wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Koniec sierpnia już dziś. Koniec delegacji Sadownika już za kilka godzin. Koniec lata z każdą minutą coraz bliżej.
Dręczy mnie filozoficzno-jesienne, chyba ciut dziecinne, pytanie: dlaczego Początki znajomości są fajniejsze od ich Końcówek? Czy dlatego, że niczego na Początku nie oczekujemy? A może dlatego, że spada na nas taka znajomość trochę jak z nieba i traktowana jest jak szczęśliwy traf albo jak początek wiosny ludzko-ludzkiej?
Fajnie było machać ręką odjeżdżającemu tramwajem, gdy wiedziało się, że jutro lub pojutrze spotka się go znów. Nie jest fajnie machać ręką odjeżdżającemu tramwajem, gdy ma się pewność, że ani jutro ani pojutrze już się go nie spotka.
Zimno. Pada. Nie, nie pada, bądźmy poprawni językowo, leje. A więc... od „A” nie należy zaczynać zdania... tylko dodam, że gdy leje nie na żarty i nie pierwszą godzinę, uświadomiłam sobie jeszcze jeden Koniec, który płynnie przeszedł w Początek: w deszczowe dni już nie chodzę po dworze z tęczowym parasolem, chodzę z czarną labradorzycą...
Koniec. Właśnie zamknęła się sześćdziesiątka wpisów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz