wpis przeniesiony 31.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Wczoraj na przystanku, czekając na Arsa, nagle zobaczyłam świat, w którym, hipotetyczny ty, wszystkim wytłumaczyłeś, że masz rację. Przekonałeś wszystkich do swoich pomysłów, idei. Wyobraź sobie, że tak jest — nie ma nieprzekonanych, ani jednego — wszyscy podzielają twój punkt widzenia.
Wejdź w taki świat. Masz to? Mam. Gdy już tam jesteś — wyrocznią, prorokiem toczenia się światów wielu — mam tylko jedno pytanie: naprawdę nie chciałbyś spróbować czegoś nowego, innego; czegoś, co zrodziło się w innej, niż twoja, głowie lub w innym, niż twoje, sercu?
To, co wiem, już wiem. Fajnie być ciekawym tego, jak inni widzą świat, pomyślałam, wracając na ławeczkę, z której przecież nie ruszyłam się na krok, czekając. Chwilę później pojawił się Ars.
***
Jabłoń:
(w słońcu, ze szparagami w obu daniach)
Ars:
(w cieniu, z mięchem i pełnym uroku wewnętrznym hedonistą)
Nieznany obojgu Pan, co o fajkę prosił:
(po tym, gdy dowiedział się, że ani Ars, ani Jabłoń nie palą,
życzył albo dobrego jedzenia, albo dobrego dnia)
Jabłoń:
(podziękowała)
Nieznany Pan:
To nie ja życzę.
(wyciągnął palec wskazujący w górę)
Tylko Jezus!
***
Jabłoń:
(przekazała pozdrowienia od Arsa)
Sadownik:
(na północnym zachodzie)
Zazdraszczam Wam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz