ostatnie trzy zdania. ostatnie?
a może ostatnie w tym kolorze?
365/365
Jabłoń, która nie rodzi, należy wyciąć, usłyszałam.
Jak to jest: żyć, być, śnić i nieprzerwanie marzyć,
gdy prawie ci wmówiono, że jesteś taką Jabłonią?
Jak to jest kwitnąć przez cały rok? Rozkwitać każdego dnia?
Sadownik:
(patrzy na uśmiechające się Drzewko,
które z koperty wyjęło piękną książkę)
Ma jest niezłą wiedźmą
i ma duże jaja!
(po chwili uzasadnia)
Trzeba mieć odwagę,
by kupić ci książkę.
Jabłoń:
(cieszy się jak dziecko, bo uwielbia wszystkie
znane jej Wiedźmy, czyli Te, które wiedzą)
Rękę na pulsie twórczości Autorki niezmiennie trzyma Kaan. Jest czego pilnować, bo tylko papier, a sama Autorka nie ma szczęścia do wydawniczych stajni, każda książka to inne wydawnictwo.
Mocna, bez lukru, o tym, o czym wolimy społecznie milczeć. Stanowi doskonałe fikcyjne dopełnienie Więźniarek — książki, którą podyktowało życie. Choć niełatwa, subiektywnie z trzech książek Autorki ta była dla mnie najlżejsza. Jeszcze nie wiem dokładnie dlaczego, nawet jeśli przeczuwam i nie czuję z tego powodu dumy.
„Boże, ratuj mnie”— z tymi słowami, prawie wypowiedzianymi na głos, budzę się codziennie.
[…]
Zatem ratuj mnie, Boże. Ratuj, ratuj, nie patrz bezradnie, jakbyś nic nie mógł zrobić. Jakbyś był jedynie tęsknotą.
*
Ludzie nie patrzą często w niebo, a powinni.
*
Wbrew pozorom wiele rzeczy wciąż mogę. Mogę nawet nie chcieć. […] Biorę dzień, jakim jest. Tłumaczę sobie, że wolność jest w nas. Człowiek może być na zewnątrz i być mocno zniewolony przez pracę, obowiązki rodzinne. Życie potrafi nas zamknąć w więzieniu w najmniej oczekiwanych momentach.
*
Niby gadamy, ale przeważnie zawieszamy się w ciszy.
*
[…] szukając spokoju i wolności, wyjścia poza celę ciała i społecznych norm. Klatki w głowie. Trzymamy ręce na prętach, coś nas hamuje, nie możemy iść dalej, bo gdzieś nie zdążymy wrócić.
*
Okoliczności życiowe i reakcja na nie to skomplikowana układanka.
*
— Czy więźniarka może być bohaterką mityczną?
— Zapewne, choć wtedy nie będzie już chyba więźniarką.
*
Zatem czytanie jako wyraz buntu wobec systemu, życia i rodzaj kontaktu z drugim człowiekiem. Jedynego kontaktu, jaki tutaj jest możliwy w wymiarze metafizycznym, a może jedynego, do jakiego ja jestem zdolna w ogóle.
*
Nasze religijne zasady nie mogły nas aż tak zawieść. Wystarczy skupić uwagę na czymś innym, czymś konkretnym — i znikam, jakbym nigdy nie istniała. Można znowu ferować moralne wyroki, być za, a nawet przeciw. To przecież takie proste.
*
[…] moją bezradność przyjmuje z pobłażliwością. Jakimi kalekami —my, pozornie zdrowi — musimy być w ich oczach. Mamy tyle sprawności, która nas przerasta, nie wiemy, jak nią pokierować, by życie było wartościowe.
*
Patrzymy sobie w oczy i jesteśmy dla siebie wzajemnie wyzwaniem.
*
Zapewne poznały się od podszewki, do tego nie są potrzebne zwierzenia, wystarczy obserwować wzajemne reakcje na życie.
*
Miło, gdy ktoś cię nie ocenia, widzi w tobie jedynie to, co jest tu i teraz, przyjmuje twoją energię.
Kinga Kosińska, Kurzajka,
Wydawnictwo Seqoja, Olsztyn 2021.
(wyróżnienie własne)
W momencie, gdy uświadamiamy sobie, że życie ciągle odcina nas od tego, co było, każda chwila staje się jak ostrze.
(tamże)
święta. ćwiczenia terenowe z terroru rodzinnego i uwikłania. jak dobrze, że ten obowiązkowy poligon tylko raz na rok.
360/365
Portugal. The Man, Feel It Still.
Piękny format. Doskonały papier. Fantastyczne ilustracje. No i tyle. Zwykle ci od literek wiedzą, że nie umieją obsługiwać mistrzowsko kredek. Czasem, tak jak w tym przypadku, ci od kredek nie uważają literek za równie wymagającą formę wypowiedzi, i popełniają błąd, duży błąd. Tekst w tej książce jest tak banalny (chwilami prostacki), stereotypowy i nieinspirujący, że trudno go traktować jako zachętę do życia, nawet jeśli swoje się lubi.
Prosty tekst nie obraża inteligencji czytelnika tylko w jednym fragmencie tej książki, bo o tym nie da się nic lepiej, w mniejszej liczbie słów powiedzieć, można się tylko zachwycić ilustracjami, a potem szybko oddać książkę właścicielce. Nie, nie chciałabym tej książki mieć, ale te ilustracje zabieram ze sobą, by je tu mieć.
*
* * *
i zdarza się, że znajdujemy.
Spotkać
kogoś
i pokochać.
* * *
Lisa Aisato, Życie, przeł. Wojciech Mann,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2021.
Nim ruszyły trzy dni, które w tym roku
musimy jak najszybciej przeżyć.
fot. Biały Kruk.
Od poniedziałkowego wieczoru zaklęta w piernikowe ciasto miłość Kaan do ludzi i świata czekała na dzienne światło w ulu. Wczoraj przed wyjazdem na święta zagroziła piekielnym ogniem, jeśli nie zrobię cyk. Zrobiłam.
Dziś od rana wierci dziurę w moim brzuchu. Chce tu być na święta. Niech! Nam i Światu!
Jabłoń:
(cichutka, zamyślona,
na miejscu pasażera)
Sadownik:
Złotówka za twoją myśl.
Jabłoń:
(zamienia zdziwienie na
udawany wyrzut w głosie)
Nie jestem taka tania!
Sadownik:
Nie jestem tak bogaty!
Sadownik & Jabłoń:
(ryknęli śmiechem)
Koneser i znawca win, co bukiety, nuty — winne mu nie jedną rozkosz podniebienia — w małym palcu ma. Ów, bez mnożenia tu już zbędnych słów, obdarował mnie płytą. Szacunek do jego gustu muzycznego posiadam, więc nie mogłam z doskoku, na kolanie czy podczas rehabilitacyjnego zestawu zrób to sama co dnia.
Listopadowy gigant choć ma ogromną zaletę — brak czasu na zjazd nastroju, związany z najciemniejszymi dniami w roku — ma też ogromną wadę. Wróciłam do domu, odkopać się z zaległości usiłuję i gdy już widzę światełko w tunelu, okazuje się, że gwiazda betlejemska nadciąga z prędkością meteoru. Życzenia, prezenty, a ja całkiem nieprzygotowana.
Wracając do płyty. Wytwórnia fonograficzna — ulubiona, fortepian — cudnie, od Konesera — będzie się działo, dobry czas — wymagany! Wczoraj dopadłam ten Czas. Słuchawki — najlepsiejsze — na uszy, dodatkową deprywację sensoryczną poprzez zamknięcie oczu uzyskać i wio, maleńka.
Znana jestem z ignorancji do nazwisk. Sztukę lubię konsumować od doznań cielesnych, więc wszystkie opisy chętnie, ale potem, najpierw trzewia. Tak też zrobiłam z tą płytą.
Pierwsze takty. Pierwsze utwory. Hmmm. Smaczne echa charakterystycznych elementów kompozycji Satie’go. Hmmm. Piękne staccato. Hmmm. A to? To musi być coś skandynawskiego. Dla przyjemności lewą rękę odddzielić od prawej. Uwagę tylko na prawej przytrzymać, a teraz na lewej. O! To? To jest piosenka! Ja ją znam, a gdy przyporządkowuję do melodii słowa thank you for the music, jestem już w domu, Abba! Potem dwa kawałki całkiem nowe dla mojego ucha i znów znany szlagier. Kim jest ten facet, co gra? Gugl, gugl i wszystko jasne. Niesamowity życiorys. Niesamowita płyta — dziękuję Koneserze! Tego nie znałam, więc łomolę z zachwytem.
Benny Andersson, Aldrig.
*
W drodze na święta, gdy puścilam płytę w samochodzie, Sadownik zapytał: naprawdę nie wiedziałaś, kim jest Benny Andersson? A niby skąd? Nim zyskał znaczące dla mnie nazwisko, był dla mnie starszym panem z okładki, obiecującym kawałek dobrej muzyki bez prądu. Dotrzymał słowa. Wisienką na torcie była poniższa ruchoma opowieść.
Benny Andersson, Piano. Live and Direct.
(od lewej: 1., 2., 3. część)
kto i co jest dla mnie oparciem w życiu? niezłe, ale
mam lepsze pytanie. przez sen moje życie zapytało:
— jakie uczucie stanowi dla ciebie oparcie?
353/365
Dotan, Numb.
I po wspaniałej trzeciej książce Autora wydanej w języku polskim. Takie mogłoby być najkrótsze podsumowanie po najwolniejszej z możliwych prób czytania tej opowieści.
Książkę kilka miesięcy temu podarowała mi Ma, bo ibukosknera kilka dni po ukazaniu się tej pozycji nie chciał nawet słyszeć o odstępstwie od sportowej reguły maksymalnie kilkanaście złotych za książkę dam.
To książka o ludziach, nie więźniach; o okolicznościach, które mogły przytrafić się każdemu człowiekowi. Pozycja godna polecenia szczególnie zwolennikom świętości tradycyjnej rodziny oraz wszystkim kowalom własnego losu, rekomendowana z nadzieją na zbawienną moc doznania choćby chwilowego dysonansu poznawczego.
Naturalna tendencja jest taka, że nawiązujemy kontakty z osobami z tej samej grupy społecznej co my, mającymi upodobania, ideały, poglądy polityczne i styl życia podobne do naszych. Mimo że ten model społeczny jest dla nas wygodny, czyni nas ślepymi na wszystkie modele alternatywne i całkowicie nas izoluje od sposobów myślenia i życia radykalnie odmiennych niż nasze.
*
Od lat próbuję zrozumieć, dlaczego krewni odwiedzają osadzonego w więzieniu męskiego członka rodziny, a zapominają o siostrze, córce lub matce w tej samej sytuacji.
Być może dlatego, że córka lub matka w więzieniu to dla rodziny większy wstyd niż wsadzony za kraty syn lub ojciec, bo zgodnie ze społecznymi normami kobiety powinny być pokorne, skromne i wiedzieć, gdzie ich miejsce.
*
Czy na wolności, czy w niewoli, mężczyźni są niezwykle wyczuleni na kwestię hierarchii – spełniają polecenia zwierzchników z takim samym posłuszeństwem, jakiego wymagają od podwładnych. Ograniczenie fizycznej przestrzeni tylko uwypukla rolę tych współzależności.
[…]
W więzieniach kobiecych panują podobne prawa, hierarchia ustalana jest w wyniku takiego samego procesu rywalizacji i doboru naturalnego, z tą różnicą, że traktuje się ją swobodniej. Kobieta, kierując się poniekąd samym instynktem przetrwania, jest bardziej oporna w podporządkowywaniu się zwierzchnikom, od dziecka uczy się bowiem podgryzać zastany porządek poprzez naginanie go do międzyludzkich układów, w miarę możliwości nie stwarzając pozorów buntu.
*
Uważny stosunek do pacjenta potrafi rozładować wzburzone nastroje i budzić wdzięczność leczonych osób, czy są to praworządni obywatele, czy bezlitośni mordercy.
[…] Medycyna to kapryśny zawód, zdolny z minuty na minutę wywołać wzajemną empatię w dwojgu obcych sobie ludzi.
*
– Rzuć palenie, nie bądź tchórzem.
Na chwilę zamarła. Poczułem, że użyłem za mocnego słowa, w świecie przestępczym wręcz agresywnego. Przeprosiłem ją, mówiąc, że to był żart.
– Po tym, jak mi pan pomógł, nie musi pan za nic przepraszać, doktorze.
– Niby jak ja ci pomogłem?
– Przebadał mnie pan i posłuchał o moim życiu.
*
Tego ranka [Cris] była wyjątkowo szczęśliwa.
– W ubiegły weekend urodziła mi się wnuczka.
– Wnuczka? Ile ty masz lat?
– Dwadzieścia osiem.
– Dwadzieścia osiem?
– Starzeję się, doktorze.
*
Ja nie z tych, co to od razu mówią „tak”. Zanim coś obiecam, porządnie się zastanawiam, bo potem trzeba czasem iść aż do piekła, żeby spełnić te obietnice.
*
Jest skazana na osiemdziesiąt lat z hakiem za kradzież i cztery napady z bronią w ręku z tych ponad pięćdziesięciu, w których uczestniczyła.
Badałem Jéssikę w pewien upalny poniedziałek. Kiedy zacząłem wypisywać receptę, szarpnęła się nagle do tyłu, aż pękło pod nią krzesło. Zląkłem się, ale sądząc po przerażonym spojrzeniu, ona bała się znacznie bardziej. Zrozumiałem, dlaczego wskazuje moje ramię, dopiero wtedy, gdy poczułem kroczki karalucha na szyi.
Z odrazą i niemałym trudem za pomocą bloczka z receptami zdołałem strącić go na ziemię i rozdeptać.
Jéssica potrzebowała chwili, aby wziąć się w garść.
– Przepraszam, że panu nie pomogłam, przerażają mnie te robale.
*
Kiedy skończyła opowieść, łzy ciekły jej po twarzy. Siedziałem w milczeniu. Trzymam się zasady, by nie przerywać ludziom płaczu.
*
– Dzięki Bogu, że mnie przymknęli.
Wyjaśnienie?
– W stanie, w jakim byłam na wolności, czekała mnie tylko śmierć na ulicy.
Jest paradoksem, że dobre postanowienia trafiają na mur wraz z wyjściem na wolność. Dokąd iść, kiedy nie ma się ani pieniędzy, ani krewnych gotowych udzielić schronienia?
*
Kiedy oglądamy filmy o gangsterach, którzy byli plagą amerykańskich miast w czasach Ala Capone, śmieszy nas przekonanie prawodawców tamtej epoki, że prohibicja rozwiąże problemy związane z konsumpcją alkoholu. „Jak mogli nie przewidzieć, że właśnie dzięki temu konsumpcja wzrośnie w sposób niekontrolowany, społeczeństwo zostanie przeżarte korupcją i nastąpi dynamiczny rozwój przemytu i przestępczości?
Jak mogli nie przewidzieć? Z tych samych powodów, dla których my trzymamy się praw, które kryminalizują stosowanie narkotyków i handel nimi. Ile czasu potrzeba, abyśmy sobie uświadomili, że takie prawodawstwo zawiodło nas do najgorszego ze światów – świata kradzieży, mordów, gangów wiecznie rywalizujących o strefy wpływów i szlaki przemytu, świata wiecznej strzelaniny, śmierci niewinnych osób, krakolandii, korupcji policjantów, prawników i sędziów, a narkotyki i tak trafiają w ręce użytkowników? Ile pieniędzy zainwestowano w system represji policyjnej oraz budowę i utrzymywanie ośrodków karnych, aby uzyskać tak żałosne efekty?
*
Władza to abstrakcyjna kategoria, która nie uznaje próżni.
*
Przemoc miejska to zakaźna choroba o wieloczynnikowej etiologii. W przeciwieństwie do innych zaraźliwych schorzeń, w których przypadku nauka, począwszy od XX wieku, czyni wielkie postępy, jeśli chodzi o analizę i środki zaradcze, w tej dziedzinie brak pogłębionych badań przyczyn i konsekwencji. […]
Mam dość wysłuchiwania w kółko argumentu, że bieda nie jest wytłumaczeniem przemocy w naszych miastach.
*
[Cris] Upokorzenia dają tylko tyle, że ludzie robią się jeszcze bardziej wściekli. Wyszłam stamtąd gorsza, niż przyszłam.
*
Czuję odrazę i organiczną pogardę dla mężczyzn, którzy wykorzystują seksualnie kobiety. Nie potrafię zrozumieć, jak ktoś może czuć podniecenie wobec osoby podporządkowanej siłą, przerażonej, która się wyrywa, płacze i błaga, aby ją oszczędzono.
Ci, którzy wykorzystują nieletnie, wydają się najbardziej odpychający. Poznałem ich trochę w dawnym Carandiru. Przyznaję, że wzbudzali we mnie odruchy nienawiści, które z trudem udawało mi się opanować. Takie opanowanie nie jest dane mężczyznom torturującym i zabijającym w więzieniach gwałcicieli z niewyobrażalnie wyszukanym okrucieństwem. […]
Większość gwałtów wcale nie jest popełniana przez mężczyzn atakujących dziewczynkę w pustym zaułku. Najczęściej napastnikami są ci, którzy wykorzystują bliskość bezbronnych ofiar – ojczymowie, wujkowie, dziadkowie, starsi kuzyni, synowie partnera matki, przyjaciele rodziny lub sąsiedzi, którzy cieszą się zaufaniem domowników. Rodzice wykorzystujący swoje córeczki dopełniają tę bandę szumowin.
*
Kiedy ktoś mu opowiada jakąś nieprawdopodobną historię, [Valdemar Gonçalves] robi naiwną minę, wpatruje się z podziwem w rozmówcę, jakby wierzył całym sercem w jego rewelacje. Po czym nagle, z błyskiem w oczach i dyskretnym uśmieszkiem, rzuca komentarz, po którym cała opowieść rozsypuje się w drobny mak.
Drauzio Varella, Więźniarki, przeł. Michał Lipszyc,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021.
(wyróżnienie własne)
Wiosna po raz pierwszy zacznie się dla mnie wraz z powrotem światła za cztery dni. Mam nadzieję, że gdy Biały Kruk upora się z kolejną odsłoną zimowej tradycji — tym razem drewnianymi drobiazgami, które mają stać się Marsem — do Małej Danii wrócą żurawie, rozpoczynając dla mnie wiosnę po raz drugi.
fot. Biały Kruk.
Wrócona do ula odkopuję się. Czytam zaległe wiadomości. Ślę zaległe podziękowania. I wzruszył mnie do łez otrzymany wiersz Nobilisty, który ominąłby moje życie, bo choć dwa–trzy podejścia do poety w życiu zrobiłam, były to próby całkowicie nieudane — intelektu, erudycji nie dość posiadłam w życiu, by zachwycić się twórczością rzeczonego. Jeśli jednak chodzi o ten wiersz, kupiłam go na pniu i muszę go tu mieć.
Wiara
Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są – bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.
[…]
Nadzieja
Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
[…]
Miłość
Miłość to znaczy popatrzeć na siebie,
Tak jak się patrzy na obce nam rzeczy,
Bo jesteś tylko jedną z rzeczy wielu.
A kto tak patrzy, choć sam o tym nie wie,
Ze zmartwień różnych swoje serce leczy,
Ptak mu i drzewo mówią: przyjacielu.
[…]
Czesław Miłosz, Wiara, Nadzieja, Miłość.
*
Podziękowałam Artystycznej Duszy za piękno. Wybaczać zadanego przez Nią pytania o zakładkę nie miałam zamiaru. Poszłam, sprawdziłam… nie było żadnej zakładki w kopercie.
Gdy Artystyczna Dusza napisała: gdybym była swoją matką, powiedziałabym „sprawdź jeszcze raz”, nie miałam wątpliwości, że nawet nie swojej matki warto czasem posłuchać, zwłaszcza że Sadownik, niebędący niczyją matką, powiedziałby na pewno to samo. I? Bingo! Piękna, trójwymiarowa zakładka — najpiękniejszy okruch/paproch w moim życiu. Od dziś kocham zaklęcie: sprawdź jeszcze raz.
Wiersz czekał na mnie pięć dni.
Zakładka o cztery dni dłużej niż musiała.
zaakceptować, że nigdy nie miałam, wciąż nie mam i przenigdy nie będę miała kontroli nad własnym życiem. rozluźnić się i pozwolić sobie na ciekawość, gdzie teraz życie mnie zaprasza, gdzie chce mnie zaciągnąć lub zawlec.
zaakceptować, rozluźnić się — czasem nie jest łatwo.
347/365
[suplement pikselowy: 16.12.2021]
Wracaliśmy. W bieli. We mgle. Z przystankiem w lesie. Szykował się wielki problem z wybraniem jednego, dwóch zdjęć do tego wpisu, by i śnieg, i drzewa były zadowolone. Problem przestał istnieć, gdy każde ze zdjęć, które chciało tu być, dostało swój fragment pana Michała. Dzięki temu pomysłowi ja mam i słowa, i piksele pod ręką, a Heniutka trzyma łapę na śnieżnym znaczniku.
Spójrz na nich: biorą pod pachę dzieci
i jeżdżą nad morze, w góry,
„na wczasy”, do światła Południa,
byleby był basen i alkohol.
[…]
to oni będą twoimi mistrzami.
Ucz się zadowolenia.
Brania wszystkiego z uczuciem
unoszącej się lekko oczywistości.
Kierowania się w życiu
niewymagającą wiele zachodu
przyjemnością
i własnym interesem, twardo egzekwowanym,
którego nie nauczono ich się wstydzić.
Naucz się być mały i zwykły.
W nagrodę dostaniesz wielki i niezwykły
świat, który ułoży się u twoich stóp
niczym futro zdarte z zabitej owieczki.
*
Ta droga się nigdy nie kończy.
[…]
Naprzeciw świata ja.
Naprzeciw, ale nie przeciw.
Jestem rodzicem świata, dzieckiem świata, bratem, światem.
Ty też jesteś światem.
Obejmując ciebie, obejmuję cały świat.
*
Otwieram serce
dla problemu i wdzięczności,
dla trudnego i prostego,
dla przeszłego i obecnego.
Umysł się godzi ze wszystkim,
a miłość ku wszystkiemu wychodzi.
*
Galaktyki i gwiazdy zapłonęły, żebyś mógł być tutaj.
Jesteś. Tyle naprawdę wystarczy. Jesteś razem ze mną,
razem z bliskimi, dalekimi, razem z nieznanymi.
*
Oto imiona miłości:
Ona jest prostotą.
Uśmiechem.
Ciepłem.
Radością.
Serdecznością.
Życzliwością.
Odpoczynkiem.
Koleżeństwem.
Solidarnością.
Dobrodusznością.
Cierpliwością.
Niewinnością.
Łagodnością.
Czułością.
Ciszą.
Obecnością.
Spokojem.
Uwagą.
Szacunkiem.
I zaufaniem.
Jest też zobowiązaniem, chociaż nie można jej niczego kazać. Nie można jej wezwać. Przychodzi niepytana, tylko z wolnej woli. Męczy się i odradza razem z całym człowiekiem. Zasypia i się budzi. Odchodzi i wraca.
Miłość jest miła. Miłość się cieszy. Miłość nie daje się skrzywdzić. Miłość jest w dobrym humorze. Miłość jest zadowolona. Miłości niczego nie brakuje. Miłość ma do syta.
Musiałam poczekać na dzienne światło, by cyk, ale nie musiałam czekać, by delektować się kreską i literkami. Przedwczoraj przy pierwszej kawie w ulu byłam w podwójnym niebie.
Istnienie tego piękna odkryłam przy okazji zająknięcia się na temat tej książki. Natychmiast zrobiłam klik, klik i szło do ula. Trzeba było tylko poczekać na powrót z giganta do domu. Popłakała mnie ta książka szybko i skutecznie, czyli jest taka, jak lubię — poruszająca.
Muchness is the full-hearted abundance of hope, joy, and imagination that each of us has when we come into this world. It is there for us to love, to dare, to dream, to create, and to live our best life.
*
You are bursting with promise, potential, and possibility. You have so much to give, and so much to offer.
This is your life. This is your time. This is your chance to do everything you’ve wanted to do.
Live bravely, care deeply, share freely. Get the most out of each shining moment. Fill your life with love and stuff your days with wonder. Because when you willingly throw yourself into everything you do, that’s when you come alive—that’s when the magic sparks.
*
Don’t wait for things to be simpler, easier,
or better. Life will always be complicated.
Learn to be happy now. And know that no
matter the time or day, it will always be now.
*
Gratitude is the secret to happiness.
When you are grateful, you find
so much more to be grateful for.
*
*
Dream until it’s true.
Believing it’s possible is an
essential part of making it so.
*
*
If in doubt, love more.
The heart is much like a balloon:
the fuller it becomes,
the more it wants to fly.
*
Lose yourself in what you love.
Find yourself there too.
*
Stand up for what you believe, even if your legs are shaky.
Being brave and being afraid often occur at the same time.
Kobi Yamada,
Finding Muchness: How to Add More Life to Life, ilustr. Charles Santoso,
Compendium, Seattle (WA) 2021.
(wyróżnienie własne)
W ulu czekały na mnie dwie papierowe książki i… niespodzianka, o której nie miałam pojęcia, bo Sadownik milczał w tej kwestii wyjątkowo profesjonalnie. Po pieczęci wiedziałam Kto, bo choć nigdy nie dzieliłam punktu w czasoprzestrzeni z Tą Artystyczną Duszą, widziałam wiele pięknych liter kreślonych Jej dłonią. Od Niej do mnie dwa uściski dłoni i 300 km.
Zachwycona musiałam poczekać na dzienne światło, by mieć to bóstwo nie tylko w książce, ale również tu, zawsze pod ręką.
Wciąż mam zaległą jedną książkę Autorki, ale ibukosknera nabył tę na gigancie w tak obrzydliwie niskiej cenie, że trzeba było poczucie własne książki reanimować natychmiast.
Doskonała, bo obrazoburcza, prześmiewcza, grubą kreską kreślająca bohaterów. A puenta? Majstersztyk! Kończyłam z wypiekami na twarzy w ostatnią noc na gigancie.
Znam repertuar boskich kar. Bóg karze bezbożnych dziadków niemocą, krnąbrne gospodynie karze bezdzietnością, narodzinami Dzikich, chorobami, nieszczęściami i pechem, wiosennymi przymrozkami, odejściami mężów i niedobrymi dziećmi. I śmiercią karze, ale rzadziej.
*
Najlepiej, jak człowiek wie, co było na początku, bo wtedy łatwiej z teraz, zawsze i z na wieki wieków.
*
Łono, to jedyne dopuszczalne słowo na to, co mają kobiety. Można nogi składać, pilnować księżyca, oszukiwać męża, ale Boga oszukać nie można, bo on wie, kto i kiedy powinien urodzić którą duszę.
*
Wie ksiądz, to mógł być największy sukces mojego ojca, ta pewność. Ta absolutna, niewzruszona pewność co do tego, jaki jest świat, pewność tak wielka, że nikomu z nas przez lata nie przyszło do głowy, że mogłoby być inaczej.
*
W proboszczu Bóg wziął się z lęku przed nieważnością.
*
W mojej matce Bóg wziął się z lęku przed śmiercią, w ojcu z lęku przed życiem.
Oj życia, proszę księdza, to się ojciec bał. Że go zaleje, zmiecie z powierzchni, pochłonie, że przydusi go do ziemi albo od niej oderwie i rzuci na nieznany ląd. Ojciec trzymał się swojego kawałka życia kurczowo, aż mu palce bielały na kostkach.
*
Chłopcy mają łatwiej, bo mają grzechy męskie, jak zbite okno, udręczony kot i podbite oko. Nie zrozumieją dziewczyńskich grzechów. Poza tym dziewczynki są grzeczne, więc trudniej coś uzbierać.
*
Dziadek mówił, że Bóg prędzej pójdzie z nim w las, niż będzie siedział w złoconym tabernakulum.
*
A jeśli, proszę księdza, Bóg jest wszędzie, bo po prostu taką ma naturę? I wcale nie po to, by człowieka łapać, ale by być przy nim blisko, tak jak chce się być blisko kogoś, kogo się kocha? Może nie rozważa wcale w tym wszędzie i zawsze, uczynków, tylko cicho cieszy się, że nie jest już sam? Kuca na środku drogi i patrzy na mrówkę niosącą na plecach pszczołę. I może patrzą z nim inni Bogowie, których zna jeszcze od Starych Testamentów, a nawet i wcześniej.
*
Jak dobrze – wzdycha z ulgą do telewizora – że urodziliśmy się tu, gdzie mieliśmy się urodzić, tacy, jacy powinniśmy być.
Martwiło mnie, co z tamtymi, z milionami ludzi, którzy nie urodzili się w naszej ojczyźnie, tylko gdzieś daleko, w dzikich miejscach, wśród niewiernych, nie pod tym Bogiem. Co z tymi, którzy nie wiedzą nawet, jak bardzo się mylą, składając kwiaty pod stopami otyłego bóstwa, odmawiając odwrotnie modlitwę, czekając na Jezusa, który nie tylko już przyszedł, ale zdążył za nas wszystkich umrzeć i zmartwychwstać.
– Mamo, co z nimi wszystkimi będzie?
– A co ma być? – dziwi się.
Proszę księdza, co z nimi? Gdzie oni pójdą po śmierci? I co jeśli my to oni?
*
Czasem proboszcz nas straszy światem bez krzyży, bo są, mówi, i takie.
– Co by wówczas podtrzymywało nasze niebo? – pyta.
*
Ale to jak ze wszystkim. Człowiek wyjdzie z matki, a matka z człowieka nie.
*
Nie, proboszcz nie kłamał. Każde zdarzenie ma przecież kształt wieloboczny, a człowiek widzi tylko od jednej strony, jedną parą oczu. Niby więc wiadomo, co się zdarzyło, ale przecież tylko jeden bok świata zostaje w pamięci. A i ta przecież jest różna. […] Każdy ma inną krzywiznę pamięci, inaczej załamuje światło, inaczej cień rzuca, czarna obwódka zdarzeń inaczej odbija się na siatkówce i inną drogą wędruje gdzieś dalej, do głowy albo do serca. Czy można więc mówić, że ktoś źle zapamiętał?
*
Jeśli wyobrazić sobie Boga w tym wszystkim, co wymaga czasu albo czułości, łaski albo spokoju, co wymaga pochylenia się, by dostrzec lub odejścia daleko, by pojąć. Co wymaga czasu, by oswoić, zrozumienia, by trwać obok, szacunku, by przeżyć. Bóg, który wymaga, by wyjść poza człowieczeństwo, które nosi się z dumą przypięte na piersi, wyjść poza dom, który wydaje się własny, i poza ciało, które wydaje się ludzkie, poza czas, którym się kieruje i poza przestrzeń, którą się zarządza.
*
Niewierzące? Nie, nie przychodzi się po cud bez wiary. Inna rzecz, w co się wierzy.
*
Nie wiem. Jak mnie kto zapyta, to z ręką na sercu powiem, że nie wiem. Ale przyszliście do mnie i jedno wiem tylko, że wszyscy tacy sami jesteśmy, że tego samego się boimy, a wśród tych lęków, to człowieka boimy się czasem bardziej niż Boga. I cud to chyba jest wtedy, jak się człowiek do człowieka zwraca i ten drugi robi w sobie miejsce, i słucha. Zwrócić się, zamiast do nieba, to do człowieka, w oczy spojrzeć, spróbować zrozumieć i być przy kimś. Pytaliście ciągle: od kogo ten cud? A może to trzeba pytać odwrotnie. Dla kogo ten cud?
Anna Ciarkowska, Dewocje,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Czekałam na tę książkę bardzo. Miałam ją na czytniku w dniu ukazania się. Byłam wtedy na lipcowym gigancie. Próbowałam czytać, ale po kilkudziesięciu stronach wiedziałam, że nie mam pojęcia, co czytam, bo obkurczona śmiercią Orzeszka, starałam się utrzymać na powierzchni życia. Odłożyłam. Odłożyłam na długo.
Znów na gigancie, ale teraz już mogłam czytać ze zrozumieniem i czuciem. Zachwycająca książka, podobnie jak i dwie wcześniejsze Autora — ten sam klimat, ta sama uważność, ale teraz jest o źródle uwagi, która zwraca się ku szczegółom chwil.
Cytaty? Wybór? Piewsza myśl jeszcze na gigancie — nie da się! Na pomoc przyszła podróż powrotna do ula. Tu? Drugi sort cytatów pierwszej klasy w drugim dniu w ulu (pełny dzień pierwszy był szaleństwem — nie miałam szans, by dotrzeć do komputera).
Jest medytacja pomocą dla ludzi, których dotychczasowe możliwości się wyczerpały. Wypalenie. Choroba. Depresja. Kryzys. Osamotnienie.
*
Wyceniony w pieniądzach nie jestem wart dużo. Na szczęście na wartość własną składają się też czynniki niewymierne. Uczucia, więzi, spełnienie talentów. Tego mam dużo i mam z czego czerpać na całą resztę życia.
*
Nie rezygnuj zbyt łatwo, nie odchodź na inne miejsce. Tu, gdzie jesteś, jest wszystko. […] Zostań i szukaj dalej, głębiej niż dotychczas.
*
Człowiek się nie zmienia. Człowiek siebie odkrywa.
Człowiek się nie zmienia. Człowiek może inaczej na siebie spojrzeć.
Człowiek się nie zmienia. Człowiek może nauczyć się lepiej postępować.
Człowiek się nie zmienia. Kiedy człowiek ma siebie samego dość, niemożność zmiany charakteru budzi złość, rozpacz i rezygnację. Człowiek poddaje się. Przychodzi pogodzenie. „Nie zmienię się. Będę zawsze, kim byłem”.
I dopiero wtedy zaczyna się niezauważalna i powolna zmiana.
*
Rzeczywistość zawsze staje się na swój własny sposób, zawsze odrobinę inaczej – a w tej odrobinie nieprzewidywalności kryje się wielka przyjemność.
*
Miłość jest lekiem na ból. Często bolą nas nasze rodziny, nasi najbliżsi krewni. Bywa, że nie da się ich pokochać, ale można ich uszanować. Nie dać się dalej ranić. Czasem dystans jest wyrazem miłości, miłości w najwyższym stopniu, jaki jest możliwy w relacji, której nie możemy zerwać, bo nawet zerwana pozostanie więzią i będzie nadal źródłem zranień.
*
Największe jest zawsze nienazwane, a tylko droga bez imienia i celu prowadzi naprawdę daleko.
*
Medytacja jest drogą miłości i mądrości, a oba te pojęcia spotykają się w czymś tożsamym, w głębi są jednym. Prawdziwa miłość jest mądra, a prawdziwa mądrość umie kochać.
*
Droga jest nieskończona i wieczna. Po prostu przestajesz dręczyć innych pytaniami.
*
Oświecenie zwane w wersji taoistycznej mądrością to nie jest atakowanie ośmiotysięcznika. To, co najważniejsze, już w nas od dawna jest. Potrzebujemy tylko wglądu, żeby to w sobie znaleźć. Niepełne, doskonałe, w zupełności wystarczające.
*
Poglądy są przeceniane.
To tylko metki, nalepki, znaki własności i posłuszeństwa.
[…]
To nie my mamy poglądy, tylko one mają nas.
*
Słowa, owszem, mogą zmienić wszystko, ale nie trzeba ich traktować zbyt serio. To w końcu tylko drgania w powietrzu i krople na papierze. Słowa są pojazdami, które przez jakiś czas dokądś prowadzą, a potem nieruchomieją i pokrywają się rdzą.
[…]
Nie ma dobrego słowa, które potraktowane bez serca nie zmieniłoby się w czyste zło.
*
Czytać należy głównie między wierszami.
*
Droga, po chińsku tao, prowadzi nas przez całe życie, bez ustalonego celu. Jest synonimem przemiany. I jest stopniowa. Zawsze możemy pójść o krok dalej. Nasza wewnętrzna podróż trwa w nieskończoność.
*
Wolność to „nie” powiedziane temu, co nie kocha. Miłość to „tak” powiedziane temu, co nie odbiera wolności. Miłość jest tam, gdzie nie ma strachu.
*
Wyzbycie się rozróżnień, osądzającego „ja”, imperatywu „albo-albo”, uspokojenie emocji. To jest program na resztę życia, ale medytacja tym właśnie jest – programem na resztę życia.
*
Jeżeli już mielibyśmy wyłuskać z medytacji jakieś wartości naczelne, byłyby nimi spokój, zwykła, codzienna dobroć i współczucie. I wyrozumiałość. „Bądź wyrozumiały” – taką wartość można praktykować codziennie w przeciwieństwie do „miłowania nieprzyjaciół”, które opiera się na utopijnej antropologii i nie udaje się nawet katolickim arcybiskupom czy też może zwłaszcza katolickim arcybiskupom.
*
Monoteizm idzie ręka w rękę z monarchią. Tradycyjna wyobraźnia religijna nie pasuje dobrze do systemu demokratycznego, w którym zamiast zaciekłej walki dobra ze złem jest uszanowanie różnic w poglądach, sprzeczne interesy godzi się dzięki kompromisom, a wartości jak najbardziej podlegają głosowaniu. Kościół nie wynalazł jeszcze sposobu, w jaki mógłby współżyć z demokracją. Jedyna demokracja, jaka by mu się podobała, to taka, która do prawa cywilnego i karnego wpisałaby religijne normy.
*
Tam gdzie nie ma braków, gdzie człowiek zadowala się tym, co ma, i tym światem, który jest, zanika potrzeba tworzenia wartości moralnych.
[…] nie ma takiej moralności, która by nie wykluczała człowieka innego. Nie ma takiej moralności, która by nie odbierała myślącemu człowiekowi samodzielności. Czyli wolności. Czyli sumienia.
*
Czym są wartości? Wartości to jest to, czego nam za mało.
*
Ciekawe, że tak zwane przykazania nie są wbrew nazwie nakazami, a można by to sobie wyobrazić. „Dbaj o swoich” i „nie wchodź bez potrzeby w konflikty z obcymi” chyba by wystarczyło. Przykazania wyrażają się jednak w zakazach. Tak jest prościej. Łatwiej to grupie egzekwować. Wartość podstawową, jaką jest przeżycie i bezpieczeństwo, zapewniają zakazy zabijania, kradzieży, kłamstwa, rozwiązłości seksualnej i tak dalej.
*
Religia czyni dobrych lepszymi, ale złych gorszymi.
*
Możemy się zdziwić, jak rzadko inni ludzie działają ze względu na nasze dobro. Świat jest pełen egoistycznych altruistów, których altruizm sprowadza się do zmuszania bliźnich do działań wbrew ich dobru. Ludzie zaspokajają swoje potrzeby, używając do tego innych ludzi, wszystko pod hasłem walki z egoizmem. Altruizm może być jedną z najbardziej podstępnych postaci zła w ludzkich stosunkach.
*
– Czy możliwy będzie kiedyś Polak-buddysta, tak jak teraz Polak-katolik?
– Tak – odpowiedział Miłosz, ale było to jedyne słowo, które skreślił przy autoryzacji.
*
Próbowałem stawiać światu wymagania, ale on się od tego nie zmienił.
Tak, świat jest pełen śmierci, utraty, bólu i cierpienia.
Świat nabiera piękna, kiedy człowiek nabiera zaufania. Najlepszą drogą naprawy świata jest dojście do ładu z samym sobą.
*
– Nie możesz stale nadawać. Musisz umieć przestawić się na odbiór – powiedział Maciek Maleńczuk.
[…]
Przestawić się na odbiór. Jedno z najważniejszych pouczeń duchowych, jakie odebrałem w życiu. Przestawić się na odbiór to znaczy uwolnić zmysły i wstrzymać aktywność. Poddać się światu. Zamieszkać w teraz.
*
Zmęczenie jest dobre. Wyczerpanie jest straszne.
*
Żeby zrozumieć to, co ważne, trzeba nabrać nawyku pytania przy każdej okazji „dlaczego”. Jest to pytanie trudne, bo kwestionowanie naszych poglądów oznacza kwestionowanie naszych przynależności, a tego grupa nie wybacza.
Michał Cichy, Do syta,
Wydawnictwo Znak, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)
Oddychajcie. To ocala.
(tamże)
Jabłoń:
(wczoraj przez telefon)
Tęsknię już, tęsknię ogromnie…
Sadownik:
Co to zmienia? Skoro, gdy cię odbiorę,
po 20 km będziesz mi opowiadać, że
już cieszysz się na gigant w maju?
Jabłoń:
(ryknęła śmiechem)
Noooo, jeszcze mnie nie odebrałeś,
a ja już cieszę się na maj!
* * *
Sadownik:
(dziś z drogi)
Jak tam? Poziom tęsknoty
level master?
Jabłoń:
A jak myślisz?
* * *
Sadownik & Heniutka:
(zgarną Drzewko jutro do ula)
Czysty przypadek, intrygująca okładka lub przeznacznie doprowadziły mnie do tej książki. Ibukosknera nawet nie próbował dyskutować na temat niekupowania jej teraz, musiałam ją mieć, a ona w mgnieniu oka znalazła się na szczycie książek do przeczytania.
Rewelacyjny pomysł na konstrukcję „powieści”, bo to powieść–niepowieść, księga tysiąca i jednej opowieści. Gdybyś miał przeczytać tylko jedną książkę w tym roku, to tylko TĘ! Są w niej, poza główną historią, niesamowite fakty o ptakach, ciekawostki z wielu dziedzin ludzkiej działalności oraz czasu, gdy nie śniło się nikomu, że Ty czy ja pojawimy się na świecie. To najwłaściwsza książka na czas, gdy nie każdy człowiek w naszym kraju uważany jest domyślnie za człowieka.
Tylko jedna rzecz w tej książce jest spieprzona albo przez tłumaczkę, albo przez Autora. Że nikomu do głowy nie przyszło, by sprawdzić prawdziwość poniższego przykładu. Nie, nie można tego nazwać literówką, bo pojawia się w dwóch miejscach w książce (ctrl+c, ctrl+v nikogo nie usprawiedliwiają). Ponieważ zacne, to chcę to tu mieć, ale już w poprawnej wersji:
Liczby zaprzyjaźnione to dwie liczby naturalne powiązane ze sobą tak, że kiedy dodać do siebie wszystkie ich dzielniki właściwe z wyjątkiem ich samych, to suma tych dzielników będzie równa drugiej liczbie.
Dzielniki właściwe liczby 220 to 1, 2, 4, 5, 10, 11, 20, 22, 44, 45 [55] i 110, co razem daje 184 [284]. A dzielniki właściwe liczby 284 to 1, 2, 4, 71 i 142, zaś ich suma wynosi 220. Dlatego matematycy uważają te liczby [220 i 284] za zaprzyjaźnione.
To jedyne liczby tego rodzaju mniejsze niż tysiąc.
A poza tym, już tylko zazdroszczę każdej osobie, która tę książkę ma przed sobą. I wracam, nie tylko myślami, do przepięknego projektu fotograficznego, który widziałam na FotoFestiwalu w Łodzi pięć lat temu — wciąż mnie porusza, sprawdziłam.
Nosili ze sobą swoje historie.
Nie miało znaczenia, że w kółko powtarzają te same słowa. Wiedzieli, że ludzie, do których mówią, słyszą je po raz pierwszy; oni byli na początku własnych alfabetów.
*
Coś chwytliwego, prowokującego do namysłu, ale jednocześnie neutralnego. Coś znaczącego, ale tak, by nikogo nie obrażało. Bojownicy o Pokój. To mogłoby się sprawdzić. Miało w sobie sprzeczność.
Uczestniczyć w walce. Walczyć o wiedzę.
*
Bassam i Rami stopniowo zaczęli rozumieć, że siłę swojej żałoby również mogą wykorzystać jako broń.
Bassam Aramin i Rami Elhan,
[dostęp: 5.12.2021],
źródło.
Jeśli podzielić śmierć przez życie, otrzyma się okrąg.
* * *
Termin mayday — ukuty w Anglii w 1923 roku, ale wywodzący się z francuskiego venez m’aider, „na pomoc” — zawsze powtarza się trzykrotnie, mayday mayday mayday. Powtórzenie jest tu kluczowe — wypowiedziane tylko raz mogłoby zostać odczytane niewłaściwie, lecz przy trzech nie da się go z niczym pomylić.
*
Kałasznikow martwił się o swoje dziedzictwo; pragnął zostać zapamiętany jako poeta, nie twórca karabinów.
*
Działanie ludzkiego oka do dziś jest uważane przez naukowców za zjawisko równie tajemnicze, co szczegóły ptasich wędrówek.
* * *
זהלאייגמרעד שנדבר
To się nie skończy, dopóki nie zaczniemy rozmawiać.
*
Rami często czuł się tak, jakby było w nim dziewięciu albo dziesięciu walczących ze sobą Izraelczyków. Jeden rozdarty. Drugi pełen wstydu. Izraelczyk zauroczony. W żałobie. Zachwycony wynalezieniem sterowca. Świadomy, że sterowiec go obserwuje. Obserwujący. Pragnący być obserwowanym. Anarchista. Protestujący. Zmęczony całym tym widzeniem.
Kręciło mu się w głowie od noszenia w sobie tylu sprzeczności, tylu różnych ludzi jednocześnie.
*
Jakże często, pomyślał Rami, ratuje nas to, co najzwyklejsze.
*
Bassam przerzucał w myślach kilka różnych wątków, wypróbowywał, przestawiał, przeskakiwał, żonglował, rozbijał ich linearność.
[…] Przesiedziałem siedem lat w więzieniu, a potem dla odmiany się ożeniłem. […] Jestem jedynym człowiekiem w historii świata, […] który pojechał do Anglii i zachwycił się pogodą.
*
Nauczył się, że lekiem na los jest cierpliwość.
*
Nie ma symetrii między więźniem a strażnikiem. Należy zniszczyć więzienie. Okupacja została oparta na błędnym przekonaniu o gwarancji bezpieczeństwa. Należy z tym skończyć. Dopóki to się nie uda, jakiekolwiek inne wyjście jest niemożliwe.
*
Wczoraj byłem sprytny, więc chciałem zmienić świat. Dziś jestem mądry, więc zacząłem zmieniać siebie.
// Rumi
*
Kiedy coś się przeżywa, to już nie jest tak banalne.
*
W liście do Ramiego Bassam napisał, że ból wymaga, by najpierw go pokonać, a potem zrozumieć.
*
Najszlachetniejszym dżihadem jest podbicie siebie samego.
*
Niektórzy ludzie mają interes w milczeniu. W interesie innych jest sianie nienawiści wyrosłej ze strachu. Strach zarabia pieniądze i ustanawia prawa, odbiera ziemię i buduje osiedla, strach lubi, kiedy wszyscy są cicho. I bądźmy szczerzy, w Izraelu jesteśmy ekspertami od strachu, on nas zajmuje. Nasi politycy lubią nas straszyć. Lubimy straszyć siebie nawzajem. Chętnie używamy słowa „bezpieczeństwo”, żeby uciszać innych. Ale to nie o to chodzi, tylko o zajmowanie cudzego życia, cudzej ziemi, cudzej głowy. Tu chodzi o kontrolę. A kontrola to władza. Nagle z wielką siłą dotarło do mnie, jak wielką moc ma mówienie prawdy w sprzeciwie władzy. Władza zna prawdę. Stara się ją ukryć. Dlatego władzy trzeba się głośno przeciwstawiać.
*
[…] nie jesteśmy skazani na porażkę, ale musimy odsunąć od władzy tych, którym opłaca się zamykać nam usta.
*
[Rami] Mam w sobie wiele miłości do mojej kultury i rodaków i wiem, że rządzenie innymi, opresja i okupacja to nie są żydowskie wartości. Być Żydem — to szanować sprawiedliwość i równość. Żaden lud nie może sprawować władzy nad innym ludem i żyć w bezpieczeństwie i pokoju. Okupacja nie daje nam żadnej z tych rzeczy, a w dodatku jest nie do utrzymania. Sprzeciw wobec okupacji nie jest w żadnym, najmniejszym stopniu przejawem antysemityzmu.
*
Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić rozmiaru krzywdy, jaką wyrządzamy, nie słuchając się nawzajem. Mam na myśli krzywdę na każdym możliwym poziomie. To jest nie do zmierzenia. Może i zbudowaliśmy sobie mur, ale on tak naprawdę jest w naszych głowach […].
*
[Bassam] W dzieciństwie sądziłem, że bycie Palestyńczykiem, muzułmaninem, Arabem to kara od Boga. Nosiłem to przekonanie jak wielki kamień u szyi. Dzieci zawsze pytają: Dlaczego? Dorośli zapominają o tym pytaniu. Po prostu przyjmują rzeczywistość taką, jaka jest. Zburzyli nam domy. Przyjmujemy. Tłoczą nas przed punktami kontrolnymi. Przyjmujemy. Kazali nam zdobyć pozwolenie na rzeczy, które sami mają za darmo. Przyjmujemy. W więzieniu jednak zacząłem rozmyślać nad naszym życiem, tożsamością, nad byciem Arabem, a to zaprowadziło mnie do myślenia o Żydach. […] postanowiłem zrozumieć, kim ci ludzie byli naprawdę, jak cierpieli i co sprawiło, że w czterdziestym ósmym roku odwrócili role i stali się naszymi oprawcami, ukradli nam domy, zabrali ziemię, zgotowali nam Nakbę, naszą katastrofę. My, Palestyńczycy, staliśmy się ofiarami ofiar. Chciałem zrozumieć więcej. Skąd to wszystko się brało?
*
Musimy się nauczyć korzystać z siły swojego człowieczeństwa. Bez litości sięgać po metody pokojowe. Słuchać tego, co mamy sobie do powiedzenia. To nie jest niemoc, to nie jest słabość, wręcz przeciwnie, na tym polega bycie człowiekiem.
*
Rami powiedział zebranym, że wszystkie mury muszą upaść, bezwzględnie. Nie jest naiwny, wie, że powstaną kolejne. Świat składa się z murów. Ale mimo to jego zadaniem jest doprowadzić do pęknięcia tego, który widzi najwyraźniej.
*
Milczenie należy kwestionować. […] Co to znaczy pamiętać, a co — nigdy nie zapomnieć.
Colum McCann, Apeirogon,
przeł. Aga Zano,
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2021.
(wyróżnienie własne)
*
Apeirogon — Discussion with
Colum McCann, Bassam Aramin and Rami Elhanan.
confussion is OK.
*
you find the form. the form finds you.
you're working, you're working, you're working, and
it finds you.
(z rozmowy z Autorem powyżej)
Czysty przypadek sprawił, że świat poinformował mnie o istnieniu tej książki. Zaryzykowałam — ibukosknera sapał mi przez ramię — bo ciekawa byłam tego dwugłosu.
Drugi głos mnie rozczarował swoim nie pamiętam, jak to było, ale reszta książki zachwyciła mnie w znaczącej części mądrością, przytomnością, ale też opisem niełatwej drogi, po której autorka jako rodzic szła po raz pierwszy. Jakie na tej drodze spotyka się postacie i sny, jak trudno jest odpuścić, jak piekielnie trudno jest mieć pewność, że należy coś odpuścić, by mieć szansę na coś dobrego, czego istnienia nawet nie przeczuwamy, wiedzą tylko ci, którzy na tego typu drogach się znaleźli.
Niby dowiedzieliśmy się czegoś nowego, a tak naprawdę stało się tylko tyle, że nasze obawy się potwierdziły. Na pewno jesteśmy o krok do przodu, bo nauczyliśmy się tego naprawdę ładnego słowa, jakim jest aniridia. Natomiast nikt nie powiedział, co będzie dalej. Radźmy więc sobie sami.
*
[…] gramy na zwłokę. Prosimy los, aby dał nam jeszcze trochę czasu. I dał.
*
Nawet gdyby to było możliwe, nie zamieniłabym się z moim synem. Nie, i kropka. W każdej chwili oddałabym mu jedno oko. Ale drugiego już nie. Toznaczy, może i oddałabym mu swój wzrok, ale nie chciałabym tak żyć. Od niego z kolei oczekuję, aby chciał. Naprawdę tego oczekuję.
*
Bo rodzice jeszcze jakoś sobie radzą, ale dziadkowie systematycznie załamują się z powodu bezradności i wymagającego poważnego leczenia chorego poczucia współzawodnictwa. Mianowicie że oni potrafili urodzić zdrowe potomstwo, stworzyli warunki do powstania kolejnych doskonałych pokoleń, a tu nagle ich wspaniałe dziecko wyskakuje z takim wybrakowanym stworzeniem.
*
Nie wiem, czy droga, którą obrałam, jest dobra, dokąd prowadzi i czy w ogóle dokądkolwiek prowadzi. Możemy swobodnie eksperymentować, w końcu to nasze życie.
*
[…] powracającym argumentem, który ucinał dyskusję, było zdanie wypowiadane przez moją córkę, wznoszącą się niczym twierdza nad swoim młodszym bratem i wymierzającą w niego ostateczny cios:
– To ja byłam tutaj pierwszym dzieckiem.
I miała rację.
*
Jest nadzieja. […]
przerwałam jej ten pięknie opakowany lekarski monolog.
– Pani profesor, problem w tym, że już nie ma więcej gęsi. Skończyły się.
Popatrzyli na mnie w osłupieniu.
– Ma tylko dwoje oczu. Jedno z nich wzięliśmy w swoje ręce i straciliśmy je. Drugie jest tylko jego. Jak dorośnie, sam zdecyduje, co chce z nim zrobić. Do tego czasu nauka będzie się rozwijała, zostaną wynalezione nowe wspaniałe urządzenia, niech potem nam nie mówi, że to przez nas nic nie osiągnął, bo nie potrafiliśmy pogodzić się z porażką. Potrafimy. To drugie oko już nie jest nasze. Ja rozumiem, że pani profesor ma inne doskonałe pomysły, tylko w międzyczasie zabrakło gęsi.
*
Z podziwem patrzyłam, jak w początkowych latach w Ślepszkole trener uczył te małe krety strzelania do celu z łuku. Myślałam, że to jakiś żart. Młody trener z entuzjazmem tłumaczył im, że trafienie do celu nie jest w pierwszej kolejności kwestią widzenia, lecz kontrolowanej pracy mięśni. Jeśli tarcza znajduje się daleko, on też nie zawsze ją widzi, ale to nieistotne.
*
Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, podobnie zresztą jak o innych rzeczach, ale wiedzieliśmy, że nie unikniemy tego, co nas czeka. Choć bardzo chcieliśmy uniknąć.
*
Gniew wynikający z utraty sprawia, że człowiek mówi straszne rzeczy. […] aż w końcu zrozumiałam: to nie jest prezent od losu dla mnie, ani dla jego ojca, ani siostry, tylko dla niego. To on go otrzymał i to on musi coś z nim zrobić.
*
Musiało minąć co najmniej kilka lat, zanim pogodziliśmy się z tym na zawsze.
*
– Przestań panikować, uspokój się! – fuknął pod nosem dzieciak. – Stanęłaś o wiele dalej – powiedział stanowczym głosem.
[…]
– Uspokój się – powtórzył mój syn. – Po pierwsze pamiętam, jak długo szliśmy od samochodu do miasta. Po drugie powinniśmy minąć cukiernię albo piekarnię oraz warsztat samochodowy. Jeszcze tego nie zrobiliśmy.
– Bo co, może je widziałeś?
– Nie, mamo, czułem. A teraz chodźmy już.
*
[…] chyba nadal nie do końca pojmuję, lecz jedynie akceptuję fakt, że sam widok czegoś nie jest dla niewidomych aż tak istotny jak dla nas.
Erzsi Sándor, Cóż innego mogłabyś zrobić, Matko!,
przeł. Klara Anna Marciniak, Studio EMKA, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
Nie biorę pod uwagę innego scenariusza. To znaczy zrobię to, ale dopiero później. Teraz chodźmy już stąd.
*
Jedynie wiedza, poznanie oraz doświadczenie pomagają ludziom przezwyciężyć początkowy lęk przed innością. I nie ma znaczenia, kto i na ile jest inny. Dziecko, dorosły, niepełnosprawny, Rom, Żyd czy gej. A czasem osoba z niepełnosprawnością sprzężoną.
*
Nie twierdzę, że społeczeństwo, które w większości składa się z widzących członków, dowartościowuje przeciętne osoby, ale wiem na pewno, że od mniejszości, od niepełnosprawnych, oczekuje stokroć więcej.
(tamże)
W dniu, w którym ibukosknera dał sygnał, że już mogę nabyć ten tomik, cena tego pęczka wierszy nie była rozsądna, niska czy atrakcyjna, była żenująca.
Na szczęście wyznacznikiem ilości i jakości piękna nie była ani cena, ani szata graficzna okładki, ani beznadziejnie złożony tytuł. Oboje, ja i ibukosknera, byliśmy przez chwilę z powodu tego tomiku w niebie, choć każde z nas z innego powodu.
Ta miłość
była oczkiem w głowie
neuronowych sieci.
[…]
Kiedy wyciekły
dane z naszych serc
skasowaliśmy pamięć
aby plany na przyszłość
zyskały na czasie.
*
Nie mogę ci obiecać
że jeśli jeszcze kiedyś
wyjdziemy na młodość
(uniewinnieni kochankowie)
nie zdarzy się to samo:
Usterki ust.
Awaria wiary.
Lapsusy starości.
Czarny humor
białych nocy.
*
Kiedy przekraczali granice
była jego światem.
*
Zrujnowane za
było już przeciw.
[…]
Wyjechali z siebie
trzymając się za ręce.
Na wszelki wypadek
gdyby byli
spłukani do zera
z pamięci.
*
Resztka życia
ma coś z miłości.
Chce naraz
wszystko.
*
Kiedy staliśmy się faktem
na obraz i podobieństwo
naszego procesora
okazało się
że musimy się jeszcze
wymyślić.
Ewa Lipska, Miłość w trybie awaryjnym,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Kraj stanął mi w gardle.
Ani go przełknąć
ani wypluć.
(tamże)
Jej książka, podobnie jak książka Benjamina Ferencza, trafiła do mnie w ten sam sposób — przez czysty przypadek. Autorkę i Autora dzieli siedem lat, ale łączy sensowne życie, długowieczność i niemieszczące się w głowie, straszne czasy XX wieku.
Jeśli masz dziś wyporność tylko na jedną książkę ocaleńców z piekła idei, niech ta będzie pierwszą. Pozwala z innej perspektywy patrzeć na nieszczęścia, które bez zaproszenia wkradają się w nasze dni, noce, a czasem życia.
Uczucia są energią. Nie można się ich pozbyć, trzeba je przeżyć. Musimy być z nimi, a to wymaga odwagi. Nie musimy nic z nimi robić, wystarczy po prostu być.
*
[…] gdy doświadczasz wielkiej straty, nic nie jest już takie samo. Żal może być zaproszeniem do przewartościowania swoich priorytetów i podjęcia nowych decyzji – do odnalezienia na nowo radości i celu, do powrotu do najlepszej wersji samego siebie, do zaakceptowania faktu, że życie wskazuje nam inny kierunek.
*
[…] możemy być poranieni, a jednocześnie pozostać całością, znaleźć szczęście i spełnienie w życiu pomimo straty.
*
Życie […] jest darem. Darem, który sabotujemy, skazując się na więzienie strachu przed karą, porażką czy porzuceniem; z powodu potrzeby aprobaty; ze wstydu i poczucia winy; z powodu poczucia wyższości lub niższości; ponieważ chcemy mieć władzę i kontrolę. Celebrowanie daru życia polega na znajdowaniu darów we wszystkim, co się nam przydarza, nawet jeśli czasem są to skomplikowane sprawy, nawet gdy nie jesteśmy pewni, czy przeżyjemy. Celebrujmy życie, koniec i kropka. Żyjmy z radością, miłością i pasją.
*
[…] wybór nadziei wpływa na to, co każdego dnia przyciąga moją uwagę. […] strata i trauma nie oznaczają, że masz przestać żyć pełnią życia.
*
Gniew to drugorzędna emocja […]. Wykorzystujemy gniew, by dostać się do tego, co kryje się w środku – do strachu lub żalu.
*
[…] miłość nie jest tym, co czujesz. Jest tym, co robisz.
*
Twój wewnętrzny nazista jest tą częścią ciebie, która potrafi oceniać, osądzać i nie odczuwa współczucia; która nie pozwala ci czuć się wolnym i represjonuje innych ludzi, jeśli sprawy nie idą po twojej myśli.
*
Kiedy jesteśmy agresywni, decydujemy za innych. Kiedy jesteśmy pasywni, inni decydują za nas. A kiedy jesteśmy pasywno-agresywni, uniemożliwiamy innym, by decydowali o sobie.
*
Każdy wybór ma swoją cenę – coś zyskujesz, coś tracisz.
*
Ciekawość jest życiodajna. Pozwala nam ryzykować. Kiedy jesteśmy przepełnieni lękiem, żyjemy w przeszłości, która się już wydarzyła, albo w przyszłości, która jeszcze nie nadeszła. Kiedy jesteśmy ciekawi świata, żyjemy w teraźniejszości, jesteśmy gotowi odkrywać, co się dalej wydarzy.
*
Nie musisz się spieszyć z decyzją. Najlepiej zatrzymać się na chwilę, zastanowić raz i drugi i próbować zrozumieć. Odpowiedź pojawi się z czasem, gdy będziesz żyć pełnią życia – na ile to możliwe – i pozostaniesz tym, kim już jesteś: silnym człowiekiem.
*
Nie musimy lubić trudnych i bolesnych rzeczy, które się nam przytrafiają. Kiedy przestajemy z nimi walczyć i się im opierać, zyskujemy więcej energii i wyobraźni, dzięki czemu możemy podążać do celu zamiast donikąd.
*
Łzy są dobre. Oznaczają, że dotarła do nas ważna emocjonalna prawda. […] Odkrywamy wtedy coś istotnego. Ta chwila uwolnienia to moment bezbronności, czułości, ale też wielkiej wnikliwości.
*
– Kiedy twoje ciało cię rani – powiedziałam Alison – nie karz go za to, nie oburzaj się, nie miej pretensji, nie żądaj, by się zmieniło. Powiedz mu: „Słucham cię”.
[…]
– Co chcesz mi powiedzieć? – pytała. – Co jest dla mnie najlepsze? Co mnie teraz wzmocni?
*
Rodzimy się, by kochać; uczymy się nienawidzić. Tylko od nas zależy, co wybierzemy.
*
Najlepszym sposobem pozbycia się potrzeby posiadania racji jest zdobycie mocy. Moc nie ma nic wspólnego z tężyzną fizyczną ani dominacją. Oznacza, że masz siłę, by znaleźć właściwą odpowiedź, zamiast reagować emocjonalnie; by zapanować nad własnym życiem, by całkowicie kontrolować swoje wybory.
*
LOVE* is a four-letter word, that sounds TIME.
____________
* nie zniosłam tłumaczenia na j. polski, więc musiałam przetłumaczyć sobie na język oryginału, by miało sens.
Edith Eva Eger,
Dar. 12 lekcji, dzięki którym odmienisz swoje życie,
przeł. Magdalena Hermanowska, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2021.
Dziękuję wszystkim pokoleniom, które nadejdą po mnie, oraz przodkom, którzy byli przede mną. […] zawsze możemy żyć wolni i nie być ofiarami – nikogo ani niczego.
(tamże)