wpis przeniesiony 27.02.2019.
Sadownik wyjechany. Mała dziewczynka we mnie marudzi: ale dziś jest sobota i wyjściówka się należy! Pogoda marna, więc ogródki przykawiarniane odpadają. Postanowione: zostajemy w domu. Mała dziewczynka we mnie popatrzyła wzrokiem mordercy powtarzając: ale dziś jest sobota i wyjściówka się należy!
Fakt, dzisiaj jest sobota. Jabłoń uzależniona od jednej kawy w tygodniu poza domem, ale żeby ta mała Jabłoneczka wspierała ten, choćby nie wiem jak niewinny, nałóg? Dzieci jak wiadomo okrutne są, nie przyjmują do wiadomości ograniczeń natury technicznej, zbyt duża abstrakcja, lubią proste zasady np. że w sobotę Jabłoń idzie na samotną kawę. Mała dziewczynka tupnęła, usteczka w podkówkę złożyła i dalej zawodzić: ale dziś jest sobota i wyjściówka się należy! Czyż dzieci i psy nie są stworzone do tego, by nauczać dorosłych przechodzić samych siebie, by odważyli się zrobić to, czego wcześniej nie robili, o czym nawet nie śnili? Jabłoń nie miała wyjścia. Trzy kobietki: Kudłata, Jabłoń i Jabłoneczka w pęczek smyczką powiązane poszły w świat na kawę.
Było ćwiczenie na wsiadanie i wysiadanie z autobusów niskopodłogowych. Była kawusia i czytanko dla Jabłoni, gapienie się przez okno dla Jabłonki, woda dla Kudłatej i jak zwykle niespodzianka. Kudłata, gdy Jabłoń zamawiała kawę w Kafce (psy mają wejściówkę przez cały rok), zrobiła pysio szczeniaczka i... dostała smakołyk, który zajął Heni prawie kwadrans. Pani z obsługi chwycona młodą sierścią za serce, przychodziła, gdy tylko miała chwilkę wolnego między jednym a drugim stolikiem do posprzątania, pogłaskać, porozmawiać i... uległa — nie wytrzymała i drugi smakołyk Fideli przyniosła.
Najpiękniejsze było jednak to, że tłum na Przedmieściach Krakowskich, nic o tym nie wiedząc, został wykorzystany jako pomoc dydaktyczna. Zabawa, a raczej ćwiczenie polegało na tym, aby zająć uwagę Kudłatej tak, aby szła przy nodze bez rzucania się ze szczerą psią miłością i swoistym „dzień dobry” na dzieci, rowery, dorosłych. Gdy całą babską trójką szły do Kafki było tak sobie, zbyt podniecające dla Heni widzieć tylu ludzi, ale za to, gdy wracały jedyne, przy czym nie udało się Kudłatej przejść obojętnie to motor. Nie wiadomo po kim Heniuta ma miłość do kółek (rowery, hulajnogi, deskorolki, rolki, samochody), ale pewnym jest, że miłość do motorów ma po Mamie Jabłoni.
Jabłoń ani się spostrzegła i przeszła samą siebie (pewnie to Kudłata przepchnęła ją przez próg), piskliwym głosikiem, przy stadzie ludzi, nie ustawała w chwaleniu Kudłatej: doobry pieseeek, śśśśliiicznie, siuuuuuper, śśśliiiicznie, doooobry pieeeesek, miniemy tego pana, dooobry piesek, udało się, teraz miniemy dziewczyneczkę, uda się, tak jest, śśśśślicznie miśśśsieeeeeńko, dooobry pieseeeek. Pomyśleć, że na pierwszych zajęciach z psiego przedszkola Jabłoń miała z tym problem. Czego jeszcze nauczy się przy Sierściuchu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz