem, że przez najbliższą godzinę mam nie reagować, bo czytasz książ­kę. No, tak. I nie muszę jej już mieć.

Narysuj kropkę lub kreskę albo zrób krok, zatrzymaj na czymś wzrok lub weź głę­bo­ki oddech i… zobacz, gdzie cię to pociągnie, poprowadzi, poniesie — o tym jest ta książka. Ale też o tym, że podać dalej możemy tylko to, co wcześniej otrzy­ma­li­śmy. Równie ważne jest, by starać się w każdej sytuacji widzieć polarnego niedź­wie­dzia podczas śnie­ży­cy, a nie brak.

La lezione di disegno è terminata, ma Vashti resta incollata alla sedia.
Lekcja rysunku się skończyła, ale Vasti pozostaje przyklejona do krzesła.

🖇

La sua insegnante osserva il foglio bianco.
«Ah, un orso polare in una tempesta di neve».
«Molto divertente!» Esclama Vashti.
«È che proprio NON SO DISEGNARE!»

Jej nauczycielka ogląda pustą kartkę.
     — Ach, niedźwiedź polarny w śnieżycy.
     — Bardzo zabawne! — wykrzykuje Vasti. — Po prostu NIE UMIEM RYSOWAĆ!

🖇

L’insegnante sorride. «Fai un punto […]
      Vashti afferra un pennarello e lo scaglia sul foglio.

Nauczycielka uśmiecha się.
     — Narysuj kropkę […].
     Vasti chwyta flamaster i ciska go na kartkę.

«ECCO!»
     La meastra prende la pagina e la esamina con attenzione. «Uhmmmmm...»
     Poi porge il foglio a Vashti e dice pacatamente: «Adesso firmalo!»

     — PROSZĘ!
     Nauczycielka bierze kartkę i przygląda się jej uważnie.
     — Uhmmmmm…
     Potem wręcza arkusz papieru Vasti i mówi spokojnie:
     — Teraz podpisz ją.

🖇

La bambina resta pensierosa per un istante.
«Be’, forse non so disegnare, ma almeno SO fare la mia firma.»

Dziewczynka pozostaje zamyślona przez chwilę.
     — Dobra, może nie umiem rysować, ale przynajmniej UMIEM się podpisać.

🖇

La settimana successiva […]. «Uhm!» medita Vashti. «Posso senz’altro disegnare un punto più bello di QUESTO!»
W nastepnym tygodniu […].
     — Uhm! — zastanawia się Vasti. — Zdecydowanie potrafię narysować ładniejszą kropkę od TEJ!

🖇

🖇

«Se so fare dei punti piccoli, significa che posso farne anche di GRANDI!»
     — Skoro umiem już rysować małe kropki, oznacza to, że mogę narysować również WIELKIE!

🖇

«Anch’io vorrei saper disegnare.»
«Scometto che ne sei capace,» risponde Vashti.

     — Ja też chciałbym umieć rysować.
     — Założę się, że jesteś w stanie to zrobić — odpowiada Vasti.

«IO? No, io no. Non so neanche tirare un riga dritta con il righello.»
     Vashti sorride e porge al bambino un foglio di carta. «Fammi vedere.»
     […]
     Vashti dà un’occhiata a quel ghirigoro. Poi dice...
     «ADESSO... FIRMALO!»

     — Ja? Nie, ja nie. Nie umiem nawet narysować prostej linii od linijki.
     Vasti uśmiecha się i wręcza chłopczykowi kartkę papieru.
     — Pokaż mi.
     […]
     Vasti rzuca okiem na zawijas. Potem mówi:
     — TERAZ… PODPISZ GO!

Peter H. Reynolds, Il punto, przeł. z j. angielskiego M. Barigazzi,
Adriano Salani Editore, Milano 2013.
(wyróżnienie własne)

*

5910. Panna cotta (CLXXIII)

«Fai un punto, un semplice punto e guarda dove ti conduce.»
     — Narysuj kropkę, zwykłą kropkę i zobacz, dokąd cię zaprowadzi.

Peter H. Reynolds, Il punto,
przeł. z j. angielskiego M. Barigazzi,
Adriano Salani Editore, Milano 2013.

piątek, października 10, 2025

5909. Leczone (II)  // Z oazy (CCCLXXXIII)

Wleczone ciało leczone było… Czekała na mnie ta książka kilka miesięcy, ale gdy w końcu wspięła się na szczyt czytelniczego stosika i dopadła moich świecących nie­zdrowo oczu, nie pozwoliła, by się od niej oderwać, nic sobie nie robiła z mojej prze­zię­bieniowej niemocy.

Chudziutka, na ząb, ale gęsta od znaczeń i sensów. Długo się trawi i mieli, by na ko­niec bezpowrotnie zmienić perspektywę, z której osoba czytająca patrzy na nagłe re­lacyjne błyski i grzmo­ty czy światowe wydarzenia, które jeszcze jakiś czas temu nie mieściły się w gło­wie, a teraz już muszą.

It was said that Dr. Jung’s favorite story went something like this: The wa­ter of life, wishing to make itself known on the face of the earth, bubbled up in an artesian well and flowed without effort or limit. People came to drink of the magic water and were nourished by it, since it was so clean and pure and invigorating. But humankind was not content to leave things in this Ede­nic state. Gradually they began to fence the well, charge admission, claim ownership of the property around it, make elaborate laws as to who could come to the well, put locks on the gates. Soon the well was the pro­per­ty of the powerful and the elite. The water was angry and offended; it stop­ped flowing and began to bubble up in another place. The people who owned the property around the first well were so engrossed in their power systems and ownership that they did not notice that the water had va­nish­ed. They continued selling the nonexistent water, and few people noticed that the true power was gone. But some dissatisfied people searched with great courage and found the new artesian well. Soon that well was un­der the control of the property owners, and the same fate overtook it. The spring took itself to yet another place—and this has been go­ing on through­out recorded history.

🖇

The tendency to see one’s shadowout therein one’s neighbor or in another race or culture is the most dangerous aspect of the mo­dern psyche. It has cre­ated two devastating wars in this century and threatens the destruction of all the fine achievements of our modern world. We all decry war but collectively we move toward it. It is not the monsters of the world who make such chaos but the col­lec­tive shadow to which every one of us has contri­bu­ted. World War II gave us endless examples of sha­dow projection.

🖇

The front page of any newspaper 
hurls the collective shadow at us.

🖇

Two things go wrong if we project our shadow: First, we do damage to another by burdening him with our darkness—or light, for it is as heavy a bur­den to make someone play hero for us. Second, we sterilize ourselves by casting off our shadow. We then lose a chance to change and miss the ful­crum point, the ecstatic dimension of our own lives.

🖇

Medieval heroes had to slay their dragons; modern heroes have to take their dragons back home to integrate into their own personality.

🖇

Jung warned us that it would not be too difficult to get the skeletons out of the closet from a patient in analysis but it would be exceedingly difficult to get the gold out of the shadow. People are as frightened of their capacity for nobility as of their darkest sides. If you find the gold in someone he will re­sist it to the last ounce of his strength.

🖇

There is a curious fact based on this dynamic. Parrots learn profanity more easily than common phrases since we utter our curses with so much vigor. The parrot doesn’t know the meaning of these words, but he hears the ener­gy invested in them. Even animals can pick up on the power we have hidden in the shadow!

🖇

In middle age one gets tired of the involuntary round trips between the two ends of the see-saw. It slowly dawns on us, if we are alert, that the middle ground is the best. To our surprise, that middle ground is not the gray com­pro­mise that we feared but the place of ecstasy and joy. […]
     One cannot stay very long in this middle place, for it is a knife-edge, outside space and time. A moment of it is enough to give meaning to long stretch­es of ordinary life.

🖇

Wherever we find ourselves, we need to honor the part of life that lies in shadow, to redeem those qualities we have forgotten or ignored.

🖇

I have mentioned there are ritual ways of approaching the shadow and having a creative relationship with it. […]
     In this ritual you must find one of the left-hand contents of your per­so­na­li­ty and give it expression in some way that satisfies it but does not do da­ma­ge to anything in the right-hand personality. You can draw it, sculpt it, write a vivid story about it, dance it, burn something, or bury it—anything that gives expression to that material without doing damage.

🖇

Heaven and skid row are separated only by
an act of consciousness.

🖇

Romantic love, or falling in love, is different from loving, which is always a quieter and more humanly proportioned experience. There is always some­thing overblown and bigger-than-life about falling in love.

🖇

Owning the power that lies in our shadow is a particularly chal­leng­ing task. We can’t own it in the sense of possessing it, for the ego is far too small a container and will inflate out of hand.

🖇

[…]  we have to say that the divinity we see in others is truly there, but we don’t have the right to see it until we have taken away our own projections. How difficult! How can one say that the projection is not true but that the divinity of one’s beloved is? Making this fine differentiation is the most delicate and difficult task in life.

🖇

In the inner life, what good could come from your own shadow? Strangely, the best can come from this neglected quarter.

🖇

Contradiction is barren and destructive, yet paradox is creative. It is a powerful embracing of reality. […]  While contradiction is static and un­pro­ductive, paradox makes room for grace and mystery.

🖇

The ancient world had no illusions about romance; they knew that these feelings came, fleetingly, as a gift from the gods. There was less in­fla­tion here: humans were only carriers of divine energy. Today when this energy is bestowed on us, we need a ritual of thanksgiving to contain it, and a way of returning it to its rightful source.

🖇

We hate paradox since it is so painful getting there, but it is a very direct experience of a reality beyond our usual frame of reference and yields some of the greatest insights. It forces us beyond ourselves and destroys naive and inadequate adaptations.

🖇

The capacity for paradox is the measure of
spiritual strength and the surest sign of maturity.

🖇

Every single virtue in this world is made valid by its opposite. Light would mean nothing without dark, masculine without feminine, care without aban­don. Truths always come in pairs and one has to endure this to accord with reality.

🖇

A huge amount of energy is wasted by modern people in opposing their own situation. Opposition is something like a short circuit; it also drains our energy away like a hemorrhage.
     To transform opposition into paradox is to allow both sides of an issue, both pairs of opposites, to exist in equal dignity and worth.

🖇

If I can stay with my conflicting impulses long enough, the two opposing forces will teach each other something and produce an insight that serves them both. This is not compromise but a depth of understanding that puts my life in perspective and allows me to know with certainty what I should do.

🖇

Formulas or devices are never enough […]. The solution must rise from the dynamics of the opposing energies that are facing each other.

🖇

To view the elements of our life in this paradoxical manner is to open up a whole new series of possibilities. Let us not say that the opposites are anti­the­ti­cal but that they make up a divine reality that is accessible to us in our human condition. It is wrong to say that one of a pair is secular and the other religious. We must retrain ourselves to think that each represents a divine truth. It is only our inability to see the hidden unity that is pro­ble­matic.

🖇

[…]  the pearl of great price is to be found in our everyday conflicts and tensions. No one is lacking in such experiences.

🖇

Conflict to paradox to revelation; that is the divine progression.
     Who has not fallen in love with someone where he or she shouldn’t? […]
     Who does not spend much of his time debating whether to do the discip­li­ned task or to goof off a bit longer […]? Neither is holy; but exactly in the paradox between them lies the holy place.

Robert A. Johnson, Owning Your Own Shadow.
Understanding the Dark Side of the Psyche
,
HarperCollins Publishers, New York 2009.
(wyróżnienie własne)

I have to honor my shadow, for it is an integral part of me; but I don’t have to push it onto someone else.

(tamże)

5908. Leczone (I)

Wleczone ciało leczone było środkami dostępnymi bez recepty. Dusza w tym sa­mym czasie tylko chude (niczym najzdrowsze mięsko) literki konsumowała, by prze­trwać. Dużo czasu na trawienie miała. Zdrowa, czułam się lata świetlne od tego czy­ta­nia i ni­jak nie mogłam zabrać się za wybór cytatów. Ale!

W trakcie tych świetlnych lat przekopałam kilka czytanych w języku polskim książek w maniakalnym poszukiwaniu fragmentu o czasownikach i ich wyższości nad rze­czo­wni­ka­mi. Czytałam na środku nieparzystej strony, byłam tego pewna, ale gdzie czy­ta­łam, nie miałam pojęcia. Klę­łam to nieliniowe czytanie, bo prze­kopałam i… nic. Poddałam się. Ale!

Wczoraj bardzo emocjonujący czas spędziłam z tekstem poświęconym Panu Ri­car­do. Dzięki wspomnieniom Gepardzicy uzupełniłam pudełko z ważnymi pytaniami, które Pan Ricardo nam pozostawił, nim sam ruszył w dalszą podróż. Uzu­peł­ni­łam o arcyważne pytanie: co robisz, kiedy nic nie robisz? I wydawało się, że już, że praca z tym tekstem poruszyła, dotknęła i tyle. Ale!

Ale nie! Ten tekst pracował we mnie sobie tylko znanymi metodami, gdy spa­łam. Gdy rano się obudziłam, wiedziałam. Trywialnym jest stwierdzić, że język ma zna­cze­nie, słowa mają znaczenie i zdania mają znaczenie, ale szu­ka­nie odpowiedzi na dobre pytania ma nie tylko zna­cze­nie, również nas kształtuje.

Ale nie! Wstałam dziś rano i wiedziałam, że wszystko to, co najważniejsze w tej czę­ści mo­je­go życia, co jest miłującym doświadczaniem istnienia, obecne jest po wie­lo­kroć w tych frag­mentach, więc muszą mieć odrębny wpis, bo wymagają odrębnej uwagi, odrębnego czasu i miejsca.

All language is a mandorla; a well-structured sentence is of this nature.

🖇

All poetry is based upon the assertion that this is that. When the images overlap, we have a mystical statement of unity. We feel there is safety and sureness in our fractured world, and the poet has given us the gift of syn­thesis.
     Great poetry makes these leaps and unites the beauty and the terror of existence. It has the ability to surprise and shock-to remind us that there are links between the things we have always thought of as opposites.

🖇

We are all poets and healers when we use language correctly. One makes a mandorla every time one says something that is true.
     A sentence is something like a mathematical equation with the verb re­pre­senting the equal sign. A correct sentence says that the subject equals the object and annuls the quarrel between the two. The split inherent in dua­lity is healed.

🖇

Languages rich in verbs are more powerful than those relying mostly on nouns. […]  Human speech is more effective if it relies mainly on verbs. If you build mainly on nouns it will be weak; if you rely on adjectives and ad­verbs you have lost your way. The verb is holy ground, the place of the mandorla.

🖇


Mandorla, The Chalice Well, Glastonbury,
[dostep 10.10.2025], źródło.

🖇

All good stories are mandorlas. They speak of this and that and gradually, through the miracle of story, demonstrate that the opposites overlap and are finally the same. We like to think that a story is based on the triumph of good over evil; but the deeper truth is that good and evil are superseded and the two become one. Since our capacity for synthesis is limited, many stories can only hint at this unity. But any unity, even a hint, is healing.

🖇

In your own poetic struggles you may make only the tiniest sliver of a man­dor­la that will vanish a few minutes later. […]  It can be hoped that by the end of your life the two circles will be entirely overlapped. When one is truly a citizen of both worlds, heaven and earth are no longer antagonistic to each other. Finally one sees that there was only one circle all the time.

🖇

People often asked Dr. Jung , “Will we make it?” referring to the cata­clysm of our time. He always replied, “If enough people will do their inner work.” This soul work is the one thing that will pull us through any emergency. The mandorla is peace-making.

🖇

It is a miracle to listen to someone (even oneself) say, “Perhaps this, perhaps that, maybe, it follows that, I wonder if”—all like a dog cha­sing its tail. But gradually, the two disparate circles begin to overlap and the mandorla grows. This is healing. This is ligature, the essence of re­li­gious experience.

🖇

If we have a powerful mandorla experience (and what a joy it is!), we can be sure it will be brief. We must then return to the world of dualities, of time and space, to continue our ordinary life.

Robert A. Johnson, Owning Your Own Shadow.
Understanding the Dark Side of the Psyche
,
HarperCollins Publishers, New York 2009.
(wyróżnienie własne)

środa, października 08, 2025

5907. [']   // 281/365

choć niewidomy, na­oglądał się w swym ży­ciu wielu idiotów. dysponował niebywałą, mimo że zrodzoną z niemocy, mocą — nie­wie­lu to dostrzegało.

choć nigdy nie spo­tka­li­śmy się, poruszona faktem, że odszedł, palę dla Niego dziś świa­tełko.

281/365

[…]  będziemy mogli później zapytać: „Co właściwie stra­ci­łem, umierając?”. Na ścież­ce tej re­zy­gnu­jemy ze wszystkiego, czym w swoim mniemaniu jesteśmy, wkraczamy w zupełnie nieznany świat i stajemy się tym, kim w rzeczywistości by­li­śmy zawsze – w głębi duszy o tym wie­dzie­li­śmy, jed­no­cześnie sobie tego jednak nie uświa­da­miając.

Richard Rohr, Nieśmiertelny diament. W poszukiwaniu
prawdziwego ja
, przeł. Marek Chojnacki,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2013.

*

Jeżeli nie jesteś zdolny widzieć więcej
ponadto co widzialne,
nie możesz zobaczyć niczego
.

     – Ruth Bernhard

poniedziałek, października 06, 2025

5906. Klik, klik… i wymiana zdań

Sadownik:
(dziwi się, co Jego konto
bez Jego wiedzy
zamówiło)
Złożone PTSD? Co to?

Jabłoń:
(nie jej konto, ale wie bez mrugnięcia okiem)
Książka. Dla Bliźniaczej Liczby.

Sadownik:
Nie mogłaś kupić Jej
jakiegoś dobrego romansidła?

(i chichocze, próbując to sobie wyobrazić)

Jabłoń:
(mogła, nie mogła,
z pewnością by nie umiała
)

5905. Z oazy (CCCLXXXII)

Zawalone gardło. Średniowymiarowa niemoc. W ciele zbyt gorąco, choć termometr pokazuje uparcie temperaturę zdrowia. Bez przeciągu w umyśle przez cały weekend nie dało się włóczyć po wielu rozgrzebanych już iesbeenach. Nie dało się nijak przy­sta­nąć przy prozie, choć w kilku książkach umościałam już wygodnie swoją duszę. Każdy akapit, z do­wol­nie wybranej lektury, bezwysiłkowo mnie przewracał.

I co w takim razie? Tylko chorowaniem jesiennym się zajmować? Wszystkie siły mieć od­de­le­go­wa­ne na przeciągnięcie mojego ciała na ciut zdrowszą stronę? Tak się nie da żyć. Więc poezji kęs dla duszy, która nie ma już siły spać, by dać ciału prze­strzeń na doj­ście do siebie. Świeżutko wydany wybór był doskonałym wyborem na prze­zię­bio­ny mój weekendowy czas.

Zamiast wstępu
     […]  Jestem wspólnikiem słowa od wielu lat i od wielu lat zaj­mu­ję się tym samym: przeżyć wszystko to, co nigdy nie mogło się wydarzyć. Poezja to przecież nic innego, tylko wyczekiwanie na moment, kiedy dwie równoległe słów będą mogły się przeciąć.

🖇 🖇

Poetów nie ma.
Jest tylko moment nieuwagi.
 
Gra słów na ruchliwej jezdni.
Na wypadek
wiersza.

🖇

Jest mi tak jakby już było za późno.

🖇

Pełna cisza stoi między nami
i nie wierzy w czyjąkolwiek winę.

🖇

Ten motyl usiadł przy mnie
nie ze zwykłego przypadku.
[…]
Ta chwila
zdarza mi się nagle
i tłucze moim sercem
o chłodne powietrze.

🖇

Niekiedy przewrotna chęć zapisu
budziła mnie w nocy
i podawała pióro.
 
Na szczęście
nie dopisała mi
niczego
pamięć.

🖇

– Byliśmy przerażeni głębokością losu.
– Samotni jak pustynia co zwątpiła w niebo.

🖇

Co wybrał? – zapytuje siebie.
Mniejszą niedorzeczność
czy jeszcze większy problem.

🖇

My – rocznik powojenny […]

Oddano narodzeniem naszym cześć – zabitym.
 
A pamięć przestrzeloną dźwigamy
już my.

🖇

Historia znowu kiedyś
nie wyłączy żelazka
 
mówi z nadzieją ogień
zapatrzony w drewno.

🖇

Coraz częściej myślimy o III wojnie światowej.
Ktoś mówi:
przydałaby się młodym.
 
Zmniejszy się odległość
pomiędzy
punktem a nieskończonością.
 
Pomiędzy sercem i sercem.
[…]

Obecny strach przed życiem
zastąpiony zostanie strachem przed śmiercią.

[…]

Przestaniemy mówić:
o Boże znowu poniedziałek.
 
Zaczniemy mówić:
dzięki Bogu znowu poniedziałek.
[z wiersza wydanego w 1978 roku]

🖇

Mówimy: trzeba zacząć żyć.
Myślimy: nic się nie da zrobić.

🖇

Nie wszystkie okrzyki hurra
znaczą tu zwycięstwo.

🖇

Oddycha jeszcze papier
ale ciężko. Z nitrogliceryną.
Mój czas. Moje ciało. Moje życie.
Wszystko do jednorazowego użycia

🖇

Z nieszczelnego zegarka
ulatnia się czas.
Coraz częściej zamyślam się nad niczym.

🖇

Zapytany przez sąsiada w windzie
co sądzi o życiu pozagrobowym
odpowiada: to tylko wyjście awaryjne.

🖇

Bóg prosi
     Nie powoływać się na niego. Nie handlować nim.
     Na partyjnych straganach nie rozwieszać łaski.
     Nie używać alibi Gott mit uns
     dla bezbożnej zbrodni.
     Pod jego patronatem
     nie odprawiać zła.
     Nie wzywać nadaremnie
     pokłonu pasterzy.
     Nie popychać. Nie trwonić.
     Nie palić na stosie.

🖇

Nie wiedziałam czym się to skończy
kiedy zgłaszałam się do życia.
Na ochotnika.

🖇

Miłość
     Żadnych objaśnień. Odsyłaczy.
     Przypisów. Haseł.
     […]
     Wszystko zależy od tego
     jak długo będziemy zawsze.

🖇

Mój kraj włóczy się po wolności.
Udaje Europę.

🖇

Co pani robi z tym strachem, kiedy się pani nie boi? Gdzie prze­cze­ku­je pani życie? Czasem pojawia się wzrok, ale przechodzi przeze mnie... „Niech pani za nim idzie – mówię – to po prostu inna odmiana wolności”.

🖇

Co jakiś czas ktoś grzebie w kieszeniach
naszej śmierci.

🖇

Miłość jest jasnowidzem.
Przewiduje siebie ciebie i mnie.
[…]
A kiedy cię dopadnie
staraj się być w domu.
Albo coś w tym rodzaju.
Byleby się spotkać.

🖇

Tak w siebie zapatrzeni przekraczamy nas.

Ewa Lipska, Wielki Wybuch. Wiersze wybrane,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.

Słownik pisowni
poprawnego milczenia
stanął nam w krtani
kiedy rozdzielaliśmy
posłowie
do naszych byłych słów.

🖇

Jeśli Bóg jest wierzący
to modli się do siebie o stałą nadzieję.

🖇

Było już takie milczenie.
Ale nie ma pewności że to pomiędzy nami.
Był już koniec świata.
Ale nie ma pewności że to naszego świata.

🖇

Trzeba z godzin oswobodzić czas.

🖇

Noc: forma czasu.
Forma czasu przyszłego
złożona z formy osobowej: będę będziesz
będziemy będziecie będą
oraz z form bezokolicznika: kochać.

🖇

Milczeć –
ale z jakiej litery?
Odmienić się
ale nie przez przypadek.

🖇

(Bóg patrzy na to wszystko
siedząc w kuchni
i nawijając na widelec spaghetti)
[…]
Ale jeszcze – poezja. Odrobinie poezji
udało się zbiec.
Co będzie z nią dalej?

🖇

Czekam jak coś zamówione
ale jeszcze nie odebrane.

🖇

Problemy zaczynają się
z wbitą w pamięć drzazgą.
 
Trudno ją wyjąć
jeszcze trudniej opisać.
 
Lecą wióry. Ogryzki aniołów.
Pył do samego nieba.

🖇

Miłość. Nieprzytomny rozdział.
Przewracałaby nam szeptem kartki w sercach.

(tamże)