wtorek, sierpnia 17, 2010

46. Psie przedszkole

 wpis przeniesiony 27.02.2019. 

Gdy pierwszy raz usłyszałam termin „psie przedszkole” pomyślałam, że to tęsknota ludzi bezdzietnych za odrobiną posmaku obowiązków dzietnej rodziny. Zwyczajnie się skrzywiłam, bo dla mnie albo chce się mieć dzieci i je się ma (tak czy inaczej) albo nie chce się mieć dzieci i dyskusja na ten temat jest skończona — żadnych półśrodków i wyrobów dzieciopodobnych. Traktowanie psa jako członka rodziny TAK, traktowanie psa jak dziecko z wszystkimi należącymi się dziecku przywilejami NIE. Nie ma zgody na spanie z dużym psem w łóżku, nie ma zgody na psa, który robi co chce.

Psie przedszkole jest mało szczęśliwym terminem, który nie oddaje powagi pracy, która w trakcie zajęć ma miejsce, bo psie przedszkole to w rzeczywistości wielka szkoła dla właścicieli czworonogów. Uczelnia, gdzie ludzie studiują jednocześnie na kierunkach: Cierpliwość oraz Świadomość Własnego Ciała. Kolokwia co zajęcia, właściciele czasem je oblewają, psy — nigdy.

Najgorsze w psim przedszkolu jest to, że sposób kształcenia właściciela przypomina kształcenie ucznia szkoły muzycznej. Poza zorganizowanymi zajęciami, każdego dnia, kilka razy dziennie, do psychicznego bólu dwunożnego końca smyczy: siad, waruj, zostań, idziemy, stój, waruj, zostań, do mnie, siad, waruj… Można oczywiście nie ćwiczyć, ale na zajęciach wyjdzie jak szydło z worka, że się palcem u ręki nie ruszyło.
Dobre jest to, że człowiek sobie uświadamia, że to nie „ludź” ma problemy z psem, tylko pies ma problemy z dwunożnym, ponieważ ten ostatni swoim ciałem generuje tyle przyruchów, że sierściuch może jedynie usiąść i cierpliwie poczekać, aż pan(i) przestanie wydawać sprzeczne komendy i w końcu zdecyduje się, czego tak naprawdę chce.
Najlepsze, że zawsze przychodzi taki moment, gdy pies zrobi dokładnie to, o co został poproszony, gdy przestaje się to tylko przytrafiać i staje się faktem w większości wypadków po wydaniu określonej komendy. Wówczas to właściciel jest niewyobrażalnie szczęśliwy i ogromnie dumny ze swojego czworonożnego podopiecznego. Może być, że prawda jest jednak zupełnie innato pies jest dumny, że w końcu właściciel zaskoczył...

Wczoraj byliśmy na trzecich przedszkolnych zajęciach Kudłatej — My uczymy się anielskiej, psiej cierpliwości jaką Ona ma do nas zawsze. Ciekawe, czy jest z nas choć w połowie tak dumna jak my jesteśmy dumni z niej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz