czwartek, marca 31, 2016

1746. Peregrynacja, dzień 80.

pierwszy dzień,
pierwsze świętowanie,
pierwsza kawa
we wspaniałym ludzkim towarzystwie.

bez śruby.

(1740+4+1). Peregrynacja, dzień 79. (suplement)

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ankietę dla anestezjologa wypełniałam wczoraj. Przy każdym pytaniu zaznaczyć: tak/nie. Powagę chwili, mieszankę strachu, spokoju i lęku, wielogodzinny głód unieważnił na chwilę śmiech, którym ryknęłam po przeczytaniu pytania:

czy pan(i) jest w stanie wejść na drugie piętro bez zatrzymywania się?

poniedziałek, marca 28, 2016

(1738+5). Wielkanocne dopełnienie

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wracaliśmy. Ze sobą. Do siebie. Do naszego życia. Do Przytuliska. Z każdym kilometrem bliżej Domu. Ja z każdym kilometrem z większą świadomością, że ta Książka wciąż mnie trzyma — niczym dłonie, które za chwile podrzucą gołębia do lotu.

Wracaliśmy. Zastanawiałam się, które słowa pozostaną ze mną na dłużej. Na moje dalej, szerzej i bardziej. Już wiem. Te, o tu, poniżej.

W uciekaniu […] nie ma nic wyzwalającego.

*

[…] żaden zakaz nie zabroni ludziom uczyć i myśleć.

*

Bycie uczniem to nie podążanie śladami i drogami tych, którzy byli przed nami, lecz szukanie tego, czego szukali oni — kontynuowała [Joan Chittister], nawiązując do słów japońskiego poety Bashō.

Zuzanna Radzik, Kościół kobiet,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

niedziela, marca 27, 2016

1742. Nie w naszym świecie

znane miejsca, ale nie mój świat — powiedział.
niełatwe doświadczenie. zadumaliśmy się. w stylu naszego świata.

(1738+3). Wielka książka na Wielkanoc (III)

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ta Książka kontaktuje z powołaniem, które niekoniecznie musi być związane z religią. Jak świadczą życia wielu wypowiadających się Kobiet, powołanie to nie szybka ścieżka do sukcesu, to ciężka praca, zaangażowanie i kucie w społecznych skamielinach myślowych bez gwarancji bajkowego zakończenia. Jest konkretna robota do zrobienia — dla nas, dla innych, dla kolejnych ludzkich pokoleń — by przeciwdziałać istniejącej wokół nas ilości niekoniecznego cierpienia. Jest robota do zrobienia — dla mnie, dla ciebie już dziś. Ta książka rozpala ogień i pozostawia ze znakiem zapytania: co karmi moją duszę? na co chcę mieć wpływ? Wielkanoc jest dobrym czasem dla tych pytań, by nie pozostały bez odpowiedzi.

Można pozostać na idealistycznym poziomie fantazji o kobiecej receptywności i otwartości na życie albo rozmawiać o ciele takim, jakim go doświadczają kobiety.

*

Teoria gender uczy też, że musimy być podejrzliwi wobec własnych wyobrażeń o tym, co znaczy być mężczyzną i kobietą, oraz wobec ról, jakie na tej podstawie zadało nam społeczeństwo i Kościół. W tym sensie krytyczne spojrzenie na tradycję oraz praktykę społeczną i kościelną może być wyzwalające. „Jakim prawem współczująca miłość, szacunek czy opiekuńczość mają być uznawane za cechy kobiece, a nie po prostu ludzkie?” — pyta Elizabeth Johnson. „Dlaczego siła, władza, racjonalność mają przynależeć bardziej do mężczyzn niż do ludzi, włączając w to kobiety?

*

Geniusz i tajemnica kobiety, jej piękno, intuicyjność i relacyjność oraz komplementarność płci. Bardzo to pięknie brzmi, ale czy odpowiada rzeczywistości? Geniuszu kobiety i komplementarności nie oszczędzają katolickie feministki. Wiele tuszu zużyto już na druk ich krytycznych opinii. Nie tak dawno amerykańska zakonnica, siostra Sandra Schneiders, oburzała się, kiedy na watykańskiej konferencji prasowej „tańczono” wokół tych terminów. „Najwyższy czas przyjąć do wiadomości, że słowa te, i inne należące do tej samej grupy językowej, są kodem oddającym teorię i program seksualnego apartheidu i kobiecego poddaństwa w Kościele — pisała w „National Catholic Reporter”.

*

Zamiast więc rozwijać poetycko stereotypy, moglibyśmy budować partnerską antropologię, która wzbogaci obraz i mężczyzn, i kobiet. A może kobiety opowiedziałyby o sobie same?

*

Prokreacjonizm krytykowany przez Gudorf skupia się na samym akcie seksualnym i jego potencjalne biologicznym, a nie na godności i dobru uczestników. Amerykańska teolożka nazywa moralnym minimalizmem sytuację, w której cnotą seksualną jest unikanie aktów zamiast skupiania się na konstruowaniu relacji seksualnych, które są sprawiedliwe i dają poczucie bycia kochanym, dzięki czemu wspierają osobisty i społeczny rozwój człowieka. Przypomina też o problemie przemocy seksualnej, wspominanym w tekstach i kazaniach dużo rzadziej niż kwestia antykoncepcji.

*

Katolicy pytają, jak mogę być [Tina Beattie] feministką. Feministki pytają, jak mogę być katoliczką”. „I co odpowiadasz?” — dopytuję. „Ale są przecież katolickie feministki” — tłumaczy. „Może w Polsce jeszcze nie tak wiele. W jakimś sensie chciałabym obnażyć antyintelektualizm świeckiego feminizmu, który odmawia brania religii na poważnie. Wiele inteligentnych kobiet na całym świecie łączy feminizm ze swoją religijną wiarą. Kiedy świecki feminizm odmawia dostrzeżenia tego, też jest winny nietolerancji. Jest niemal lustrzanym odbiciem watykańskiego języka wykluczenia i kontroli”.

Zuzanna Radzik, Kościół kobiet,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

sobota, marca 26, 2016

1740. Peregrynacja, dzień 75.

(w środę wielki dzień, wyjmujemy operacyjnie śrubę)
Jabłoń:
(o planach poświętnych)
Wracamy w poniedziałek, bo
we wtorek muszę zrobić jeszcze ekg.

Zkemi:
A po co? Przecież ty nie masz serca.

Jabłoń:
(kocha Zkemi już prawie dwadzieścia lat)

(1738+1). Wielka książka na Wielkanoc (II)

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Nie wiem, czy żyję dostatecznie długo, czy może czytam dostatecznie dużo, by otworzyć książkę i znaleźć w niej inne książki, które czytałam, które lubię, pamiętam, do których wracam i cenię ogromnie. Tak czy inaczej to bardzo przyjemne, gdy tak się dzieje, a dzieje się co krok.

Pamiętam. Kraków. MOCAK. Wystawa. Pierwsze dzieło i nic już nie było takie jak wcześniej. I czytałam dziś w nocy, że nie tylko mnie przemieniło to dzieło. Przyjemnie było o tym czytać.

[Benedyktynki z Erie], które pod przewodnictwem swojej ówczesnej przełożonej, Joan Chittister, jadą trzema autokarami do Cleveland na słynną feministyczną wystawę Judi Chicago The Dinner Party, brzmią nieprawdopodobnie, ale tak właśnie było. Za pomocą trójkątnego stołu i nakryć symbolizujących konkretne trzydzieści dziewięć kobiecych postaci historycznych Judy Chicago postanowiła pokazać historię kobiet. Na talerzach leżały obiekty przedstawiające stylizowane waginy. Chittister była tak zachwycona, że na wystawę przywiozła cały swój klasztor. Rok później na krajowym spotkaniu benedyktynek prowadziła dyskusję o waginie jako budującym symbolu. Tak, to działo się naprawdę.

*

Ruch kobiecy jest naprawdę czymś absolutnie wyjątkowym i zmieniającym ludzką historię. Nie było wcześniej takiego momentu w historii, żeby na całym świecie, w różnych kulturach, religiach i kontekstach kobiety wyłaniały się jako przywódczynie i nauczycielki oraz przemawiały w debatach. Stąd głęboki lęk przed anarchią i tym, że starożytne role i dotychczasowe ustalenia dotyczące płci zostaną naruszone.

Zuzanna Radzik, Kościół kobiet,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

1738. Wielka książka na Wielkanoc (I)

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ta książka. Audycja o niej. Rozmowa z Autorką innej książki, dotykającej tego samego, obcego mi z wyboru, świata. Mówi miękko, mądrze, bez zacietrzewienia. Słyszałam o Jej książce, gdy wychodziła. Postanawiam ją przeczytać.

Polski katolicyzm przypomina mi zepsute trzy mądre małpki: nie widzi, nie słyszy, ale wiecznie moralizuje, poucza, do piekieł strąca — nieustannie gada starymi dziadami, co kontakt z rzeczywistością stracili we wczesnej młodości.

Czytam. Gdy napotkałam po raz pierwszy w tej książce na związek frazeologiczny: chrześcijańska teologia feministyczna, pomyślałam: oksymoron! A potem było i jest już tylko lepiej.

To najwspanialsza feministyczna książka, jaką kiedykolwiek czytałam. Chylę czoła przed kobietami, które wierzą, że kościół może być czymś więcej niż tym, czym jest. Czytam więc powolutku, delektuję się świątecznie. Kobiety — wspaniałe kobiety spotykam na kartach tej książki. Wspaniałe pytania i odpowiedzi.

Szpagacik w tym roku idzie do komunii — dzięki tej książce nie będą mi się z tej okazji przewracać flaki. Tylko kobiety mogą zmienić ostatni bastion wiary w seksizm. Kobiety bezczelnie i śmiałe — uwielbiam.

„Każdy, kto choć trochę mnie zna, wie, że jeśli mi się powie, kim muszę być albo co muszę zrobić, postaram się zrobić dokładnie coś przeciwnego” — mówi [Diana Hayes], wybuchając śmiechem podczas jednego z prowadzonych przez siebie wykładów.

*

[…] termin womanist (na polski tłumaczony najczęściej za Bożeną Umińską jako „kobiecystyka”).
     Walker oparła ten termin o słowa
womanism i womanish (kobiecy), oba funkcjonujące w społecznym obiegu i niekoniecznie pochlebne, określające kobiety nazbyt bezczelne i śmiałe. Intencją Walker było przez neologizm wyrazić odpowiedzialność i dorosłość, połączone z dumą z bycia kobietą oraz docenieniem i wyborem kobiecej kultury oraz kobiecości jako takiej.

Zuzanna Radzik, Kościół kobiet,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

1737. Błękit Wielkanocny

w gościach.

błękit. na balkonie
z herbatką i kundlem
adoruję.

piątek, marca 25, 2016

1736. Peregrynacja, dzień 73. (donos drogowy)

Formalnie wczoraj, czyli w czwartek.
Setki kilometrów przemierzaliśmy.
Na widok znaku:

pomyślałam… szpital.

Kto to mówił, że doświadczenie determinuje myślenie?

*

środa, marca 23, 2016

(1638+1+96). Peregrynacja, dzień 72.

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

trzy punkty podparcia… noga, pupa, twarz, noga, pupa, twarz… przypomina mi się skecz, gdy płynę, nie po chodniku, lecz po parkiecie. Wszystko takie samo, tylko trochę inne — wolniutko, precyzyjnie: pięta, kostka [pod małym palcem mocno do podłoża], kość [przyśrodkowa mocno do podłoża], pięta, kostka, kość… kolano nad duży paluch i płynę na kulach po parkiecie! Po dwunastu metrach jestem… mokrusieńka.

7 × (6 m × 2)

The Best «Cripplessa» of the Day!

1734. Inaczej mi w środku

Akuszerska koronkowa robota:

nie goń się, proszę,
wtedy zaczniesz chodzić,
a nie będziesz poganiana.

wtorek, marca 22, 2016

1733. Cyzelując nieobojętność

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Gdy wprowadzano 1% byłam zachwycona, bo była w tym szansa na sprawczość, poczucie wspólnotowości i małe decyzje, które wspierają ważne duże idee. Zachwyt minął, gdy polska mentalność przerobiła procent wsparcia idei w zindywidualizowany 1% — dla dziewczynki Y czy chłopczyka X. Pojawił się wkurw, bo specyfika tak skonstruowanego procentu nie buduje społeczności, lecz promuje jednostkową obrotność i odmianę „osobistą” przez wszystkie przypadki: dla mojegomojemu…, bo moje… Nie chodzi już o ideę wspierania osób z trudnością Z, budowania świata, w którym Z nie zamyka wszystkich drzwi, zrozumienia świata określonego przez Z — chodzi o konkretne osoby, X i Y.

Powyższe przemyślenia wróciły do mnie, gdy wczorajszą noc calusieńką, a kto zabroni,  p r z e c z y t a ł a m. Od wielu lat nie udało się żadnej książce przegonić snu, a tej i owszem. Gdy kończyłam, w głowę zachodziłam, skąd ta książka do mnie przyszła. Trwało, nim znalazłam odpowiedź — wyskoczyła z książki Pań Graff i Frej.

Mam w dupie świat uświęconych mechanizmów rynkowych, zasobów ludzkich i optymalizacji procesów myślowych oraz wzrostu za wszelką cenę — wszystkiego tego, co za nic ma Życie, Przyjaźń, Miłość i „marnowany” czas, gdy nie dzieje się nic, a buduje wszystko, co najważniejsze w relacjach z Najważniejszymi. Jestem radykalna — mam przywilej wieku, w którym już mogę.

Ta książka pomaga zamieniać ewentualne znaki zapytania — a może idę na łatwiznę lub jestem nienormalna? — na wykrzykniki — tak! Życie, Przyjaźń, Miłość i Marnowany Święty Czas!

[…] w ostatecznym rozrachunku pytanie o rynki sprowadza się do pytania o to, w jaki sposób chcemy wspólnie żyć. Czy pragniemy społeczeństwa, w którym wszystko jest na sprzedaż? Czy może jednak istnieją pewne nieuznawane przez rynki wartości moralne i obywatelskie, których za pieniądze nie da się kupić?

*

[…] kiedy dobre rzeczy w życiu przemieniamy w towar, to ulegają one wypaczeniu, degradacji.

*

„Ekonomista we mnie mówi, że najlepszym prezentem jest gotówka”, pisze na swoim blogu ekonomista Alex Tabarrok, „ale reszta mnie się buntuje”. […]
     Tabarrok jest, moim zdaniem, na dobrym tropie. Dawanie prezentów nie zawsze jest irracjonalnym odejściem od wydajnej maksymalizacji użyteczności, ponieważ w obdarowywaniu nie chodzi tylko o użyteczność. Niektóre podarunki są wyrazem pewnych relacji, które stanowią wyzwanie, angażują nas i w jakimś sensie każą na nowo zinterpretować naszą tożsamość. dzieje się tak dlatego, że przyjaźń to coś więcej niż wzajemna użyteczność — to także pogłębianie wiedzy o sobie i wspólny rozwój w towarzystwie innych ludzi.

*

[…] nie zauważyliśmy, jak ze społeczeństwa, które wykorzystuje gospodarkę rynkową, sami bezwolnie staliśmy się rynkowym społeczeństwem.

*

Ekonomiści często przyjmują, że rynki nie zostawiają śladu na dobrach, które podlegają regulacji. Ale tak nie jest. Rynek odciska swe piętno na normach społecznych. Często motywacje rynkowe psują lub wypierają te nierynkowe.
Ten mechanizm dobrze ilustruje pewne badanie, którym objęto kilka przedszkoli w Izraelu. Zmagały się ode z powszechnie znanym problemem: rodzice często przychodzili po dzieci spóźnieni, więc wychowawcy musieli zostawać z przedszkolakami po godzinach, czekając, aż ktoś je odbierze. Aby rozwiązać ten problem, dyrekcja wprowadziła kary za tego rodzaju spóźnienia. Jak sądzicie, co się stało? Otóż rodzice spóźniali się jeszcze bardziej.
Jeśli zakładamy, że ludzi motywują zachęty finansowe, to taki wynik eksperymentu może się wydawać zaskakujący. Spodziewalibyśmy się raczej, że kara ograniczy ilość spóźnień, zamiast je powiększać. O co więc chodzi? Otóż wprowadzenie opłaty pieniężnej zmieniło normę. Do tej pory spóźnieni rodzice mieli poczucie winy, ponieważ czuli, że sprawiają wychowawcom kłopot. Teraz jednak późniejsze odebranie dziecka zaczęli traktować jak usługę
[…].

*

Traktując kary jak opłaty, ludzie lekceważą normy, których wyrazem są owe kary.

*

Ale reklama nie znosi dystansu. Stara się uczynić z każdego miejsca, niezależnie od jego charakteru, przestrzeń handlową.

Michael J. Sandel, Czego nie można kupić za pieniądze,
przeł. Anna Chromik, Tomasz Sikora,
Kurhaus Publishing, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, marca 21, 2016

1732. Peregrynacja, dzień 70.

Pan Ciasteczko & Heniutka:
(wrócili do domu po bardzo długim dniu pracy)

Sadownik:
Wejdź na efkę.

Jabłoń:
Po co?

Sadownik:
Wejdź.
(a gdy Jabłoń weszła, mówi jej,
co ma wpisać w okienku poszukiwania)

Jabłoń:
(weszła, wpisała, klepnęła enter i…
zobaczyła Heniutkę w wersji „pracuję w biurze”
)

Jabłoń:
(obśmiała się jak norka,
poczuła, że kur ją opiał i…
szybciutko skradła sierściucha 2D
)

(fot. Pani Nes)

1731. Magia w literkach

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Powieść. A w niej ani jednego imienia. Ta książka to czysta poezja wrażeń zapisana prozą. Uważność, niebywała wrażliwość między każdą spisaną parą zdań. Im wolniej się czytało, tym szybciej znikały kolejne rozdziały. Ta książka coś otwiera, coś znajduje, coś porusza, zmienia… przynajmniej we mnie.

Zaczyna do nich mówić […]. O myślach. O tych osobliwych, drobnych chwilach, które się po prostu pamięta, długo pamięta, chociaż być może wcale nie były takie istotne. O tym, czego się nie pamięta i nie ma odwagi pamiętać, i o tych wszystkich niestosownych sprawach, co do których ma się uczucie, że nie da się z nikim nimi podzielić.

*

To dobra rzecz, myśli, kiedy on dotyka jej dłoni. On idzie gdzieś, gdzie tak naprawdę nie chce być, tylko po to, żeby być z nią.

*

     — Teraz jesteś moja! — mówi rankiem.
     — Nie! Postanowiłam, że będę już tylko swoja własna! — odpowiada, mierząc się z nim spojrzeniem.

*

Tak to właśnie jest, myśli. Mężczyźni przemawiają. Kobiety słuchają i myślą.

*

Chciałabym dobrego bycia we dwoje i czasu na rozmowy o rzeczach, które coś znaczą.

*

Ruchy ma niespokojne i pełne siły. Jest sporo starszy od niej, ale jeszcze nie zdążył wydorośleć. I być może nie jest to konieczne, myśli sobie. A przynajmniej nie w jego przypadku.

*

[…] wieczność kryje się w chwili. […]
     […]
     — Moi drodzy! Zapomnijcie wszystko, co powiedziałam! Zapomnijcie. Myślcie! Żyjcie! Piszcie!
     Który mężczyzna powiedziałby coś tak mądrego?
     Żaden z tych, których zna.

*

Mężczyzna demonstrujący swoją władzę i siłę bez pokazania najpierw, że ma mózg, jest tylko zwierzęciem w zagrodzie.

*

[…] dochodzi do wniosku, że tragiczne wydarzenia często mają swój głębszy sens.

*

Cały zastęp dużych i mniejszych uczuć schodzi z półki z książkami i ustawia się tuż przed nią. Wybuchają w kolorach i kształtach, jakie można zobaczyć tylko w snach.

*

Często mają odmienne zdanie w dyskusjach. Jeśli istnieje coś naprawdę pożytecznego, to są to ludzie otwarcie wyrażający swój sprzeciw.

*

Czy wszelki rodzaj zachłanności jest tylko formą pustki?

*

Odchodząc, odwraca się w jej stronę i gdzieś w powietrze rzuca, że ona jest przedziwną kobietą. Odpowiada, że nic nie może na to poradzić.
     — Wiem o tym — odpowiada krótko i zdecydowanym ruchem zamyka za sobą drzwi.

*

Gdzie są moje słowa, kiedy ich potrzebuję, żeby wyjaśnić coś ważnego? Gdzie jest odwaga?, myśli, stawiając kołnierz płaszcza.

*

Słowa mówiące o uczuciach byłyby nie do pomyślenia. Ból głowy i wrzód na palcu, to w porządku. Siorbanie, stukanie sztućcami, charkanie jest dozwolone. Te dźwięki zdradzają życie.

*

Najgorsze są te słowa, które nie mogą zostać wypowiedziane i dlatego nigdy nie zostaną zapisane. To prawdziwe zniszczenie, które nigdy nie przemija.

*

Prawie nigdy [słowa] nie są tym, za co się podają. Niczym marzenia. Niewiarygodne, niezrozumiałe, ale nie chciałoby się z nich rezygnować.

Herbjørg Wassmo, Te chwile, przeł. Ewa M. Bilińska,
Smak Słowa, Sopot 2015.
(wyróżnienie własne)

niedziela, marca 20, 2016

(1727+3). Start w drodze do Szpagacika

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Sadownik:
(zawiózł Jabłoń na pocztę)

Jabłoń:
(do pani w okienku)
Jeśli mogłaby pani, to proszę
wybrać kolorowe znaczki.
(po chwili w zachwycie,
że kwiatki i motylek, między innymi
)
A czy mogłaby pani nakleić nalepkę
z priorytetem?

Sadownik:
(szturcha tajnie Jabłoń, że już starczy tych żądań)

Pani w pocztowym okienku:
(wszystko przepięknie okleiła)

Jabłoń:
(w jeszcze większym zachwycie dziękuje)


Sadownik & Jabłoń:
(po wszystkim wracają do samochodu)

Jabłoń:
Ty nic nie rozumiesz,
w dziewczyńskim świecie detale są ważne!

1729. Mały, ale wielki chłopiec

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wczoraj. Nagła zmiana planów. Miejsce publiczne. Sadownik szuka wolnego stolika. Czekam przy drzwiach; przyzwyczajona, że dorośli udają, że nie patrzą, choć w skrytości, widocznej gołym okiem, gapią się z zaciekawieniem. Jak dobrze, że nie było tam znajomych z kretyńskim pytaniem-interpretacją: Alpy?

Przechodzi obok mnie trzy–czterolatek. Zatrzymuje się. Nie ściemnia, że na mnie patrzy. Patrzy szczerze, całym sobą. Uśmiechamy się do siebie, bo przecież nieoczywistym jest to spotkanie. Oswajamy naszą współobecność w tej samej czasoprzestrzeni. Z ciekawością, która nie ma nic wspólnego z żądzą sensacji, pyta: złamana nóżka?

Tak po prostu rozmawialiśmy o tym, co jest.

     — Musisz opiekować się swoimi stopami — mówi. Trudno się z tym nie zgodzić.

Herbjørg Wassmo, Te chwile, przeł. Ewa M. Bilińska,
Smak Słowa, Sopot 2015.

1728. Nie ustawaj, idź do końca

na samym końcu bezsilności i niemocy jest (u mnie) akceptacja, szczególna przytomność i trzeźwość umysłu.

*

nie upijam się emocjami. jestem emocjonalnie trzeźwa jak świnia.

sobota, marca 19, 2016

1727. Celebrując dziewczyński czas

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Bywa już pannicą, ale tak w ogóle Szpagacik jeszcze przez chwilę jest dziewczynką — najsłodszą, najukochańszą, najbardziej wyczekaną. Najsłodszą, najukochańszą i najbardziej wyczekaną pozostanie, ale dziewczyński czas kurczy się z dnia na dzień, jest policzony. Postanowiłam go wykorzystać na książki, które nigdy potem nie będą dla Niej zabawne, pożyteczne czy dobre, po prostu.

Klasyczna ciocia ze mnie żadna. Szpagacik zaś jest dziewczynką szczególną. Obie dzielimy uwielb dla Mamy Mu. To właśnie dla tej szczególnej Dziewczynki postanowiłam ruszyć w podróż uzupełniania „dzieckowych” książek z dostojną liczbą literek w środku, nim wypełni się czas — mają być dobre! Innych nie chcę Jej podarować.

Oczywiście, czytam je jako dorosła i w rechot żołądka wprawiają mnie dorosłe skojarzenia do napotykanych słów, treści i przygód bohaterki. Jakieś wady to moje czytanie musi mieć.

Była sobie Malutka Czarownica, która miała tylko sto dwadzieścia siedem lat, a to, jak na czarownicę, jest naprawdę bardzo mało.

*

     — Ładna historia! — zakrakał. — Całymi dniami latasz po świecie, a ja tu siedzę i czekam jak głupi.

*

     — Leć wolniej! — strofował ją kruk. — Przez ten piekielny pęd kark skręcisz! Czy jesteś szalona?
     — To nie ja! — zawołała Malutka Czarownica. — To miotła. Poniosła mnie, bestia!

*

     — P-później ci to op-powiem. Przede wszystkim m-mu-szę sobie z-zagotować herbaty, bo z-zimno tak mnie t-trzęsie, że ledwo m-mogę mówić.
     — A widzisz! — zakrakał Abraksas. — To są skutki wychodzenia w takie pieskie zimno! Ale ty nigdy nie chcesz mnie słuchać!
     
[…]
     — Wiesz, zupełnie cię nie rozumiem. Pomogłaś czarami sprzedawcy kasztanów, żeby nie marzł, dlaczego więc nie pomogłaś samej sobie? Co ma o tym myśleć rozsądny kruk?

Otfried Preussler, Malutka Czarownica,
przeł. Hanna Ożogowska i Andrzej Ożogowski,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2009.
(wyróżnienie własne)

1726. Tymczasem u Orzeszka i Białego Kruka

Biały Kruk doniósł, że skończyli…

…a Jabłoń w zachwycie,
również z powodu brakującego elementu,
który przepięknie, jej zdaniem, dopełnia całość.

(1724+1). Senne powidoki

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Zmywała ze ścian krwawe bluzgi wczorajszych przekleństw i utyskiwań na los. Dobrze jej tak. Na granicy snu i jawy próbowała sobie wyobrazić ten sposób porządkowania życia.

Podróżą jest już pierwszy krok — nieznośny, pieprzony optymizm, skąd to się w niej bierze? Zaraz potem na granicy snu i jawy, nim uchyli poranne powieki.

Zmiana jest w niej. Stała się kimś, kogo jeszcze sama nie zna.

*

Nie przejmuj się rzeczywistością, i tak jest fałszywa, uśmiecha się Sara, wsiadając na rower.

Herbjørg Wassmo, Te chwile, przeł. Ewa M. Bilińska,
Smak Słowa, Sopot 2015.
(wyróżnienie własne)

piątek, marca 18, 2016

1724. Peregrynacja, dzień 67.

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

między jednym uczuciem a drugim. znajduję się i gubię. bezsilność. niemoc. nadzieja. poczucie sensu. wszystko to. dziś. moje. w hektolitrach, tonach i metrach kwadratowych na sekundę.

plan. uczuciem tępym szkicowany.

pierwszy krok? w przenośni i dosłownie. uśmiecham się. gubię i znajduję odpowiedzi.

*

zabiję dziś każdego, kto powie: ale ci dobrze, odpoczywasz sobie… lub zapyta o przyczynę: Alpy? utłukę ludzką bezmyślność tak po prostu, ortezą.

*

Czy są słowa mogące wyjaśnić, kim ona jest? Czy da się wyjaśnić prawdę o byciu człowiekiem?

*

Dziwne. Smutek jednego człowieka jest we wszechświecie mniejszy od cząsteczki pyłu. Tak już jest. Ona jest tego częścią. Obca. Nie ma w sobie właściwego dążenia do przynależności. Nie wie, czy czuje z tego powodu ulgę czy przykrość. Ta świadomość otwiera w niej przestrzeń.

*

Wkłada wiele pracy w bycie po prostu sobą, kimkolwiek jest.

*

To niewiarygodne, myśli sobie. To dar! Tamta postrzega ją zupełnie inaczej niż ona siebie.
     Tylko czy tak jest?
     Może wystarczy tylko przyznać się do własnej siły?

Herbjørg Wassmo, Te chwile, przeł. Ewa M. Bilińska,
Smak Słowa, Sopot 2015.

czwartek, marca 17, 2016

1723. Peregrynacja, dzień 66.

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

lewa: bawełna

prawa: włókno bambusowe

*

Chciałoby się powiedzieć, który to już dzień! Ale przecież pamiętam chwile, gdy stan dnia dzisiejszego był odległym marzeniem. Patrzę dziś na swoje stopy i tak sobie myślę przewrotnie dość, a może już zawsze nosić dwie różne skarpetki? Na cześć Życia nieoczywistego, zadziwiającego, szczęśliwego mimo wszystko!

1722. Człowiekiem być, nie świętym

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Pokolenia X, Y, Z, itd. Nie o tym było to, co przeczytałam. Zadumałam się. Zdecydowanie bliżej mi do pokolenia AIDS niż do jp2, bo samemu polskiemu świętemu, według mnie, zdecydowanie bliżej do ludobójcy w białych rękawiczkach niż świętości.

Do wczoraj nie miałam pojęcia o osobie Larry’ego Kramera. Do wczoraj nie miałam pojęcia o sztuce i scenariuszu filmowym, które napisał. Był Świadkiem heteronormatywnej megaobojętności. Jest Aktywistą społecznym. Film Odruch serca (oryg. Normal Heart) — jak dobrze, że go nie przegapiłam.

Bały się mnie [inne dzieci]. Nadal przerażam ludzi. […]
Ja też przerażam ludzi.
Naucz się to wykorzystywać. Nie wszyscy muszą cię kochać i popierać.

Odruch serca, 2014.

Jestem jednak zwierzem książkowym i po obejrzeniu filmu myślę też Gardell (I), Gardell (II), Gardell (III). Świat potrzebuje ludzkich ludzi, nie ideologii.

środa, marca 16, 2016

1721. Amen

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Czy w każdym życiu pojawia się ktoś, z kim chciałoby się być ciut bliżej? Usiąść; porozmawiać o rzeczach nietrywialnych, zajmujących, z własnym doświadczaniem życia związanych; pobyć prawdziwie? No więc chciało się. I? Niedobre momenty. Niewłaściwe gesty. Nie te co trzeba słowa. Nie szło, nie dało się — permanentny brak kompatybilnych chwil. Mijał tylko czas.

W poniedziałek rano ni z tego, ni z owego przyszło do mnie pytanie. Usiądzie, powie o rzeczach nietrywialnych, zajmujących i co ja z tym zrobię? Czy naprawdę chcę te wszystkie, wydobywające się z trzewi ludzkich, dźwięki usłyszeć? Po co mi to? Co byłoby dalej?

Synchronicznie, kilka godzin później, zupełnie obok mojego bycia, myślenia i czucia dzieje się Zaskakująco-Niemożliwe Coś. Mowę z wrażenia odbiera, bo ten ktoś, z kim chciałoby się być ciut bliżej, nigdy, przenigdy nie zrobiłby czegoś takiego, a tu Zaskakująco-Niemożliwe stało się faktem. Znika „ktoś, z kim” i potencjalne rozmawianie o nietrywialnym i zajmującym. Jest dobra, ciekawa, fascynująca, ale niewłaściwa osoba. Albo ja byłam niewłaściwą osobą lub niewłaściwe były miejsce i czas.

Z głowy. Z serca. Już. Amen.

1720. Chwila w świecie bez kopytka

wtorek, marca 15, 2016

1719. Peregrynacja, dzień 64.

(na końcu drogi wewnętrznej stanęła i czeka,
by przepuścić auta, co po ulicy jadą
)
Jabłoń:
(za chwilę rusza w poprzek jezdni
do samochodu, co po drugiej stronie ulicy
)
Widziałeś?
(w dziecięcym zachwycie ludzkim gatunkiem)
Mrygnął mi długimi i zatrzymał się, bym mogła przejść!

Sadownik:
Bo ty jesteś pojazd uprzywilejowany!

poniedziałek, marca 14, 2016

(1717+1). Robin But i czary

Jabłoń:
(w nowym lewym wymarzonym po śniegu „idzie”,
ale i zatrzymuje się, patrząc pod nogi
)

Sadownik:
(widzi, że Jabłoń zatrzymuje się na parkingu co chwilę)
Robin Bucie, idź!
Nie szukaj zdjęć do zrobienia.

*

kwadrans później. już z Przytuliska
urok przez bucik rzucony
zatrzymany w kwadracie chwili.

nie wynagrodzi zobaczonych, ale
niezrobionych zdjęć na parkingu.
[bo ręce służą Jabłoni do chodzenia]

1717. Peregrynacja, dzień 63.

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Od kilkudziesięciu dni moc samodzielnych wycieczek do toalety wrócona. Wychodząc z łazienki, opieram się o ścianę, zamykam drzwi, gaszę światło. Nim chwycę się ponownie kul, mój wzrok samoistnie ląduje pod przeciwną ścianą, gdzie rządkiem stoją… moje buty. Kilkadziesiąt dni temu śmiały się niemożnością. Teraz uśmiechają się przyszłością. To jedyny sposób, w jaki spotykamy się od dwóch miesięcy.

*

Siódmy dzień dziewiątego tygodnia. Dziś.Przyszłość… stanęła w rządku. Nowa wymarzona para. Dzięki Bliźniaczej Liczbie i Sadownikowi. Ja tylko powiedziałam: chcę, bardzo, bardzo.

niedziela, marca 13, 2016

(1715+1). Wciąż w nas, do ostatniego tchu

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Byłaś dzieckiem… ono wciąż w Tobie gdzieś jest… ten zapach, ta melodia, to miejsce… ułamek sekundy i z łatwością ożywają w nas „dzieckowe” uczucia… założę się, że masz takie doświadczenie. Byliśmy dziećmi, a więc byliśmy też poetami, marzycielami i filozofami. Wróć!

Byliśmy i jesteśmy poetkami, filozofami, poeatami i filozofkami, marzycielkami i marzycielami. Dlaczego tak łatwo o tym zapominamy w doroślejszym wieku? Dlaczego tak łatwo rezygnujemy z tych supermocy.

Poetą jest człowiek, który bardzo się weseli i bardzo się martwi, łatwo się gniewa i mocno kocha — który silnie czuje, wzrusza się i współczuje. I takie są dzieci.
     A filozofem jest człowiek, który się bardzo zastanawia i chce koniecznie wiedzieć, jak wszystko jest naprawdę. I znów, takie są dzieci.
     Dzieciom trudno powiedzieć, co czują i o czym myślą, bo trzeba mówić wyrazami. A jeszcze trudniej pisać. Ale dzieci są poetami i filozofami.

*

     Pytałem raz w klasie, czym kto chce być. Jeden chłopiec powiedział:
     — Czarnoksiężnikiem.
     Zaczęli się śmiać. Chłopiec zawstydził się i dodał:
     — Będę pewnie sędzią, jak mój tatuś, ale pan się przecież pytał, czym chcę być.
     I tak właśnie śmiech, a potem i przezwiska uczą nieszczerości i ukrywania. Przecież każde marzenie jest jakby bajka czarnoksiężnika.
     A pożyteczne i ważne są marzenia.

Janusz Korczak, Prawidła życia,
Agencja Edytorska EZOP, Warszawa 2012.

1715. Kaganek miłości

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jak to szło? Ci, którym się wydaje, że mają coś do powiedzenia, grzmią: natura kobiety… naturalne role społeczne… porządek świata… jedynie słuszne chrześcijańskie wartości… rola kobiety… itd. I co? I rok 1929. I mężczyzna. Mądrość, miłość i zrozumienie w literki zaklina.

Rok 2016. Nie przedawniło się nic. Niby wszystko poszło do przodu, ale świat wciąż w deficycie mądrości, miłości i zrozumienia. Książka, która koi dorosłe już serce dziecka w nas, uczy, uwagę zwraca i tu, i tam. Na karty tej książki nigdy nie jest za późno. Zawsze jest dobry czas, by odkrywać w sobie korczakowską mądrość, dobroć, niepewność i miłość, a potem iść i ponieść ją w świat… z miłością.

To nie powieść ani książka szkolna — to książka naukowa.
     Są ludzie, którzy wolą książki awanturnicze, czarodziejskie, straszne przygody, smutne albo zabawne. A są ludzie, którzy mówią, że najciekawsze są właśnie książki naukowe.
     Z książek szkolnych człowiek się uczy, powieść czyta się prędko, przy czytaniu książki naukowej człowiek sam dużo myśli.

*

Cymbał, kto chce, żeby zawsze wszystko łatwo.
     Jeden niezdolny chłopiec taką sobie wymyślił zabawę:
     — Kiedy robię zadanie, liczby — to są żołnierze. A ja — wódz. Odpowiedź — twierdza, którą mam zdobyć. Gdy mi źle wypadło, znów zbieram rozbitą armię, robię nowy plan bitwy — i wiodę do ataku.

*

Nie należy wstydzić się zabawy. Nie ma zabaw dziecinnych.
     Niesłusznie mówią dorośli, a za nimi powtarzają zarozumialcy:
     — Taki duży, a bawi się jak dziecko. Taka duża bawi się jeszcze lalkami.
     Nie to ważne, w co się bawić, a jak, i co się przy tym myśli i czuje.

*

[…] zawsze czekają niespodzianki.

*

I dziwny bardzo jest człowiek.
     W każdym człowieku jest jakby cały świat.
     Jeśli patrzę na drzewo, są jakby dwa: jedno naprawdę drzewo, a drugie drzewo w moich oczach, w mojej głowie, w mojej myśli. Odszedłem już i zapomniałem, ale potem znów je widzę i poznaję, przypomniałem sobie. Więc to drzewo było gdzieś w moich myślach, jakby schowane.
     Wszystko jest jakby dwa razy, raz samo dla siebie, a drugi raz w moich oczach, w mojej głowie, w moich myślach.
     I zawsze coś mi się podoba, coś nie podoba.

*

Kto nie lubi myśleć, tego niecierpliwi rozmaitość, która zmusza do myślenia.

*

[…] cudze prawidła życia najmniej pomagają.
     […]
     Jedno tylko daję prawidło życia:
     Nie bądź tchórzem, miej odwagę powiedzieć, że nie chcesz. Nie krępuj się poprosić o pomoc, jeśli sam nie dasz rady.

*

Nawet często pytać się nie można, bo pytania natrętne płoszą i nieufność budzą i niechęć.
     Wolę wiedzieć mało, ale prawdę.

*

Prawda, dziewczynki często udają lepsze niż są. Ale i chłopcy są nieszczerzy, chłopcy udają gorszych, niż są.

Janusz Korczak, Prawidła życia,
Agencja Edytorska EZOP, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

sobota, marca 12, 2016

1714. Co rządzi twoim myśleniem?

 wpis przeniesiony 20.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wpadła mi w ręce przez przypadek jako nowość wydawnicza. Zamarłam przy czytaniu kolejnych rozdziałów. To książka, obok której nie można przejść obojętnie, jeśli jest się kobietą myślącą samodzielnie.

Podczas jej czytania przypominały mi się różne sceny z dzieciństwa. Dotarło do mnie, że duma z faktu, że jest się dziewczynką nie wchodziła w grę. W końcu rozumiem, w oparach jakiego paradygmatu dorastałam. Paradygmatu-absurdu, któremu osobiście od wielu lat pokazuję środkowy palec. A paradygmat? Ma się niestety świetnie, żonglując różnymi rekwizytami. Czego nie można powiedzieć o kobietach, a i mężczyźni wiele tracą. Szkoda.

Historia obrazu Pochodzenie świata w domu nie byle jakiego psychoanalityka (J. Lacana) fantastyczna, nie do przecenienia.

Courbet, Pochodzenie Świata (obraz)

Gustave Courbet, Pochodzenie świata, 1866.

*

Mury Sorbony opuściłam już jakiś czas temu, ale dopiero dziś zaczynam rozumieć sens przesłania Simone de Beavoir: „Nikt nie rodzi się kobietą, a jedynie się nią staje”. Jeśli młoda dziewczyna, w chwili gdy staje się kobietą, sądzi, że w pełni panuje nad swoim ciałem, myli się. Tak naprawdę nie ma pojęcia o swojej anatomii. Musi jeszcze zrozumieć, jakie błogosławieństwo i przekleństwo kryje się za taką, a nie inną budową ciała; […]. […]
     Dla każdej z nas odkrycie swojej intymności łączy się ze świadomością zranienia. Musi dokonać pierwszego, podstawowego wyboru, który będzie przesądzał o tysiącach innych decyzji podejmowanych przez nią rano, a odrzucanych wieczorem. Na tym właśnie bowiem polega uporczywa praca nad niełatwą wolnością.

*

Ignorancja nie oznacza niewinności.

*

[…] źródła wszelkiego zła należy szukać w kobiecie, tej buntowniczce, która „wypowiedziała posłuszeństwo zasadzie przedłużania rasy”. Ona jedna, wyzwolona od antykoncepcji, pracy zawodowej oraz dostępu do nauki, zagwarantuje odrodzenie państwa, gdzie prawa społeczne opierają się na prawach fizjologicznych.

*

„Histeria, droga pani, oto słowo na dziś. Zakochana? Histeryczka. Obojętna na namiętności targające przedstawicielkami twojej płci? Histeryczka, tylko skromna. Wiarołomna żona? Histeryczka typu zmysłowego. Złodziejka wynosząca ze sklepu kupony jedwabiu? Nałogowa kłamczucha? Histeryczka! Nerwowa? Histeryczka! Taka, owaka i jeszcze inna? Czyli dokładnie taka sama jak wszystkie kobiety od początku świata: histeryczka!, powiadam.” Cały Paryż czyta tę płomienną tyradę autorstwa niejakiego Guy de Maupassanta, którą 16 sierpnia 1882 roku publikuje dziennik „Gil Blas”.

*

„Wolność wymaga czasu dla siebie; pierwszym przywilejem powinno być prawo do samodzielnego decydowania o własnym ciele; prawo mówienia, co chce się robić w swoim małżeństwie i poza nim”.

*

Marzenia są równie ważne jak dyplomy! Nie rezygnujcie z nich!

*

Dyktator swoją doktrynę opiera na wizji kobiety, która u boku mężczyzny buduje nowe państwo: zdyscyplinowanej, wyróżniającej się surową godnością, realizującej swoje naturalne powołanie do macierzyństwa, wolnej od przywar strażniczki domowego ogniska.

Diane Ducret, Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji,
przeł. Anna Maria Nowak, SIW Znak, Kraków 2016.
(wyróżnienie własne)

1713.

Obudziła mnie ogromna nadzieja,
która zaparkowała w słowach:

w tym, co zatrzymuje,
tkwi tajemnica.

Właścicielka jabłońskiej nóżki w zachwycie od samego rana.

czwartek, marca 10, 2016

1712. Zza, ku i proprio, dzień 59.

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

tęsk nię do ci ebie. tę sknię do sie bie. te j zdrowej w mi arę. na miar ę lat, które za mną. tęsk nię do n as. tęs knię bez mier nie. pięć dziesią tego dziewi ątego dnia. tak samo moc no jak dwudzie stego i trzy dzieste go pią tego. dzi ś. wie czorem wra cam na swo ją stronę łóż ka. po stan o wiła m.

1711. Towarzysząc Wiedźmom

już wychodziłyśmy, gdy
zobaczyłam to cudo na ścianie.

life begins at the end of your comfort zone

środa, marca 09, 2016

(1709+1). Peregrynacja, dzień 57. (suplement)

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Trzy Wiedźmy. Pomyślałam. Wtedy. Spotkały się po raz pierwszy na lotnisku.

Trzy Wiedźmy. Pomyślałam. Wczoraj. Jedna prowadziła auto. Druga w charakterze. Trzecia z nóżką i octopusem zrobionym rano przez Touch-Wiedźminę. Do Pana Doktora mknęły.

*

Trzy Wiedźmy. Nóżka i octopus. Pierwszy dzień, gdy w peregrynacyjnym tunelu zamiast wątłego światełka pojawił się ogień. Szczęście utrwalane w słowie to okropny banał. Ale tak. Kobiety. Uczyniły mnie wczoraj najszczęśliwszą istotą na Ziemi. Wciąż mało wiem o relacjach, ale od wczoraj jakby ciut więcej. A nóżka na to wszystko pozostaje w zachwycie.

wtorek, marca 08, 2016

1709. Peregrynacja, dzień 57.

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

(na absolutnym haju szczęśliwości)
Jabłoń:
(pochwaliła się zdjątkiem ortopedycznego octopusa)

(fragment)

Kaan:
(napisała)
ej, no tak graficznie, to jest bardzo interesujące zjawisko.
ja bym jeszcze pazurki pociągnęła podobnym kolorem.

Jabłoń:
(ryknęła śmiechem na myśl o malowanych pazurkach)

1708. Czas

1707.

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

chodzą za mną te słowa od wielu godzin. może robiąc na nie tu miejsce, uda mi się je porzucić, a jednocześnie zachować od zapomnienia.

może się nie udać.
takie jest życie. ale
czemu nie spróbować?

poniedziałek, marca 07, 2016

1706. Poszły na spacer

Jabłoń:
(do Heniutki)
Szczęściara z ciebie, idziesz z Ciocią na dwór.

Bliźniacza Liczba:
Nie. Na pole.

Heniutka & Bliźniacza Liczba:
(poszły na wieczorne sikanio-wąchanie)

1705. Trójka na trzy sposoby

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W oczekiwaniu na Zkemi, Sadownik zapytał, kiedy ostatni raz Zkemi była w Przytulisku. Jabłoń otworzyła komputer, przeglądarkę, kliknęła tu i tam i poinformowała Sadownika z dokładnością do roku, miesiąca, dnia i okoliczności. Niełatwe życie mają najulubieńsi i najukochańsi Jabłoni.

*

Paradoks wczorajszego popołudnio-wieczoru:
Trzy doktórki, tylko jedna może wypisać receptę.
Trzy matki, ale tylko jedna bezdzietna.

Wieczorem dobiła Gepardzica.
Trzy Wiedźmy nauce się oddały.

*

Bliźniacza Liczba:
Jeśli wydaje ci się, że coś wiesz,
to tylko dlatego, że czegoś nie uwzględniłeś.

Jabłoń:
Skąd to?

Bliźniacza Liczba:
Z teorii chaosu.

Jabłoń:
Śliczne!

niedziela, marca 06, 2016

(1702+2). Przewrotność chwili

Sadownik:
Co jest?

Jabłoń:
(zakwitnięta pękiem łez)
Jest… chujowo.
(po dobrej chwili dzieli się refleksją)
Ale skoro jest chujowo, to znaczy,
że jest już dobrze.

1703. Szukając świadomości

kto? co? do kogo? po co?

1702. Peregrynacja, dzień 55.

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Wrócona na chwilę do tej części życia, co na zewnątrz Przytuliska się żyje. Trzy dni nowego starego dobrego czasu (52.–54.). A nóżka na to: hola, hola, stop! Spuchła i leży dziś w łóżeczku. Jabłoń siłą rzeczy razem z nią. Poruszona niemocą. Tęskni do swojego życia. Tęskni okrutnie.

sobota, marca 05, 2016

1701. Odwyk od Odwyku

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Już. Nareszcie. Koniec. Błogosławiona Świadomość, że można było tę książkę odłożyć na dzień lub dwa; żeby odpocząć od tego, co stanowi jej fabułę. Powieść, w której nie ma szybkich samochodów, nagłych zwrotów akcji, czy wielkich pieniędzy, jest życie. Męcząca książka, ale dobra, bo w jakiś sposób prawdziwa.

[…] to jest jakiś obłęd, bełkot, biegunka myślowa, przecież ja bez przerwy prowadzę jakiś dialog w swojej głowie […].

*

[…] głęboko oddychać, wiedzieć, że ja istnieję naprawdę, dać sobie prawo do istnienia, jestem, mam prawo czegoś nie chcieć […].

*

Ale momentalnie opadło mnie całe porażające tchórzostwo. Bałem się ciemności w swojej sali, mimo że wcale nie byłem sam, bałem się półmroku w świetlicy, mimo że tuż obok znajdowała się dyżurka pielęgniarska, a nie bałbym się tych zupełnych ciemności na dworze, przy wyjącym wichrze, trzaskających drzewach, grzmotach?

*

[…] schroniłem się do kliniki psychiatrycznej i od miesiąca przeżywałem swoją nędzną szczurowatość. Tyle razy już umierałem i nie stać mnie było, żeby sprowokować los do końca. Udawałem życie i oszukiwałem świat. Czułem jakąś straszną wróżbę — że teraz już nie oszukam świata, że przyszła na mnie kolej… Chciałem, żeby strzelił we mnie piorun i zakończył tę nędzną szarpaninę raz w jedną, raz w drugą stronę.
     Zacząłem bać się swoich myśli.

*

Każdy oddech był olbrzymim wysiłkiem i miałem niedorzeczne wrażenie, że z każdego oddechu powstaje jakaś równie niedorzeczna myśl. Z każdej myśli powstawała zmarszczka i czułem, że już niebawem będę składał się tylko i wyłącznie ze zmarszczek.

Jan Paweł Krasnodębski, Odwyk,
Videograf, Chorzów 2012.

środa, marca 02, 2016

1698. Przygoda wewnętrzna

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Uznaj, że to,
     co rzuca ci się w oczy?
     co przykuwa twoją uwagę?
     co cię porusza, ożywia?
     co wzbudza twoją ciekawość?
jest prawdziwsze i ważniejsze niż to,
     czym właśnie powinieneś się zająć,
     kim powinieneś być,
     jak powinieneś się zachowywać,
     co powinieneś myśleć i czuć.

Eksperyment. Radykalny dość. Nagle pojawił się we mnie. Zmysłom zawierzam człowieczeństwo swe. I? I los mój staje się zupełnie inny. I czas inaczej płynie. I życie ma dla mnie inny smak.

*

I? I nie liczą się słowa tej piosenki wcale. Liczy się niewidzialne a zauważalne, co zmienia, przemienia mnie w środku. Łomolę, daję się zahipnotyzować…

Passenger, The Once & Stu Larsen, Hard to Say I'm Sorry.

1697. Blubrając z ukochanym szowinistą

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Rozmowa dwóch mądrych osób o kolonializmie. W sobotę miała miejsce. Oczyma wyobraźni widzę białego człowieka, mężczyznę, któremu cały świat bezwzględnie się należy, bo on wie, co, gdzie, jak i boży porządek zna jak własną kieszeń. Szacunek i uległość niech wszystko inne żywe prezentuje.

Rozmowa dwóch mądrych osób o kolonializmie. Przestaję słyszeć, bo odlatuję w głąb siebie. Przypomina mi się pewna teoria — przeczytana, usłyszana, może wymyślona, nie upieram się — że każdy człowiek od zygoty przechodzi wszystkie etapy ewolucji: kijanką każdy z nas w życiu płodowym był; że każdy człowiek w przyśpieszonym tempie wszystkie etapy rozwoju ludzkości jako istot myślących przebiega. I tak sobie myślę, i tak siebie pytam: wewnętrzny kolonizator, co to za figura? Sprzeciwu nie znosi, wszystko wie najwszystkiej; świat i ludzie, wszystko jego? Czyżby wewnętrzny krytyk to współczesne pozostałości po zamierzchłym kolonizatorze, którego w sobie mam?

*

Sadownik & Jabłoń:
(jadą wczoraj do pana doktora)

Jabłoń:
(zna swojego wewnętrznego krytyka, ale…
hipotezę o wewnętrznym krytyku-kolonizatorze ma
)
Pomyśl o tej części ciebie, która zawsze wie
i zawsze znajdzie sposób, by poinformować cię,
że mogłeś zrobić coś lepiej, szybciej,
w inny sposób, wcześniej, później,
we właściwszy, najwłaściwszy sposób.
(pauza)
Masz to?

Sadownik:
No.

Jabłoń:
Jakiej jest płci?

Sadownik:
Mogę szowinistycznie?

Jabłoń:
Ofkors.

Sadownik:
Krytykę przyjmuje się wyłacznie od facetów,
baby się czepiają!

Jabłoń:
(ryknęła śmiechem troglodyty)

wtorek, marca 01, 2016

1696. Peregrynacja, dzień 49.

 wpis przeniesiony 19.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Z kronikarskiego obowiązku, bo najprawdopodobniej za rok ten  m i l o w y  drzewny krok będzie tylko wspomnieniem, epizodem, historyjką wzbudzającą uśmiech na ustach.

Wczoraj. Siódmy dzień siódmego tygodnia. Nikomu nic nie mówiąc. Z muszli klozetowej na szafkę. Z szafki na umywalkę. Z umywalki po przekątnej na pralkę. Na pralce usiadłam. Nogi w brodzik. I w górę! Skrzydełka prysznica zasunęłam. Woda. Odkręcona! Łzy wzruszenia jak grochy lały się długo! 49. dnia peregrynacji bez kopytka po raz pierwszy prysznicowałam się. Przyleciał Sadownik w wersji zdziwiono-przestraszonej. Na łzach przyłapał, ale je rozumiał jak mało kiedy. Byłam w niebie!

W ilu niebach dziś już byłaś?
W ilu niebach dziś będziesz?

Pozwolić sobie zobaczyć niebo w prozie życia.
To sztuka!