czwartek, sierpnia 31, 2017

2537. Dzień 6.

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Na Igliczną czerwonym. Nigdzie herbata nie smakuje nam tak jak tam. Powiedzieliśmy Panu od owczarków: do widzenia za rok. Z Iglicznej czerwonym w fantastycznym zdrowiejącym tempie.



9 050 m

*

(pod koniec schodzenia)
Sadownik:
Idziesz na oparach, czy mi się zdaje?

Jabłoń:
Idę tylko dzięki mięśniom pleców i liczbom…
(zaczyna liczyć parkroki na głos)
cuarenta y ocho, cuarenta y nueve, cincuenta,
cincuenta y uno…

*

(fot. Sadownik, na zamówienie Drzewka)

środa, sierpnia 30, 2017

2536. Dzień 5.

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Po dziewiętnastu latach, trzech miesiącach i trzynastu dniach, czyli dokładnie dwa dni temu. Sadownik pokazał nową, nieznaną mi do tej pory, twarz. Twarz KaOwca — co drugi dzień organizuje rekreację, czyli małe chodzenie i duże gapienie się. I dobrze, bo jak napisałam Wiedźmom, gdybym to ja miała być KO-wcem, wyglądałoby to tak: taras, książka, kawa, książka, książka, po co się ruszać, książka.

Przecierałam oczy ze zdziwienia we wtorek, myśląc, że to chwilowa przypadłość — była Ursa, bo Sadownik twierdzi, że to Pani Niedźwiedzica, był park szachowy, była zachwycająca linia artystycznego wyrobu szkła w hucie. Dziś muzeum filumilu… cholera, jakie to słowo… filumenistyczne.


*

Jabłoń:
(wietrzy tracenie dziewictwa)
Wiesz? Z KaOwcem jeszcze nie spałam!

Sadownik:
(ryknął śmiechem)
Wszystko przed tobą!

wtorek, sierpnia 29, 2017

2535. Trzecia z trzech (3/3)

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

1/3. 2/3. Trzecia z trzech. To, co mają wspólne, to doświadczenie, którego nie można zagłuszyć, zahuczeć, skreślić. Możesz negować, nie wierzyć, ale to niczego nie zmienia — ci ludzie doświadczyli właśnie tego i już. Pytanie brzmi: czy chcesz posłuchać?

Gdy czytałam tę książkę, co chwilę łapałam się na tym, że moje osobiste doświadczenie jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, o której istnieniu nie miałam pojęcia — doświadczyłam „tylko” konsekwencji ostracyzmu społecznego i rodzinnego. Pierwszy kosztował mnie kilka lat życia. Drugi, nie bez emocji i łez, olałam. Pierwszy dużo dziamgał ustami obcych ludzi. Drugi zabijał milczeniem. Był w moim/naszym życiu tylko jeden moment, gdy miałam serdecznie dość i chciałam się poddać. Powiedziałam wtedy coś w stylu: no trudno, tak trzeba… Sadownik przytomnie i bardzo stanowczo zareagował: dzieci? proszę bardzo, wchodzę w to pod jednym warunkiem, że tego chcesz. Nie chciałam. Nigdy.

Nowe dla mnie po tej książce są świadomość, że żyję poza normą, bo w moim życiu „normą” są marzenia, wypływające z głębi nas samych, co jak zobaczyłam normą nie musi być — w sumie dlaczego miałoby być? — oraz świadomość szczęścia, które mam, dzieląc życie z Sadownikiem, który, teraz widzę to gołym okiem, też spoza normy się urwał.

Zamiast pytać: „Czy to możliwe, że to prawda?”,
moglibyśmy zapytać: „A jeżeli to prawda?”. Co wtedy?
Arthur Bochner

*

Jest taka powszechna prawda, takie założenie, że my wszystkie chcemy mieć dzieci i nie będziemy szczęśliwe, jeśli nie będziemy ich miały. […] Istnieje silna dychotomia między treściami przekazywanymi przez społeczeństwo a twoimi uczuciami.

*

[…] jest ważne i konieczne, by zarżnąć wszystkie święte krowy, wszystkie „wartości”, ideologie i samousprawiedliwienia, na których się wychowaliśmy, by sprawdzić, gdzie wpadamy w sieci stereotypów i konformizmu; gdzie okłamujemy samych siebie […]. By sprawdzić z chirurgiczną precyzją eufemizmy, które stały się dla nas tak „normalne” i „naturalne”, jak przekazy „dzieci są radością, dzieci są błogosławieństwem”, „krew nie woda” lub „rodzina jest najważniejsza”. Jeśli nie będziemy ostrożni i świadomi destrukcyjnej siły tych eufemizmów, staną się one częścią naszego społecznego, kulturowego DNA i będziemy przekonani, że tak powinno być po wsze czasy.

*

[…] kiedykolwiek alternatywny sposób myślenia wkracza do ludzkiego życia, opowiada on nie tylko o samej alternatywie, ale o wspólnych sposobach myślenia; tych przyjmowanych za rzecz oczywistą koncepcjach, na których się opieramy, najczęściej nawet tego nie zauważając.

*

W głębi duszy, gdzie żyje prawdziwe ja, kiedy czegoś nie chcesz, nawet gdy nie ma wyraźnego powodu, nie miałoby znaczenia, czy wieś bądź cały kontynent dołączyłby do ciebie w osiągnięciu tego. Gdzie jest ostra i silna niechęć, która nawet nie potrzebuje słów i jest pozbawiona definicji i wyjaśnień, nic nie ma znaczenia. „Nieznaczynie”.

*

Uznaję to za irytujące, że każdy zakłada, iż wymagająca kariera lub niepohamowany hedonizm są w centrum życia nie rodziców. […] Ludzie cały czas mówią o dylemacie między „karierą” a „dziećmi”, ale może są tacy, którzy nie chcą obu.

*

Myśl, że macierzyństwo samo w sobie, per se, może być dla kobiet nie do wytrzymania, jest bardzo często postrzegana jako niemożliwa, ponieważ jest to rzekomo racja bytu kobiet.

*

Słuchaj, znasz moje myśli i uczucia i jeśli możesz podać mi rękę, po prostu podaj mi rękę.

*

[…] jakie są konsekwencje przemilczania żalu nad macierzyństwem? Kto płaci cenę za próbę udawania, że on nie istnieje?
     Ta książka kładzie nacisk na to, że kobiety, które nie chcą być matkami, matki, które nie chcą albo chcą być matkami, i dzieci są tym, którzy płacą cenę, ponieważ wszyscy oni ponoszą rzeczywiste konsekwencje tych społecznych porządków, czyniących je, czyniących nas, nosicielami układów, które z pewnością mówią językiem troski za nas, ale często służą innemu, a nie nam samym
.
     […] jestem przekonana, że powinna istnieć możliwość wyboru, by zapewnić, że więcej kobiet będzie paniami swoich ciał, życia i decyzji. Fakt, że zostawanie niczyją mamą wciąż wiąże się ze stereotypami, sankcjami i karami, pokazuje, że możliwości wyboru faktycznie nie istnieją.

*

[…] mamy do czynienia z emocjonalnymi mapami, które są o wiele bardziej skomplikowane niż pojedyncza główna droga, która rzekomo istnieje na jedynej mapie według koncepcji przyjmowanych jako rzecz oczywista.

Orna Donath, Żałując macierzyństwa. #regrettingMotherhood,
przeł. Elżbieta Filipow, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2017.
(wyróżnienie własne)

2534. Dzień 4.

Onemu:
Wypoczywasz? :)

Sadownik vel Pan Ciasteczko na urlopie:
(odpisuje)
Tak. Właśnie wtargałem panienki do Ogrodu Bajek :)

Onemu:
O cholera!!! Uważaj!
Jeszcze któraś z bajek się spełni!

Sadownik:
Byle nie ta o żabie,
jedną księżniczkę już mam :)

Onemu:
:)

*

Jabłoń:
(piała z zachwytu nad postaciami kochanymi,
nie nad kiczem okrutnym, i zdjęcia kazała robić
)



(fot. Sadownik)

7 680 m (w świetnym tempie)

*

Za tempo, za zawzięcie, za radość stawiania każdego kroku — ¡el reksio!


Yo tengo treinta y cuatro reksios:

poniedziałek, sierpnia 28, 2017

2533. Dzień 3.



7 230 m

*

W drodze na wycieczkę, dzięki znalezisku Bliźniczej Liczby, wyliśmy… wersję, którą pokochałam…

Sesame Street, El patito.

niedziela, sierpnia 27, 2017

(2530+2). Druga z trzech (2/3) po raz trzeci

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zaletą przegapienia książki, gdy była nowością i odkrywania jej dla siebie po latach, jest to, że można spotkać tych, których się ogromnie szanuje, a którzy już nic nie napiszą na tym świecie. Tak było w tym przypadku. Choć Profesor odszedł w maju tego roku, znów do mnie mówił — mówił, jak zwykle, bardzo mądrze.

Najbardziej bodaj wrażliwym elementem indywidualnej tożsamości jest tożsamość seksualna. Zwłaszcza w kulturach chrześcijańskich, od kiedy uznały seksualność za sferę grzechu, z którego rozgrzeszyć może jedynie prokreacja. Chyba w żadnej dziedzinie życia nie ma tak wielu obostrzeń moralnych i prawnych. I tak wielkiego zakłamania. I tak ogromnej represji uczuć i pragnień. I wreszcie tylu naruszeń ludzkiej godności.

*

Populizm to chytry pomysł na rządzenie. Podobnie jak autorytaryzm, populizm opiera się na strachu. Różnica polega na tym, że podczas gdy wódz autorytarny mówi ludziom: „bójcie się mnie, bo inaczej was skrzywdzę”, to przywódca populistyczny mówi „bójcie się ich, a ja was przed nimi obronię”.

*

[…] wrażliwość nie ma polegać na współczuciu ofiarom różnorodnych fobii, ale na tym, by chcieć zrozumieć ich wybory, wczuć się w ich sposób życia, myślenia i odczuwania.
Jestem przekonany, że ta książka pomoże każdemu czytelnikowi zastanowić się nad tym, co by było, gdyby mu zabroniono być sobą.

Wiktor Osiatyński, A gdyby tobie zabronili być sobą?,
Marta Konarzewska, Piotr Pacewicz, Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

(2530+1). Druga z trzech (2/3) po raz drugi

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zupę pomidorową uwielbiam. Ogórkową dam radę zjeść. Szczawiowej nie ruszę. Tak mam i już. Nie pamiętam, żebym w tej kwestii podjęła decyzję. Nie podjęłam również decyzji, że będę zakochiwać się w chłopakach. Nie byłabym szczera, gdybym nie przyznała się, przynajmniej przed sobą, że jest pewien „typ” kobiet, które ożywiają we mnie uczucia zakochania, które były moim chlebem powszednim wobec chłopaków, gdy miałam 15–18 lat.

Zupy. Te lubię, te zniosę, tych nienawidzę. Niby prosta sprawa, ale zawsze nurtowało mnie pytanie: kto w nas decyduje, że lubimy, wytrzymamy lub nienawidzimy? Kwestia zup nie wydaje się znaczącą i myślę, że w ogóle nie jest kwestią, mimo pozornej prostoty pytania — odpowiedzi brak. Bełkot naukowo-biochemiczny, najbardziej znaczące zupy dzieciństwa, i te pe, i te de mnie nie zadowalają.

Wszyscy jesteśmy trans, powiedział jeden z bohaterów tej książki. Z miłością do noszenia zbyt dużych męskich koszul i paznokci przycinanych przy skórze, potrzebie wolności ruchów, które dają spodnie oraz prozdrowotnej orientacji moich kolan na buty na płaskim obcasie, transuję. Jestem queer — pomyślałam — nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób. To niesamowite, jestem queer, fantastycznie to wiedzieć!

Ciało to konstrukcja. Ludzie myślą, że ciało jest samo z siebie jakieś, i kropka. Że jest biologicznie ukształtowane. Tylko w pewnym stopniu. To narracje na temat ciała tworzą ciało”.

*

Pewne cechy zostały przyklejone do kobiet i mężczyzn, ale nawet te najważniejsze łatwo się odklejają.

*

Giertych wchodzi na wyżyny tej arogancji po szczeblach nauk Kościoła. Bo oto Pan Bóg, który, jak wiadomo, kocha ludzi w niewyobrażalnym dla nas stopniu, kocha, owszem, wszystkich, ale akceptuje tylko hetero. Innych — mówiąc językiem Giertycha — tylko toleruje. A skoro Bóg tak to ocenia, to Giertych też może.

*

Jedyne, czego nie rozumiem, to odmawianie komuś prawa do bycia tym, kim rzeczywiście jest — nawet jeśli dzieje się to jedynie w przestrzeni jego świadomości.

*

Chciałbym zawsze takich chwil, gdy koniecznie trzeba sprawdzić, czy można myśleć inaczej, niż się myśli, i postrzegać inaczej, niż się widzi, aby potem móc znów patrzeć i rozmyślać. To mnie bawi, mam z tego przyjemność. Zabawa bez uzasadnień innych niżchcę”.

*

Nieważne, z kim się śpi, ważne, żeby się wyspać” — powiedziała mi kiedyś matka.

*

Większość uprzedzeń bierze się z niewiedzy.

*

Ostatnio wymyśliłem trawestację cytatu Lindy przeciwko homofobom: „Co ty, kurwa, wiesz o pedałach? W sklepie rowerowym pracujesz?” Z opcjonalnym „spierdalaj!”.

*

Facet to taki macho, zajeżdżający stereotypami byczek, co pije, klnie, przedmiotowo traktuje kobiety i jest obowiązkowo heteroseksualny. Antyfacet to ktoś, kto kontestuje ten schemat, „wysiada z tego pociągu”.

*

[…] homofobia to męska rzecz. To głupi męski lęk przed podważeniem męskiej pozycji. Facet w sukience budzi strach, że zatrą się granice. Wypierając różnorodność seksualną, polski samiec broni swej władzy nad kobietami, dziećmi i wszelkimi Innymi.

*

[…] „rodzaj męskiirodzaj żeńskito tylko sposoby myślenia.

Marta Konarzewska, Piotr Pacewicz, Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

2530. Druga z trzech (2/3) po raz pierwszy

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdzieś w połowie tej książki dotarło do mnie, że potrzebuje ona dwóch wpisów. Pierwszy o tym, co dotyczy wszystkich, którzy nie należą do wąskiej grupy psycho- i socjopatów. Czy znasz chociaż jedną osobę, która nie podpisze się pod żadnym z poniższych cytatów dwoma rękoma? Śmiem twierdzić, że nie znasz. Czy to nie powinno dawać do myślenia tym, dla których nieoczywiste jest oczywiste?

[…] miłość buduje się warstwami. A jeśli żyjesz z osobą, która się rozwija, to ona staje się nieustającym źródłem zdziwienia.

*

[…] miłość nie zależy od naszej woli, rozumu o zgodę też nie pyta.

*

[…] wszyscy walczymy o tę najważniejszą rzecz: możliwość życia z tym, z kim się chce żyć, i kochanie tego, kogo się chce kochać.

*

[…] każdy inaczej rozumie szczęście.

*

Ale życie bez miłości byłoby gorsze. Zresztą to nie oni ją, to ona ich wybiera.

*

Dałem się porwać. Zaczarowano mnie i nie poznawałem siebie. Byłem kimś innym. […] Poczułem, że odrasta mi serce.

*

Po prostu się zakochałam […] w najpiękniejszej osobie na ziemi.

*

Jak nie masz nikogo bliskiego, to drepczesz w miejscu.

*

To jest jak układanka — pewnego dnia po prostu wiesz, że znalazłaś brakujący element. Nie szukasz dalej, nie myślisz, o co chodzi, dlaczego.

*

Czy ja kocham chłopaka czy dziewczynę, drzewo czy cały świat albo Boga, nikogo nie powinno to obchodzić. Mam takie samo prawo do bycia podmiotem. Represjonowany jest seks.

*

Chciałabym kiedyś ją spotkać i powiedzieć: nawet nie wiesz, ile mi dałaś.

Marta Konarzewska, Piotr Pacewicz, Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011.
(wyróżnienie własne)

*

Pierwsza z trzech (1/3) tu.

2529. Dzień 2.

Sadownik zdobywał Czarną Górę i Śnieżnik.
Heniutka i ja odpoczywałyśmy w kawiarni i na tarasie.

*

A wieczorem całą Trójką na tarasie…