środa, lipca 31, 2013

811. Zaskakujący efekt

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W krew weszło. Kompromisów nie wymaga. Oddech daje. Przemyślenia, zachwyt rodzi. To wszystko choć nie minął jeszcze pierwszy rok uprawiania samotni kinowej... sprawdziłam.

W poniedziałek, gdy Sunix była ledwo żywa po obozie, bez wyrzutów sumienia zostawiłam Henię w domu i pomknęłam do kina. Psychiatrzy... muszę to zobaczyć. Thriller... niech będzie. Panaceum... poszłam.

Intelektualnie chwilami ociężała trochę nie rozumiałam końcówki obrazu... nie mogłam się zdecydować... rozczarowana?... do domu wróciłam.

Gdy intelekt raczył mnie dogonić, dotarło do mnie, że tłumacz tytułu wpuścił mnie w maliny. Prawie dobę panaceum w filmie... szukałam.

Rzeczywisty — bez zapędów tłumacza — tytuł filmu to Efekty uboczne.
Dopiero wtedy mi się zgodziło. Puenta doskonała — zaskakujący efekt uboczny. Pomysłem zachwyciłam się.

*

Życie to niebywały efekt:
     a) uboczny,
     b) specjalny.

Przyszło mi do łba.
Ot, taki krótki test na opty/pesy-mistów,
rodem z niewymagających czasopism.

*

W zwiastunach, ostatnimi czasy, najbardziej zaskakuje mnie to, że opowiadają zupełnie inne historie niż te przedstawiane w filmach. Ciekawe.

wtorek, lipca 30, 2013

810. Wpis z brodą

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W marcu zaczyna się ta historia. W pracowniczym ksero, gdzie kopiuję materiały do gryzdolenia dla studentów. Napotkałam tam na Wykładowcę z innego, całkiem obcego mi, wydziału. Pan też kopiuje, ale książkę. Cierpiąc na nieuleczalną literkową ciekawość, zapytałam... W ten sposób po raz pierwszy nadziałam się na informację o książce Petera Singera. Zrobiłam fotkę okładce. Na wakacje — pomyślałam.

Pod koniec maja zaczęłam robić wakacyjną listę literek. Zamówiłam W obronie zwierząt Singera. Gdy przyszła, nie dałam rady odłożyć jej na wakacyjną półkę, zaczęłam czytać. Zemściła się na mnie? Zgubiłam ją, gdy dobrze wgryzłam się zębami. Kupiłam drugi egzemplarz. Na wakacyjną półkę grzecznie odłożyłam.

Na początku czerwca odwiedziłam ulubiony dział z książkami. Chwyciłam książkę o szympansach, która poruszyła mnie ogromnie... coś chrupnęło mi mocniej w głowie.

Na początku lipca, podczytując Singera, znów przechodziłam koło ulubionego księgarskiego regału z reportażem. No i stało się... Rzuciłam inne drukowane.

Połknęłam książkę Karen Duve. Potem trawiłam mając pewność, że książki tej nie wystarczy przeczytać — trzeba się opowiedzieć, podjąć decyzję dotyczącą nawyków żywieniowych — jakąkolwiek, ale świadomą. Podjęłam się prywatnego, żywieniowego kaizen. Pierwszy krok: nie jem mięsa. Na psi obóz zapisywałam się jako mięsożerca. Zrobiłam więc pięciodniowy wyłom w niejedzeniu mięsa. Wróciłam i z przyjemnością powróciłam również do niejedzenia zwierząt.

Nie stałam się wojującą wegetarianką, ale mięsożercom mówię teraz tak: przeczytaj Jeść przyzwoicie, a potem rób, co chcesz! A Singer? Jeśli masz ochotę intelektualnie się rozerwać? To koniecznie.

***

[...] rutyna jedzenia mięsa została mi zaszczepiona już w dzieciństwie, na długo zanim dowiedziałam się o zbrodniach dokonujących się w hodowlach masowych. Jadłam mięso, zanim pojęłam, że to kawałek martwego zwierzęcia. Przyzwyczajenie to rodzaj prania mózgu, urabia nas stopniowo, dzień po dniu, doskonale impregnując na samodzielne myślenie. Przecież skoro robiłam tak zawsze, to moje postępowanie musi być w porządku — to rodzaj wewnętrznej pewności, która sprawia, że wszelkie argumenty spływają po nas jak po kaczce.

*

Ze wszystkich wstrząsających odkryć, jakich człowiek dokonuje w ciągu swojego życia — rodzice nie są doskonali, miłość przemija, chyba nigdy nie będę jechać kabrioletem ulicami Paryża, a wiatr nie będzie rozwiewał moich długich włosów — najgorsze było dla mnie uzmysłowienie sobie, że jasna, przyjazna fasada supermarketów i aptek kryje bezlitosną, ponurą fabrykę cierpienia, piekło, w którym zwierzętom przypada rola dusz potępionych, a ludziom — szatańskich oprawców. Poczułam się tak, jakbym połknęła pastylkę prawdy rodem z Matriksa. „Masz tu dwie pastylki. Decyzja należy do ciebie. Jeśli weźmiesz niebieską, wszystko pozostanie takie, jakie jest, również twoja wiara w to, w co chcesz wierzyć. Nie będziesz musiała przyjmować do wiadomości, jak twoje zachowania konsumpcyjne wpływają na życie innych ludzi i zwierząt, i nikt nie będzie robił ci z tego powodu wyrzutów. Jeśli weźmiesz czerwoną, dowiesz się, jak jest naprawdę. Oferuję ci tylko prawdę, nic ponadto. Nie obiecuję, że będzie ci z tym lekko, powiem ci tylko, jak się sprawy mają. A gdy raz podejmiesz decyzję, nie będzie już odwrotu”.
     W jednej chwili dociera do mnie z całą jasnością, dlaczego większość ludzi decyduje się na pastylkę w kolorze niebieskim.

*

Pobawmy się przez chwilę w znajdowanie podobieństw, jak w Ulicy Sezamkowej — weźmy cztery stworzenia i ustawmy je obok siebie, na przykład szympansa, goryla, człowieka i kubomeduzę. Jedno z nich nie pasuje do pozostałych. O które chodzi? Trzy z nich mają ręce, nogi, twarz, usta, zęby, oczy i nos, jedno zaś składa się z półokrągłej, przezroczystej, galaretowatej bryły i śluzowatych niteczek. Które z nich jest więc zupełnie inne od pozostałych? No które? Prawidłowa odpowiedź brzmi: człowiek. Przecież to jasne: goryl, szympans i kubomeduza to zwierzęta, a człowiek... to w końcu człowiek, czyż nie? Naprawdę w to wierzycie?

Karen Duve, Jeść przyzwoicie. Autoeksperyment,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013.
(wyróżnienie własne)

***

Nasza bezwględność w stosunku do zwierząt doświadczalnych czy hodowanych na mięso trwa, ponieważ ich nie widzimy. Bardzo niewiele osób ma świadomość, jak źle są one traktowane, a jeszcze mniej widzi te nadużycia.

*

Filozofowie nigdy nie byli odporni na przesądy swoich czasów. W przeszłości niektórzy z nich budowali skomplikowaną argumentację przeciwko prawom obywatelskim, tolerancji religijnej i zakazowi niewolnictwa. Podobnie i dziś niektórzy filozofowie starają się uzasadnić nasze współczesne przesądy skierowane przeciwko zwierzętom [...].

Gaverick Matheny, „Utylitaryzm i zwierzęta”,
W obronie zwierząt [red. Peter Singer],
Czarna Owca, Warszawa 2011.

***

Wegetarianizm jest ważny, ponieważ wskazuje jasno na wartość zwierzęcego życia.

*

[...] Heidegger skonfrontował przerażającą transformację rolnictwa w agrobiznes, argumentując, że kiedyś hodowla oznaczała opiekę, która wszakże obecnie ustąpiła miejsca bezwględnemu przemysłowemu przedsięwzięciu. Jego zdaniem „rolnictwo jest obecnie zmechanizowanym przemysłem spożywczym, nieróżniącym się w swej istocie od produkowania ciał w komorach gazowych i obozach śmierci...” [...].

Paola Cavalieri, „Dyskusja o zwierzętach: drugie spojrzenie”,
W obronie zwierząt [red. Peter Singer],
Czarna Owca, Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

(806+3). Psie kaizen

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdy pierwszy raz usłyszałam o Falowej, kudłatej filozofii pracy z psem, zachwyciłam się. Gdy wczoraj na podsumowaniu Joasia wypowiedziała te dwa zdania, jedno po drugim:

Nie chcę, by mój pies popełniał błędy.

[brzmi źle...]

Chcę, aby mojemu psu wychodziło zawsze.

[O! teraz tak!]

dotarło do mnie, że to przecież kaizen (!), które zachwyciło mnie prawie dwa miesiące temu. Psy uwielbiają kaizen, ja też...

poniedziałek, lipca 29, 2013

(806+2). Tribute to Toro, Nora & Velvet

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gapię się czasem na ten świat ciut mało aktywnie. Wtedy ktoś nagle, pół-nagle lub od tak po prostu mówi coś, co powoduje, że dwie kulki w mej głowie zderzają się tworząc ciąg skojarzeń niby przypadkowych, ale układających się w miłe odkrycie. Tak było i „tą razą”. Pani Uty powiedziała: Jest mało właścicieli zadowolonych ze swoich psów. Zderzyły się kulki, raz! Po chwili westchnęłam i powiedziałam: jest mało ludzi zadowolonych z siebie... Zderzyły się kulki, dwa!

Nie porównuj swojego psa z innymi, a jeśli już musisz,
porównuj z nim samym sprzed miesiąca, kwartału, roku.
Oniemiejesz z zadziwienia, jak niesamowitego masz psa!

Nie porównuj siebie z innymi, a jeśli już musisz,
porównuj ze sobą samą (ze sobą samym) sprzed miesiąca, kwartału, roku.
I nie mów mi, że nie oniemiałeś z zadziwienia, jak niesamowitym człowiekiem jesteś, jeśli tylko miałeś odwagę nie porzucać swoich marzeń, uczuć i uśmiechu.

Nie trudno to wymyślić, trudniej zrozumieć aż do trzewi, jeszcze trudniej stosować przez cały dzień, a najtrudniej zrobić z tego swoją drugą naturę. Ale w końcu... od czego są wyzwania, prawda?

*

A gdy patrzysz w oczy Psa... zobaczysz tylko wiarę w Ciebie.
Przyszło mi do łba, że może „być Człowiekiem” oznacza uwierzyć Psu a priori?
I nie ustawać! Nie wyrzec się tego dobrego, co w nas zobaczył!


(806+1). Podstawy!

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Podstawy! — grzmią dobrzy nauczyciele — Podstawy! Znienawidzone gamy, rozciąganie, szkice, brzuszki, tabliczka mnożenia, słówka, struktura, proporcje? Niezbędne!

Podstawy! Niezbędne! — zanotowałam fantastyczną perspektywę do wykorzystania w dowolnej dziedzinie:

Sztuką jest z nudnego ćwiczenia
uczynić wyzwanie, świetną zabawę,
w którą aż chce się grać!

Joanna Hewelt

*

Pomyślało mi się...

 Koniecznie! Bądźmy Sztukmistrzami!

806. Plan

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Plan. Był. Powolutku kupić co trzeba. Ugotować. Upiec. Spakować Sukę. Spakować Się. Zostawić ślad na blogu, że Ona, że ja, że nie będzie nas sześć dni, że na pierwszy w życiu psi obóz jedziemy dnia następnego o szóstej rano. Budzik na piątą nastawić...

*

Plan. Był. I co z tego? Tylko kupiłam co trzeba. Padłam. Dopiero wieczorem... Gotowałam indycze serduszka. Piekłam ciasteczka sardynkowe. Nie spakowałam Suki. Nie spakowałam siebie. Serduszka indycze pokroiłam. Śladu na blogu zostawić nie zdążyłam. Padłam po nastawieniu budzika na 4.30...

*

Plan. Nowy. 4.50 wstałam. Galopem... Spakowałam Sukę. Spakowałam Się. Bawarkę wypchałam po same brzegi tak, że przy ostatnim machnięciu klapą jęknęła, że miejsca już nie ma na nic. Śniadanko. Lekarstwa. W szaleństwie postanowiłam rozpocząć wyjazd od utraty dziewictwa na stacji paliw — sama (od początku do końca!) nalałam Bawarce paliwa pod sam korek. Już umiem! Autostradą pomknął Sukowóz przeczuciem wiedziony, że dobry nastał czas...

*

Plan. Melduję. Wróciłyśmy szczęśliwe...

wtorek, lipca 23, 2013

805. Anarchistka w kinie

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Afternoonka wieczorową porą odnotowała. Przy porannej kawie odnotowałam, że Afternoonka odnotowała. Afternoonki zachwyt jest dla mnie ważnym zachwytem. Sprawdziłam. Grają, ale późno... Ostatni wieczór z Sadownikiem zanim wyjedzie na szesnaście dni. Minął dzień. Sadownik wyjechał. Grają, ale wciąż późno... Kudłatej wieczorny spacer przesunąłby się i skrócił drastycznie. Minął dzień. I jeszcze jeden. Poszłam.

Tak pięknych zdjęć w filmie chyba jeszcze nie widziałam. Tak niesamowitej muzyki dawno nie słyszałam. A historia? Straszna. Egoizm matki. Poświęcenie córki. Zaszczucie społeczne. Ten film budzi we mnie anarchistkę w kategorii rodzina. Ciocia — Ona mnie zachwyciła!

Parafrazując Ciocię, która powiedziała:
myślisz, że nie mam życia, bo nie wyszłam za mąż?
mogłabym zadać pytanie:
myślisz, że nie mam życia, bo nie mam dzieci?
ale nie zadam, bo znam odpowiedź.

poniedziałek, lipca 22, 2013

804. Wyznanie wiary

Otrzymałam dziś te piękne, mądre słowa...

I zdałam sobie sprawę z tego, że... wierzę
w piękno, w mądrość, w miłość, w dobro, w sens
w człowieku, w świecie, w chwili...

A to czyni niemożliwe możliwym,
prawdopodobnym, pewnym... to kiedy?

czasem różnica między możliwym a niemożliwym jest czystym aktem wiary

niedziela, lipca 21, 2013

803. Łapka na Labka

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zabierałam się do tego od roku. Zdecydowanie mocniej zabierałam się do tego od kilku miesięcy, gdy uwierzyłam, że da się to zrobić. Już trzy tygodnie temu kupiłam pojemniczki. Od tygodnia zastanawiałam się, jak skonstruować wierzch pułapki, by zachować widok i zapach jedzenia umieszczanego wewnątrz, a jednocześnie uczynić zawartość pułapki dla suki niedostępną.

Suka, choć cudna, jest ofiarą poglądu, który łyknęłam w Jej dzieciństwie, że „laby żrą, są chodzącymi śmieciarkami i koniec, i basta”. W styczniu przekonałam się, że nie muszą żreć, że można naturę laba przepracować w kulturę psa nieżrącego. Brakowało mi tylko wierzchu do pułapki...

Idziemy wczoraj z Kudłatą do parku. Kupę Heniutową zebrałam. Do śmietnika podeszłam, by ją tam wrzucić i... oniemiałam... wystaje coś... aluminiowa „brytfanka”... przenośne, małe, zużyte grillowisko... nigdy w życiu takiego cuda nie widziałam... siatka... śliczna, piękna... jak znalazł na wierzch do pułapki...

Rozebrałam brytfankę, siatkę wydobyłam, przytargałam do domu, wyszorowałam, wykończyłam nożyczki na metalowej siatce, przycięłam, wycięłam, nie mam już nożyczek, ale za to mam... wspaniałą pułapkę na Heni naturę...

Piękna, prawda?
Przynajmniej Asystentka fotografki...

Dziś wypróbowałyśmy... działa cudnie!

sobota, lipca 20, 2013

802. Całuśny paradoks

Sadownik:
Jak to jest, że żeby pocałować
wyższą od siebie kobietę,
trzeba się schylić? ;)
(schyla się i całuje Drzewko)

Jabłoń:
(obdarowana porannym całuskiem pozostaje w hamaku,
śmieje się i zachwyca błyskotliwością Sadownika
)

801. Słaby miłośnie punkt

Jabłoń:
(dumna ze skrzydeł kulinarnych,
które rozwinęła w tym tygodniu
)
Chwytam Cię za serce czy za żołądek?

Sadownik:
Za mózg.

800. Antywyścig szczurów

masz talent...
masz dar! — mówili.

nie masz talentu...
...! — milczeli.

talent? masz siebie...
masz dar! — mówię.

fot. Ewa Ciechanowska, (źródło)

piątek, lipca 19, 2013

799. Lingwistyczna bajka o sloł lajfie

Dawno, dawno temu, Neil Armstrong stanął na księżycu,
i wypowiedział znaczące słowa:

...dla człowieka to jeden mały krok,
dla ludzkości skok ogromny
.

A świat przyśpieszał i przyśpieszał...

Usiądź na słońcu z kawką, z książką, z przyjacielem, z kochanką, z dzieckiem, z czym i z kim chcesz, tak jak chcesz i wypowiedz znaczące słowa:

...dla ludzkości to żaden krok,
dla człowieka
[współczesnego]
skok ogromny
[mentalnie].

A świat niech sobie gna...


Alternatywny tytuł wpisu:
799. Manifest lipcowy 2013

798. Zatrzymana w spojrzeniu

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Idei kryjącej się w „performensie” nie kumałam do wczoraj ani na milimetr. Obejrzałam poniższe i zaskoczyłam. Zachwyciłam się prostotą, odwagą, nieoczywistością.

Dotarło też do mnie, że są ludzie, którym z przyjemnością patrzę w oczy; są osoby, którym chciałabym spojrzeć w oczy, są wśród Was ci, którym chciałabym spojrzeć w oczy i są tacy, którym spojrzeć w oczy się boję... A w sumie to dlaczego? — zapytałam samą siebie... Spotkać się wzrokiem to prawdziwy dar... Spotkać się wzrokiem świadomie to prawdziwa sztuka... Spotkać się wzrokiem i nie uciekać przed uczuciami, które w nas to spotkanie budzi, to prawdziwy dar i prawdziwa sztuka...

*

Marina Abramović... The Artist is Present... performerka siedziała na krześle i czekała na zwiedzających... przez trzy miesiące można było usiąść w milczeniu naprzeciwko artystki... usiadł też Ulay, niemiecki performer i jej dawny partner... (źródło)

Czy jest ktoś, naprzeciwko kogo chcielibyście usiąść?

czwartek, lipca 18, 2013

797. Wydeptywanie bloga

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wakacje. Kupiłam kredki, a do stosiku książek zaplanowanych dorzuciłam pięknie wydaną książkę o typografii. Książkę, która wczoraj mnie odnalazła. Choć jest fachowa, co chwilę odnajduję w niej poza wszystkim i filozofię świata toczącego się wolniej, i poezję, i receptę na pisanie fajnego bloga... zatrzymujemy się przy nich i ja, i mój blog, i czas... popadamy w zadumę nad pięknem życia... że ja, że ta książka, że Wy...

Pisanie zaczyna się od wydeptywania śladów, pozostawienia znaków.

*

Litery to użyteczne symbole i zarazem mikroskopijne dzieła sztuki.

*

[...] tam, gdzie są wspólne pragnienia i cele, powstają drogi. [...] Takie jest właśnie przeznaczenie dróg: są środkiem służącym do osiągania indywidualnie wybranych celów, punktów, z których można wyruszyć dalej. Zachęcam: łam zasady — i łam je pięknie, rozważnie i umiejętnie. W końcu to jeden z celów, dla których istnieją.

*

Na samym wstępie za serce chwycił mnie zacytowany Cesare Pavese:

Najpewniejszym — i zarazem najszybszym — sposobem obudzenia w sobie poczucia, iż doznajemy cudu, jest przyjrzeć się uważnie, w skupieniu, konkretnemu przedmiotowi. Nagle, jakimś cudem, odsłoni on się przed nami jako coś, z czym nie zetknęliśmy się nigdy wcześniej.

Robert Bringhurst, Elementarz stylu w typografii,
Wydawnictwo D2D.PL, Kraków 2013.
(wyróżnienie własne)

PS. Jak to fajnie, że tej książce dostał się szczególny numer wpisu, co palindromem jest.

poniedziałek, lipca 15, 2013

(794+2). To Ty... To ja...

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

To ty jesteś matką,
na którą czekałaś.
Kiedy skupiasz się
na swojej matce,
stajesz się sierotą.

Katie Byron

Zamiast matki wstawić można ojca, rodzinę pochodzenia — wszystko to, co przyjęliśmy z dobrodziejstwem inwentarza żywego otrzymanego przez nas, nowiutkiego życia. Wstawiłam. Strawiłam dzięki temu rodzinny obiadek.

To ja jestem częścią rodziny, na którą czekałam. I Sadownik. I Henia. I magia każdego dnia, który dzielimy. Jasny gwint! Nie ustawajmy! Dopóki życie niesie nas...


fot. Ewa Ciechanowska, (źródło)

(790+5). Rocznicowo

W piątek dziesiąta rocznica legalizacji zabawiła się i uczciła:

Druga dziesiątka napoczęta... z miłością...

794. Niekompatybilni

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pierwsza miłość. Z puentą w stylu: „naprawdę lubię cię” czy „warta jesteś kogoś lepszego niż ja”. Rozumiesz każde słowo, ale razem nie składają się w nic sensownego. Tylko czujesz. W brzuchu sensacje. Trzewia rozumieją wszystko aż nadto. Pamiętasz te uczucia?

Mija jakiś czas. Mijasz tego człowieka. Odnotujesz, że szczęśliwy, kwitnący jak nigdy. Rozumiesz, ale sensu jeszcze nie widzisz. W brzuchu małe sensacje. Ukryć nawet przed sobą je umiesz, jeśli tylko tego zapragniesz. Pamiętasz te chwile?

Mija więcej, może nawet dużo, czasu. Spotykasz tego człowieka. W brzuchu sensacji brak. Rozumiesz, że miał rację, mówiąc o kimś lepszym. Naprawdę dziwisz się sobie i lubić może ci się nawet nie chcieć. Pamiętasz ten dzień?

*

W „gratisie” do wspaniałego weekendu, jedna nieciekawa godzina w postaci niedzielnego, rodzinnego obiadku. W brzuchu sensacje. Tak dawno nie czułam takich uczuć. Co to jest? Uczucia obce, ale jednocześnie dziwnie znajome. Długo nazwać „prawdy brzucha” nie umiałam. Po przejechaniu setek kilometrów, po kilku godzinach, dotarło do mnie, że w moim przypadku rodzina pochodzenia jest niczym pierwsza miłość. Wiedzą, że są warci kogoś lepszego niż ja. Godzę się z tym. Tak bardzo chciałabym być już w miejscu, gdzie widzę, że mieli rację.

(źródło)

piątek, lipca 12, 2013

793. Ślad po Ludzkiej Dziewczynce

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Medycyna konwencjonalna. Niekonwencjonalna. Trzy dni. Przegląd techniczny człowieka. Za mną. Rok akademicki 2012/13 uważa się za zamknięty.

*

Wracałam wczoraj metrem od Osti. Pani z Kilkulatką. Uwielbiam takie dzieci w środkach komunikacji miejskiej. Z pasją patrzę jak łamią konwenanse życia społecznego. Tańczą. Podskakują. Śpiewają. Wychodząc z wagonika Dziewczynka powiedziała z powagą: teraz trzymam się tu, jak będę duża, będę się trzymać tam.

Wysiadła, ale Jej słowa zostały ze mną. Została też Świadomość jaka Jej towarzyszyła, gdy wypowiadała te słowa. I zostało Pragnienie, by być dużą... Jak to jest, że dzieci chcą być duże, a gdy w końcu to się stanie okazuje się, że są wokół nas stada niby-dorosłych, co zachowują się jak rozwydrzone, rozpuszczone do granic przyzwoitości, dzieci?

Wiek mają, łysinę czasem też, własne dzieci, trzecią pracę a odpowiedzialności za swoje życie nie chcą brać za żadne skarby. Wiadomo, mamy się z nimi zgadzać, dopasować do nich, spełniać natychmiast ich życzenia, czytać w ich myślach. Użyją do tego każdego argumentu, że przełożonymi są, że pieniądze mają, że tak ma być, że im się należy, że z nieszczęścia podnieść ich musimy, że im ciężko, że taki jest porządek świata, itd.

Zamyśliłam się nad trwającymi w dziecięcym stuporze niby-dorosłymi.
Rób, co chcesz, człowieku, ale weź za to odpowiedzialność.
Czy ostatnio twierdziłam, że coś mi się należy?

Chcę być jak ta Dziewczynka, świadoma, pragnąca, prawdziwa i żywa... każdego dnia.

792. PiSiara jednodniowa

Sadownik:
(czepia się wiadomości radiowych)
Twoja partia! Nigdy nie pomyślałbym,
że będę mieszkał z PiSiarą.

Jabłoń:
A o co chodzi?

Sadownik:
PiS głosuje dziś przeciwko ubojowi rytualnemu.

Jabłoń:
No to tak. Dziś jestem PiSiarą.
Nigdy nie mów nigdy!

poniedziałek, lipca 08, 2013

791. Psia Hipnotyzerka

Jej szczęście zawsze mnie hipnotyzuje.
Podobnie jak poniższe zdjęcie.
Zachwycają mnie wzory na wodzie.
O takim poniedziałku do dziś mogłam tylko pomarzyć...
Takie poniedziałki uwielbiam...
Taki poniedziałek zdarzył się dziś...

(fot. Altówka)

niedziela, lipca 07, 2013

(788+2). Przedrocznicowo

Sadownik:
(dzwoni)
Wracam!

Jabłoń:
Jak to? Dopiero dziesiąta?
Źle się bawisz?

Sadownik:
Nie. Ale skoro za kilka dni mamy rocznicę ślubu,
to trzeba się nacieszyć jeszcze dziesiątką
zanim się skończy.

Jabłoń:
No to dawaj!

789. Po Nitce

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nitka D. Chuda. Długa. Grała w piłkę. Wszyscy mieli pewność, że Nitka ma na imię Nitka. Ci, którzy podeszli bliżej, byli zdziwieni, że w rzeczywistości ma imię całkiem normalne i nie brzmi ono Nitka.

Kilka lat temu ostatni raz ktoś krzyknął w moim kierunku: Nitka! To było do mnie, ale nie do mnie. Słowo trafiło gdzieś obok mnie, gdzie nikogo nie było. Nie byłam już Nitką od wielu lat.

Dziś, Nitka, która kiedyś była przezwiskiem, byłaby nickiem. Tak czy inaczej brzmi mi obco. Wskazuje na prehistorię mego życia, na kamień węgielny osoby, którą wciąż się staję, na długą drogę, którą przeszłam, by znaleźć się tu i teraz, w miejscu, o którym nie śmiałam śnić.

*

Uśmiałam się wracając wczoraj z cudownego wieczorku autorskiego. Czytałam wiersz, co historią mego życia okazał się. W zadziwieniu pozostaję, by jeden wiersz objął tak zgrabnie, w mgnieniu oka, moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Ale ten wiersz to również historia i doświadczenie ludzi obok mnie. Toast więc z samego rana wznoszę: Rośnijmy! Wyrastajmy! Bo tylko wtedy będziemy czuć, że żyjemy. Marylko, dziękuję!

po nitce...

Wyrastam z siebie,
jak wyrasta się ze swetra.
Choć wełniany jest, nie daje mi ciepła.
Za krótki, jakby za mało go było,
I nie jest mi w nim dobrze. Nie jest wygodnie, choć było.

Czuję się większa,
i potrzeba mi więcej przestrzeni w przestrzeni.
Świat jest taki sam. To ja się zmieniłam. To ja, chcę się zmienić.

Mam długie ramiona
a przy nich większe, niż kiedykolwiek dłonie.
Mogę teraz nimi dotykać tego, co na nieboskłonie.

Mam długie nogi
a przy nich większe, niż kiedyś stopy.
Mogę teraz nimi dojść, gdzie inna rzeczywistość, inne światy.

Mam wielkie serce,
teraz nim ufam bardziej, czuję więcej.

Mam duszę
niby jest ta sama, a tak inna się stała z czasem.

Mam wszystko, blisko w potrzebie
i wybrany na życie kierunek — z wewnątrz siebie.

Maryla Ania Maj, Gdy domem jest droga,
Sowa, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne poza tytułem wiersza)

sobota, lipca 06, 2013

788. Oto moto, czyli Łoje 2013

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Byłam na Hogwarcie, gdy Sadownik czytał mi zacytowany poniżej w całości post z motorowego forum. Z powagą. Czym wzbudzał salwy śmiechu. Poprosiłam, by przysłał mi mailem tę prostą instrukcję uszczęśliwiania różnych gatunków człowieka. Nie wiem, jak uszczęśliwić kobietę, ale wiem, że mnie bardzo uszczęśliwiło zostanie żoną motocyklisty. A teraz uszczęśliwia mnie życie z przeszczęśliwym motocyklistą.

Dziś, gdy wracam do tej wdzięcznej listy, dochodzę do wniosku, że niebywały człowiek ją spisał. W polskiej świadomości społecznej bowiem istnieją terminy „psychiatra” od żółtych papierów i „psycholog” od dys- wszelkiej maści. Mało ludzi operuje słowem „psychoterapeuta”, a jeszcze mniej umie powiedzieć, czym się różni psycholog od psychoterapeuty. A tu, proszę, nie dosyć, że zasób słów spory, to jeszcze 3 w 1, w domyśle, jak mniemam, w jednym mężczyźnie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego na tej liście nie ma motocyklisty...

Ciekawa jestem opowieści i wrażeń, jakie Sadownik przywiezie ze sobą z pierwszego w swoim życiu zlotu entefałek.

_____________________________
JAK USZCZĘŚLIWIĆ KOBIETĘ
A. Należy tylko być:
1. przyjacielem,
2. partnerem,
3. kochankiem,
4. bratem,
5. ojcem,
6. nauczycielem,
7. wychowawcą,
8. spowiednikiem,
9. powiernikiem,
10. kucharzem,
11. mechanikiem,
12. monterem,
13. elektrykiem,
14. szoferem,
15. tragarzem,
16. sprzątaczką,
17. stewardem,
18. hydraulikiem,
19. stolarzem,
20. modelem,
21. architektem wnętrz,
22. seksuologiem,
23. psychologiem,
24. psychiatrą,
25. psychoterapeutą.

B. Ważne też są inne cechy. Należy być:
1. sympatycznym,
2. wysportowanym, ale
3. inteligentnym, ale
4. silnym,
5. kulturalnym, ale
6. twardym, ale
7. łagodnym,
8. czułym, ale
9. zdecydowanym, ale
10. romantycznym, ale
11. męskim,
12. dowcipnym i
13. wesołym, ale
14. poważnym i
15. dystyngowanym,
16. odważnym, ale
17. misiem, ale
18. energicznym,
19. zapobiegawczym,
20. kreatywnym,
21. pomysłowym,
22. zdolnym, ale
23. skromnym i
24. wyrozumiałym,
25. eleganckim, ale
26. stanowczym,
27. ciepłym, ale
28. zimnym, ale
29. namiętnym,
30. tolerancyjnym, ale
31. zasadniczym i
32. honorowym i
33. szlachetnym, ale
34. praktycznym i
35. pragmatycznym,
36. praworządnym, ale
37. gotowym zrobić dla niej wszystko [np. skok na bank], czyli
38. zdesperowanym [z miłości], ale
39. opanowanym,
40. szarmanckim, ale
41. stałym i
42. wiernym,
43. uważnym, ale
44. rozmarzonym, ale
45. ambitnym,
46. godnym zaufania i
47. szacunku,
48. gotowym do poświęceń i, przede wszystkim,
49. wypłacalnym.

C. Jednocześnie musi mężczyzna uważać na to, aby:
a) nie był zazdrosny, a jednak zainteresowany,
b) dobrze rozumiał się ze swoją rodziną, nie poświęcał jej jednak więcej czasu niż danej kobiecie,
c) pozostawił kobiecie swobodę, ale okazywał troskę i zainteresowanie, gdzie była i co robiła
d) ubierał się w garnitur, ale był gotów przenosić ją na rękach przez błoto po kolana i wchodzić do domu przez balkon, gdy ona zapomni kluczy lub gonić, dogonić i pobić złodzieja, który wyrwał jej torebkę, w której przecież miała tak niezbędne do życia lusterko i szminkę.

D. Ważne jest aby nie zapominać jej:
1. urodzin,
2. imienin,
3. daty ślubu,
4. daty pierwszego pocałunku,
5. okresu,
6. wizyty u stomatologa,
7. rocznic,
8. urodzin jej najlepszej przyjaciółki i ulubionej cioci.

Niestety, nawet najbardziej doskonałe wykonanie powyższych zaleceń nie gwarantuje pełnego sukcesu. Kobieta mogłaby się bowiem czuć zmęczona obecnością w jej życiu idealnego mężczyzny oraz poczuć się zdominowaną przez niego i uciec z pierwszym lepszym menelem z gitarą, którego napotka.

_____________________________
A teraz druga strona medalu. Uszczęśliwić mężczyznę jest zadaniem daleko trudniejszym, ponieważ mężczyzna potrzebuje:
1. seksu i
2. jedzenia.

Większość kobiet jest oczywiście tak wygórowanymi męskimi potrzebami mocno przeciążona. Zaspokojenie tych potrzeb przerasta siły naszych pań.

Wniosek:
Harmonijne współżycie można łatwo osiągnąć, pod warunkiem, że mężczyźni wreszcie zrozumieją, iż muszą nieco ograniczyć swoje zapędy i pohamować swoją roszczeniową postawę!

Autor postu: SławekK, forum NTV/NT Deauville

*

Zdzwoniliśmy się dzisiaj z Sadownikiem. Ja, pierwszy dzień w tym roku w Wawie, gdy nic nade mną nie wisi do zrobienia. On, w drugim dniu pierwszego w swoim życiu zlotu „jego” motorów.

Jabłoń:
I jak? I jak? Robisz zdjęcia?

Sadownik:
Jest super.
Zdjęć jeszcze nie robiłem.

Jabłoń:
Oj, a ja chciałabym choć klimat tej imprezy
na zdjęciach zobaczyć.

Sadownik:
Poczekaj. Rozłączę się, strzelę fotkę telefonem,
wyślę ci i zaraz zadzwonię.

Jabłoń:
(po chwili dostała zdjątko ze skromną częścią motongów)

the only true vehicle

the only true man

piątek, lipca 05, 2013

(782+5). Próba udana

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jabłoń:
(nie zrażając się ostatnim „sukcesem” w polecaniu filmu,
zaprosiła do kina Sadownika i Antenkę
)

Antenka, Sadownik i Jabłoń:
(grzeczniutko w fotelach już)

Sadownik:
(w chwili, gdy kino zaanonsowało samo siebie
ruchomymi literkami na ekranie przed seansem
)
To pamiętam! Było to samo!

*

Udało się. Nikt nie zasnął. Dobrze się bawiliśmy. Film bajkowy. Cudna puenta czyni go nawet familijnym. Śpiący w kinie Sadownik przeszedł do historii. Może jednak umiem wybrać film, a może to tylko Iluzja...

(785+1). Trzy lata blogowania za nami

1 suka w
1096 dni do
785 wpisów przyczyniła się swoim istnieniem, by
101114 zbłąkanych na chwilę czy przez przypadek; przychodzących z premedytacją; przyjaciół znanych i nieznanych zajrzało do nas i zostawiło ślad w postaci
1725 komentarzy.

Dziękujemy.

*

Jeśli pies ma taką moc zmieniania świata wokół siebie, to jaką moc ma każdy z nas?
Dlaczego folgujemy sobie odkładając ją na jutro, na potem, na wieczne nigdy?
Suka... nie rozumie, we łbie jej się nie mieści, gadać ze mną o tym nie chce.

czwartek, lipca 04, 2013

785. Metryki chwil

1+1096 + 785 + 101114 + 1725 = 4.07.2013, 23:39

Nie piszę.
Potykam się o słowa.

Podnosząc się
zgarniam wrażenia.

Zostawiam tu
po nich ślad.

784. Nie, bo nie!

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Idee. Nie chodzą samopas. Noszą je ludzie. A gdy umiera człowiek, co jako pierwszy nowy odcień rzeczywistości dostrzegł, gdzieś, ktoś podejmuje osieroconą ideę, przekształca, pozwala jej rosnąć. Tak czy inaczej niesie Jej ducha dalej... Przyszła mi do głowy taka właśnie myśl po książce Rosenberga, który nie raz spotkał się z Carlem Rogersem. Postawiłam Ich na półce obok siebie, ponieważ przyświeca Im ten sam płomyk wiary w człowieka, co Człowiekiem może się stać, bo potencjał ma zawsze i wszędzie bez względu na wszystko...

Jednym z uczuć niosących najwięcej zadowolenia, a zarazem jednym z tych, które najbardziej przyczyniają się do rozwoju jednostki, jest — moim zdaniem — uczucie wynikające z cieszenia się drugim człowiekiem tak, jak cieszymy się zachodem słońca. Ludzie są równie wspaniali jak zachody słońca, kiedy tylko po prostu pozwolimy im być sobą.

Carl R. Rogers, Sposób bycia,
Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012.

Nie zgadzam się z Rogersem tylko w sprawie zachodu słońca. Dla mnie ludzie są wschodami słońca, przed którymi jeszcze przynajmniej jeden oddech, a to znaczy, że wciąż wszystko jest możliwe...

Przypomniał mi się Profesor wielkiego serca, który na uroczystej inauguracji roku dla doktorantów, dopingując nas do pracy od pierwszych dni, powiedział: najsmutniejsze, gdy przychodzi moment, że musimy sobie powiedzieć „za późno”; życzę wam, aby taki moment nie był waszym udziałem.

Gdybym dziś spotkała Profesora, powiedziałabym mu to, w co głęboko wierzę, co dziś już wiem:

nigdy nie jest za późno, nigdy!

*

Wzorzec nowy odkrywam. Zaczęły imać się mnie książki, które za nic mają system, w jakim mnie wychowano. Proponują coś, co w tym systemie wierzeń, przekonań, prawd oczywistych nijak zmieścić się nie jest w stanie i wiadomo, że bzdura, wymysł, udać się nie może, ale... jeśli poświęcić temu kawałek siebie, eksperyment przeprowadzić, to jednak coś w tym jest i jest to piękne. Uwalnia. Horyzont zmienia. Perspektywy nowe tworzy.

Tak, nie należy, nie wolno, nie wypada, ale idę w to, bo uwielbiam! Tobie jednak mówię: nie bierz tego do ręki! W żadnym razie! Nie bądź frajerem! Życie jest cholernie ciężkie i nic tego nie zmieni! Nie daj sobie robić wody z mózgu! ;)

To, w jaki sposób mówimy, potrafi otwierać i zamykać drzwi, leczyć lub ranić, tworzyć radość lub cierpienie, i w końcu określa to, czy jesteśmy szczęśliwi.

*

[...] wszelkie oceny i diagnozy są po prostu tragicznym wyrazem uczuć i potrzeb danej osoby w danym momencie.

*

     — Jakiego zachowania nie lubicie? — spytałem.
     — Straszny z niego gaduła — odpowiedział jeden z nauczycieli.
     — Nie — powiedziałem. Nie pytałem was,
kim jest. Spytałem, co robi.
     — Chyba wiem, o co chodzi. On za dużo gada — dodał inny nauczyciel.
     — „Za dużo” to kolejna ocena — odparłem.
     — On uważa, że tylko on ma rację, że jest najmądrzejszy.
     — Mówicie mi, co on myśli, według was. To kolejna ocena. Pytałem,
co on robi.
     W końcu, przy mojej pomocy, potrafili w jaśniejszy sposób zdefiniować zachowanie, nie mieszając w to oceny, ale cały czas powtarzali:
     — O, rany, to strasznie trudne. Wszystko, co mamy w głowie, to albo diagnoza, albo ocena.

*

     — Jesteś genialny — powiedziała, a oczy jej błyszczały.
     — To mi nie pomaga — odparłem.
     — Słucham? — spytała.
     — Mówienie mi, jaki jestem, nie pomaga. Przez całe życie opisywano mnie wieloma przymiotnikami. Czasem pozytywnymi, kiedy indziej dalekimi od pozytywnych, ale nie pamiętam, abym nauczył się czegoś wartościowego dzięki temu, że ktoś mi powie, jaki jestem. Nie sądzę, aby ktokolwiek mógł wynieść z tego jakąś naukę. Uważam, że w mówieniu komuś, jaki jest lub kim jest, znajduje się zero wartości informacyjnej. Ale patrząc w twoje oczy, widzę, że chcesz wyrazić
[...]

*

[…] chodziłem do różnych szkół i nie pamiętam, aby kiedykolwiek zapytano mnie, jakie są moje potrzeby. Moja edukacja nie skupiała się na tym, aby pomóc mi być bardziej żywym, mieć lepszy kontakt ze sobą samym i z innymi. Polegała ona na nagradzaniu mnie za prawidłowe odpowiedzi, tak jak zostały one zdefiniowane przez władze.

Marshall B. Rosenberg, To, co powiesz, może zmienić świat. O języku pokoju
w świecie konfliktów
, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013.

środa, lipca 03, 2013

(32+751). Rwanie na Kudłatą... po latach

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Rwanie było. Kto to pamięta? Parytet jest. Kto w to wierzy?
Czy powinno mnie dziwić, że zdarzyło się?

Jabłoń:
(opowiada Sadownikowi, co jej się dziś przytrafiło)
Idę z Henią. Chłopak na oko 24–27 lat zagaduje:
jaki ładny piesek. Odpowiadam więc: dziękuję, bo to przecież miłe
mieć ładnego psa. A on na to: pani pieska też piękna.

Sadownik:
(z niebywałą dumą hodowcy fantastycznych zwierząt z duszą)
No ba, Kugar!

Jabłoń:
Z czterdziestką jest mi wyjątkowo do twarzy! Niesamowite!

poniedziałek, lipca 01, 2013

(780+2). I wszystko wiadomo

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dziewictwa Sadowniczego przy okazji oglądania filmu w kinie szukałam.
Wróciłam do domu nie wiedząc, w którym miejscu je zgubił.

*

Stojąc metr ode mnie widzisz inną tęczę niż ja.
Każdy z nas widzi swoją, własną tęczę.

z filmu Koniec czasu. Wszystko zaczyna się teraz.
reżyseria: Peter Mettler

*

Jabłoń:
Gdzieś ty to dziewictwo stracił?

Sadownik:
Po raz pierwszy w życiu zasnąłem w kinie...