wpis przeniesiony 27.02.2019.
Czy pies zmienia coś w naszym życiu? Panie Nietzsche, pies nie zmienia niczego, pies zmienia wszystko!
Niedziela 5.40: jestem na podwórku i nie klnę, że nie godzi się w ten sposób traktować człowieka w siódmy, wolny dzień tygodnia. Spaceruję po śpiących jeszcze chodnikach z dumą w plecach i radością na twarzy – Kudłata 4 dzień (pierwsze dwa dni, myśleliśmy, że jej się to tylko przytrafia) kontroluje zwieracze i jednocześnie nadwyręża kręgi szyjne — jeszcze nie skończy działać przy potrzebach fizjologicznych a już wodzi wzrokiem za nagrodą, która, jak psu micha, jej się należy.
Niedziela 6.20: Henia po swoim śniadanku wyprowadza Sadownika na fajeczkę.
Niedziela 9.10: Jabłoń i Sadownik, sami, przez chwilę sami, idą wyrzucić trochę szpargałów na śmieci. Jest i nagroda dla Jabłoni — Tajga, gończy polski, robi po raz pierwszy coś, o czym Jabłoń mogła przez ostatnie trzy lata tylko marzyć, przybiega przywitać się.
Szpargały na śmietnik w niedzielę? Czy ktoś wspominał o szpargałach? Tak, panie Nietzsche, szpargałów całe spóźnione leonidy, bo pies zmienia wszystko!
Przez ostatnie pięć lat było spokojnie: gabinet, sypialnia i saloon /salu:n/ połączony z jadalnią koegzystowały w zgodzie ze sobą --- ot, takie ciche, małe, ciepłe miejsce dla czwórki gołych stóp. Tyle, że podwoiła się liczba kończyn stąpających po parkiecie. Koniec prowizorki nadszedł w weekend, który właśnie minął. Basta! Tęsknota za szerokim łóżkiem zwyciężyła.
Było tak, pat w rozkwicie: Sadownik w żadnym razie nie zgadza się na umieszczenie psiej klatki w sypialni, bo nie chce, by ubrania w szafie zaczęły śmierdzieć psem. Kudłata pod żadnym pozorem nie chce spać sama w saluunie. Jabłoń nie chce kursować śpiąc pół nocy z Sadownikiem w sypialni, drugie pół z Kudłatą w saluunie. Tymczasowe rozwiązanie trwające półtorej miesiąca (chapeau bas, prowizorki przecież lubią być wieczne): Dwunożne goszczą nocami na rozłożonej kanapie w saluunie, by Kudłata nie robiła scen w środku nocy.
Soboto-Niedziela: Do piątku żyli, współdzieląc ścianę, niewiele wiedząc o sobie nawzajem. Gabinet z Sypialnią spotkali się w korytarzu. Pan Gabinet, proszę bardzo na lewo, do pokoju Sypialni. Pani, Pani Sypialnio na prawo, do pokoju zwolnionego po Panu Gabinecie. Biurko Pana Gabinetu pokręciło nosem na odziedziczoną wraz z nowym pokojem szafę z ubraniami. Łóżko Pani Sypialni, wręcz przeciwnie, ucieszyło się, że nowy pokój wygłuszony jest setkami książek, Pani Sypialnia, frywolna dama gotowa na wiele, puściła oko do Jabłoni i Sadownika.
Soboto-Niedziela, rozdane role i otrzymane efekty: Jabłoń i Sadownik jako nieopłacana siła fizyczna pracują w hotelu „Przytulisko dla Dwojga”, które zmieniało właśnie szyld na oficjalne „Przytulisko dla Dwojga z Psem… tfu… z Suczką”. Kudłata, niemy podżegacz do rewolucji i wojen domowych, nie wiedziała co jest grane. W sobotę z całych sił pomagała próbując recyklingu sterty papieru, której Pan Gabinet postanowił nie zabierać do nowego lokum. W niedzielę, gdy Dwunożni, późnym wieczorem, padli w ramiona szczęśliwie doprowadzonej do ładu Pani Sypialni, panna Henia, która jest już dużą dziewczynką, co ma sierść zamiast puchu, została nazwana Fidelinką — nikt Jabłoni i Sadownika nie „wychowuje” tak dobrze jak dyktatura Kudłatej vel Henia vel Fidelinka. Teraz całe stado śpi w nowej sypialni.
Wracając do rozmowy panie Nietzsche, to jakiego ma Pan zamiar kupić sobie psa? Panie Nietzsche, rasa nieistotna, pies i tak zmienia wszystko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz