wpis przeniesiony 27.02.2019.
Wierzę w dobrych ludzi. Wierzę w dobre miejsca. Od ponad miesiąca, gdy Kudłata wylądowała w naszym domu, nie byłam ani razu na kawie z kimś (nie licząc kaw ze sobą samą). Wanilijka dzisiaj świętuje i chyba podświadomie przelazła na mnie ochota do szaleństwa. A może by tak zrobić coś po raz pierwszy!
Zadzwoniłam do Zaułka Smaków i zapytałam czy nas całym Stadem wpuszczą. Wiedząc, że ludzie reagują różnie na słowa „pies”, „piesek” i „labrador” zapytałam, czy możemy przyjść „z małą labradorką”. Są słowa-wytrychy i „labrador” odmieniany, zdrabniany działa właśnie tak. Pan powiedział, że bez problemu, jeszcze miskę z wodą dostaniemy. Klamka zapadła, dziś na 21.00 idziemy z Sadownikiem ukochanym i Kudłatą na pierwszą kawę pitą w publicznym miejscu. To już nigdy nie będzie dla mnie Zaułek Smaków, to jest Skraj Świata Cywilizacji dla Rodziców wracających do życia po okresie oseskowym. Tym samym, biorę się za tworzenie listy miejsc przyjaznych psom, pierwszy do testów: Zaułek Smaków.
Mając tak cudną perspektywę, Leonard Cohen smakuje jak za starych, młodych lat! Wyciągnięty kudłaty świat zwinięty pod moimi stopami jeszcze nawet nie wyczuwa żadnych oznak zbliżającej się nowości…
Jak mantrę będę powtarzać: wierzę w dobrych ludzi, wierzę w dobre miejsca, wierzę, Wierzę, WIERZĘ…
Leonard Cohen, Hallelujah.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz