wtorek, kwietnia 12, 2011

224. Wiosenne padanie

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Do tej pory myślałam, że wiosenny deszcz służy trawnikom, drzewom i wszystkiemu temu co zielone ma być. Ja zielona nie jestem --- nie znosiłam deszczu co pada dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mokro, zimno, buro. No, ale po co ma się Heńkę, jeśli nie po to by zmieniać poglądy. Zwłaszcza w kwestiach zasadniczych. Deszcz okazał się kwestią zasadniczą dla jakości naszego współistnienia, gdy jesteśmy we trzy: Heńka, jej cieczka i ja.

Kiedy pada dzieci się nudzą” głosi piosenka i to jest święta prawda, bo Heńka tak miała, gdy była mała, ale wyrosła. Deszcz z piosenki pomaga udowodnić wątłą tezę, że mężczyźni to dzieci, bo psi mężczyźni w czasie deszczu nudzą się okrutnie. Ich Pan bądź Pani wychodzą z nimi tylko na szybkie siusiu. Psi amatorzy przygodnego seksu w efekcie umierają z nudów przytulając się do kapci właściciela bądź właścicielki, leniwie rzucając okiem to tu to tam po czterech kątach, w których przyszło im żyć.

Kiedy pada” psie kobietki w wersji de lux, czyli roztaczające wokół siebie zapach potencjalnej psiej miłości, bawią się doskonale. W końcu można psiczki spuścić ze smyczy. Niestety, cieczka nie wyłącza w suczkach potrzeby biegania. Deszczowe padanie jest więc świetną okazją, by zaspokoić tę potrzebę. Wczoraj wypróbowałyśmy deszcz. Deszcz w parku. Deszcz w lesie. Deszcz między blokami. To nic, że wróciłyśmy obie całkiem mokre, bo byłyśmy szczęśliwe bezgranicznie. Wciąż padało. Synchronicznie do deszczu, już wczesnym wieczorem obie padałyśmy na... pysk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz