wpis przeniesiony 27.02.2019.
Kudłata, jak okazało się na wsi, wącha kwiatki w specyficzny sposób — permanentnie. Na tarasie wywąchała Mamie Jabłoni jedną czerwoną begonię i żółtą dalię — delikatnie zbliżała nos do kwiecistej ofiary, naprawdę wąchała a potem koniec delikatności: cap i rozpoczynało się wąchanie permanentne. Łepek zerwany szybkim ruchem szczęki, kwiatek żuty metodycznie na części, w tym samym czasie w psiej głowie szybciutko poruszały się trybiki przeszukując zielnik pożartych do tej pory roślin — jadłam, czy nie jadłam (psie tłumaczenia Szekspira) już taką roślinę? Turków czule nie wąchała, bo Jabłoń zdążyła ocalić kwiaty stawiając skrzynki na stole. Henia nieutulona w żalu dopadła ślimaka… Semi-wegetarianka czy wielbicielka kuchni fusion nam rośnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz