niedziela, sierpnia 06, 2017

(1233+1255). Literki na ząb (II)

 wpis przeniesiony 2.04.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Kupiona świeżutko po premierze, przeleżała na półce, czekając na swój u mnie czas. Przyszedł ten właściwy.

Czytając pierwszą — wtedy nie wiedziałam, że pierwszą — napisałam, że eklektyczna, głównie w formie. Czytając tę, z wciąż japońskim numerowaniem (WTF pozostaje w mocy), ale z zadbaną stroną graficzną, wciąż należy napisać: eklektyczna, tym razem w treści. Bo.

Nie utrzymał się autor na linie, którą osobiście sobie rozpiął między drzewami twórczego uniesienia. A dobrze szło — pomysł z dziobakami fantastyczny. Ale nie doszło do końca. Osiem baśni — smaczki wydłubałam, niczym rodzynki z ciasta, z przyjemnością ogromną. Potem jedno nie wiadomo co, które rozczarowało całą moją ciekawość, jak autor wybrnie z tego, o czym w swoim doświadczeniu pojęcia nie ma lub ma tyci, tyci — nie wybrnął, nie udźwignął. Na koniec posłowie, którego styl bełkotem dla wielu będzie, mądrym, ale bełkotem. Przebrnęłam przez ten ostatni element, by mieć prawo powiedzieć: nie. Ale brnąc, uśmiechałam się też, widząc w tych ostatnich akapitach początek innego już pisania autora, innej perspektywy, która już wtedy w nim była, wykluwała się właśnie.

Szłam przed siebie, doznając po raz pierwszy w życiu niezwykłej lekkości. Czułam, że zostało podjęte we mnie — albo za mnie — jakieś ważne postanowienie, ale nie wiedziałam ani jaka to decyzja, ani też co ona dla mnie oznacza.

*

Gdy zapytałem Nornę, jak mogę się uwolnić od niewidzialnych więzów, dała mi dziwną i tajemniczą odpowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: walka będzie skończona, gdy więzy w końcu staną się darem.

*

Czułem, że jest to rzeczywiście „droga powrotna”, chociaż do czegoś, czego ten powrót początkowo wcale nie zakładał. I — jak z każdej ważnej podróży — przywoziłem ze sobą coś innego niż to, po co w nią wyruszałem.

*

     — Jeżeli nie uznajecie czegoś za istotne i nie będziecie tego prawdziwie kochali, to coś nigdy nie odsłoni przed wami swoich tajemnic. Dotyczy to wszystkiego, również snów — mówił.

*

Zrozumiałem, że walczyć z czymś czy temu czemuś ulegać to jedno i to samo, bo cały czas to „coś” rządzi naszymi zachowaniami.

*

— Zupełnie nie rozumiem tego świata — mówił Harvey. — Wszystko staje się w nim towarem, a inność i różnorodność, która jest w końcu jedynym niezmiennym elementem życia, staje się przedmiotem kontroli i oceny, co ma trafić do więzienia, co do szpitala, a co na wystawę, i co gorsza, zaczyna podlegać to normalnym prawom rynku.

*

Jesteś zdolnym i ciekawym świata uczniem, ale pamiętaj, by nie brać do ust więcej, niż możesz przeżuć.

Tomasz Teodorczyk, Oświecenie dziobaków. Baśnie
o ważnych mechanizmach i niebezpieczeństwach rozwojowych
,
Eneteia, Warszawa 2015.

*

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz